niedziela, 29 września 2013

19. All star


Około 6 miesięcy później
Nie przypuszczałam, że to zrobi. Że wyzna prawdę. Ale tak było. Harry przyznał się, że brał w tym wszystkim udział również Tomlinson. I to on kierował całą akcją. Po długim procesie zatrzymali go, a Hazzę, Zayna i Nialla wypuścili. Tak szczęśliwa nie byłam już dawno. Stałam właśnie przed więzieniem i czekałam na tą świętą trójce razem z małą. Pierwszy wyszedł Mulat razem z blondynem. Zayn poprawił torbę na ramieniu i przywitali się ze mną.
- Gdzie tata?
W tym samym momencie, gdy Maya zadała pytanie w metalowych drzwiach stanął Harry. Przeczesał grzywkę, którą rozwiewał mu wiatr i podszedł do nas z uśmiechem. Dziewczynka wyrwała dłoń z mojego uścisku i pobiegła do niego najszybciej jak umiała. Śmiejąc się i krzycząc rzuciła mu się w ramiona. Uniósł ją i zakręcił. Potem mocno przytulił do swojej klatki. Mi również uśmiech pojawił się na twarzy.Chwilę później Maya była w ramionach Nialla, a do mnie podszedł Harry. Jedną ręką przyciągnął do siebie.
- Nie odwiedziłam cię ani razu, bo miałam powód. Mam niespodziankę.
- Jaką? - zdziwił się.
- Mam nadzieję że miłą.
- Rose.. - pocałował mnie w dłoń, którą przytulał do swojego policzka.- Po prostu powiedz.
- Nie. -zawieźliśmy chłopców do ich domów i sami wróciliśmy do Harrego. Moja córka kilka razy chciała się wygadać ale ją powstrzymałam. Na wejściu do domu chłopak wziął małą na ręce, a ona zamknęła mu oczy, natomiast ja pociągnęłam go w odpowiednim kierunku. Ustawiłam go tuż przed łóżeczkiem gdzie leżał nasz syn. Mayka wzięła swoje rączki z jego oczu.
- Ma niecały miesiąc. - powiedziałam.
Otworzył szeroko usta i patrzył. Widać było, że jest kompletnie zaskoczony. Zamrugał kilkakrotnie powiekami po czym nachylił się i złapał delikatnie za rączkę małego. Uśmiechnął się i ucałował jego piąstkę. Gdy na mnie spojrzał po jego policzkach płynęły łzy.
- Wiesz ze on był tu? - mała wskazała na mój brzuch. 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Harry tylko przytulił córkę, a zwrócił się do mnie.
- Nie byłam pewna kiedy cię wypuszczają.
- Mój syn...- znów popatrzył na maluszka.
Uśmiechnęłam się. Chłopczyk grzecznie spał na plecach. Odwrócił się do mnie i pocałował.
- Nie wiesz jak się czuję Kocham cię Rose.
- Ja ciebie też łobuzie.
Cmoknął mnie jeszcze raz w usta.
- Jak go nazwałaś?
- Tonny! - krzyknęła mała. To ona wymyśliła imię dla brata.
- Wspaniale skarbie. - pocałował ją w główkę.
- I będę się z nim bawić i kąpać i jeść i uczyć i biegać. A teraz idę do bajek - wyszła z pokoju.
Chłopak się zaśmiał i kucnął przy łóżeczku patrząc przez szczebelki.
- Może chcesz coś zjeść? - spytałam.
- Nie. -szepnął. - Chcę tu być.
Pocałowałam go w policzek i zeszłam do kuchni zrobić jeść małej. Karmiłam ją a ona oglądała bajki. Wieczorem musiałam nakarmić synka, a Maykę uśpiłam.
-Już brzuszek pełny? - spytałam noworodka.
Coś po miauczał i zaczął zasypiać. Chodziłam z nim po pokoju, kołysząc i nucąc cicho zmyśloną melodie.
- Mogę ja? - w pomieszczeniu pojawił się Hazz.
- Jasne. - ostrożnie podałam mu syna .
Wziął go w swoje ramiona i teraz to on kołysał. Cicho śpiewał Little things i maluch przysnął. Popatrzył na niego chwilkę po czym powoli ułożył w łóżeczku.
- Jest do ciebie podobny. - powiedziałam cicho.
- Jesteś wspaniały. Przepraszam.- wyszeptał .
- Niby za co? - nie rozumiałam.
- Za to wszystko. Jestem jaki jestem. Na pewno nie jestem dobrym człowiekiem ...
- Nie byłeś, a jaki będziesz to zależy tylko od ciebie.
- Chcesz wychowywać dzieci i być z gangsterem?
- Jezu zostaw to. Przeszłość, to tylko przeszłość.
- Ta przeszłości sporo namieszała.- westchnął i wyprowadził mnie z pokoiku.
Weszliśmy do naszej sypialni, w której przez miesiące sypiałam sama.
- Chcę tylko, abyś była pewna,że to właśnie ze mną chcesz dzielić przyszłość.
- Muszę to przemyśleć. - powiedziałam cicho.
Ponownie westchnął i usiadł na łóżku. Z kieszeni wyjął granatowe pudełeczko i obracał je w palcach.
- Już! - zaśmiałam się i przytuliłam do niego tak że spadłam na niego a on na plecy.
- Szybka jesteś. - objął mnie i całował we włosy.
Po chwili ujął moją dłoń i wsunął na nią pierścionek.
- Cudowny.
- Kochanie ... to ty jesteś cudowna. - gładził mój policzek.- Bez świadomości, że na mnie czekasz nie dałbym tam rady.
- Czekałam .
- A ja wróciłem. - musnął moje usta.
- I dobrze.
Posadził mnie na materacu i zdjął koszulę. Odwiesił ją na krzesło i przebrał spodnie na dresowe.
- Pierwsza noc w domu. - powiedziałam.
- Niedługo się stąd wyprowadzimy. Będąc w wiezieniu budowali nam dom.
- W jaki sposób to załatwiłeś? Z kim? Rany Styles... jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się i opadłam plecami na łóżko, przymknęłam na chwilę powieki i wsłuchiwałam się w jego kroki, kiedy przemieszczał się po pokoju.
- Ma się swoje sposoby Rose. - odparł po chwili milczenia. - Ale że ty mi o Tonny'm nie powiedziałaś.
- Już mówiłam, to była niespodzianka. - chłopak najwyraźniej wszedł do łazienki obok, bo jego głos został lekko przytłumiony.
Kiedy wrócił usiadł obok mnie łapiąc moją dłoń. Ucałował ją i położył się .
- W końcu jesteśmy razem. - westchnęłam i obracając się na bok, wtuliłam się w tors Harry'ego.
- Na zawsze.
- I z naszymi skarbami. - zachichotałam pod nosem.
- No tak.
- Wiesz co mnie jeszcze cieszy? - zadarłam głowę lekko do góry, by móc na niego spojrzeć.
- Co?
- Teraz będzie twoja kolej wstawania w nocy do Tonny'ego kiedy się obudzi z płaczem. Ja już nie mam siły.
- Hahaha...- wybuchł śmiechem.
- Ale obiecuję, że będę wstawać.
- Dziękuję. - szepnęłam i ucałowałam go w usta, po czym ułożyłam głowę wygodnie na jego ramieniu. Tak bardzo mi brakowało jego bliskości i zapachu jego perfum.
Razem wtuleni zasnęliśmy.
~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~
II Część i nowy szablon. Jak wam się podoba? Zaskoczeni?

czwartek, 26 września 2013

Ważne

1. Z następnym rozdziałem zacznie się część druga opowiadania :) Poczekajcie jeszcze trochę, a dodam. Cieszyłoby mnie gdy by pojawiło się więcej komentarzy
2. Po raz kolejny założyłam bloga z Jaśkiem i serdecznie zapraszamy. Tym razem coś o Lou i Michale Winiarskim. http://michal-you-are-my-angel.blogspot.com/

poniedziałek, 23 września 2013

18. Niecierpiliwa


Życie na ulicy uczy nas więcej, niż sami chcemy wiedzieć.
~Music~
Wbiegłam do naszej willi, a córkę zostawiłam u mamy. chciałam się skontaktować z liam'em. w końcu był policjantem.
Dzwoniłam dwa razy, ale nikt nie odbierał, więc postanowiłam spróbować jeszcze raz, albo sama pofatyguję się do niego do biura.
Odebrał się przedstawiając itd... Trochę się zdziwił jak usłyszał mój głos.
- Rosemary o co chodzi?
- Powiedz mi wszystko co wiesz na temat Harry'ego. - powiedziałam chyba trochę za ostro.
- nie mogę. przykro mi.
- Dlaczego? Liam, słuchaj ja muszę to wiedzieć. Powiedz cokolwiek chociaż ze względu na mnie i na moją córkę.
- Na razie trwa proces. On nie chce współpracować. Nie chce zwalić na Louisa.
- Nie obchodzi mnie to. Dobra, słuchaj. Załatw mi z nim widzenie. Proszę...
- Eh dobrze... dzisiaj?
- Tak! - prawie krzyknęłam. Wyślij mi adres esemesem. Postaraj się jak najdłużej udostępnić mi wizytę z nim.
Zrobił co kazałam i o godzinie 15 wchodziłam do specjalnej celi.
Wzrokiem doszukiwałam się Stylesa, który stał nieopodal stolika z dwoma krzesłami. Mimowolnie łzy stanęły mi w oczach, a ja biegiem rzuciłam się w ramiona chłopaka.
- Rose? Rose co ty tu robisz?- był kompletnie zaskoczony i zdezorientowany.- Nie powinno cię tu być. Nie znasz mnie.
- Chyba trochę za późno.
- Miałaś siedzieć tam
- W wiadomościach o was mówili.
- Zrozum. - oparł się o stół. - Nie znasz mnie.
- Przestań.
- Teraz. W tym momencie jesteś w niebezpieczeństwie
- Jakim znowu?
- Jesteś głupia Rose. - westchnął. - Po co ci to aby wiedzieli, że masz ze mną do czynienia?
- Tęsknię za tobą.
- Ja za tobą też. - poddał się. - Ale nie wyjdę stąd .
- Przecież musi być jakieś wyjście. - panikowałam
Tak bardzo bałam się, że go stracę. Nie mogłam. On musiał do mnie wrócić. Znowu mieliśmy byc razem.
- Jest. Donieść na Louisa.
- Ty podobno nie chcesz tego zrobić.
- Nie chcę.
- Dlaczego?
- Po prostu nie. Nie wygadam tego, bo się zemści.
- Więc ja to zrobię.
- Ty się do tego nie mieszaj. - warknął. Fajnie stary Harry wrócił. - Masz zabrać Maykę i wyjechać... nie wiem gdzie ale jak najdalej. Nie znasz mnie i chłopaków. Ale zanim to zrobisz i wyjedziesz chcę o coś zapytać.
- Słucham - powiedziałam zrezygnowana.
- Wyjdź za mnie.
Policjant który był z nami w sali był chyba równie zdziwiony co ja. .Kompletnie się tego nie spodziewałam. Nie w takiej chwili ani chyba wcale. Harry patrzył na mnie wciąż zielonymi oczami i czekał.Nie wiedziałam jakby to miało wyglądać ale w tej chwili się tym nie przejmowałam.
- Będę przewracać oczami - ostrzegłam i go pocałowałam.
- I mnie irytować. - uśmiechnął się oddając pocałunek.
- Trudno. Tylko teraz nie masz wyjścia i musisz stąd wyjść.
- Postaram się. Teraz uciekaj. - wziął moje dłonie w swoje. - Nie pozwól zrobić sobie krzywdy.
- Nie chcę uciekać Harry. 
- Tu nie jesteście bezpieczne. - wyszeptał. - Louis chce się zemścić za wszystko, a gdy go wydam... nie chcę nawet myśleć
- Ja to zrobię. Muszą go zamknąć.
- Nie. Nic nie zrobisz.
- Chcesz się założyć?
- Posłuchaj. - złapał mnie za ramię. - Wyjedź, błagam cię wyjedź. - prawie klęczał przede mną i błagał.
- Nie chcę cię zostawić. Mogę pomóc.
- Jeśli cię oto po proszę. Idź już. - pocałował mnie na pożegnanie.
- Do zobaczenia - ostatni raz na niego popatrzyłam i wyszłam.
Zostawiłam go w tym szarym budynku za kratami i wróciłam do domu.
 ◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►
 Cześć! siedzę dzisiaj w domu, bo chyba bym w szkole zasnęła
i postanowiłam dodać kolejny. W ogóle mnie emocje roznoszą po meczu :)
Nawet że przegrali to nie ważne, ale ta oprawa i ... o matko wspaniale było:)
Jak Wam się podoba rozdział?

wtorek, 17 września 2013

17. Torn


O, niełatwo jest żyć z tyloma twarzami w sobie, nie wiedząc o nich nic.
~Music~
O 12 Harry wiózł nas na lotnisko. Maya siedziała uśmiechnięta na tylnym siedzeniu auta, a ja nerwowo zagryzałam wargę i bawiłam się palcami u rąk. Nie chciałam się z nim rozstawać.Jeszcze do tego moje podejrzenia, że on coś ukrywa... Na pewno miałam rację. Miał jakąś tajemnicę przez co może się coś stać. Jednak nie pozostaje mi nic innego jak na niego czekać i wierzyć w to, że wszystko się rozwiąże i Harry mnie odnajdzie jak obiecał.
Zaparkował auto na parkingu przed lotniskiem. Rozglądając się wyjął bagaże i wprowadził nas do terminala.
- Lecicie do Sydney.
- Ktoś tam na nas będzie czekał? Mamy gdzie się zatrzymać? Dokąd się udać? 
- Wszystko masz w tej kopercie i posłuchaj ważnej rzeczy. Facet stojący na bramce, która teraz was sprawdzi ma pod ladą broń. gdy przejdziecie masz ją wziąć i schować do torby.
- nie ukraść.- pokręcił głowę i westchnął. - On ci ją da. potrzebna. Jak tam będziecie musisz uważać. nie znasz mnie i nie nazywasz się Rosemary Hough tylko tak jak w nowym dowodzie.
- Harry... - jęknęłam i spojrzałam smutno w jego oczy.
- Słucham.
W moich oczach stanęły łzy, a po chwili wydostały się na zewnątrz. Rzuciłam się na szyję chłopaka mocno go do siebie przyciskając. Czyżby to było pożegnanie?
- Tak bardzo będę za tobą tęsknić.
- Tak jak ja za tobą skarbie. Uważaj na siebie i pilnuj małej. Wszystko się może stać. - wyszeptał spijając ustami moje łzy.
- Będziemy mieli ze sobą jakikolwiek kontakt?
Pokręcił przecząco głową.
- Wyjaśnię ci to kiedyś.
- Ale... - zasisnełam mocno pięści i wargę. Powieki mocno przymknęłam i odwróciłam głowę. Nie potrafiłam na niego patrzeć i myśleć, że to ostatni raz. Ostatni kiedy widzę jego soczysto zielone tęczówki, ten nonszalancki uśmiech, który ukazywał jego uwielbiane przeze mnie dołeczki, że ostatni raz będą mnie denerwować jego kędzierzawe loki, które w nocy łaskotały mnie w nos.
 - Spotkamy się. Obiecałem. - szepnął jeszcze, a potem odszedł. Odszedł i zostawił nas dwie.
Po prostu odszedł, a ja wpatrywałam się jak znika jego sylwetka gdzieś w tle. Powstrzymywałam się przed tym, by nie krzyknąć za nim i nie pobiec i ostatni raz złączyć naszych warg. Ostatni, na pożegnanie.
Odwróć się, odwróć. - w mojej głowie te słowa obijały się echem jedno o drugie.
- Mamo, mamo gdzie tata poszedł?- usłyszałam głos Mai, która trzymała moją rękę.
- Do pracy. - jęknęłam i wzięłam małą na ręce. - A my musimy już iść do bramki.
- Ale ja chcę do taty.- zrobiła smutną minkę i prawie płakała.
- Wiem skarbie, wiem. Ja także. Zrozum że musimy na chwilę jechać na wakacje. Tata tego bardzo chce i tam na niego poczekamy. Za to będziemy z każdego dnia zbierać pamiątkę i kiedy już znów spotkamy się z tatą to wszystko mu powiemy i wszystko pokażemy. Co ty na to?
- Dobrze. - pokiwała główką. Przeszłyśmy przez bramkę. Zabrałam bronią i po odprawie znalazłyśmy się w samolocie.
Mała szybko odleciała już przed samym startem, a ja siedziałam rozmyślając nad tym " co dalej" ?
Nic nie rozumiałam z całej sytuacji. Wiedziałam, że życie z Harry'm nie będzie łatwe, ale aż tak? On ma aż tak duże problemy?
Nic nigdy nie wskazywało na to, że w końcu się rozdzielimy.
Boże czemu to takie zawiłe..- westchnęłam.
***
Minął tydzień od kiedy moje dziewczyny są bezpieczne. Tutaj nie jest dobrze. Mam na karku całą armię policji.
Pierdole, że Liam wtedy zjebał te misję... Tak to nie było by całego zmieszania.
Pomyłka... jeden głupi błąd. Cholera! Dojechałem pod dom Louisa, gdzie była reszta. rozmawialiśmy o nowym planie, kiedy usłyszeliśmy syreny policyjne.
- Kurwa! - warknąłem od razu sięgając i odbezpieczając broń.
- To nic nie da Styles. Uciekamy.- powiedział Niall.
Wszyscy skierowaliśmy się do tylnych wyjść, ale i te były obstawione.
Louisa nigdzie nie widziałem. Uciekł... Kurwa... Potem wszystko działo się bardzo szybko. Zabrali nas skutych na policję.
Oczywiście pozostałe już było rutyną. Każdemu z nas odczytano nasze prawa, aż w końcu zmknęli w celi, gdzie czekaliśmy na przesłuchania.
 ***

Siedziałam na dywanie w pokoju hotelowym oglądając wiadomości, gdy Mayka bawiła się klockami. Tyle czasu minęło, ponad miesiąc, a ja nie miałam żadnej wiadomości od Hazzy.
Maya cały czas o niego wypytuje, ale z czasem robi to rzadziej, a ja nie chcę by całkiem o nim zapomniała.
- "Proces nadal trwa, ale najważniejsze że grupa przestępców, która okradła bank rezerw federalnych jest już złapana".- usłyszałam
Od razu pogłaśniając dźwięk w tv,, otworzyłam szeroko usta. Nie! To nie mogła być prawda! Harry złapany! Muszę mu jakoś pomóc...To dlatego to wszystko ... wiedział, że tak będzie. Musiał wiedzieć. Boże drogi... chodziłam po pokoju układając wszystko w głowie. Po pierwsze muszę chronić Maykę, ale nie mogę od tak zostawić tej wiadomości. Nie mogę zostawić Harryego. A może by tak wrócić? Wrócić i spotkać się nim. Pójść na widzenie... Myśl, Rose myśl! Złapałam się za włosy i wypuściłam powietrze. Tak, powrót do Londynu. To właśnie muszę zrobić. Usiadłam przed laptopem i zamówiłam dwa bilety do Anglii na jutro.
Odłożyłam laptopa i zaczęłam pakować mnie i córkę, a następnie zameldowałam w hotelu, że jutro do dziesiątej rano oddaję pokój. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się obok małej, od razu zasypiając.
◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►
Ups... Harry jest bad! No dzieje, się dzieje. 
Przecież on aniołkiem nigdy nie był. Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Zapraszam na 3 nowe blogi.
I BARDZO DZIĘKUJĘ ZA DZISIEJSZY KOMENTARZ MORGAN

niedziela, 15 września 2013

16. Linia życia


~Music~
Od paru dni Harry był dość dziwny. Trochę nieobecny. Coś do niego mówiłam, a on był wyrwany z myśli, gdy na mnie spojrzał. Chodził rozkojarzony i zmartwiony. Często jeździł do chłopaków coś ustalać, a mnie nie brał. Starałam się dowiedzieć czegokolwiek, ale on mówił, że nic się nie dzieję.
Kręciłam się po kuchni robiąc obiad. Harry jak zwykle był z chłopakami i zaraz miał wrócić z Mayką, która była w przedszkolu. Przygotowywałam jego ulubione danie i nuciłam coś pod nosem, bowiem dziś miałam świetny humor, mam nadzieję że Harry również wróci w dobrym nastroju.
- Jesteśmy.- usłyszałam z salonu. Pierwsza przywitała się ze mną córka. Po niej Harry .
- Cześć. - zaszczebiotałam radośnie i dałam mu słodkiego buziaka. - Głodni?
- Głodni.- odpowiedzieli równo. Nałożyłam obiad, który razem zjedlismy. Maya poszła się bawić a Harry zaciągnął mnie do gabinetu
Wyglądał trochę na przejętego, ale może to tylko moje przypuszczenia. Podeszłam do niego blisko, kładąc mu dłonie na klatce piersiowej.
- Yh ... Wiesz mam dla was niespodziankę.- zaczął. Objął mnie jedną ręką, a drugą sięgnął po jakieś bilety.- Pojedziecie na wakacje .
- Co? Dlaczego? - ściągnęłam brwi. Coś mi nie pasowało. I jeszcze użył słowa pojedziecie, nie pojedziemy. - Nie chcę nigdzie jechać. - powiedziałam stanowczo, krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
- Skarbie to wakacje. Ja do was dołączę.- westchnął .
- Dlaczego mamy tam jechać i na jak długo? Nie możesz jechać z nimi od razu?
- Nie. Muszę pozałatwiać parę spraw. Na miesiąc. Bo teraz j już.
- Mam wyjechać na cały miesiąc? I pewnie jeszcze przyjedziesz pod sam koniec? Harry co się na prawdę dzieje? - nie byłam głupia, ostatnio zauważałam kiedy kłamie.
- Nic się nie dzieję.- przekonywał mnie .- Ufasz mi? Proszę ..
- Harry.. ufam ci, ale nie okłamuj mnie. Chyba zasługuję na szczerość? - próbowałam wziąć go pod młot.
- Tak kochanie, ale nie okłamuję cię. Idź się spakować. Proszę nie dyskutuj już.- westchnął zrezygnowany.
- Teraz mam jechać? Chciałam spędzić jeszcze z tobą trochę czasu.
- Nie, jutro odwiozę was na lotnisko.- przytulił mnie.
- Niech ci będzie. - mruknęłam mało zadowolona z tego pomysłu. - Nie chcę się z tobą rozstawać.
- Dasz radę. Tyle czasu byłaś sama, a beze mnie jesteś bezpieczniejsza. - wyszeptał .
- Od kiedy tak mówisz. Zawsze to tylko z tobą byłam bezpieczna. Co się dzieje?
Przymknął oczy nic nie mówiąc. Mocno mnie trzymał i całował we włosy. Był inny. Moim ciałem wstrząsnął pojedynczy dreszcz, więc mocniej złapałam się ciała chłopaka, całując jego w szyję. I oh po chwili w szczękę za uchem.
- Wszystko będzie dobrze. - obiecał cicho.- Będę z wami. Będzie dobrze.
- Ufam ci. Nie zawiedź mnie.
Uniosłam głowę do góry, tak by móc spojrzeć w jego tęczówki i mocno wpiłam się w jego usta. Oddał pocałunek. Ale to było takie dziwne. Czułam jakby się ze mną żegnał . Nie mogąc na to pozwolić, przyciągnęłam go mocno do siebie, chcąc dać mu wszystko to co najlepsze.
- Rose...- odsunął się powoli i posadził mnie na biurku..- Posłuchaj to ważne .
- Tak?
- Najpierw podpisz to. - podał mi.jakieś dokumenty. Jakby się coś stało to wszystko co on ma będzie moje i Mai. To.wynikało z tego dokumentu .
- Co? Harry coś ty nabroił?! - wykrzyknęłam podrywając się z miejsca.
- Nic. Proszę podpisz to.- odpowiedział spokojnie.
- Co ty wyprawiasz?! Najpierw mówisz mi, że wszystko okay i że się niedługo zobaczymy na wakacjach, a po chwili podtykasz mi takie coś. I ja mam być spokojna?
- Nic nie wyprawiam. Spotkamy się na wakacjach. Przecież wiesz że wszystko może.się stać i to przy mojej pracy .
- Harry... - pokręciłam przecząco głową. - Nie mówisz mi całej prawdy. - powiedziałam smutno i odebrałam od niego dokumenty. Minęłam go z widocznym rozczarowaniem i opierając się o blat okna złożyłam na dokumencie swój podpis. Przez ten cały czas stałam do niego tyłem.
- Mówię. Słuchaj. - odwrócił mnie do siebie.- Pamiętaj że jesteście dla mnie wszystkim. Kocham was i.co by się nie stało robiłem wszystko abyście były bezpieczne
- Kochaj się ze mną tej nocy. - szepnęłam wpatrując się w jego klatkę piersiową i ignorując jego słowa.
Lekko się zaskoczony, bo wyrwałam go z toku myślenia, spojrzał na mnie. Podniósł mój podbródek patrząc w oczy. Nic nie wyczytałam z wyrazu jego twarzy. Pochylił się całując kącik moich ust.
- Kochaj ... - jęknęłam i ponownie ucałowałam jego wargi, czekając teraz na jego ruch. Może to przerwać chcąc posiedzieć spokojnie ze mną i Maya. Może wszystko.
Wziął mnie na ręce wynosząc z tego pomieszczenia. Powoli kierował się na górę do sypialni. Ułożył mnie na łóżku po czym wyszedł. Zrobiło mi się strasznie głupio i przykro. Zaproponowałam mu seks, a on mnie olał. Jestem skończoną idiotką. - podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki, wskakując pod prysznic.Po chwili poczułam jak.wyciąga mnie z.pod strumienia wody. Lekko mnie otarł ręcznikiem i znów położył na łóżku.
- nie możesz chwilę poczekać ?
- To co ty robiłeś? I jestem cała mokra, nawet włosy. Będziemy mieli mokre łóżko.
- Byłem uśpić nam dziecko.
- Ahh... zapomniałam. - mruknęłam bardziej sama do siebie.
- No właśnie.- musnął moje usta. - To może być nasz ostatni raz. - odparł zdejmując koszulę.
- Znowu mówisz tak, jakbyśmy już nigdy więcej mieli się nie spotkać. - wstałam, pozwalając na to by ręcznik opadł z mojego ciała.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w zagłębienie szyi.
- Masz rację. Kłamię. Na pewno się spotkamy.
- Obiecaj, że cokolwiek by się stało to znajdziesz mnie. I że nie pozwolisz mi być za długo z dala od ciebie. - wymruczałam w jego usta, całując powoli.
- Obiecuję. Wszystko ci obiecam. - znów położył mnie na łóżku sam znajdując się nade mną.
Jego dłonie zgrabnie przesuwały się po moim ciele, a jego usta pozostawiały na mnie zimne niewidoczne ślady. Każdy dotyk przepełniony był miłością do mnie. Był bardzo czuły i delikatny. Gdy połączył nasze ciała .. to było coś innego niż zawsze.
Czułam, że oddaje mi całego siebie. Kochał się ze mną tak, jakby zaraz świat miał się kończyć.
◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►
Postanowiłam dziś opublikować nowy rozdział. Jestem chora i myślę, że może Wam
humor poprawię. widzicie harry chce się pozbyć Rose z domu... 
Dlaczego dowiecie się chyba w nn albo jeszcze w nn nie pamiętam co tam napisane było:)
Tym razem dziękuję Patrycji, która była naszą Rosemary. Thanks :)
Dziękuję za ostatnie komentarze i ogłaszam, że nie długo powstanie nowy blog o Harrym. Znaczy
już powstal, ale historia nie długo będzie opublikowana. To jej fragment :
"Zatrzasnąłem czarny futerał gitary i złapałem za jego rączkę. Ciemną marynarkę przerzuciłem przez ramię i wyszedłem z domu. Czy ja mogłem to nazwać domem? Bywałem tu rzadziej niż w hotelach. Nie miałem czasu, chęci. Londyn to miasto zguby. Mojej zguby.
Kiedyś myślałem, że jestem dość silny by wygrać. Myślałem, że mimo wszystko umiem stawić się problemom. Ale się pomyliłem... Wydawało mi się, że żadna słabość mnie nie pokona. Nigdy nie pokażę, że coś mnie może zmienić. Jednak tak się stało. Ja stałem się kimś innym. I mimo, ze nadal jest to Harry Styles, to nie jest to samo.  A teraz? Teraz jestem Harry Styles, który stacza się z dnia na dzień. (...)

czwartek, 12 września 2013

15.You're not sorry.




 Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
Obudziłam się już wyspana. Nie czułam zmęczenia jakie towarzyszyło mi wczoraj. Silne ramię obejmowało mnie w talii. Przetarłam oczy i ujrzałam Harry’ego, który wciąż spał. Czułam się wydarzeniach źle po wczorajszych. Tak jakbym okazała się najgorszą jędzą wszech czasów.
Było mi go trochę szkoda. Nie byłam sobą. Zachowywałam się jak nie ja. Chłopak wymruczał coś w poduszkę. Zaśmiałam się cicho pod nosem i odgarnęłam kępkę loków, która opadała mu na oczy.
- Mhmm...- znów coś mruknął i lekko się obrócił .
Pośpiesznie zabrałam rękę, odwracając głowę w stronę drzwi. Spojrzałam na powrót na loczka czy czasem się nie obudził i zaczęłam po cichu wychodzić z pod kołdry.
Wyjęłam czyste rzeczy i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic doprowadzając się do ładu.
Po zakończonym odświeżeniu siebie, opuściłam pomieszczenie i pomaszerowałam do pokoju córeczki, aby sprawdzić jak się czuje. Wczoraj niepotrzebnie na nią nakrzyczałam. To w końcu dziecko i wiem, że chciała dobrze.
Siedziała na dywanie bawiąc się zabawkami. Podeszłam do dziewczynki.
- Hey. - rzuciłam cichutko, tak by zwrócić na siebie jej uwagę. - Co robisz, słonko? - podeszłam bliżej i kucnęłam przy niej i jej zabawkach. Siedziała na małym krzesełku, przy malutkim stoliku.
- Bawię się.- uśmiechnęła się wesoło.- Pojadę do przedszkola?- układała zamek z klocków
- Dziś jest sobota skarbie i przedszkole jest zamknięte. - odparłam z uśmiechem. - Może mamusia się z tobą pobawić?
- Tak.- zaśmiała się i podała mi klocki. Mama Harry'ego zostawiła nam śniadanie coś powiedziała i wróciła do domu. A my nadal się bawiliśmy.
Dziewczynka udawała, że sama przyrządza mi jedzenie, a ja zajadałam śniadanie i ją chwaliłam. 4-latka śmiała się jak nigdy dotąd, już zapomniałam jak to było kiedy mieszkałyśmy w naszym małym, przytulnym domku. Tęskniłam za tym spokojem. Śmiałam się wraz z nią i czułam się jak mała dziewczynka, zignorowałam nawet osobę, która stała w drzwiach.
- Dzień dobry panie.- usłyszałam.
- Hey. - rzuciłam w stronę Harry’ego nie przerywając monologu z córeczką. - A więc mówi pani, że to macki ośmiornicy, tak? I ja mam je zjeść?
- Tak. Proszę. - zaśmiała się. - Mamo piciu.
- Dobrze. - udałam że wkładam coś do buzi i się mocno krzywię. - Wiesz, niedobre i faktycznie teraz przyda się i mamie picie. Chodź. - wstałam od jej małego stolika, a mała zbiegła na dół do kuchni, ja jeszcze na chwilę przystanęłam przy jednym panu w drzwiach na mnie spoglądającego.
Uśmiechnął się tylko i pocałował mnie w policzek.
- Może ja mamie picie przyniosę z Mayą?
- Przystanę na to, jeśli sam będziesz zajadał jej wymyślone ośmiorniczce macki. - zaśmiałam się i ucałowałam go w usta z wielkim uśmiechem, po chwili uświadamiając sobie, że wcześniej tak się nie zachowywałam.
- O jak miło.- oddał pocałunek.- Mówisz macki ośmiornicy? Hmmm ..
- Tak... - mruknęłam w jego usta, ponownie go całując. - Ale to nie teraz. - uśmiechnęłam się szeroko i po chwili jak małe dziecko, rzuciłam mu się na szyję, ogromnie zadowolona. W końcu wydawał się być bardziej dla mnie, a nie dla siebie.
On też się uśmiechał. Był bardzo wesoły dzisiaj. Wziął mnie na ręce powoli schodząc na dół. Nie odrywał ode mnie wzroku. Postawił mnie dopiero na dole i zaraz pojawiła się przy nas Mayka.
- Cześć skarbie.- wziął ją na ręce.
- Cześć tat... - mała spojrzała na mnie smutno. - ... wujku. - W taj chwili poczułam się okropnie podle i spuściłam głowę, a w oku zakręciła mi się pojedyncza łza, którą szybko otarłam, ale Styles i tak to zobaczył.
Pogłaskał mnie po policzku i postawił małą na ziemi.
- Pobaw się chwilę.- wziął mnie do kuchni. Zaczął robić śniadanie nic nie mówiąc ale nóż ściskał mocno w dłoni i zjechał tak że rozciął dłoń..
Szybko do niego uskoczyłam, chwytając go za dłoń.
- Przestań... pokaż. - uniosłam jego okrwawiony palec do góry i ustami spiłam jego krew. Była o dziwo słodkawa. Wzrokiem doszukałam się jego tęczówek i widziałam w nich narastającą furię, ale dobrze się trzymał i nie wybuchał gniewem. - Przepraszam... - mruknęłam nie przerywając czynności.
- Nie przepraszaj.- wypuścił głośno powietrze.- Nie chcę być wujkiem.- dodał kiedy opatrywałam mu rękę.
- Mayu! - krzyknęłam głośno, tak by mała usłyszała i już po chwili przybiegła do kuchni. Stanęła nieopodal nas, przyglądając się nam. Przeniosłam wzrok na Stylesa, który wpatrywał się w moje tęczówki. Nie wiem czemu, ale czekałam aż coś do mnie powie, jakby chciałam usłyszeć coś, co pozwoli mi uwierzyć, że to będzie dobre i że sama go nie stracę. Nie bałam się o to, że moja córka nazwie go ojcem, ale o to że kiedy ja się do tego przyzwyczaję to on odejdzie. To właśnie mnie bolało. Ale on o tym nie wiedział i nigdy nie pytał, dlaczego tak postępuje.
Ukucnął przy dziewczynce całując ją w główkę.
- Wiecie że kocham was obie? Że jesteście moimi kobietami których nikt i nic nie skrzywdzi? Że dam wam wszystko czego potrzebujecie łącznie z miłością i ciepłem. Chcę żebyśmy byli rodziną .
Cieszyło mnie to, że daje tyle ciepła mojej córce, ale za cholerę nie mogłam pozbyć się tej myśli, że jeśli się na to zgodzę to go stracę. Czułam się tak jakbym wypadała z jego ciepłych i idealnych dla mnie ramion, a zostawała w nich moja córka. Coś złego miało się wydarzyć, czułam to.
- Kochanie, to twój tata. - uśmiechnęłam się do niej blado.
Na twarzy chłopaka pojawił się delikatny uśmiech. Uniósł dziewczynkę mocno ją przytulając. Zakręcił się i pocałował ją w policzek. Roześmiana pobiegła się bawić a on przyciągnął mnie do siebie. Uśmiechnęłam się do niego zastanawiając się, czy zauważył, że nie był to szczery uśmiech.
- Coś jest nie tak.- westchnął.- Powiedz.
Przez myśli przeleciało mi wszystko to co chciałam mu powiedzieć. Wszystkie obawy i zmartwienia. Tak bardzo pragnę mu tego powiedzieć, dlaczego tego unikam?
- Wszystko jest okay.
- Kłamiesz. - patrzył mi w oczy kiedy to stwierdził .
Zacisnęłam mocno szczękę, nie odrywając wzroku od jego przeszywających mnie na wskroś tęczówek.
- Możemy porozmawiać na osobności? - jęknęłam cichutko zauważając, że do kuchni wchodzi mama Stylesa z moją... naszą córeczką.
- Dobrze.- zgodził się i odwrócił.- Mamo mam cię odwieźć ?
- Już? Dopiero co się dogadałam z małą. - Odparła kobieta.
- Niech zostanie. - mruknęłam. - Mała musi poznać babcię, a ja teś... - zaczęłam ale zauważając dokąd to prowadzi szybko potrząsnęłam głową w nadziei, że może nie usłyszał i szybko się poprawiłam. - Mała musi poznać babcię.
- Jeśli chcesz. Dobrze zostaniesz na obiad. Chciałbym abyście się poznały.
Pokiwałam tylko głową na znak zgody i skierowałam się do wyjścia z domu. Chcę usiąść gdzieś pod drzewem wtulona w chłopaka i z nim spokojnie pogadać. Zostawił mała ze swoją mamą i poszedł za mną .najpierw się rozejrzał a potem spokojnie usiedliśmy. Oparł się plecami o drzewo, a ja usiadłam przed nim. Chłopak oplótł mnie swoimi nogami, a nasze dłonie splótł ze sobą.
- Co się dzieję myszko?- pocałował mnie w skroń.
- Nie wiem sama Harryeh. To mnie przerasta. Boję się, że jeśli... -Wzięłam głęboki wdech.
- Co jeśli kochanie?
- Że jeśli przyzwyczaję się do tego i zaakceptuję w pełni twoją miłość do nas i to że jesteś... opuścisz nas. Wiem, że to głupie, ale czuję od kilku dni, że stanie się coś okropnego. Boję się, że to mnie oddzieli od ciebie i córeczki. Boję się, że zostanę sama. Bez was. Coś się dzieje Harry...
- Nie. Nic się nie dzieję. Wiesz czemu to czujesz? Przez to wszystko co się działo przez ostatnie dni. Strach nadal jest ale ja cię nie opuszczę. Nie zostaniesz sama.
- Boję się tego ryzyka. Tyle złego się wydarzyło, a ty nie możesz mi dać gwarancji na to, że już więcej to się nie powtórzy. Że Louis nie wróci... - jęknęłam cichutko, gładząc go po policzku.
- Nie wiem czy on nie wróci. Nadal ze mną pracuje. Nadal jesteśmy w jednej drużynie .
- W jednej drużynie, a nawzajem sobie grozicie i podrzynacie gardła.
- No dobrze. O co innego mi chodzi.
- A mi właśnie o to.
- On musi odpuścić.
- Harry to nie takie proste, znasz go najlepiej. Jak długo mam znosić wasze potyczki?
- Poradzimy sobie. Musimy .
- Jasne.
- Kocham Cię Rosemary - pocałował mnie czule w usta.
- Tak, ja ciebie też.
- Wiem. Wszystko się ułoży .
Przysunęłam się bliżej i wtuliłam w jego tors, a chłopak zaczął gładzić mnie po włosach. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Tylko my i cisza. Tego potrzebowałam. On był dla mnie jak powietrze.
Przymknęłam powieki rozkoszując się jego obecnością i spokojem. Brakowało mi tylko Mayki, która biegała by nieopodal po trawie i się głośno śmiała czy bawiła na kocu. I to byłby mój mały raj.
- Skarbie...- wziął kosmyk moich włosów.- Może coś zjesz?
- To brzmi dobrze. - odrapałam uśmiechając się i podnosząc głowę, by na niego spojrzeć. - Ale tak mi jest tu wygodnie.
- W takim razie zaraz wracam.-musnął moje usta i zniknął w domu.
- Weź Mayę! - krzyknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem.
Po jakiś 15 minutach mieliśmy piknik w ogrodzie. Maya cała brudna w czekoladzie
Śmiała się łaskotana przez Harry'ego .
Ja siedziałam i się im tylko przyglądałam, co chwila mówiąc Harry’emu aby przestał. To dziwne... czyżbym była zazdrosna? Co za dziwne uczucie.
- Harry... uważaj. - jęknęłam kiedy mała niemalże dławiła się ze śmiechu,
- No, już.- odsunął się całując ją w brzuszek
- Nie tato, jeszcze! - krzyknęła brunetka, wyciągając ku niemu swoje małe rączki.
- Jeszcze? Jeszcze?- znowu zaczął ją łaskotać .
- Taak. - mówiła przez śmiech.
Wypuściłam powietrze ze świstem... też tak chciałam.
W końcu dał jej spokój.
- No mamusiu...ciebie też pomęczę.- w jednej chwili byłam w ramionach chłopaka całowana i łaskotana .
- Śmiałam się tak mocno i tak wiele, że aż mnie zaczęły boleć policzki i dodatkowo wiłam się jak wąż od tych jego łaskotek, aż w końcu poprosiłam aby przestał.
- A co zrobisz jak nie przestanę hmm?- zostawiał krótkie pocałunki na moich ustach .
- Koniec z seksem. - szepnęłam mu na ucho, w końcu była przy nas nasza córka.
- Przekonałaś mnie.- odsunął się momentalnie.
Wyciągnął ramiona w stronę Mayki, więc nieco się zdziwił kiedy niepostrzeżenie zamiast małej znalazłam się w nich ja.
- Mamooo... - jęknęła dziewczynka.
Chłopak za to roześmiał się.
- Mama jest zazdrosna .
- Cicho bądź. - mruknęłam w jego klatkę i pięścią uderzyłam w jego ramę.
Pocałował mnie we włosy lekko kołysząc. Maya po chwili zasnęła bo nie skupiliśmy się na niej. Siedziałam i po chwili z nudów zaczęłam podgryzać jego ramię i mruczeć jak kotek.
- Coś ty dzisiaj taka podniecona. Na co masz ochotę?
- Nie wiem. - mruknęłam. - Po prostu lubię być przy tobie. Możemy też iść teraz na trochę spać. - poruszyłam śmiesznie brwiami. Bowiem to słowo można różnie definiować.
- Masz rację. Możemy iść pospać.- wziął mnie i małą. Położył ją u niej a mnie zaniósł do sypialni.
Tam spędziliśmy razem upojne i niezapomniane chwile.
◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►
uznałam, że nie mam zamiaru słuchać, że Wy nic nie zrobiliście i dlatego rozdziału nie będzie.
Proszę, jest. Tylko mam jedno prośbą. Nie wymuszajcie.
Będę miała czas, dodam, a to że wy się zdenerwujcie, mnie przy okazji nic nie da.

środa, 11 września 2013

UWAGA

Posłuchajcie. Ci odważni, którzy piszą na Asku ... Po prostu mam dość. Nie życzę sobie takich odzywek i słów. Czy ja do Was klnę, gdy mi dodacie komentarza? Czy ja was obrażam? Tu nie chodzi o hejterów. Tu chodzi o czytelników, ktorzy za przeproszeniem sraczkę mają jak nie dodam rozdziału. A może nie mogę?! MOŻE LEŻĘ W SZPITALU ALBO PRZECHODZĘ ZAŁAMANIE? Myślcie zanim coś napiszecie! Teraz rozdzial na pewno nie pojawi się ani dziś, ani jutro, ani w tym tygodniu. Dziękuję. Amen.

niedziela, 8 września 2013

Hejka

Witam Was w niedzielny wieczór. Rozdziału na razie nie będzie, bo dodałam go wczoraj, tak więc...
Dzięki za tyle komentarzy. Wciąż liczę na następne.
A teraz niespodzianka.
MOŻECIE ZAPOZNAĆ SIĘ Z BOHATERAMI I MAM PROŚBĘ. KTO BĘDZIE TO CZYTAŁ TO DAJCIE KOMENTARZ POD "POCZĄTEK".

sobota, 7 września 2013

14. Pożyczony.

 Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia.


Obudziłam się z skołowana. Trochę kręciło mi się w głowie ale nie bolała mnie. Harry siedział na skraju łóżka .Zerknęłam na niego i od razu przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia. Nie mam zamiaru zamienić z nim słowa. Wstałam z łóżka, lekko się chwiejąc i znów na nie opadłam.
- Leż.- prosił .
- Jak nie posłucham znów mi coś wbijesz? - prychnęłam ponownie wstając i tym razem mi się to udało. Podeszłam do komody i zaczęłam wyszukiwać w niej jakiejś bluzki.
- Przestań.- westchnął.- Zrobimy tak. Porozmawiamy dzisiaj. Powiesz mi wszystko co ci przeszkadza. Co mam zmienić. Zależy mi na tobie i nie chcę cię stracić. Nie wiem dlaczego tak jest, dlaczego właśnie tak walczę oto aby cię zatrzymać. Inaczej nie potrafię. Chcę żebyś mnie kochała.
- Nie chciej. To nie tak działa, że jak czegoś chcesz to to masz. - burknęłam wciąż stojąc do niego tyłem i grzebiąc po szufladach. Żadnej porządnej za dużej na mnie bluzy czy swetra które tak lubiłam. Są za to same obcisłe kiecki. Pieprzony Harold zmienił mi garderobę.
- Nie o tym mówię. Znów nie rozumiesz. Ubierz proszę sukienkę. Zaraz przyjedzie moja mama. Jest 12
- Rozumiem doskonale, to ty nie słuchasz mnie. I nie chcę sukienek. Mam dość tych obcisłych lateksów.
- Proszę.- powtórzył.- Słucham cię. Nie chcę się już kłócić. Zrobię co ze chcesz. Zrobię wszystko żeby cię zatrzymać .
- Daj mi jakiś swój T-shirt. - mruknęłam siadając na brzegu łóżka. - Pytaj, a ci odpowiem. Co chcesz wiedzieć? Albo poprawić?
- Nie chcę żebyś była zła.- podał mi koszulkę.- Nie chcę ciągłych kłótni oto że tobą rządzę. To tak nie jest. Chcę poprawić to aby w naszym związku obie strony mogły na siebie liczyć i mieć do siebie zaufanie. Chcę też abyś była bezpieczna... a Louis może tu wejść jak zauważyłaś i zrobić wam krzywdę dlatego to wszystko .
- Nie rządzisz mną? - prychnęłam śmiejąc się. - Co za bzdury. a każdym razem kiedy czegoś nie chcę robić czy coś mi nie pasuje mam cię słuchać bo mi grozisz! Jak mam się czuć bezpiecznie skoro na każdym kroku wymachujesz przy mnie bronią i zabierasz wszędzie tam gdzie ktoś może skrzywdzić mnie?! Trzymasz mnie tu jak w klatce, gdzie po woli zaczynam wariować bo praktycznie całe dnie spędzam sama! A dodatkowo kiedy wrócisz to albo ciągle mówisz mi co mam robić, ale albo mnie wtedy pieprzysz, albo zabierasz gdzieś bo ty masz na to ochotę nie ja! Kupujesz mi rzeczy, których nie lubię i nie chce! Nawet nie potrzebuje. Bez ciebie miałam spokojne życie. Robiłam to co lubię robić, ubierałam się jak chce i widywałam z ludźmi. A teraz?! Jestem zamknięta , jestem taka jaką chcesz bym była, nie jestem sobą! Ty! Ty nawet nie wiesz co lubię robić, bo cię to nawet nie interesuje! Interesujesz się tylko i wyłącznie sobą!
- Nie krzycz. Mieliśmy rozmawiać. Dobrze w takim razie to wszystko zmienimy .
- Ciekawe jak to zmienisz skoro nic a nic o mnie nie wiesz. - jęknęłam, a w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. O ile się nie myliłam to właśnie matka Harryego z którą nie miałam ochoty rozmawiać.
- To się dowiem. Wiem na razie tyle ile trzeba a ta wiedza cię zaskoczy. Ubierz się i zejdziemy .
- Mógłbyś dla odmiany ze mną porozmawiać, a nie wmawiać sobie, że cokolwiek wiesz. - mruknęłam. Naciągnęłam na siebie jego bluzkę, a na tyłek naciągnęłam swoje ulubione stare jeansy, które zdołałam ukryć przed Harrym. Włosy związałam w luźny kucyk nie patrząc na to czy mu się to spodoba czy nie. Powinien mnie zaakceptować taką jaka jestem, a nie zmieniać. Jego matce też nie muszę się przypodobać.
- Powiedziałem że porozmawiamy. Nie burmusz się tak. Przepraszam.
- Ciągle coś mówisz, a czasu masz na to mało. - wyminęłam go i zeszłam na dół. - Styles,, kurwa drzwi! Zamkniesz na cztery spusty, a potem wejść nie można.
Zszedł do mnie i otworzył drzwi pilotem.
- Nie klnij. Dziecko tego słucha.- wziął na ręce Mayke .
- Ciebie także, a tym się nie przejmujesz. - przeszłam do kuchni wyciągając miseczkę, mleko i płatki. Mam gdzieś odwiedziny tej babki. Przyszła do syna nie do mnie, a ja jestem głodna i mam swoje maleństwo do wykarmienie, która zje dziś ze mną płatki.
- Mayu, śniadanie! - krzyknęłam i czekałam aż przyleci.
- Już mi tata dał!
- Co jadłaś? - odwróciłam się do niej krzyżując dłonie na piersiach.
- Omlety. Takie doobre. I kakao. Chodź babcia przyszła - pociągnęła mnie do salonu gdzie była ta kobieta.
- Mamo to Rosemary moja dziewczyna.
- Witam. - uśmiechnęłam się sztucznie, ale może nie zauważyli i podałam jej rękę. - A kochanie. - zwróciłam się do dziewczynki. Ta pani nie jest twoją babcią. - wzięłam ją na ręce i wycofałam się do kuchni zjeść śniadanie wcześniej piorunując chłopaka wzrokiem, że pozbawia mnie nawet przyjemności spędzenia czasu z moją, powtarzam moją córeczką. Nie dość, że siedzę całymi daniami tu sama, to jeszcze ją chce mi odebrać.
- Nie lubię gdy się kłócicie.- powiedziała prawie płacząc .
- Mayu to tylko twój wujek, nie tata. Zrozum w końcu.
- Nie mów tak. Jest tatą i tatą będzie..- odparła. - I nas kocha .
- To nie jest twój tata do cholery! - krzyknęłam po czym szybko złapałam sięza buzie. - Przepraszam słonko, ale zrozum...
Widziałam, że mówiąc to Styles stanął w drzwiach przysłuchując się tej rozmowie, ale nie zareagował, a jego mama gdzieś się zawieruszyła. Odwróciła się z płaczem i pobiegła do chłopaka. Wziął ją na ręce tuląc do siebie.
Odwróciłam się plecami do nich, zakrywając twarz dłońmi. Z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy, a ja zaczęłam szlochać.
- Rose.- poczułam jak delikatnie mnie przytula.- Rose nie płacz
- Ale ja już tak dłużej nie umiem... - jęknęłam odwracając się w jego stronę. Wydawało się, że jego twarz przeszywał ogromny ból, ale może to tylko moje złudzenie. - Mayu przepraszam... - chciałam ją pogłaskać po włosach, ale nie pozwoliła tylko mocniej wtuliła się w Harry’ego. W tej chwili poczułam się jak wrak statku. Nawet traciłam córeczkę, która wolała jego niż mnie. To bardzo, bardzo bolało. Styles chyba to zauważył, bo dziwnie na mnie spojrzał.
- Bądźmy rodziną. Proszę cię.- mówił łagodnie z uczuciem i widać że szczerze.- Ty, ja i Maya. Mówiłem ci że zrobię dla was wszystko. Poczynając od zmiany samego siebie ale daj mi ...nam szansę .
Nie odpowiedziałam. Po szafkach kuchennych osunęłam się na zimne kafelki, nie mogąc powstrzymać płaczu. W tej chwili zabrakło mi mojego ojca, który w takich chwilach mojej rozpaczy zawsze mnie mocno do siebie przytulał i siedział tak długo, aż nie przestałam płakać. A potem siedzieliśmy jeszcze dłużej gadając i śmiejąc się.
- Zabierz ją stąd, nie chcę by mnie taką widziała. - wymamrotałam, dławiąc się łzami.
Kucnęli przy mnie. Maya siedziała na kolanie chłopaka.
- Mamo.- dotknęła mojego policzka rączką. - Kochasz tatę ?
Spojrzałam na nią zaczerwionymi od płaczu oczami, po czym przeniosłam wzrok na Harry’ego.
- Proszę... zrób choć raz to o co cię proszę. Zabierz ją stąd i wróć tu sam.
- Mayu chodź.- podniósł się wychodząc z kuchni. Chwilę go nie było a ja wpadłam w jeszcze większą histerię. Gdy wrócił kucnął na przeciwko mnie trzymając moje ręce .
W tej chwili zachowywał się jak obcy. Klękał tylko pocieszając mnie głupimi słowami, nie tego chciałam.
- To też muszę zmienić.- powiedział jakby czytając mi w myślach. Zmienił pozycję oplatając mnie ramionami tak że wtulałam się w jego tors .
Posadził mnie na sobie okrakiem i mocno do siebie przycisnął. Płakałam jeszcze bardziej i czasami uderzałam pięściami w jego tors wyzywając go. Jednak on milczał. Wytrzymywał moje wyklinania na niego i bicie, a później całował w głowę mówiąc jak bardzo mnie kocha i głaskał. Czułam się okropnie, ale kiedy w końcu opadałam z sił poprosiłam by zachowywał się tak jak kiedyś mój tato i po prostu siedzieliśmy w ciszy. A kiedy Maya stanęła w drzwiach, pokiwał przecząco głową i uciekła. W sumie dobrze, potrzebowałam tego. Słuchałam jak spokojnie oddycha i jak bije jego serce. Gładził mnie po plecach delikatnie ale to bardzo delikatnie kołysząc. Zaczął mi cichuteńko śpiewać jedną z najpiękniejszych piosenek o miłości - I will always love you.
Zacisnęłam mocno powieki, wtulając się w zagłębienie jego szyi.
- Przepraszam cię... tak bardzo przepraszam. - jęknęłam.
- To ja cię przepraszam.- wychrypiał.- Za każdą groźbę, za każdą przykrość ...
- Oboje popełniliśmy błędy. Ja za swoje płacę utratą córki. - wychlipałam bawiąc się skrawkiem jego koszuli.
- Nie tracisz jej Rose - powoli podniósł mój podbródek. Również miał zaszklone oczy.- ona potrzebuje nas obojga. Ja wiem że to nie ja ją spłodziłem ... ale ją kocham.
- Ale ona zna tylko ideę ojca, nie wie dokładnie... a ja bym chciała aby wiedziała, że go ma. A ty... Harry nie chcę by kolejny raz cierpiała przez utratę taty, jeśli tylko coś się tobie stanie.
- Nie mogę ci obiecać tego, że jutro mnie nie zabraknie, że stanie się coś czego nie mogłem zaplanować, ale mogę obiecać ci bycie przy was do końca moich dni. Kocham cię. Tak bardzo cię kocham - znów szeptał w moje włosy.
- Ale ja nie chcę budzić się w nocy sama i bać się o to, że coś złego się z tobą dzieje. Nie chcę przy każdych wyścigach martwić się o to, czy nie będziesz miał jakiegoś wypadku. Nie chcę ciągle się bać i martwić. Dlaczego ja ciągle mam przeżywać tyle bólu emocjonalnego...
Przymknął powieki.
- Nie chcesz abym brał udział w wyścigach? Nie będę.
- N... Ni... - dukałam nie pewna czy mogę to powiedzieć. Nie lubił mnie słuchać.
- Tak? Proszę powiedz co myślisz, co czujesz, czego pragniesz .
- Ja nie chcę byś brał udział w wyścigach. - powiedziałam na jednym wydechy, mocno zaciskając dłoń na jego ramieniu i przytulając się do niego, jakby bojąc się, że zaraz mi się za to oberwie. - Chcę abyś więcej czasu spędzał ze mną tak jak teraz, po prostu buł i mnie przytulał i tyle. Proszę nie zabieraj nigdy May to swojego świata broni i przestępstw i chroń ją jak tylko możesz, nawet bardziej ode mnie. Kocham Cię... - skończyłam i zdałam sobie sprawę, że drżę z przerażenia w jego ramionach. Bałam się.
Powoli mnie od siebie odsunął. Patrzył teraz na mnie kompletnie zaskoczony. Zielone tęczówki patrzyły w moje oczy . Jego oddech przyspieszył.
- powtórz. Proszę . To ostatnie. Powtórz .
Spuściłam głowę, a z moich oczu znów wypłynęły łzy. Moje dłonie dostały Parkinsona.
- B...boję się...
- Czego?- wziął moją twarz w dłonie. Wargami spijał moje łzy .
- Ciebie. - chlipnęła. - Kocham cię Harry. Oh, obawiam się że za bardzo, ale się tego boje bo wiem, że to mnie zrani. Ale cię kocham, kocham... - szlochałam jak dziecko.
- Nie bój się.- znów mnie kołysał. Przesunął moją dłoń do swojego serca.- Bije dla ciebie .
Rzuciłam się na jego szyję i mocno w niego wtuliłam szepcząc cały czas że go kocham. Otulił mnie silnymi ramionami powoli podnosząc. Uniósł mnie jak pannę młodą i skierował się na górę. Usiadł na łóżku i wtedy mnie do siebie jeszcze mocniej przytulił . Dopiero teraz uświadomiłam sobie to jak bardzo byłam zmęczona i śpiąca. Złapałam się kurczowo Stylesa prosząc by został ze mną i mnie utulił do snu. Położyliśmy się i chłopak śpiewając mi uśpił mnie a ja odpłynęłam w głębokim śnie.

◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►◄►
Hej! Za bardzo Was rozpieszczam. Cieszę się i dziękuję za komentarze pod ostatnim
rozdziałem. Ciągle liczę, że wpadniecie na opowiadanie o wyścigach tak jak prosiliście,
które specjalnie dla Was jest założone. ( link za końcu notki).
Wyznanie uczuć, pogodzenie się... Dzieje, się dzieje.
Zdradzę Wam coś... Ja już mam rozpoczętą drugą część tego opowiadania i nie będę wprowadzać, żadnych zmian. I Tak RARRY! Nie będzie Louisa i Rose. Tego nigdy nie brałam
pod uwagę. Harry i Rosemary.. koniec.
Szablon wykonała Clary G