- CO? - byłem w szoku.
- To nic groźnego. To
znaczy. Tak często jest w przypadku bliźniaków
- Ale jednak.
- Jeżeli będą państwo
dbać o leczenie to nie powinno to uprzykrzać mu życia.
- Dobrze...
- Gratuluję synów.
- Dziękuję - mruknąłem i
wyszedłem na korytarz. Tam spotkałem Louisa i
Avę.
- Hej...
- Hej. Jak Monic ? -
spytała mnie dziewczyna.
- Ona? Śpi. A ty?
- Okej. Dostałam skurczy
i spanikowałam.
- Rozumiem.
- A dzieci ? - spytał
mnie Lou.
- Ee...
- Co ?
- Nie no nic...Jedno jest
chore.
- Co ? Jak to ?
- A skąd ja mam wiedzieć
czemu akurat to mój syn jest chory?
- Co mu jest ?
- Niewydolność serca. - Dziewczyna bez słowa mnie
przytuliła. Na tyle, na ile pozwalał jej brzuch. Westchnąłem. Dobrze mieć
przyjaciół.
- Tata.. - zapłakana
Darcy przyszła do mnie.
- Tak? Co się stało?
- Gdzie byłeś ?
- U lekarza słońce.
- Zostawiłeś mnie. -
szlochała w moją szyję.
- Musiałem. Już dobrze.
- Wujcio koń. -
wyciągnęła do niego rączki.
- Chodź - podniósł ją. Wyszedłem się
przewietrzyć. Jestem ojcem. Mam 3
dzieci. Mam synów z Monic. Jest dobrze...Źal mi tego
najmłodszego. Zrobię wszystko, żeby
był szczęśliwy.
Usiadłem na schodkach
przed szpitalem.
- Ej stary. - Louis
usiadł obok mnie.
- Hm? - mruknąłem.
- co jest ?
- Nic. Musze się
przewietrzyć.
- Chcesz pogadać ?
- To nie sprawiedliwe.
- Przecież to nie wasza
wina.
- Ale czemu on...
- Może Monic ma jakieś problemy i to po niej. ?
- To wtedy się zacznie
obwiniać.
- Nie dręcz się tak. - Westchnąłem i przetarłem
twarz.
- Monic się obudziła. Zabrali
ją na badania.
- Dobra. Wracamy.
- Będzie dobrze.
- Na pewno - wszedłem do
szpitala.
- Tato. Znowu mnie
zostawiłeś.
- Chodź pójdziemy do
mamy.
- Chce do domu. Masz mnie
zawieźć.
- Louis zawieziesz ja ?
- Ona ciągle chce do
Ciebie Harry.
-Nie mogę z nią jechać.
- Ona Ci zaraz uśnie. - Wziąłem dziewczynkę na
ręce i przytuliłem. Faktycznie po chwili
zasnęła. Wszedłem do sali. Monic
wróciła. Kiedy mnie zobaczyła
odwróciła wzrok.
- Hej skarbie. Jak się
czujesz? - wziąłem ją za rękę. Darcy leżała obok niej.
- Kochanie to nie twoja
wina.
- Moja.
- Nie. Nasz synek jest
zdrowy i będzie szczęśliwy.
- Jeden tak.
- Drugi też.
- On nie jest zdrowy
Harry !
- Jest. Nic mu nie
będzie.
- Ma tą sobą chorobę co
ja.
- Nie mówiłaś.
- Nie wiedziałam, że to
dziedziczne. Przepraszam. Wiem, że już mnie nie chcesz. Rozumiem.
- Przestań mówić takie
rzeczy.
- Przeze mnie nasz synek
jest chory.
- Nie przez ciebie.
- A przez kogo ?!
- Po prostu tak jest.
Trudno. - Wreszcie na mnie
spojrzała. Płakała. Pocałowałem ją i otarłem
łzy. Popatrzyła na Darcy i
uśmiechnęła się smutno.
- Wszystko będzie dobrze.
Jak chcesz ich nazwać?
- Olivier i Daniel.
- Okay. Bardzo ładne.
- Chcesz to zmień.
- Nie chcę - poszedłem
wypisać akty. Kiedy wróciłem Darcy
siedziała na łóżku rozmawiając z Monic.
- Zaraz przywiozą
maluchy.
- Fajnie.
- Braty ?!
- Tak.
- Wreszcie.
- Wreszcie wreszcie
dzwońcu - połaskotałem ją.
- Braty będą fajne.
- Bracia Darcy.
- Braty.
- Bracia.
- Braty. - skrzyżowała
rączki na piersi.
- Bracia.
- Nie.
- T-A-K.
- Braty i tak. - wróciła
do rozmowy z Monic ignorując mnie. Przywieźli naszych synów.
Monic była szczęśliwa A ja uśmiechałem się
widząc tę czwórkę. 2 dni później byli już w
domu. Układałem Oliviera w
łóżeczku.
- Harry kolacja.
- Już zaraz...
- Idę - wyszedłem.
- Harry ? - Monic podbiegła
do mnie z dużym uśmiechem.
- Tak kochanie -
Przyciągnąłem ją.
- Widzę swoje stopy !
- Jak super!
- Ty nie wiesz jakie to
uczucie. - Pocałowałem ją i wziąłem na ręce. Zaniosłem królewnę do stołu.
- Tato ? - Darcy weszła
mi na kolana.
-Słucham ?
- Kiedy będzie ślub ?
- Nie wiem.
- A czemu nie wiesz ? -
czekaliśmy aż Monic poda nam posiłek.
- No nie wiem. Nic nie
ustaliliśmy.
- A może.. zróbmy mamusi
niespodziankę ? - przytuliła się do mnie.
- Ooo dobry pomysł.
- A mogę Ci pomóc ?
- Jasne.
- To super. - Uśmiechnąłem się. Mam
genialną córkę. Siedziała na moich
kolanach jedząc kolację.
- Kochanie?
- Tak Harry ?
- Masz jakieś wymarzone
miejsce?
- Rodos.
- Okay. Teraz to nie
pojedziemy. Wiesz dzieci.
- Wiem, rozumiem. Uśmiechnąłem się i
spojrzałem na Darcy. Przyda mi się jej gust.
- Cii.. - przyłożyła paluszek
do ust kiedy Monic się odwróciła.