*** Wiele lat później ***
~ Harry ~
Odebrałem Nell i chłopców
z kina. Będą spać u nas. W domu Darcy strasznie
się stroiła. Cały czas latała z pokoju do łazienki.
- Co robisz dziecko?
- Ubieram się, ojcze.
- A gdzie wychodzisz
córko?
- Z MOIM CHŁOPAKIEM na
kolację.
- OKAY DOTARŁO. - Zdjęła sukienkę z
zamiarem założenia innej, a mnie cholera wzięła. Co ona ma na sobie za bieliznę ?!
- Co to za bielizna
Darcy?
- Nigdy nie widziałeś
koronkowej bielizny ?
- Tak. U mamy jak szła ze
mną do łóżka.
- Fuj ?
- Sama jesteś fuj.
- W genach po Tobie.
- Nie. Twoja matka była
fuj. Wystarczy.
- Jasne.
- Wracasz na noc?
- Nie.
- Uff.
- Cieszysz się, że śpię u
Nialla ?
- Tak. Ale bez seksu?
- Tato nigdy nie
widziałam penisa.
- I nie spiesz się.
- Jak Niall będzie chciał
mieć dziecko to mu je urodzę.
-Ty się nauką zajmij a nie dziećmi.
- A ty mi nie mów co mam
robić. - nałożyła na usta czerwoną szminkę.
- Darcy - upomniałem
ją. - Zastanów się co mówisz. To żadna
przyszłość urodzić i w domu siedzieć. Twoja mama przynajmniej studiowała.
- Która ? - zrozumiałem
sugestię w jej wypowiedzi. Założyła na nogi szpilki. - Jak wyglądam ?
- Monic. Świetnie.
- To ja idę. - cmoknęła
mnie w policzek i prawie sobie nogi połamała.
- Monic! Chodź tu. - Przyszła do mnie
ubrudzona w mące. Przerzuciłem ją przez
ramię. Dzieci i tak coś robiły.
- Zostaw.
- Nie. Idziemy do łóżka.
- Nie chcę. Nie mam
ochoty na seks.
- A ja mam ochotę na
dziecko.
-O nie. Nie ma mowy.
- Chcę mieć syna i go
zrobię.
- Chyba jak mnie
zgwałcisz.
- Chyba nie chcesz być
gwałcona.
- Nie urodzę Ci dziecka.
Wybacz.
- Bo?
- Bo nie chcę mieć już
dzieci
- Proszę.
- Harry nie. Jestem za
stara. - pocałowała mnie w policzek i chciała iść na dół.
- Nie jesteś.
- Nie chcę mieć więcej
dzieci. To moja ostateczna decyzja.
- Skarbie Proszę.
- Wystarczy nam 4. Nie
urodzę dziecka w wieku 40 lat
- Nie masz jeszcze 40
lat.
- 39. Zanim urodzę, będę
miała 40. Kiedy dziecko będzie miało 10 ja 50.
- No to co.
- No to to. Nie.
- Jezu.
- Co Jezu ?! To nie ty
nosisz malucha 9 miesięcy pod sercem ! To nie ty nie śpisz po nocach przez ból
pleców ! To nie Ty potem rodzisz dziecko w okropnych bólach ! Zrozum to, że ja
już nie mam siły ! - odepchnęła mnie i poszła na dół. - Wywróciłem oczami i
sprawdziłem co robią. I tak będę miał synka i
tak. Zrobię jej go podstępem, a ona grzecznie mi go urodzi.
Przecież nie usunie.
Będzie je kochać. Poszedłem do łazienki i
znalazłem jej tabletki antykoncepcyjne. Podmieniłem je na takie, na wzmożenie
płodności. No i załatwione. Zszedłem
na dół. Tylko teraz, żeby ze mną do łóżka poszła. Muszę jakoś ją upić. Albo.. uwieść. Poszedłem
do kuchni i stając za jej plecami objąłem dłońmi jej piersi. Delikatnie je masowałem
czując jak jej oddech przyspiesza. Wiedziałem gdzie
najbardziej lubi jak je uciskam i jak mam to robić. Wiedziałem o niej wszystko. Lata praktyki. Całowałem
jej szyję.
Jak się postaram to
potrafię doprowadzić ją do orgazmu przez sam masaż piersi.
- Podoba ci się kochanie.
- Podoba, co nie znaczy,
że rozłożę Ci nogi, a za 9 miesięcy urodzę dziecko.
- Przecież bierzesz
tabletki.
- Powiedziałam chyba, że
nie mam ochoty na seks.
- Zawsze . może ci się
zachcieć
- Nie. - ale jest na mnie
zła. Nie wiem o co.
- No dobra to o co ci
chodzi.
- O to, że wymuszasz na
mnie ciążę.
- Bo chce synka.
- A ja nie czuje się na
siłach. Potrafisz to uszanować ?
- Jesteś cudowną matka.
Przy porodach są znieczulenia
- Chcesz dziecko, którego
nie będę kochała ? Okej. Chodź.
- Dlaczego mówisz, że nie
będziesz go kochać. No słucham.
- Bo go nie chcę.
Dlatego.
- Darcey zaraz nie
będzie. Oli to w ogóle "nie ma dziecka" Caroline ma kota, a Daniel to Daniel. To adoptujemy.
- Dobrze. Urodzę TWOJE
dziecko i TY sobie je wychowasz.
- Nie. Jesteśmy
małżeństwem i razem byśmy je wychowali. Nie chcesz rodzic to mówię. Weźmy 4
latka który sam siedzi w domu dziecka.
- Nie.
- Bo?
- Bo nie chce mieć już
dzieci.
- Poddaje się - wyszedłem
z kuchni.
- Tatuś. - Caroline
podeszła do mnie z kotem na rękach.
- Tak skarbie?
- On jest głodny i nie ma
gdzie spać.
- Pojedziemy na zakupy.
Chodź mała -wziąłem ją za rączkę.
- Harry. - Monic
wychyliła się z kuchni.
- Słucham. Idź do auta,
zostaw Garfielda.
- Zgadzam się. - wróciła
do kuchni. Patrzyłem w drzwi
zaskoczony. Tak nagle jej się odmieniło? Poszedłem za nią.
- Co jest?
- Nic. Zgadzam się.
Zaadoptujemy, urodzę Ci. Co chcesz.
- A ja nie chcę żebyś
zgadzała się dla świętego spokoju.
- Powiedziałam, że się
zgadzam.
- Powiedziałaś, że nie
chcesz.
- Zmieniłam zdanie.
- Fajnie.
- Kupisz warzywa ?
Potrzebne mi są do kolacji.
- Coś jeszcze? - Pokręciła przecząco
głową.
- Chyba, że nie ma węgla do grilla.
- Sprawdzę. - pocałowałem
ją. Od niechcenia oddała
pocałunek. Coś sie dzieje, ale to nie jest związane z nami.
- Tatuś no chodź !
- Porozmawiamy później -
Powiedziałem i wyszedłem. Caroline szalała w
zoologicznym. Dobrała wszystko w kolorach pokoju. Ja tylko płaciłem. Potem pojechaliśmy do
supermarketu. Zrobiłem duże zakupy. Zawsze tak robię. Po co mam potem jeździć
dwa razy. Wolę raz a dobrze. Jak wróciłem to chłopcy
rozpalali grilla.
- Mamo kiciuś ma co jeść!
- Super córeczko. - Pogłaskałem ją po włosach
i pobiegła do braci. Monic przygotowywała
szaszłyki.
- Coś się stało?
- Tak.
- Co?
- Moja siostra poroniła.
- Przykro mi.
- A jest ode mnie 3 lata
starsza.
- Nie każdy umie utrzymać
ciążę.
- Urodziła 8 dzieci
- Skarbie no co ci mam
powiedzieć ?
- Przytul mnie - Podszedłem i ją objąłem. Wtuliła się nosem w moją
koszulę
Całowałem ją po włosach.
- Od kiedy mamy kota ?
- No wiesz sam nie wiem.
- Jak to ?
- Był
- Gdzie ?
- W szafie.
- to wiele wyjaśnia. Mam rodzić czy
adoptujemy ?
- Adoptujemy -
uśmiechnąłem się.
- Jutro ?
- Tak. Porozmawiamy z
dziećmi, kotku?
- Musimy.
- Więc chodź - wziąłem
moją królewnę na ręce i zaniosłem do ogrodu. Stresowałem się.
- Porozmawiamy dzieciaki
- Usiedliśmy w kręgu. Nell nie wiedziała czy ma pójść czy zostać przy rozmowie. Olivier ją przytrzymał.
Nie ma Darcy, ale trudno.
- Podjęliśmy z mamą pewną
decyzję.
- Jaką ? - spytał Daniel.
- Kupicie PS4 ?!
- Nie - zaprzeczyliśmy. -
Adoptujemy chłopca.
- Po co Wam bachor ?
- Nie bachor. Tylko
dziecko. Wy dorastacie a my chcemy malucha.
- Ty chcesz. - powiedział
Olivier - Słyszałem co mówiła mama.
- To słyszałeś, że później się zgodziła gdy ja zrezygnowałem.
- Bo nie chciała się z
Tobą kłócić. Nie znasz mamy ?
- Cicho - Wywróciłem
oczami. - Wy macie wszystko. Takie dziecko nic.
- Ja nie mam nic
przeciwko. To nie jego wina, że go zostawili. - Dodał Olivier.
- Monic - spojrzałem
jeszcze raz na żonę.
- Słucham ?
- Chcesz?
- Już powiedziałam, że
się zgadzam.
- Ja jestem na nie. -
Daniel musiał wszystko zepsuć.
- Bo nie będziesz już
rozpieszczany?
- Bo nie chce obcego
bachora w moim domu.
- Naszym.
Przywykniesz.
- A czemu nie siostrzyczka? - spytała
Caro
- Bo tatuś chce synka.
- Ale młodszy. Chcę się
opiekować.
- Młodszy córeczko.
- To my z kotkiem się
zgadzamy.
- A na co ? - odwróciłem
się i zobaczyłem Darcy trzymającą za rękę Nialla.
- Nie na randce?
- Niall wolał, żebyśmy
spali tutaj. Dla Twojego spokoju, żeby Ci pikawa nie wysiadła.- usiedli z nami.
- Jest taki kochany -
Westchnąłem. - Co myślisz o adopcji dziecka?
- My chcemy mieć swoje. -
uśmiechnęła się do niego, a on się speszył. Nie umiał spojrzeć mi w oczy.
- To może trochę poczekaj
co? Tłumaczyłem ci coś dzisiaj.
- Darcy ma skończyć
szkołę. - mruknął nadal na mnie nie patrząc.
- A po co ma ją kończyć ?
- Zacisnąłem zęby. - Jak jej zrobisz po zakończeniu to na nic jej to. Bez tego
tez siedzieć w domu może i niańczyć dzieci.
- Po to, że bez szkoły
nie pójdzie na studia, a nawet jeżeli będzie miała ze mną dziecko to sobie
poradzimy. - Teraz to on był wkurwiony.
- Pierdole to. Rob jej
ile chcesz. Dorosła jest przecież. Jej sprawa. Pytałem o coś. Blondyn wyszedł.
-
Nienawidzę Cie tato. - Darcy się rozpłakała i pobiegła za nim.
- Co ja Kurwa znowu
zrobiłem?! Zgodziłem się na ich wymysły to mają problemy.
- Cicho już bądź. Traktuj
Nialla normalnie.
- Staram się. - Byłem
zły. To moja malutka córunia. Dla mnie to dziwne, że nagle
ma faceta i mówi mi o dzieciach. Denerwuje mnie to jak się
o niego rzuca. Sorry, troche ciężko żyć ze świadomością,że jest z kimś, kto
mógłby być jej ojcem. Brał ślub z Lottie, ale w
końcu uciekła mu z pod ołtarza. Musiał akurat się do mojej córki przyczepić. No
ale przynajmniej go znam.
Pocałowałem Monic w skroń
i poszedłem do łazienki. Niall z Darcy siedzieli w salonie.
Niedługo mu zacznie
naskakiwać.
- Chcę do Ciebie jechać
Nialler. Nie wtyrzymam z nim. O wszystko się teraz czepia. - jęczała
- Nie przesadzaj -
odezwałem się. - Będę się czepiał bo przeginasz.
- Nie rozmawiam z Tobą !
- wtuliła się w niego.
- Chcesz mieć dziecko?
Przestań się jak ono zachowywać.
- A ty ? Chcesz sobie
adoptować ? Najpierw zajmij się tymi, które już sobie zrobiłeś ! - pobiegła na
górę. Zostałem sam z blondynem.
- Właśnie się zajmuję! -
krzyknąłem za nią. - A ty - Odwróciłem się do blondyna. - Bądź rozsądny.
- Zaakceptuj to w końcu
Harry. Kocham ją, a ona mnie. Chcę wziąć z nią ślub i mieć dzieci. Gdybym nie
byl rozsądny, to zabrałbym ją do siebie i z nią sypiał, czego nie robię.
- Ja zaakceptowałem to
ze ją kochasz. Tylko zadbaj o jej przyszłość.
- Robię to.
- To dobrze.
- Czy.. nadal jesteśmy
przyjaciółmi ?
- Tak.
- Dziękuję. - poszedł na
górę. Następnego dnia z dziećmi
pojechaliśmy do domu dziecka.
Daniel oczywiście
strzelił focha i został w domu. Trudno. Będzie musiał
się przyzwyczaić.
Olivier wziął ze sobą
Nell, a Caroline próbowała przemycić kota. Ale nie zgodziłem się i
został w domu. Cały czas mała trzymała
mnie za rękę kiedy tam byliśmy. Rozglądałem się czując nieprzyjemne dreszcze na
kręgosłupie. Monic gdzieś zniknęła. Nie wiedziałem gdzie ale
jak patrzyłem na te dzieci żal ściskał mi serce. W końcu ją znalazłem.
Bawiła się ciuchcią z dwoma chłopcami. Jak na moje oko nie mieli więcej niż dwa
lata.
Lub mieli tylko były
wychudzeni. Ukucnąłem obok.
- Cześć maluchy.
- Dzień dobry. -
odpowiedzieli równo. Bliźniacy.
- Jestem Harry.
- Michael. - powiedział
jeden z nich
- A ty?- zwróciłem się do
drugiego.
- Mason. A tam jest nasza
siostrzyczka. - wskazał palcem, a mi ścisnęło serce. Mike i Mason. A tam mała
królewna.
- Zawołacie ją? - spytałem z gulą w gardle.
- Zara ! - krzyknął jeden
z nich, a mała przydreptała. Miała śliczne, zielone oczy. Uśmiechnąłem się do niej
i wziąłem na kolano.
- Cześć księżniczko.
- Ona nie mówi. -
podeszła do nas opiekunka. Teraz zrobiło mi się jej
jeszcze bardziej szkoda. Spojrzałem smutno na żonę.
- Bierzemy. Całą trójkę.
- nie powiedziała tego do mnie. Powiedziała do opiekunki.
Dobrze wiedziała, że
myślę jak ona.
- Chcecie mieć nowy dom? - spytałem chłopców.
- Tak. - powiedzieli
równo, a mała zawiesiła się na mojej szyi. Pocałowałem jej czoło Ii wziąłem za rączkę Caroline.
- Ale... muszą państwo
porozmawiać z panią dyrektor.
- Tak zrobimy.
Caroline, Nell, Oli pobawcie się z nimi. Kiwnęli głowami, a ja
wraz z Monic poszedłem do dyrektorki.
- Dzień dobry - odezwałem
się.
- Dzień dobry. -
spojrzała na nas ciepłym wzrokiem. Już polubiłem tą kobietę.
-
Chcielibyśmy...adoptować trojaczki.
- Jaki mają państwo dom ?
- Ogromny.
- Jakieś zdjęcie ?
- Nie, bo kupię nowy
jeśli tylko pani się zgodzi. Miało być jedno dziecko a będzie trójka. Dla mnie
to nie problem.
- Jakie Pan ma zarobki ?
- Różne. Od 15 tysięcy
miesięcznie do 100.
- Proszę to wypełnić. -
dała nam dokumenty. Wziąłem długopis i
wypisałem a Monic podpisała ze mną.
- Jane, spakuj dzieci. - Opiekunka opuściła
pomieszczenie. Poszliśmy do naszych dzieci. Położyłem rękę na ramieniu syna.
- Są fajni. - powiedział
Oli.
- Daniel się Zabije...
- Daj spokój.
- No zobaczysz. Miało być jedno. Będzie
troje.
- Może w końcu zrozumie,
że nie jest sam
- Może. Eh mam
inteligentnego syna. Brałeś leki?
- Tak tato.
- Dobrze - wyjalem
telefon. 32 połączenia od Louisa. ups. Godzinę później
zabraliśmy trójkę do domu. Caroline trzymała za rękę
nową młodszą siostrę. Kochane. Olivier i Nell braci.
Dobrze, że wziąłem największy samochód. Chryslery to dobre auta.
- Daniel!
- Co ?
- Na dół. - Przyszedł z paczką
chipsów.
- To Mike, Mason i Zara.
- O proszę. Miał być
jeden bachor, są 3.
- Daniel - warknąłem. Wyciągnął do mnie ręce po
Zarę. Podałem mu malutką. Przytuliła się do niego
delikatnie. Było mi jej szkoda.
Będziemy musieli nauczyć się migowego. Trochę dziwi mnie to, że
ona słyszy, a nie mówi. Może zapytam
później jej braci o to.
Może jest zamknięta w
sobie jak Olivier? Monic od razu zabrała
całą trójkę do łazienki. Byli brudni i zaniedbani. Uśmiechnąłem się wchodząc
tam. Siedzieli razem w wannie z pianą na czubkach główek. Ukucnąłem robiąc im
zdjęcie. Pierwsze w domu. Potem pomogłem
żonie.
- Harry wynocha na
strych. - powiedziała do mnie.
- Nie ma tam łóżeczek.
Louis ma jakieś po Tommym i Nell. Zadzwonię. - wyszedłem z łazienki i
zadzwoniłem do przyjaciela. Wieczorem wszystko było
już gotowe. Całą rodziną usiedliśmy do kolacji.
KONIEC.
Trzecia generacja dobiegła końca i kolejna już nie powstanie. Jeśli byliście zadowoleni, to skomentujcie, zostawcie szczere opinię i zapraszamy na kolejne ff.