poniedziałek, 25 listopada 2013

5. Where the Wild Roses Grow


- Nie każdy, kto stracił wiarę w raj, zaczyna wierzyć w piekło
Od paru dni zaczęłam się powoli poruszać po domu Louis'a. Nadal kazał mi leżeć, ale musiałam trochę ćwiczyć. Każdy ruch wciąż powodował u mnie ból, ale nie tak jak z przed kilku dni. Jeśli chodzi o Louis'a to specjalnie mu nie ufałam. To mogła być pułapka, mógł mnie oszukiwać choć teraz pomagał. Nic o nim nie wiedziałam prócz tego, że pracuje ze Styles'em.
- A ty swoje - usłyszałam za sobą, gdy stałam w kuchni.
- Muszę - mruknęłam pijąc sok. - Wypuść mnie.
- Wtedy Hazz znajdzie cię w twoim domu i będzie jeszcze gorzej - wytłumaczył.
Westchnęłam smutno patrząc na zegarek. Dochodziła 17. Czyli mogę podać obiad.
- Jaką ty masz korzyść z tej pomocy? - zapytałam wyciągając talerze.  Jeju jaka ja byłam głodna.
- No po prostu nie jestem taki jak Harry.
Nie odpowiedziałam, ale na dźwięk jego imienia przeszedł mnie dreszcz. Starałam się odganiać od siebie złe wspomnienia, ale szło opornie. Każdy cios, jego ciemne oczy, ból.
Zaczęło mi się kręcić w głowie i zrobiło mi się słabo. Louis złapał moje ramię widząc, że coś się dzieje i posadził mnie na krześle. Dał szklankę wody, którą od razu wypiłam. Będzie moim koszmarem do końca życia.
~*~
Leżałam nieruchomo na łóżku. Zegar tykał wydając z siebie głośne dźwięki. Kolejną godzinę próbowałam zasnąć i nie mogłam. Może to przez strach? Może bałam się, że go zobaczę, że wrócił. Sama nie wiedziałam. Do tego byłam sama. Tomlinson wyszedł nie wiem gdzie, ale nie pytałam. W pewnym momencie usłyszałam trzask drzwi i kroki. Pomyślałam, że lepiej będzie posiedzieć z nim niż  być tutaj i nieskutecznie próbować zasnąć. Wstałam z łóżka ubierając białe skarpetki, przeważnie chodziłam w nich. Ubrałam bluzę czując chłód i udałam się na korytarz. Zeszłam ostrożnie po schodach dziwiąc się, że Louis nie zapalił światła. 
- Lou? - odezwałam się kierując do salonu. 
Nie dostałam jednak odpowiedzi.
- Jesteś? - trochę się wystraszyłam.
Przecież wchodził. Słyszałam.
- Jestem kochanie - usłyszałam zachrypnięty głos za plecami.
Serce znów się zatrzymało. Czułam jakby miałam się zaraz udusić, bo nie mogłam złapać oddechu. Kilka kroków i zbliżył się do mnie. Silne ręce złapały moje biodra odwracając do siebie. Poczułam jeszcze większy strach, gdy wbił we mnie swoje ciemne spojrzenie. Zero śladu zielonego blasku. W ustach miał szluga. Wyjął go i wypuścił dym. Nie mogłam przewidzieć żadnego ruchu z jego strony. 
- Tomlinson ratował ci tyłek, ale dzień dobroci się skończył - powiedział cedząc każde słowo.
Ariel właśnie teraz zabrakło ci odwagi?
Nie, nigdy jej w sobie nie miałam.
Moje myśli próbowały skumulować się w jakąś całość, ale słabo szło. Byłam roztrzęsiona, przerażona i cholernie bałam się tego co zrobi za chwile. Czy będzie bardzo bolało? Czy tym razem też to przeżyję? Zamrugałam kilkakrotnie patrząc na niego. Czemu on jest spokojny? Dlaczego nic nie robi? Przełknęłam z trudem ślinę i złapałam oddech. Błagałam, aby Louis wrócił. Niech drzwi się otworzą, a on mi pomoże. Po jednak dłuższym zastanawianiu doszłam do wniosku że to on mógł być zdrajcą? Nie miałam tej pewności, że powiedział Styles'owi gdzie jestem. Ale mógł to zrobić i wszystko układało by się w całość. Całość mojego koszmaru. 
Powoli podniósł rękę i zdeptał rzucony na podłogę, niedopałek papierosa. Drugą dłoń ułożył na moim biodrze i przyciągnął mnie do siebie. Między naszymi ciałami nie było miejsca. Stałam z nim klatka w klatkę, będąc pewna że słyszy głośne i nie rytmiczne bicie mojego serca.
- Zabiorę cię tam gdzie jeszcze nie byłaś. - wychrypiał powoli poruszając wargami. Były pełne, bladoróżowe i pewnie idealnie całowały.
Oh, czyś ty zgłupiała Ariel?
Myślę o całowaniu mordercy, który zrobi ze mnie miazgę.
- Co ze mną zrobisz? - wydusiłam po parunastu sekundach.
Moje ciało drżało od nadmiaru emocji. Umysł nie chciał pracować i myśleć jasno.
- Księżniczkę mojego królestwa. - wymruczał.
~~~~~~~~*~~~~~~~~
No i to mi się podoba! Jak będzie tak dalej i będziecie dodawać tyle komentarzy,
a może więcej to ja będę motywowana. :D

piątek, 22 listopada 2013

4. Księżniczka.

- Jestem aniołem,który przebrał się za diabła by zwiedzić piekło.
Kolejne dni spędzałam bezpiecznie w domu.Wyjście z niego przerażało mnie. Bałam się że może mnie znaleść. Tak bardzo się bałam, że po mnie przyjdzie. Ale dlaczego to miała być ja? Kompletnie nie wyglądałam i nie zachowywałam się jak dziwka. Mój brat z mamą próbowali ze mną rozmawiać. Chcieli dowiedzieć się o chodzi, skąd takie moje zachowanie, ale szło im marnie. Prawie się nie odzywałam. Pokój opuszczałam sporadycznie. Ale po dwóch miesiącach musiałam wziąć się w garść. Ciągłe ukrywanie wszystkiego nie przyniesie nic dobrego. Poza tym nie mogłam doprowadzić się do zwariowania. Wiedziałam, że będzie ciężko dojść do siebie. Jeszcze to potrwa, ale czy bardzo długo? Ile muszę czekać, ile cierpieć? Tyle pytań w mojej głowie, a brak odpowiedzi. Pozostała mi wiara i nadzieja. A one umierają ostatnie.
Wraz z powrotem do normalnego życia, postanowiłam wrócić do pracy w restauracji. Aby mieć na swoje potrzeby, musiałam zarabiać. Praca  w "Good idea" była przyjemna. Czas szybko leciał w towarzystwie miłych ludzi i przyjaznych współpracowników. Czasem miałam dość przewijania się z tacą i kartą po sali, a nogi odmawiały posłuszeństwa, ale jednak chęć wciąż była.
Od razu po szkole, gdy wróciłam do domu, odpowiednio się przyszykowałam. Brata wybłagałam, aby zawiózł mnie na miejsce. Zgodził się po jakimś czasie, uznał że jednak to bezpieczniejsze, chociaż oglądał mecz i mu się nie chciało. Zostawił mnie pod restauracją i obiecał, że przyjedzie. Zabrałam torebkę i weszłam do lokalu. Wnętrze teraz przypominało klub, jednak w dzień było to bardzo przyjemne miejsce. Dobrze się tu czułam. Nie sądziłam jednak, że tacy ludzie jak oni go odwiedzą. Stałam za ladą, gdy weszli. Ludzi już nie było, bo zamykałam. Nagle zapomniałam jak się oddycha i zaschło mi w gardle. Zielone oczy wbiły się we mnie ni czym ostrza, a ja cała drżałam.
- Cześć kochanie. Dawno się nie widzieliśmy. - mruknął stając za mną i ciągnąc mnie za włosy.
Ze strachu, który paraliżował moje ciało, nawet nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku.
- Hazz nie baw się z nią - wtrącił Mulat. - Nie poszła na policję. Nic nikomu nie powie. Przesadzasz. Nawet dziwki z niej nie będzie.
- Zobaczymy - odpowiedział mu i złapał moje biodra. - Spodobała mi się ta szmata. Niby taka nie winna.
- Trzymaj - brunet o niebieskich oczach  rzucił mu strzykawkę, którą wbił w moją nogę.
Ciało osunęło się na ziemię, a umysł ogarnęła ciemność.
~*~
Śmierć wyobrażałam sobie inaczej. Spokojną, we śnie, ze starości. Normalną i bezbolesną. Ale to co teraz przechodziłam ani trochę nie przypominało moich wyobrażeń. Piekło na ziemi. Tak to odczuwałam. Bo nic innego oprócz bólu mi nie towarzyszyło. Po 6 uderzeniach w twarz, przestałam liczyć. Po następnej serii w brzuch, przestałam myśleć. Byłam w starym magazynie na zimnej podłodze. Moje usta co chwila wypluwały kolejną ilość krwi. Wymiotowałam czerwoną cieczą cały czas. Ale on nie miał granic. Szarpnął mną i rzucił o ścianę. Któraś z kości, ta bardziej krucha, złamała się a ja krzyczałam jak zarzynana nożem. Klęknął przy mnie i złapał mój podbródek. 
- Przeproś. Przeproś, że uciekłaś - wysyczał ciągnąc za moje włosy.
Chciałam już końca. Chciałam, żeby mnie zabił, ale tego nie zrobił. 
- Przepraszam Harry. Powtórz. 
Spojrzałam na niego zdesperowana i przestraszona. Jaki ja mogłam mieć wybór?
- Przepraszam Harry - wysapałam i złapałam ostatni oddech.
Czy to koniec?
Obudziło mnie słońce, którego promyki wkradły się do pomieszczenia. Podniosłam powieki rozglądając się. Przyjemna sypialnia, ciepło i ładny zapach. To na pewno nie był magazyn, w którym przeżyłam najgorsze męczarnie. Gdzie byłam? Co się ze mną działo? Moje myśli toczyły ze sobą walkę, gdy ktoś otworzył drzwi. Zobaczyłam sylwetkę bruneta, który miał w restauracji strzykawkę i odruchowo podniosłam się do pozycji siedzącej.Zaraz potem przeszył mnie mocny ból. Ogromny. Opadłam na łóżko z głośnym krzykiem. Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok.
- Spokojnie Ariel. Nic ci nie zrobię. Miałaś nastawiany obojczyk kilka dni temu. Morfina przestała działaś - mówił bardzo łagodnie.
- Gdzie on jest? - spytałam cicho.
- W burdelu. Zajmuje się dziewczynami. Tu jesteś na razie bezpieczna.
Patrzyłam na niego mało rozumiejąc. Co znaczyło dla niego bezpieczna? Chyba grają w jednej drużynie, to czemu chce mnie chronić?
- Czego on ode mnie chce?
- Żebyś była jego. Nie mogę mu w tym przeszkodzić, ale postaram ci się pomóc.
Pokiwałam głową. Nie miałam co się silić na słowa, nie miałam już sił. Mam nadzieję, że mama poszła na policję - przemknęło mi przez myśl. Chciałam wrócić do domu. Chciałam być bezpieczna. Chciałam spać. 
~~~~~~~~*~~~~~~~~ 
Eh...:( przykro mi, że tak mało osób komentuje ( stara śpiewka Ali) Ale taka prawda. Jest Was tak wiele, a ostatni rozdział to..tadadadam...12 komentarzy. Serio? No serio? Ughhh znajcie moje dobre serce, bo zrobiłam dla Was bloga. ZAPRASZAM ( historia pisana na innym koncie ale to ja!)

niedziela, 17 listopada 2013

3. The one that got away.

Music
-Tak trudno przywrócić czystość i niewinność
Drugiego dnia mojego pobytu w szpitalu, lekarz oznajmił, że mogą mnie wypisać. Szczęśliwa, że wyjdę, ale zaniepokojona iż spotkam prześladowcę, ubierałam się. Odwiedzał mnie i pilnował, ale dziś nie przyszedł. Skorzystałam z okazji i jak najszybciej opuściłam to miejsce. Jednym z autobusów dotarłam do domu. Mama wzięła mnie w ramiona płacząc. Nie wiedziała co się ze mną działo przez ten czas. Gdzie byłam, co robiłam. Wszystko zgłosiła na policję, a gdy mi to przekazała serce przestało bić. Zgłosiła moje porwanie, musieli mnie szukać...
- Zadzwoń i powiedz że już jestem - prosiłam
- Ale gdzie byłaś? Co się działo?
- Mamo zadzwoń...
- Odpowiedz do cholery! - wybuchnęła płaczem.
- W szpitalu...
- Jak to w szpitalu?
- Zadzwoń na tą pieprzoną policję! - krzyknęłam zdenerwowana.
Nie poznawała mnie i mojego zachowania. Sięgnęła po telefon, a ja pobiegłam na górę zamykając się w pokoju. Usiadłam pod drzwiami chowając twarz w dłoniach. To sen, to sen...prawda? Tak mi się wydawało. Czym zawiniłam? Ciągnęłam się za włosy próbując to sobie jakoś poukładać.Przeniosłam się na łózko i rozpłakałam w poduszkę. Nie mogę ciągle żyć strachem. Muszę zacząć funkcjonować. Może o mnie zapomniał? Dał sobie spokój. Przecież go dzisiaj nie było. Zapłakana i zmęczona siedziałam tak bardzo długo. Moja mama przyniosła mi obiad, ale nawet go nie tknęłam. Żołądek nie współpracował. Próbowałam się oderwać od ciągłego myślenia. Wzięłam książkę i zaczęłam się uczyć. Wrócić do normy, to było teraz dla mnie najważniejsze.
Nie mogłam udawać nienormalnej. Postanowiłam jutro iść do szkoły. Pokazać, że żyję. Rano nie zjadłam nim. Ubrana w czarną, prostą sukienkę, a pod nią białą bluzkę z kołnierzykiem poszłam do szkoły. Siedziałam na lekcjach udając skupioną , choć wcale tak nie było. Wszystko mijało bardzo szybko. Było spokojnie i po prostu normalnie.
Wyszłam ze szkoły nie zamieniając słowa z żadną z koleżanek. Jeszcze nie teraz. Patrząc w chodnik szłam przed siebie.
- Ekhem - usłyszałam odkaszlnięcie.
Uniosłam wzrok i bardzo tego żałowałam. Znowu stał przede mną. Skończył palić papierosa i oparł się o motor.
- Jak się czujesz? - spytał łagodnie, ale nie szczerze.
- Zostaw mnie - pisnęłam.
- Nie mów co mam robić - warknął wściekły. - Wsiadaj.
Pokiwałam przecząco głową cofając się. Oczy mu pociemniały i napiął mięśnie. Szarpnął za moją rękę i przyciągnął do siebie. Wsiadł na maszynę, a mnie posadził za sobą trzymając jedną moją dłoń na swoim pasie, abym nie spadła. Po chwili ruszył. Przez prędkość z jaką jechał musiałam się go złapać. Wyprzedzał auta na drodze i kierował się w inną dzielnicę. Po pół godzinie zatrzymał motor i ściągnął mnie ciągnąc do jakiegoś domu. Byłam przerażona i szłam kompletnie niewiedząc gdzie.
W środku willi jak się okazało było 4 chłopaków i panienki. Wiele dziewczyn w moim wieku, ale i kobiet starszych nieco. Wszystkie były dziwkami. Nie było trudno się tego domyślić po ich strojach. Wiedziałam że mnie to czeka i tak bardzo tego nie chciałam.
- Zapoznaj się z koleżankami - popchnął mnie.
Stanęłam w miejscu patrząc na wszystko dookoła mnie . Podeszła do mnie jakaś ruda, niższa trochę ode mnie. Miała mocny makijaż i krótką, czerwoną sukienkę.
- Jestem Emilia. Chodź. - pociągnęła mnie do jakiegoś pokoju. 
- Jesteś tu bo chcesz?
- Tak. - wzruszyła ramionami. - Szef mówił, że dojdzie jakaś nowa. Jak masz na imię?- włożyła do ust gumę.
- Ariel...- powiedziałam niepewnie- Jesteś w stanie....nie ważne.
- Rozbierz się. Wybiorę ci strój.
- Nie chce - powiedziałam szybko
- Coś mówiłaś? - w drzwiach stanął mężczyzna patrząc na mnie wrogo. - zdejmuj to.
Patrzyłam na niego i bałam się coraz bardziej. Po chwili już miałam na sobie to co dała mi dziewczyna.Szarpnął mnie za ramię i obrócił plecami. Rozwiązał mi włosy i opuścił na barki.
- Dobra, na wieczór jesteś gotowa.
Te słowa były okropne. Znowu ledwo powstrzymywałam łzy.  Zostaliśmy sami. Zlustrował mnie wzrokiem zdejmując marynarkę.
- Jesteś dziewicą?
- To osobiste pytanie
- Teraz kurwa jesteś moja i pytam cię o coś.
- Tak - popatrzyłam w bok
- A no to zaraz przestaniesz być - rozpiął swoją koszulę.
- Nie, nie, nie...
- Rozbierz się i nawet nie dyskutuj.
- Harry - drzwi się otworzyły i stanął w nich inny brunet.
- Nie przeszkadzaj teraz. - syknął i znów zostaliśmy sami.
 - Po co? Przecież i tak za chwilę mnie komuś sprzedaż
- Ale nie jako dziewice. Rozbieraj się nie będę powtarzał
- Nie chce rozumiesz?!
- A mnie nie obchodzi co ty chcesz? - popchnął mnie na stolik, tak że walnęłam plecami i upadłam na ziemię.
- Zostaw....- próbowałam uciec
Pociągnął mnie za sukienkę i rzucił na łóżko.Wiedziałam że mu nie ucieknę i to mnie przerażało Ale ja nie chciałam mu się oddać. Tak bardzo się bałam. Złapałam powietrza i odepchnęłam go czego się nie spodziewał. Nie zważając na ból wybiegłam z tego domu. Biegłam najszybciej jak tylko mogłam nie patrzyłam nawet gdzie
Musiałam stamtąd uciec. Wiedziałam, że mnie znajdzie. Nie miałam jednak wyjścia. Ktoś się zatrzymał na ulicy i mimo mojego wyglądu pomógł mi dotrzeć do domu. Wpadłam zamykając się.
- Co się... Ariel jak ty wyglądasz?! - w progu stanął mój brat.
Wyminęłam go i pobiegłam do siebie
Harry
Znajdę dziwkę i zabiję. Stałem w pokoju głęboko oddychając równocześnie zaciskając pięści. Wyszedłem z pomieszczenia zbiegając na dół.
- Stary chodź. - zawołał mnie Louis;.- Wieczorem pojedziemy do klubu, zapomnij o tej małej.
- Nie ma mowy, zapłaci
- To zwykła gówniara. Są lepsze.
Warknąłem cicho i wybiegłem jej szukać.
~~~~~~~*~~~~~~
Przepraszam, że dawno nie dodawałam rozdziału. Nie miałam czasu. :)
Zapraszam
 Found
Soldier without a heart 

sobota, 2 listopada 2013

Trailer ( druga generacja)

2. Story of my life.



- Ja jak marionetka, której życie jakiś marny aktor dał
Zaplątana w swoje długie sznury, niepotrzebna, porzucona w kąt.

Lampy szpitalne świeciły nad moją głową. Mrugałam oczami wyostrzając obraz. Ręce miałam zaciśnięte na białej kołdrze. Jak się tu znalazłam? Pamiętam ... pamiętam. Byłam na ulicy, uciekałam przez zabójcami i upadłam. Ktoś mnie.znalazł.
Podniosłam się widząc postać przy oknie. O Boże nie...Mężczyzna odwraca się do mnie. Zielone oczy, jasne nie ciemne tak.wcześniej, patrzą na mnie w dziwny sposób. Podszedł bliżej i stanął nade mną.
- Jak się czujesz? Nadal w szoku?- spytał łagodnym głosem.
- Jak się tu znalazłam?
- Znalazłem cię. - usiadł na moim łóżku i złapał moje nadgarstki. - Posłuchaj dziewczynko - jego ton głosu się zmienił. - Nie radzę nikomu wspominać o tym co widziałaś.
- Tam zginął człowiek..
- No i co z tego?
- Jak się tu znalazłam?
- Znalazłem cię. - usiadł na moim łóżku i złapał moje nadgarstki. - Posłuchaj dziewczynko - jego ton głosu się zmienił. - Nie radzę nikomu wspominać o tym co widziałaś.
- Tam zginął człowiek..
- No i co z tego?
- Nie powiem.
- Wiesz co-dotknął mojego policzka.- Od dzisiaj jesteś w mojej grupie. Będę cię miał na oku. Zaczniesz pracować, zarabiać. Co ty na to- spojrzał na kartę badań - Ariel?
- Nie chce mieć z wami nic wspólnego
- Trzeba było tam nie stać dziwko .
- Nikomu nie powiem
- Oczywiście, że nie. Oczywiście że nie pójdziesz na policję.
- Zostaw mnie
- Nie rozkazuj mi.- dostałam w twarz .
Aparatura obok mnie zaczęła głośno piszczeć. Wpadli lekarze a mężczyzna szybko się odsunął. Coś mi dali i mówili do mnie. Bałam się jak cholera
- Niedługo cię wypuścimy. Nie możesz się denerwować .
- Jasne.
- Ja ją przypilnuje- odezwał się brunet
Chciało mi się krzyczeć o pomoc. W co ja się wpakowałam. Lekarze wyszli a chłopak zmierzył mnie wzrokiem.
- Przecież nic nie zrobiłam.
- złe miejsce zły czas.
- Zabijesz mnie?
- Nie. Powiedziałem ci już. Będziesz u mnie pracować .
- A jak nie?
- To cię zabije ale najpierw twoją rodzinę
- co oni do tego mają ? O niczym nie wiedzą
- Ale ty wiesz. Głupia jesteś Ariel
- Nie obrażaj mnie
- Chcesz dostać w drugi?- warknął Pokazując na mój policzek
Nic nie powiedziałam tylko pokiwałam przecząco głową
- Ile ty masz lat?
- 18/
- To świetnie. Potrzebuje młodej na ulice.
- Jak to?- momentalnie na niego popatrzyłam.
- Co jak to? Praca jak praca ..
- Nie chce być dziwką
- To nie koncert życzeń. Ja nie chce mieć problemów przez gówniarę .
- Przecież mówię że nic nie powiem, chcę żyć
- Ale ja ci nie wierzę. Pójdziesz na policję oo jakimś czasie bo ci sumienie będzie kazać
- To chore
Wzruszył ramionami wyglądając zza okno. Ja nawet nie wiedziałam kim on jest. Wiedziałam jedno, nic dobrego nie przyniesie mi znajomość z nim. Nie był dobrym człowiekiem. Był zły. To co chciał mi zrobić było czymś... Dlaczego akurat ja? Czemu ja się tam znalazłam. Żałuję, że się zatrzymałam i na to patrzyłam. 
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
Przepraszam, że taki krótki, ale mam nadzieję że Wam się podoba :)  
Szablon wykonała Clary G