niedziela, 28 września 2014

Rozdział 23

~Louis~ Wyszedłem z gabinetu z zamiarem juz wróżenia do domu. Na dole moja sekretarka kłóciła się z Avalon. W zasadzie obie mogły by się zaraz zagryźć.
- Co jest kurwa ?
- No właśnie Kurwo.                            
- No chyba do siebie mówisz - warknęła Ava.
- Co tutaj się dzieje ?! Kochanie ? - objąłem Avę w talii.
- Ugh nie ważne. Chodźmy już, bo ją rozszarpie.
- Odpowiedz.
- Posprzeczałyśmy się - ratowała Emily tyłek.
- Emily zwalniam Cie.
- No niby dlaczego?!
- BO TAKIE MAM KURWA PRAWO !
- Nie bez podstaw!
- Gdzie raport ?
- W komputerze.
- Czyim ?
- No moim. - Wywróciła oczami dalej zabijając wzrokiem Avalon.
- Powinien być na moim, wczoraj. Nie wykonujesz poleceń, jesteś opryskliwa a do tego wyzywasz moją dziewczynę.
- A ona to nie lepsza.
- Ona może. Dowiem się o co poszło ?!
- Lou, kochanie już nie ważne prawda Emily? Pomyliła mnie z kimś i tyle.
- PYTAM !
- Okay. Uznałam ją za kolejną ździrę z brzuchem która wmawia ze jest pan ojcem.
- Zejdź mi z oczy. - mruknąłem i zaprowadziłem Avalon do samochodu.
- Masz - podała mi zdjęcie usg i poszła na tył auta. Zapięła pas.
- Dlaczego siadłaś z tyłu ? - spojrzałem na nie i bez większych emocji schowałem do wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Bo lubię - przetarła szybę ręką i oparła o nią głowę.
- Jak tam chcesz. - ruszyłem w stronę centrum handlowego. Zaparkowałem w podziemnym parkingu. Wow nie było korków.
- Chodź kobieto. - otworzyłem jej drzwi. Wyszła i szła za mną po centrum.
Wziąłem ją za rękę i myślałem, że będę jej zęby z podłogi zbierał. No...nie często wykonuje jakiekolwiek gest. Taki już jestem. Zaprowadziłem ją do sklepu z meblami.
- Wybierz dla malucha. Co chcesz.
- Mamy czas - odparła.
- Ava.. proszę Cie doceń.
- No to mówię. Mam jeszcze cztery miesiące.
- Na co ?
- na wybór. Nie spieszy mi się.
- Myślałem, ze przygotujemy wszystko wcześniej, ale nie to nie. - było mi przykro. Wyszedłem. Poszliśmy gdzieś dalej. Już nie trzymając się za ręce. Łaziłem za nią. Było mi wszystko jedno. W zasadzie to nic nie kupiliśmy. Wróciliśmy do domu. Chyba pojadę do chłopaków.
- Avalon wychodzę. O ile wrócę to będę.
- Cześć.
- Nara. - Wyszedłem. Z Niallem i Zaynem byliśmy w barze. Jak wróciłem było bardzo późno wiec od razu padłem do łóżka. Zasnąłem dość szybko. Rano w domu nikogo nie było.
Nie obchodzi mnie to. Staram się ? Źle. Nie staram ? Jeszcze gorzej. Kurwa.
Mam czasami ochotę wyjechać i od wszystkie odpocząć. Zwłaszcza od odpowiedzialności. Poszedłem do kuchni zrobić coś do jedzenia. Ooo nawet mam list. ZAJEBIŚCIE.
Czuje się ostatnio źle. Przygnębiony. Pobawiłbym się z Darcey. Ona mnie zawsze rozwesela. Pojechałem do Stylesow. Mój aniołek. W końcu chrześniak.
- Wujaszek !
- Chodź mała. Porywam wam dziecko.
- Koniu gdzie idziemy ?
- Na spacer i do wesołego miasteczka. Zakładaj buty.
- Pomóż. - przyniosła trampki.
- O litości - pomogłem jej ubrać markowe buty. Wziąłem na ręce i wyszliśmy. No...Louis w swoim żywiole.

 ~Avalon~ 

Zmarszczyłam brwi wyciągając portfel z torebki. Zapłaciłam za bilet i poszłam na peron.
Jadę do rodziców. Wiem, że on próbuje być... " dojrzalszy " ale jeszcze bardziej mnie wkurwiał. Chyba...on po prostu tego wszystkiego nie potrzebuje. Bycia ojcem, mężem itd. To nie jest Louis. Louis lubi zabawę, adrenalinę i gang. A ja lubię takiego Louisa.
I nie chce go zmieniać, wiec niweluje problemy. Ja go kocham, on się męczy. Po co to komu?
Może gdybym spuściła czasem z tonu... Najpierw musimy oboje odpocząć. Rodzice bardzo się ucieszyli. Nie wiedziałam na ile zostanę. Myślałam o tym jak Louis zajmował się Darcy.
Miał podejście do dzieci. Ale ja nie chciałam...nie chciałam go zamykać w domu w pieluchach. Dopiero teraz stwierdziłam, że się wkurwiam jak on tylko coś powie. Z drugiej strony.. kiedy patrzyłam jak Harry martwi się o Monic... po prostu wiem, że Louis by tak nie umiał. Wina leży po obu stronach. Ten związek, układ czy cokolwiek był dziwny od samego początku. Ale go kocham. Kochać to tez pozwolić odejść. Opadłam na łóżko i Głaskałam brzuch. - No to jak? Poradzimy sobie.
Dostałam smsa " Avalon... przepraszam. Więcej Cie nie skrzywdzę. Rozumiem. Że nie chcesz mnie więcej widzieć."
Przetarłam pięć razy oczy zszokowana. Ktoś go zmusił do napisania tego? "Nie. To ja nie będę krzywdzić ciebie rodziną. Nie ta bajka Louis".
- Próbuję, ale nie jest mi łatwo. - wszedł do mojej sypialni. - Całe życie robiłem z siebie kretyna, ale Ava ja mam 27 lat i ja w końcu muszę.. dojrzeć. Usiadłam gwałtownie. Chwila, najlepiej ogarnę co powiedział, a potem mogę rozmawiać.
- Wiem, że doprowadzam Cie do szału, ale Cie kocham. Ciebie i dziecko. I tak, uświadomiła mi to czteroletnia dziewczynka w conversach.
- Żartujesz? Zaraz się będziesz się śmiał, uważając ze jestem naiwna bo w to uwierzyłam. - miałam nadzieję że tak nie jest.
- Więc takie o mnie zdanie masz ? Może lepiej pójdę.
- Nie. Po prostu byłeś tam, a  ja tu i nagle jesteś tu i mówisz i...jestem w szoku. Przepraszam.
- Wrócisz ze mną do domu ?
- Ale na pewno tego chcesz?
- Gdybym nie chciał to by mnie tu nie było
- Zapewne tak.
- Darcy jest ze mną jako wsparcie...
- Chyba nie będzie potrzebne. - Przytulił mnie i pocałował w czoło Poczułam się dobrze. Bardzo. Nareszcie.
- Oddasz mi za benzyne. - wiem, że żartuje bo nadal przytula. Zamknęłam oczy na chwile. Dziecko w moim brzuchu wariowało.
- Wracajmy, zanim się ściemni.
- Dobrze. - Pocałował mnie i wziął moją torbę. Przywitałam się z Darcy.  Ale ona jest słodka.
- Wujku koniu wracamy do tatusia ?
- Jasne mała.
- To chodźmy. - wzięła go za rękę. Wyszliśmy z pokoju. Moi rodzice nie za bardzo chcieli nas wypuścić. Louis nagadał im coś o pracy. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. W drodze powrotnej Darcy śpiewała. Miała ładny głos, ale zaczynała mnie już boleć od tego głowa.
A tak jak czytając w myślach zasnęła. Jest ślicznym i słodkim dzieckiem. Pocałowałam ją w czoło i przykryłam swoją bluzą.
- Jak się czujesz ?
- Dobrze. Znaczy jak worek treningowy.
- Dlaczego ?
- Bo moje dziecko nic innego nie robi od trzech godzin tylko się przewraca.
- Nasze dziecko. - położył dłoń na moim brzuchu, a maluch w sekundzie sie uspokoił.
O! Odetchnęłam z ulgą. Uśmiechnął się i jeszcze chwilę głaskał mój brzuch.
A ja się uśmiechałam do niego.
- Darcy.. - zatrzymał się i pogłaskał ją delikatnie po policzku.
- Coo? -zamruczała zaspana.
- Jesteśmy w domku. Chodź, zaniosę Cie do tatusia. - Wyciągnęła łapki i Lou ją wziął na ręce. Zniknęli w willi. Zazdroszczę Monic tego jak żyje. Ma wszystko. A ja chcę...mam nadzieje ze teraz coś się zmieni. Zapomniałam wziąć wolne U Harry'ego. Cholera.
- No i załatwione. - Louis wsiadł do samochodu.
- Słodka jest.
- Darcy ?
- No tak.
- Tak trochę. Od dzisiaj nie pracujesz.
- Wiedziałam, że mnie zwolni.
- Ja Cie zwolniłem.
- Czemu?
- Bo jesteś w ciąży.
- Ale to nie choroba.
- Ale musisz się oszczędzać.
- A jak urodze to wrócę?
- Zastanowię się. - Pokiwałam głową, a on ruszył do domu.

~Harry ~

- Darcy przestań w końcu marudzić. Nie będziesz mieszkała z wujkiem koniem. Jasne?
- Ale ja chce.
- Ale to nie jest koncert życzeń.
- Chcę do wujka! - zaczęła ryczeć. Machnąłem na nią ręką i poszedłem do kuchni gdzie Monic szykowała kolację. Odechce jej się zaraz. Albo znudzi. Cmoknąłem narzeczoną w policzek.
- Czemu mała płacze ?
- Bo chce do Tommo.
- Harry musisz jej wprowadzić jakieś zasady bo ona przesadza.
- Zauważyłem. Niech się uspokoi - po 10 minutach płacz ucichł. Gdy wszedłem do salonu nie było jej. W pokoju tez. Nigdzie.

sobota, 13 września 2014

Rozdział 22

- Dobrze..
- Albo.. - Posunęłam się robiąc mu więcej miejsca. - Będziesz spał ze mną.
Harry chyba nie wiedział co ma mi odpowiedzieć.
- Chcesz ?
- Tak. - Ułożyłam się wygodnie przy jego boku, ale tym razem to ja czuwałam przy nim.
Jeszcze parę razy spytał jak się czuje, a potem zasnął. Bawiłam sie delikatnie jego loczkami. Kiedy wszedł lekarz rozmawiałam z nim szeptem i ubłagałam, żeby pozwolił mu przy mnie zostać. Obudził się dopiero 18 godzin później kiedy ja jadłam zupę.
- Hej śpiochu.
- Umm...hej misiu - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
- Wyspałeś się kochanie ?
- Przy tobie tak. Jak się czujesz ? 
- Dobrze, a ty ? Dostałeś 2 kroplówki.
- W sumie dobrze...Dobrze, że nie było tej pielęgniarki starej. Ciągle mnie od ciebie przeganiała.
- Była, ale nie pozwoliłam Cie obudzić. Pilnowałam Cie.
- Dziękuję kochanie.
- Dla ciebie wszystko. Zupy ?
 - Nie, dzięki. Jedz
- Wiedziałam, że to powiesz. Twoja mama przyniosła obiad dla nas obojga.
- O matko..Ale mi sie nie chce.
- Hazz musisz. - Westchnął i zjadł ze mną obiad.
- Lekarz powiedział, że możemy wrócić do domu.
- O no to dobrze. Wstałam uśmiechnięta i spakowałam wszystkie rzeczy. Harry wziął kule i podszedł do mnie. Cmoknął mój policzek, biorąc moje rzeczy.
- Ja wezmę Harry. Nie jest ciężkie. - nie pozwoliłam mu tego zabrać i sama zaniosłam do samochodu. Otworzył mi drzwi od auta i wskazał, abym wsiadła.
- Może ja będę prowadzić Harry ?
- Poradzę sobie.
- Nie. Ja prowadzę. - zabrałam mu kluczyki.
- Uparta - usłyszałam i wsiadł od drugiej strony. Zanim odpaliłam samochód złapałam jego twarz w dłonie i długo go pocałowałam. Harry oddał pocałunek bardzo zachłannie.
- Zrobię Ci wieczorem dobrze.. tak dobrze jak jeszcze nigdy skarbie. - mruknęłam i przygryzłam jego wargę.
- Nie - Pogłaskał mój policzek. - Ja tobie. - Uśmiechnęłam się do niego i jeszcze raz go pocałowałam. Trzymał rękę na moim kolanie, gdy jechałam. Zrobiłabym to samo, ale muszę uważać na drogę. Bezpiecznie udało mi się dojechać do domu.
Tam byli wszyscy. Darcy od razu się do mnie przytuliła.
- Maleńka.. - pocałowałam ją w czółko i tuliłam.
- Już dobrze mamusiu?
- Tak skarbie. Nic się nie bój. - odgarnęłam jej włoski z buzi. Przytuliła się mocniej.
- Coś się stało Darcy ?
- Kocham cię.
- Ja Ciebie też.. Bardzo.. - nie chcę się popłakać, ale to było takie kochane.
- I maluszka.
- Maluszek Ciebie też maleńka. Chodź, usiądziemy. - Usiedliśmy na kanapie. Avalon przyniosła nam herbatę.
- Dziękuję.. - powiedziałam nadal przytulając dziewczynkę.
- Martwiliśmy się.
- Niepotrzebnie.
- Jesteśmy rodziną.
- Wszystko jest okej. - uśmiechnęłam się do Darcy. Weszła mi na kolana i wtuliła się w moją szyję. Może to chamskie, ale chciałam, żeby oni wszyscy wyszli. Chciałam spokoju. Tylko tych najbliższych. Chciałam mojego Harry'ego i Darcy. Dopiero po dwóch godzinach poszliśmy do sypialni. Darcy spała, a Hazz bardzo chciał się mną zaopiekować. Ciągle pytał czy mi czegoś nie trzeba.
- Misiuu.. jak będę czegoś potrzebowała to sobie wezmę.

- Nie, ty lepiej leż.
- Harry przestań okej ?
- Ugh...ok.
- Chodź do mnie przystojniaku. - usiadłam na łóżku. Usiadł obok i mnie pocałował.
Wplotłam palce w jego loczki. Uśmiechnął się pogłębiając pieszczotę. Położyłam się, a on nade mną zawisł. Całował teraz moją szyję.
- Lubię to misiu..
- Jesteś za słodka - zrobił mi malinkę.
- A ty zbyt seksowny..
- Tak, jasne.
- Jasne.. - rozpinałam jego koszulę. Materiał wylądował na podłodze. Zdjął mi bluzkę.
- Lubisz moje cycki hmm ?
- Uwielbiam - całował mnie po piersiach.
- Wiesz ja nigdy ich nie lubiłam.
- Nie wiem czemu.
- Sądziłam, że są za małe.
- Są idealne.
- Serio ?
- Tak - masował je. Jęknęłam odrzucając głowę do tyłu. Lubię kiedy on masuje moje piersi, a dawno tych pieszczot nie czułam. Nie lubię kiedy je całuje, ale uwielbiam kiedy dotyka.
Rozsunął kolanem moje uda.
- Harry.. Uważaj na te kolana.
- Prawe mam chore. 
- Spokojnie tygrysie. Już jestem dla Ciebie gotowa.
- I o to mi chodziło.
- Wystarczy, że mnie pocałujesz i już jestem. - Uśmiechnął się i zdjął moje spodnie. Czułam to znajome gorąco między nogami. Było mi tak dobrze. Całował mój brzuch.
- Całujesz naszego synka ? - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Synka?
- Synka Harry. Synka.
- O Boże...
- Co ?
- Będę miał syna!
- Będziesz.. nawet dwóch. - zaśmiałam się. Chciałam, żeby miał niespodziankę.
- O KURWA.
- Cieszysz się ?
- Wow...
- To Tak czy nie?
- Tak. - Uśmiechnęłam się.
- Tylko w szoku jestem - opadł na łóżku. Dałam mu szybko buziaka.
- Dwóch synów..
- Dlatego miałam takie problemy.. Mój organizm był wycieńczony i dlatego lekarz powiedział, że dziecko jest zagrożone bo nie wiedział, że to bliźniaki. Muszę bardzo dużo jeść, spać i pić.
- Będziesz jeść, spać i pić. Ja tego dopilnuję.
- Mój drogi ty to siebie pilnuj.
- Mi nic nie jest.
- Tak ? A dlaczego byłeś u psychologa ?
- Bo się bałem...
- Hazz.. - przytuliłam się.
- Tak?

- Kocham Cie.
- Ja ciebie mocniej.
- Nie prawda.
- Prawda
- Kochamy się tak samo. - Pocałował mnie długo. Weszłam pod kołdrę. Wsunął rękę między moje uda i mnie dotykał. Jęczałam cicho kiedy mnie całował, a potem poczułam jego palce.
Syknęłam zamykając oczy. Poruszał nimi szybko.
- Powoli kochanie.. mamy czas.
- Wiem..
- Na Ciebie też wystarczy czasu..
- Mała ? 
- Hm ?
- Po prostu dojdź. - Zamknęłam oczy i oddałam się przyjemności. Było cudownie.
Jęczałam jego imię wijąc się po łóżku. Całował mnie zagłuszając wszystko. Doszłam kiedy tylko dołożył trzeciego palca. Oddycham głęboko próbując dojść do siebie.
Włożył mi do ust swoje palce. Czułam słony płyn.
- Ssij. - powiedział nisko tonem nieznoszącym sprzeciwu. Wieczór to my mieliśmy długi.
Rano czekało na mnie takie ogromne śniadanie. I wszystko zjadłam. Mam  cholera apetyt. Wreszcie. W końcu jem za trzech.

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 21

Ale nie byłam w szpitalu. To nerwy. Na pewno jest wszystko dobrze. Drzwi się otworzyły i wszedł Harry o jednej z kul. Niósł mi śniadanie. - Hej malutka. Wszystko dobrze ?
 - To Ty mi powiedz.
- Ale że co? Jak się czujesz? - postawił na moich kolanach śniadanie.
- Co z dzieckiem ?
21:18
- Wszystko dobrze. Spałaś dwa dni.
- Jak Twoja noga ? - czułam, że coś między nami jest nie tak.
- Dobrze. Zjedz.
- Nie mam apetytu.
- Ale nie jesteś sama. - Pogłaskał mój ledwo widoczny brzuszek. - Jedz.  - Westchnęłam i zjadłam. Mniej niż połowę. Harry odłożył podparcie. - Przesuń swój zgrabny tyłek -Przesunęłam się z trudem. Nadal byłam taka osłabiona. Położył się obok i objął mnie ręką. Przysunął mnie do siebie. - Poleżysz sobie i odpoczniesz. Wszystko będzie dobrze tak? Kocham cię, bardzo cię kocham. Bałem się, że was stracę.
- Harry ja nie mam na nic siły. Na nic. Nawet się podnieść. Boje się.
- Musisz odpoczywać. Jesteś osłabiona. - miał czerwone oczy, czyli płakał czyli wcześniej musiało być źle.
- Dlaczego płakałeś ?
- Nie płakałem.
- Widzę. Powiedz.
- Mówiłem. Kr...krwawiłaś i się bałem.

- Czy.. zawiozłeś mnie na szpital ?
- Tak. Byłaś na obserwacji, pod kroplówką. Kazali cię wziąć, ale kroplówkę wciąż masz - pokazał ma kabelki. Powstrzymywałam się, żeby nie płakać. Schowałam twarz w jego koszuli.
Głaskał mnie po plecach i to ja poczułam pierwsza jego łzy, niż sama nimi wybuchnęłam.
- Mamusiu ? - Darcy do nas przyszła.
- Darcy, uważaj. Mama się źle czuje.
- Tata mazgaj. - usiadła delikatnie na łóżku i trzymała mnie za palec. Uśmiechnęła się. Przecież nie wiedziała co się dzieje. To dziecko. I tak już bardzo wystraszone ostatnio. 
- A ty jadłaś? Babcia zrobiła ci śniadanie? - spytał.
- Tak. Mamusiu.. bo ja zrobiłam ciasteczka, ale nie wiem czy Ci będą smakować . Bo tata był mazgaj i nie chciał mi pomóc.
- To....nasza kuchnia jest stoi?
- Tak. Wujek Louis mi pomagał, ale on gotować nie umie.
- To przynieś te ciastka i spróbujemy. - Uśmiechnęła się i pobiegła na dół. Cały czas coś łomotało i pikało. Rozejrzałam się po pokoju. Jedna maszyna sprawdzała moje serce, a druga... stan maluszka. Byłam podpięta do kroplówki.
- Taki domowy szpital mamusiu - Harry musnął moje usta i wstał biorąc obie kule. - Zaraz wrócę. A jak coś to naciśnij guzik. Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. Zawiodłam.
Leżałam tak długi aż przybiegła Darcey. 
- Proszę - podała mi ciastka z uśmiechem
- Dziękuję maleńka. - pocałowałam ją w policzek i spróbowałam. Nie były złe tylko strasznie słodkie.
- Są dobre, tylko za dużo cukru wiesz ? Ale tak to super
- Super - uśmiechnęła się. - No i wujek kupił pampersy. Powiedział, że będą na zapas a on Później nie będzie wydawał pieniąż...- Louis który wszedł do pokoju zaslonił jej buzię i uśmiechnął się do mnie.
- Cześć Lou. - przywitałam się.
- Jak się czujesz mamuśko?
- Słabo, a ty tatuśku ?
- Ja? Świetnie. Użeram się z nią, Avalon, Niallem wyżerającym wszystko z lodówki, zała..z Harrym i Zaynem który podpieprza mi szlugi.
- Oj przestań. Darcy jest urocza. - Wypuścił powietrze z ust i już nic nie powiedział.
- Koniu.. - Darcy przytuliła się do jego nóg.

- Cicho ty mała zołzo. Idziemy.
- Wujaszku.. - zaczęła się kołysać. Przerzucił ją przez ramię i wyszli. Znów zamknęłam oczy.
I osłabiona zasnęłam. Kiedy się obudziłam minęły kolejne 3 dni, ale tym razem byłam w szpitalu. Obok mnie była tylko Avalon i mama Harry'ego.
- Gdzie Harry ? Popatrzyły na siebie. 
- W domu. - odpowiedziała Anne.     
- U lekarza. - odparła Ava.
- Gdzie do cholery jest Harry ?
- Nie denerwuj się. Jak się czujesz?
- Gdzie. Jest. Harry ?!
- U psychologa. zaraz wróci.
- Dlaczego tam jest ?
- Louis. Zostaw mnie. Już - usłyszałam i mój narzeczony wszedł do sali. Powoli bo o tych kulach ale podszedł i wziął mnie za rękę. On sypia? Bałam się zapytać o dziecko. 
- Hazz.. - szepnęłam.
- Byłaś w śpiączce wiesz? - zaśmiał się. - I ja myślałem że się nie obudzisz. Ale obudziłaś. A wiesz co powiedział mi lekarz? -uśmiechal się. Zwariował chyba. - Ze nasze maleństwo jest zagrożone. Nie chciałam na niego patrzeć. Obwiniał mnie. Wiem to. 
- Zayn. - zwróciłam się do mulata - Zabierz go stąd. Proszę.
- Nie wyjdzie. Jak go zabiorę t0 sfiksuje do końca. - Zamknęłam oczy. Będę spokojna.
Godzinę później tylko Harry był w mojej sali. Uderzał małą piłką o ścianę.
Nie odzywałam się do niego. Przerażał mnie. 
Coś było nie tak. On miał depresję, ja musiałam leżeć w szpitalu.
- Miś..
- Tylko nie mów, że się źle czujesz. - spojrzał na mnie. - Co się stało?
- Chodź do mnie. - wyciągnęłam do niego rękę.
- Nie, bo mogę zrobię ci krzywdę.
- Zrobisz mi krzywdę jak tutaj nie przyjdziesz. Jak ty nie przyjdziesz to ja wstanę. - Podszedł do mnie. Usiadłam na łóżku i posadziłam go obok siebie.  On nie obwiniał mnie tylko siebie.
- Przytul mnie. Pocałuj. Powiedz, że kochasz i wszystko będzie dobrze.
- Ostatnio tak mówiłem i nie było - szepnął otulając mnie ramieniem.
- Bo to przeze mnie..
- Nie
- Tak.
- Niby jak twoja ? Moja. Naraziłem cię na stres.
- Harry.. - pocałowałam go długo. Oddał pocałunek trzymając moja dłoń.
- Zabierzesz mnie do domu ?
- Nie mogę..
- Dlaczego ?
- Bo ja nie umiem się dobrze wami zająć.
- Tylko przy Tobie będę spokojna. - Pocałował mnie w czoło i mocniej przytulił.
- Kocham Cie Harry.
- Ja ciebie tez.
- Idziemy do domu.
- Ale to niebezpieczne.
- Przestań.
- Jutro cię wezmę.
- Dzisiaj.
- Nie mogę.
- Misiu..
- Naprawdę nie mogę. Tam jest bałagan.
- Jak to ?
- No mieszkali tam chłopcy. Przynosili mi ubrania.
- Obiecaj mi jedną rzecz Harry.
- Tak.
- Obiecaj.
- Ale co.
- Najpierw obiecaj.
-Najpierw powiedz.
- Pojedziesz do domu się wyspać.
- Nie zostawię was.
- Albo pojedziesz do domu, albo ja nic nie zjem.
- Nie mów tak.
- Masz jechać do domu odpocząć.
- Nie chce cię zostawiać.
- A ja nie chce, zebysmy sie zamienili miejscami.
Szablon wykonała Clary G