wtorek, 29 października 2013

1. Criminal( Druga generacja)


 
-Tysiące wylanych łez nie przywrócą już życia
Szłam ciemną ulicą Londynu. Moja sylwetka nikła w smugach deszczu, który uderzał o chodnik miasta. Rozdygotane ręce wsunęłam do kieszeni spodni. Było zimno, co powodowało drżenie mojego ciała. Dawno byłabym już w domu, gdyby nie to, że w szkole podmieniłam zeszyt koleżanki ze swoim. Całkiem przypadkiem. Musiałam jej jeszcze dziś to oddać, aby mogła przygotować się do sprawdzianu i odrobić zadania. Wtedy nie przypuszczałam, że podmiana zeszytu zmieni moje życie.
Krople deszczu zacinały jeszcze bardziej, a ja zamykałam oczy. Obraz mi się rozmazywał gdy szłam. Bluza przemokła już całkowicie, chyba nie wstanę jutro z łóżka przez tą pogodę. Przyśpieszyłam kroku, kiedy czarny samochód przejechał mi drogę. Cofnęłam się z przejścia szybko oddychając. Prawie mnie zabił! Idiota no - krzyczałam wściekła w myślach. Zanim się ocknęłam i ruszyłam dalej, usłyszałam strzał.
Jeden...
Drugi...
Krzyk bólu
Trzeci...
Już po drugim strzale, obróciłam głowę w stronę samochodu. Trzech mężczyzn stało na chodniku przy ciele jakiegoś chłopaka. Kulił się krwawiąc. Wtedy brunet, co dostrzegłam w ciemności, w długim czarnym płaszczu, wyjął broń i wykonał ostateczny strzał. Człowiek leżący na chodniku nie żył. Wargi drgały przerażone, nie mogłam złapać oddechu, ani ruszyć się z miejsca. Właśnie w tam tej chwili byłam świadkiem morderstwa. Nigdy nie miewałam nawet takich koszmarów, a sama tego doświadczyłam. Moja klatka zaczęła się poruszać, a rozum funkcjonował. Nie mogłam tak tu stać do cholery! Spojrzałam na rejestrację auta zapamiętując ciąg liczb i liter. Byłam przy drugim powtarzaniu, gdy mnie zobaczyli. Mulat i dwóch brunetów, zupełnie różnych od siebie ruszyli w moją stronę. Widziałam wściekłość na ich mrocznych twarzach, a strach znów mnie sparaliżował.
- Stój!- warknął mężczyzna w płaszczu wyjmując broń. Nie, Ariel musisz uciekać. Stanął przede mną. Brązowe loki, ostre ale ładne rysy twarzy i przerażające zielone oczy. Tak wyglądał zabójca. Odepchnęłam go, gdy tylko się zbliżył. Biegłam co sił w nogach, ale z trzema miałam nikłe szansę. Za sobą słyszałam wiązanki przekleństw i pisk opon. Świetnie, dogonią mnie autem. Przerodziłam sprint w szybszy sprint i zgubiłam ich. Stanęłam w jakiejś uliczce dociskając się do muru. To jakiś koszmar. Dlaczego akurat to ja tam byłam? Daliby mi 5 minut, poszłabym dalej i tyle.
Otarłam łzy i uspokoiłam oddech. Wszystko już dobrze Ariel. Jutro pójdziesz na policję - rozmawiałam ze sobą wracając do domu. Ulewa ucichła. Samochody nie jeździły. Czułam, że było mi gorąco. Duszno. Dusiłam się. Zatrzymałam swój chód łapiąc za klatkę. Będę krzyczeć o pomoc, ale nikt nie usłyszy. Duszę się!- krzyknęłam w głowie a potem upadłam. Twardy asfalt spowodował był w biodrze. Zamknęłam oczy nie wiedząc gdzie, odpływam.
~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział nowego opowiadania Was zachęci :)

poniedziałek, 28 października 2013

Prolog ( Druga generacja)

Na tych ścianach napisane są historie których nie mogę wytłumaczyć
Zostawiam moje serce otwarte ale zostają puste dni
Nigdy bym się nad tobą nie znęcał
Och, nie jestem kryminalistą
Mówię w innym języku, ale nadal słyszę Twoje wołanie
Pozwól mi być tym, który rozpali ogień w twoich oczach
Byłaś samotna, nawet mnie nie znasz
Ale czuję, że płaczesz
W mej pamięci, wszystkie drobiazgi
Jak sztylety utkwione w umyśle
W mej pamięci, w czasie gdy głowa krwawi
Słowa, których już nigdy nie zaznam
Ponieważ odwróciłeś swą twarz
I teraz nie mogę Cię już poczuć
Odwróć swą twarz
Więc nie będę musiała Cię dłużej oglądać
Odejdź, póki nie stoisz pod moimi drzwiami
Odwróć swą twarz, odejdź i zostań
Odwróć swą twarz 
Tak bardzo chciałam Ci je powiedzieć, ale nie potrafiłam 

Kiedy każą biec, chwilę wstrzymaj się
Kiedy wojnę chcą, śpiewaj pośród łąk
Kiedy mówią, jak śnić, lepiej wymazać sny i tak
Kiedy mówią, jak żyć, zamknij oczy i skacz
Kiedy gubi nas natłok małych spraw
Kiedy potok snów w krople zmienia czas
Śpiewaj pod niebem gwiazd, nie oczekując braw
Jeśli dobrze to znasz, znasz też i mnie
Zrób co się da, co tylko się da,
Niech nasza bajka trwa,
Chcę jak księżniczka z księciem mknąć po niebie.
Przez siedem mórz, gór, ulic i rzek,
Gdy inni mówią nie,
Będziemy biec do siebie.
~~**~~
Słuchajcie. Wpadłam na pomysł i piszę to opowiadanie na tym blogu, ponieważ
 jest tak jakby z podobną fabułą. Znaczy jest o TAKIM Harrym :D
Przepraszam, że nie o Zaynie ale nie umiem o nim pisać i nic by nie wyszło.
W ZAKŁADKACH JEST : WYSTĘPUJĄ ( DRUGA GENERACJA)- TO BOHATEROWIE
ASK BĘDZIE DZIAŁAŁ NA OBA OPOWIADANIA. TO O ARIEL I TO O ROSE.

niedziela, 27 października 2013

Pytanie do Was

Niedawno skończyłam tego bloga z wielkim bólem. Byłam przywiązana do historii Rosemary i chciałam zapytać czy chcielibyście takie podobne opowiadanie. To znaczy:
- gangsta.
- Harry lub też Louis jako głowni bohaterowie.
- i jakbyście mogli podsunąć jakiś pomysł. Jak to widzicie?

sobota, 26 października 2013

Nowy blog

Zdziwiło mnie to, że mimo iż dałam link ( dużymi literami) pod epilogiem do nowego opowiadania to wy piszecie że czekacie na nowy blog... O_o... No dobra więc dla tych co przegapili.

czwartek, 24 października 2013

Epilog

Twoje usta są jak rewolwer strzelający kulami w niebo.
Twoja miłość jest jak żołnierz, oddana aż do śmierci.
I patrzyłem w gwiazdy przez długi, długi czas.
Gasiłem płomienie przez całe moje życie.
Wszyscy chcą zapłonąć, ale boją się poparzyć.
A dzisiaj jest nasza kolej.
Czy to przyszło naturalnie?
Gdy jesteś milion mil od domu
Gdy próbujesz wszystkiego tak ostrożnie
Aby żyć życiem, które nie jest Twoją własnością
Uciszyłam oceany
Przesunęłam góry
By powiedzieć : "Kocham Cię"

Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem
A wierzę, że będzie dla każdego z nas piękno w naszych sercach
 Więc nie zajmuj już tym swoich małych ślicznych myśli
Ludzie rzucają kamieniami w rzeczy, które błyszczą
I życie sprawia, że miłość wydaje się trudna
Stawki są wysokie
Rzeki rwące
Ale ta miłość jest nasza
 Nie uda nam się mieć wszystkiego na raz,
Coś kończy się żeby coś mogło trwać,
Ta brakująca część ukryta tu gdzieś,
Do pełni szczęścia brak nam jej
Nie uda nam się mieć wszystkiego na raz,
Los mówi stop i wracamy na start,
Coś kończy się, zaczyna się coś,
Uczymy się rozumieć to!  

 Bo choć zagadką jest co niebo ześle nam
tak bardzo chciałbyś znać odpowiedź na tych parę zdań
Bo choć zagadką jest co jeszcze przyjdzie znieść
linia życia wiąże nas linia życia naszych serc
 To właśnie koniec
Wstrzymaj oddech i policz do dziesięciu
Poczuj jak Ziemia drży, a potem
Usłysz jak me serce znów pęka

 ~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~
Boże... I kolejny epilog, kolejny koniec czegoś coś stworzyłam.
Powiem tak... Początkowo pisałam tą historię sama, ale przyzwyczajona do dialogów tylko ze strony
chłopaków poprosiłam o pomoc. Wiele osób mi pomagało i im dziękuję :)
Ale Wam też dziękuję. Za wsparcie, za komentarze, za to że byliście i czytaliście.
Smutno? Mi na pewno, ale ...
Coś kończy się żeby coś mogło trwać,
Proszę niech osoby, które czytały to opowiadanie i nie komentowały dziś wyjątkowo zostawią po sobie ślad. Dzięki :)
 A TERAZ KOLEJNA HISTORIA :
Skyfall

 

poniedziałek, 21 października 2013

23. Pokaż mi niebo

- Za czym tak tęsknisz ? 
-Za blaskiem słońca odbitym w jego źrenicach ..
Trzy lata później
Myślałam że już wszystko jest w porządku. Obiecał mi ,że w nic nie będzie się mieszał, a teraz często nie wraca w nocy. Myśli że nie wiem bo udaję że śpię
Ale tak na prawdę strasznie się martwiłam, nie wiedziałam co się dzieje, co robi,a przeczucia miałam złe. Tak jak zawsze wrócił około trzeciej. Wyjął z marynarki jakieś małe paczuszki i wrzucił do szuflady.Poszedł do łazienki a po chwili czułam jak kładzie się obok mnie. Objął mnie w talii i zasnął. Poczekałam jeszcze chwilę i wstałam otwierając tajemniczą szufladę.
Jak się okazało były w niej strzykawki, woreczki z białym proszkiem a ja stałam jak wryta. Nie mogłam złapać oddechu ...Przecież tyle razy obiecywał, zapewniał, a tak na prawdę cały czas kłamał.
- Zostaw to. - usłyszałam za sobą. Nawet nie zorientowałam się kiedy wstał.
- Jesteś draniem...- powiedziałam odwracając się do niego
- Tak? - zmierzył mnie wzrokiem. - A co ja takiego robię?
- Jeszcze pytasz? Do czego ci potrzebne?! Dilerka, a może sam korzystasz?! Matko Harry ty masz dzieci do jasnej cholery!
- No mam. I trzeba na nie zarabiać wiesz? Tak biorę, ćpam codziennie. - prychnął.- Zastanów się czasem co mówisz.
- Mieliśmy być normalną rodziną...
- Jesteśmy.  
- To nie jest normalne 
- Połóż się spać. - powiedział zły. - A jak czegoś nie wiesz to zapytaj.
- O trzeciej w nocy? Wtedy kiedy najczęściej wracasz? Wczoraj nasz syn zapytał kiedy znowu tata przeczyta mu bajkę na dobranoc wiesz?
- To może powiedz, że pracuję? Bo tak jest. Ktoś musi. - wyszedł z pokoju. 
Wściekła usiadłam na łóżku i rzuciłam jedną z poduszek o ścianę.  Nic nie rozumiałam. Czemu on znowu robi coś złego? Przecież już taki nie był. Dobra nie zabija, nie kradnie, ale sprzedaje narkotyki! Do cholery co jest ważniejsze? Rodzina czy to gówno?! Wszystko znowu zaczynało się pieprzyć, a ja bałam się że mogę tego nie wytrzymać. Leżałam na łóżku do rana, gdy Mayka zawołała mnie na śniadanie. Ubrałam się i zeszłam z córką na dół.
- Pać mam samochodzik - przybiegł do mnie Tony pokazując zabawkę.
- Ale bryka, musi być szybki - wzięłam go na ręce- Tata mi kupił.
- Podziękowałeś?
- Tak.- pociągnęli mnie do kuchni, gdzie Harry podał nam śniadanie
Dzieci cały czas coś mówiły, były głośnie i radosne, a my siedzieliśmy w ciszy.
Później puściliśmy ich do ogrodu. Mąż pociągnął mnie za rękę do salonu i posadził na kanapę.
- Chyba musimy pogadać.
- To chyba dobry pomysł
- Co mam zrobić, żebyś przestała taka być?
- Taka? - podniosłam na niego wzrok
- Taka. Obrażona i milcząca. - mruknął siadając obok mnie
- Może przestań mieszać się w to gówno?
- Przecież ja nie biorę.
- Ale masz z tym do czynienia.
- Boże no - jęknął. - Dobrze.
- Tylko nie kłam...- Dlaczego tak ci to przeszkadza? te narkotyki.
- To na prawdę takie dziwne?
- Patrząc na moją przeszłość tak.
- Przeszłość. - zaznaczyłam
- Kochanie - wziął moją dłoń, a mnie przesunął na swoje kolana.
- No co?
- Jesteście najważniejsi.
- Ja się po prostu boję
- To nie bój. Mówiłem ci, że zagwarantuje nam bezpieczeństwo.
- Tak cholernie cię kocham że nic na to nie poradzę
- muszę zacząć szukać nowej pracy - pocałował mój policzek
Oparłam głowę o jego ramię delikatnie się uśmiechając.
- Też mogę iść do pracy
- Nie, ty zostaniesz z małym.
- Fajne mu to auto kupiłeś - zaśmiałam się.
- A no wiem, zajebiste. - pocałował moje usta.- A tak w ogóle to - przerzucił mnie przez ramię niosąc na górę.
- Dzieci! - śmiałam się
- Dzieci się bawią - weszliśmy do sypialni i położył mnie na łóżku całując. - Właśnie dzieci. obiecałaś mi jeszcze jedno.
- Przed chwilą była mowa o pieniądzach
- Teraz jest mowa o dzieciach i nie dyskutuj.
- Wyjdzie w praniu - przyciągnęłam go do siebie i zachłannie pocałowałam
~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~
Uhm... IS THE LAST CHAPTER.Też tego nie chcę kończyć, ale powiem wam iż...wpadłam na pomysł! postaram się pisać sama, ale pewnie wyjdzie tak, że któraś z dziewczyn będzie pisac damskie dialogi ( i chwała im za to). Więc... fabuła bardzo, bardzo mi się podoba. Może i wam sie spodoba.

piątek, 18 października 2013

22. my heart will go on


~Miesiąc później~
Niall stał w salonie a ja po raz kolejny tłumaczyłam mu wszystko. Miał zostać z dziećmi aż trzy dni.
Tłumaczyłam mu to jak kozie na rowie dodatkowo zostawiając mu listę zadań, aby było mu łatwiej i wszystkie możliwe telefony.
- Kochanie on sobie poradzi- Harry mnie objął kładąc podbródek na moim ramieniu.
- W to nie wątpię, ale i tak będę się martwić.
- No matki już tak mają- westchnął.- chodź musimy jechać.
- No już, już. Niall ale wszystko wiesz, tak?
Blondyn mi odpowiedział .pożegnałam się z dziećmi i wyszliśmy. Autem dotarliśmy na lotnisko .
- To jaki jest nasz cel podróży kochanie?
- Barcelona- splótł nasze palce .
- Ładnie.
Samolot wzbił się w górę. Oparłam głowę o ramię narzeczonego i przymknęłam oczy. Tyle się ostatnio zdążyło. I dobrego i złego. Miałam nadzieję że teraz to co zbudowaliśmy nie runie. Harry był jeszcze słaby bo tym wszystkim.
Harry ucałował mnie w czoło i ścisnął moją dłoń. Czekała nas trzygodzinna podróż.
- Mam niespodziankę dla ciebie.
- Doprawdy? - uniosłam na niego wzrok, a jego oczy płonęły. - Jaką?
- To niespodzianka.- błysnął ząbkami .
- Ah, a nie możesz mi zdradzić choć troszkę? Tak ociupinkę? - cmoknęłam go w jego malinowe usta.
- Będziesz potrzebowała sukienki.- szepnął .
- A bielizny też? - zagryzłam dolną wargę.
- To już wymagania dowolne. Będziemy na plaży. - mówił mi do ucha
Czułam jak moja ekscytacja wzrasta i sięga zenitu.
- I co jeszcze? Będzie dużo ludzi?
- Nie. Może jedna osoba prócz nas. Ale tylko na chwilę.
- Jakiś stolik, koc? Dzień, noc?
- Nie powiem ci ale wieczór .
- Ale trochę się domyślam. - wymruczałam pocierając swoim nosem o jego. - A ja zmarzniemy?
- Nie zmarzniemy kochanie.
- A pierwszą noc spędzamy w hotelu czy już od razu na plażę?
- Na plażę .
- Dobrze mój aniele. - znów go pocałowałam i mocniej do niego przywarłam.
Objął mnie ramieniem opierając policzek o moje czoło. Lot minął przyjemnie. Wysiedliśmy w Barcelonie, a ciepłe powietrze owijało nasze twarze.
W hotelu tylko się przebrałam i poszliśmy na plażę. Tylko mi byliśmy i jakiś.mężczyzna. Harry wziął mnie za rękę prowadząc do niego. Jak się okazało był to pastor. Przystanęłam patrząc zdziwiona na chłopaka. Trochę nie rozumiałam, albo po prostu to do mnie nie dochodziło.
- Powiesz o co chodzi?
- Rosemary Hough pragnę zostać Twoim mężem.. tu i teraz - szepnął a jego wargi muskały moją szyję
Oddech przyspieszył, a serce prawie wyrywało z klatki.
- Tu i teraz...- powtórzyłam cicho do siebie, aby jego słowa lepiej do mnie dotarły.
 Nogi miałam jak z waty, zielone tęczówki chłopaka elektryzowały mnie za każdym razem i chyba tak już zawsze zostanie. Harry delikatnie pociągnął mnie za rękę. Stanęliśmy naprzeciwko siebie uśmiechając się. Ja do niego a on do mnie.Cały otaczający nas świat zniknął liczyła się tylko ta chwila...ta chwila i nas dwoje. Z moich ust zaczęły wypływać słowa przysięgi układanej w tej chwili. Były one proste, ale pochodziły z głębi mojego serca.
Every night in my dreams.I see you, I feel you, that is how I know you go on...Far, across the distance and spaces between us you have come to show you go on...
-You treat me like a rose. You give me home to grow. You shown the light of love on me. And gave me airs so I can breathe. You opened doors I close. In a world where anything goes. You give me strength so I stand tall. Within this bed of birth. Just like a rose.
Objał mnie w talii unosząc kilka stop nad ziemia
- Kocham cię, kocham, kocham - powtarzałam.
Na jego idealnej twarzy pojawił się uśmiech, okręcił nas o 180 stopni następnie postawił mnie na gorącym piasku . Splotłam nasze obie dłonie. Po chwili jednak pojawiły się na nich obrączki.
- Wracamy?- oplotłam jego kark.
- O nie kochanie - puścił mi oczko i pociągnął za sobą w stronę małego skuterka stojącego na brzegu.
- Ale Harry - zaśmiałam się idąc za nim. - Czemu ty wszystko planujesz za moimi plecami hmm?
- usiądź i złap się mnie mocno - zrobiłam tak jak kazał po chwili płynęliśmy w kierunku jakieś plamki majaczącej w oddali.
Opierałam głowę o jego ramię patrząc na falę, które robiły się za nami. Księżyc był w pełni, było idealnie. Po 10 minutach Harry zatrzymał maszynę. Tą mała plamką okazał się luksusowy jacht. Cichy pisk zachwytu wydobył się z mojego gardła.
- Zwariuję z tobą - mruknęłam całując jego kark. Po chwili pomógł mi i znaleźliśmy się na pokładzie.
Wszystko było przygotowane i zapięte na ostatni guzik. Na dziobie czekał na nas stolik którego obrusem były płatki czerwonych róż, świece porozstawiane dosłownie wszędzie. Do moich uszu dopłynęła łagodna melodia wygrywana przez skrzypka stojącego niedaleko. Kelner podszedł wolnym krokiem podając nam po kieliszku szampana.
- A gdybym ci uciekła? Byłeś pewny, że powiem tak?- spytałam opierając się o barierkę jachtu .
Poczułam wargi mojego męża na swojej skórze
- powiedzmy, że nie miałaś innej opcji - zassał kawałek a moją szyję zdobiła spora malinka .
- Skoro tak mówisz - uśmiechnęłam się pod wpływem jego dotyku. - Ale ustalmy coś. Więcej dzieci nie będzie.
- skarbie - wyszeptał - jeszcze tylko jedno - ponownie całował moje usta
- Przekonuj, przekonuj. Może ci się uda. - troszkę się z nim droczyłam, ale tylko tak troszkę.
- zapraszam Państwa do stołu - kelner odsunął przede mną krzesełko
Zajęliśmy miejsca, a po chwili została podana nam kolacja. Jadłam ciągle się uśmiechając i rozmawiając. Po niej Harry podniósł mnie i objął tańcząc.
Kołysał nasze ciało w rytm muzyki .
- Obiecaj mi coś.
- cokolwiek - odparł wpatrując się w moje oczy
- Nigdy więcej nie weźmiesz udziału w akcjach, nie będziesz dotykał broni i zapewnisz nam bezpieczeństwo.
 - obiecuje kochanie - nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku
- Dziękuję. - odwzajemniłam pocałunek.
Znaleźliśmy się w sypialni no i oczywiście o mało nie spadłam ze schodków schodząc na dół na szczęście harry w ostatniej chwili mnie złapał ratując przez rozbiciem głowy
- Wiesz co? Ja i fizycznie bym bez ciebie nie przeżyła- złapałam się jego ramion.
Roześmiał się rzucając mnie na duże łózko. Przyciągnęłam go za koszulę i po chwili napierał na mnie swoim ciałem. Obdarowywał pocałunkami każdy milimetr kwadratowy mojego ciała. Mruczałam mu coś do ucha i jeździłam palcami po jego karku.
jednym ruchem pozbył się mojej garderoby
Zaczęłam rozpinać pasek u spodni męża, ale szlo opornie.
- Weź to zdejmij, bo mnie coś trafi - powiedziałam zirytowana moimi próbami.
pociągnął zębami moją wargę ściągając pasek
Uśmiechnęłam się gdy i on był bez swoich ubrań. Przejechałam dłonią po licznych bliznach na torsie mężczyzny. Na zawsze będą nam przypominać o zdarzeniach z przeszłości, to już część nas nie zmienimy tego możemy jedynie zaakceptować.
- Kocham je wszystkie - szepnęłam całując każdą po kolei
Mężczyzna objął mnie mocno swoimi silnymi ramionami delikatnie wchodząc we mnie
- Hazz...- jęknęłam.
- kocham cię- wyszeptał wprost do moich ust objęłam go mocniej wbijając paznokcie w jego łopatki
Odchyliłam lekko głowę, a palce jednej reki wplotłam w jego loki.
Doprowadził mnie do bram nieba... krzyknęłam dochodząc wraz z ukochanym
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taka mała niespodzianka. To jest przedostatni rozdział. Jeszcze jeden i epilog. Dlatego pokażcie że czytacie :)  Mistakes

sobota, 12 października 2013

21. Skyfall


Nadzieja jest najcenniejszą towarzyszką życia.

Tak minął tydzień. Odchodziłam od zmysłów. Kontaktowałam się z Liamem ale on nic nie wiedział. Reszta nie odbierała .Mała cały czas o niego pytała a mi brakowało już odpowiedzi
Trzask drzwi a potem huk wybudził mnie z letargu. Zbiegłam na dol widząc jak Harry trzymając się za klatkę, kuśtykając próbuje ustać na nogach. Jego koszula była podarta i zakrwawiona .
- O Boże - szybko do niego podbiegłam
Spojrzał na mnie smutnymi oczami. Pomogłam mu usiąść na kanapie i przyniosłam apteczkę. Próbowałam opatrzec rany. Zdjęłam nu koszulę chociaż się bronił. Siłą zabrałam dłoń z jego torsu. Moim oczom ukazały się dwie kule. Ten widok mnie przeraził. Mój Harry... Podniosłam głowę patrząc mu w oczy, ale on wzrok miał nieobecny.
- Gdzieś ty był...?
Zignorował zadane pytanie. Nawet nie za bardzo chciał, abym mu te kule wyjmowała.
 - Harry, co się dzieje? Daj ci to opatrzę. - w oczach stanęły mi łzy. - Martwiłam się...
Nie odzywał się do mnie w ogóle. Gdy tylko skończyłam, wstał i poszedł do naszego synka. Poszłam za nim, nie odpuszczając.
- Styles! Masz mi w końcu powiedzieć co się stało! - wykrzyczałam ze łzami.
Przez to, że krzyknęłam mały się rozpłakał. Chłopak wygodniej go ułożył w ramionach i uspokajał kołysząc.
- Mów do mnie, jak cię proszę... - jęknęłam spoglądając mu prosto w oczy. - Gdzie się podziało twoje uczucie do mnie? - z rozżaleniem opuściłam pokój, czując jak cała drżę i jak krew odchodzi mi z twarzy. Czułam zawroty głowy.
- Mamo..- podbiegła do mnie przestraszona Mayka.
Wyciągnęła rączki i wtuliła się w moją nogę.
- Idź do taty. - jęknęłam. - Mama musi zostać sama.
- Ale co ci jest?
- Mayu proszę idź do taty i lepiej zapytaj co mu jest.
Sama zamknęłam się w łazience i siadając na kafelkach, zaczęłam płakać Styles dodatkowo nic nie chciał mówić. Może już mnie nie kocha...Rozleglo się pukanie do drzwi.
Nie odpowiedziałam, tylko nasłuchiwałam. Pewnie to znowu Maya.
- Mamo tata nie chce ze mną rozmawiać.
- Tego już za wiele. - wyszłam z łazienki, każąc małej iść do siebie. Styles ostro przegiął.
Wpadłam wściekła do sypialni, na całe moje szczęście mały leżał i bawił się w łóżeczku.
- Ty zasrany idioto! - wrzasnęłam uderzając go pięścią w tors. - Co ty sobie w ogóle myślisz, co?! Martwię się ciebie cały tydzień wylewam łzy, a ty nawet nie raczysz mi wyjaśnić co się dzieje! Mam dość twojego zachowania co do mnie, potrafię to jeszcze zrozumieć... a co z twoją córką, co?! Ją też zaczynasz odpychać?! O może syna także?! Co mam jej powiedzieć? Może, oh skarbie tatuś nas już nie kocha... nie chce cię, co?! W końcu i tak ma w nas w dupie i nie patrzy na nasze uczucia... A zresztą po ca ja tu stoję i strzępię sobie język, może po prostu pójdę i jej to powiem, a i dodam aby się pakowała i się wyniesiemy.
Złapał moje nadgarstki patrząc głęboko w oczy. Długo się nie odzywał. tylko patrzył. Z wyrazu twarzy i spojrzenia nie mogłam nic wyczytać. Nie była to obojętność, a nicość.
- Zabiłem go.
- Kogo? - jęknęłam z uwiązanym gardłem.
Puścił mnie i odwrócił się do okna. Ręce oparł o parapet i tym razem już nieobecnym wzrokiem patrzył w szybę, którą pokrywały krople deszczu.
- Za długo milczysz... - westchnęłam. - Rób jak chcesz, abyś przez to czasami czegoś nie stracił. - pokręciłam głową i odwróciłam się w stronę wyjścia.
- Louis.
W tym momencie stanęłam jak w murowana, a moje myśli same przywołały obrazy związane z tym chłopakiem. Mogłoby się wydawać, że teraz poczułam jak bardzo mi go brak, ale nie weźcie mnie za złą, teraz poczułam wielką ulgę. Przez ten dłuższy czas chroniłam przed nim swoje dzieci i samą siebie, a teraz ten koszmar się skończył tyle, że teraz martwiłam się o Harryego. Może on to bardziej przeżywa.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy, zastanawiając się co mu powiedzieć by mnie zrozumiał.
- Kocham cię. I... i...
- Ja go zabiłem. Po prostu strzeliłem... - wydusił z siebie.
Oddychał głęboko i krotko. Starał się uspokoić, a moje bliskość mu pomagała. Chociaż nie widziałam jego oczu, wiedziałam to.
- Rozumiem... nie wiem co ci powiedzieć byś wiedział, że nie czuję gniewu czy smutku, a ulgę. Ponieważ... oh, tyle czasu chroniłam dzieci przed nim... więc... rozumiesz? A ty... ja nie wiem jakie ty z nim miałeś stosunki...
Odwrócił się do mnie. chwilę patrzył w ścianę, a potem wzrok przeniósł na mnie.
- Bałaś się mnie kiedyś pamiętasz? Teraz gdy go zabiłem nie odchodzisz, nie uciekasz.
Odsunęłam się na moment i spojrzałam w okno. Mam nadzieję, że mnie teraz dobrze zrozumie.
- To dlatego, że cię kocham Harry, a jedyne czego bardzo, ale to bardzo się boję to to, że pewnego dnia tak jak dzisiaj wrócisz po długiej nieobecności i usłyszę że ... że już mnie nie kochasz, albo.. a.. że chcesz odejść, ze masz dość, albo że masz kogoś innego. Stałeś się milczący Harry i... co ja mam myś... - przez łzy i ściśnięte gardło, nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa.
Odwrócił mnie stanowczo do ciebie.
- Stałem się. - przyznał.- Przez to, że go zabiłem. Pracowałem z nim, ale to nie oto chodzi. Patrzę na Maykę i widząc jak podobna jest to swojego ojca czuję ... rozdarcie i smutek. Nigdy nie przestanę cie kochać, nigdy nie będę cię miał dość. Nasza miłość jest na zawsze i na wieczność zapamiętaj.
- Ale to twoja córka i ciebie darzy uczuciem, nie jego... - jęknęłam przygnębiona. - Nie izoluj jej od siebie... łamiesz jej serce i moje w tej chwili też..
- Przepraszam. Daj mi trochę czasu.
- Jeśli teraz nie nauczysz się jej kochać, z czasem będzie ci jeszcze trudniej. Nie wiemy jaka będzie gdy dorośnie. - odwróciłam od niego wzrok. - Czym ona sobie na to zasłużyła. - mruknęłam bardziej do siebie. - Przez mój błąd z przeszłości...
- Nie to nie tak. Ja ją kocham. Kocham tak samo jak naszego syna. - wytlumaczyl.
Chciałam się do niego przytulić, ale przypomniałam sobie o szwach i opuściłam z powrotem ręce.
- Nigdy więcej tego nie rób.
- Czego?
- Nie zachowuj się tak jak dziś i nie znikaj bez słowa, na tak długi czas.
- To oni mnie porwali.
Spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Zrobili ci coś jeszcze? Może powinnam cię obejrzeć?
- Nie chcę, abyś oglądała moje ciało. - szepnął i opuścił pokój
Wyszłam z sypialni, szukając wzrokiem Harryego, który siedział w salonie w półświetle. Przysiadłam obok niego. Hazz spojrzał na mnie przelotnie i utkwił wzrok na ścianie. Przysunęłam się bliżej i ucałowałam jego ramię. Dłońmi sięgnęłam za rogi koszulki i uniosłam ją lekko ku górze, nie odrywając od niego swoich warg.
- Kocham cię. - szepnęłam podciągając wyżej koszulkę.
Oddał pocałunek, ale siedział bez ruchu. Jego tors zdobyły dwie szramy od noża, blizny do postrzałów czyli nie było to tylko te dwie kule.
Oddał pocałunek, ale siedział bez ruchu. Jego tors zdobyły dwie szramy od noża, blizny do postrzałów czyli nie było to tylko te dwie kule.
Przejechałam delikatnie po jego ranach, obserwując dokładnie jego twarz.
- Opatrzę je. - szepnęłam. - Chodź ze mną. - oparłam swoje czoło o jego.
- Nie chcę cię opuszczać.
- Nie boli mnie to. - odparł po chwili.- Nie opuszczaj mnie.
- Nawet w snach, ale rany trzeba chociaż odkazić. Wiem, że boli postaram się być delikatna.
Poszliśmy do lazienki. Zaczęłam mu to wszystko przemywać.
Trochę się krzywił i za każdym razem kiedy sprawiałam mu ból, delikatnie go całowałam niedaleko rany.
- Chcę się z tobą kochać - powiedział po chwili ciszy
- Dobrze, ale nie dziś. Jak tylko rany się podgoją to pojedziemy gdzieś razem i będziemy się kochać do samego rana.
Pokiwał głową i pozwalał mi kontynuować.
- Nie odpowiedziałaś mi, gdy pytałem o ślub.
- Moim największym marzeniem jest zostać panią Styles. Podoba się odpowiedź? Resztą zajmiemy się potem.
Musnął moje usta jak piórko.
- Kocham cię,
- Ja ciebie także. Tylko proszę chociaż w dniu wesela niech będzie spokojnie.
- Od teraz będzie. - obiecał mi i wziął mnie za rękę. Ucałował każdą kostkę. - Pozwolisz mi się ścigać?
- Jeśli się od tego nie obejdziesz, ale proszę... jak dla mnie nie musisz być ciągle pierwszy na mecie, nie chce już widzieć cię poranionego.
- dobrze. - pocałował moje usta. - Chodź do sypialni
Podtrzymałam go, aby nie stracił równowagi, był taki biedny..
Stracił dużo krwi i był słaby. Doszliśmy do sypialni. Przebrałam się i pomogłam Harremu.
Ułożyłam go wygodnie do łóżka i okryłam.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze?
- Nie - złapał mnie za rękę.- Mówiłem ci kiedyś że jesteś aniołem. Odpowiedziałaś że to nie prawda ale tak właśnie jest.
- Przeceniasz mnie. - usiadłam obok niego.
- Nie. - zamknął oczy kładąc moją dłoń na swoim policzku.
- Posiedzę, aż zaśniesz i prześpię się na kanapie.
- Nie. Połóż się obok inaczej razem będziemy spać na kanapie .
- Kochanie, musisz się wyspać.
- Przy tobie tak będzie
Delikatnie położyłam się nie za blisko Harry'ego i splotłam nasze dłonie razem.
- Kocham cię Rosemary .
- Ja kocham ciebie, panie Styles. Dobranoc.
- Dobranoc skarbie.- po chwili on zasnął a ja za nim.

~~~~~*~~~~~
No i jak? Harry wrócił i jest dobrze :)
Ostatnio tak myślałam... Mam mnóstwo opowiadań i piszę je z Karoliną lub Jaśkiem, ale teraz wpadłam na coś sama.
Nie wiem kto będzie czytał, bo One Direction nie ma. Jest za to Michał Winiarski - reprezentant Polski w siatkówce. Zobaczcie, może Was nawet i do takiego opowiadania przekonam.
 http://czasem-trzeba-odejsc.blogspot.com/

Baby I would |trailer|


niedziela, 6 października 2013

20. Carry you home


 

[...] najlepsi odchodzą. Takie jest życie.

~rok później~
Byliśmy na spacerze z małym Tonny'm oraz Mayką. Chodziliśmy po parku ciesząc się rodziną. W pewnym momencie ktoś zaczął strzelać. Szybko chwyciłam Mayę na ręce i razem ze Stylesem schowaliśmy się za wielkim pniem drzewa. Mała zdezorientowana zaczęła płakać, a wraz z nią mały. Uspokajałam ich, ale nie słuchali. Za bardzo byli przestraszeni.
- Do domu. Biegnijcie do domu. - rozkazał nam.
- Co z tobą? - krzyknęłam w stronę Harry'ego, który miał już broń w gotowości. - Chodź z nami!
- Nie. To są ludzie Louisa.
- To właśnie dlatego nie powinno cię tu być.
- Jeśli ich się nie pozbędziemy wrócą.
- Harry. Masz wyrok w zawieszeniu. - jęknęłam ciągnąc go do siebie.
Był rozdarty. chciał zrobić porządek z nimi, ale wiedział czym to grozi.
- Harry, proszę... - jęknęłam spoglądając głęboko w jego oczy i lekko szarpiąc za rękaw.
Westchnął zrezygnowany. Jeszcze raz spojrzał w tam tą stronę i odeszliśmy. Weszliśmy do domu, od razu podałam obiad.Zjedliśmy obiad i poszłam położyć małego spać.
 - Tato czemu do ciebie strzelali?- gdy zeszłam na dół Maya rozmawiała z Harrym.
- Nie strzelali kochanie, to był taki pokaz.
- nie podobał mi się - wdrapał się nu na kolana
- Wiem - pocałował ją w czoło
- Tatusiu. Jak zrobiłeś Tony'iego?- przytuliła się do niego.
Zaczęłam się strasznie śmiać, aż oboje na mnie popatrzyli.
- Jesteś za mała na biologię.
- To trudne?
- Tak, bardzo skomplikowane.
- Bo mama go miała tu - pokazała na swój brzuch
- Tak miała, ale najpierw on był taki tyci-tyci, a potem rósł i teraz jest Tonny'm.
- Dalej jest mały
- Urośnie.
- Będzie duży?
- taki jak ty a potem większy .
- Ode mnie nie.
Zaśmiał się tylko i ją przytulił. Popołudnie spędziliśmy na oglądaniu filmów. Mała zrobiła się śpiąca więc umyłam ją i po chwili też już spała.
Usiadłam Harremu na kolanach
- Kochanie ...- pocałował mnie w usta.- Kiedy planujemy ślub?
- Ślub...- zupełnie o tym zapomniałam.
- No tak. - zaśmiał się.
- Nie wiem.
Chciał coś odpowiedzieć, kiedy rozległ się huk. Aż podskoczyłam. Coś trafiło w szybę kuloodporną .
- To oni?
- Tak- sięgnął po broń. Usłyszałam płacz małego a Mayka zbiegła na dol
- Może policja? - starałam się zachować spokój
- Chcesz żeby mnie zamknęli ?
- To co ja mam robić? - tuliłam do siebie córkę
Kolejny huk i kolejny.
- Louis ma dobrą broń. Te szyby długo nie wytrzymają. Idźcie na górę.- dał na rozkaz. Skierowałam się na schody kiedy ktoś zastawił mi drogę i porwał Mayke w swoje ręce.
Przede mną stał Louis i patrzył na blondynkę.
- Proszę nie...
- Cześć córciu .
- Nie mów tak do niej - widziałam że się boi
Kolejny huk. Louis tym razem strzelił w wazon a płacz z góry jeszcze bardziej się poglosnil- teraz Harry straci coś. Może właśnie moją córkę. Jakby trzymał język za zębami nie musiałbym uciekać z więzienia
- Nie błagam nie rób jej krzywdy. -jak ja się bałam
- Tomlinson zostaw ją- obok nas stanął harry
- Tata - mała wyciągnęła do niego ręce
- Oddaj mi ją. - podał mi dyskretnie drugi pistolet.
- Chyba nie myślisz że cię posłucham?
- Sam bałeś się przyjść? Potrzebowałeś obstawy?- rozpraszał go
Mała płakała wyrywając się chłopakowi który nie chciał jej puścić
- Zamknij się. Pożegnaj się z nimi.- warknął.
- Louis to jedynie dziecko.
- Moje dziecko. On nie ma prawa nawet żyć.-odblokował broń wymierzając w Harry'ego .
Mały płakał przez bałam się i o niego. Wszystko było takie straszne.
- Louis ... Weź mnie zostaw Mayke .
Bałam się że chłopak w końcu przestanie się zastanawiać. Nawet nie wiem kiedy z broni którą trzymałam padł strzał. Louis upadł na podłogę a mała trafiła w ramiona Harry'ego. Był zszokowany ale oprzytomniał. Oddał mi dziecko i zadzwonił po wsparcie. Louis się podniósł a chłopak wymierzył mu kolejny cios
Szybko pobiegłam z małą do Tommego.Usiedliśmy w zamkniętym pokoju. Było tyle hałasu i krzyków. Gdy wszystko ucichło zeszłam na dół. Harry'ego nie było.
- Harry? Harry?!
Nic nigdzie. Krew, rozbite szkło ale jego nie było.
- Harry chodziłam po domu bojąc się coraz bardziej
- Mamo - Maya wtuliła się we mnie .
Wzięłam ją na ręce uspokajając
Całą noc siedziałam czekając. Nic...ani śladu. Nie wrócił, nie wiem co się działo. Oboje dzieci położyłam w naszym łóżku żeby mieć ich na oku. Siedziałam na podłodze płacząc.
~~~~~~~*~~~~~~~~
Cześć, cześć. O Boże 20 rozdział. Sporo :) Chyba niedługo będzie koniec, bo nie ma
co ciągnąć historii w nieskończoność. Chciałam powiedzieć też, że miło wiedzieć Wasze komentarze
jak jesteś tak dużo.  Mimo tego, że więcej osób czyta niż komentuje to DZIĘKUJĘ.
Lubicie czytać opowiadania o mrocznym Harrym? O kryminale? Właśnie takie zaczęłam pisać
z Karoliną. Zwiastun również zrobiłam co zaraz wstawię. Przypominam również tym którzy czekali, że już się pojawił rozdział na Everlasting - ja to nazywam historią cudowną :)
 
Szablon wykonała Clary G