wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 32

- Co ci się stało?! - spytałem przerażony.
- Szłam do Nialla i ona się na mnie rzuciła..
- Boże...- zaniosłem ją do łazienki. Cały czas płakała. Ja byłem wściekły. Zabiję ją. Przysięgam ze ją zabiję. O patrzyłem rany mojej żony.
- Przepraszam Harry... Przytulisz ?
- Chodź tu - zamknąłem ją w ramionach.
- Po tym zostaną blizny ? - szlochała.
- Nie są głębokie księżniczko. Nie pozwalam ci samej wychodzić i nie interesuje mnie co odpowiesz. Nie pozwalam. Rozumiesz?
- Tak.
- Musisz mi ufać.
- Harry ja... wiem, że  nie jestem dla Ciebie wystarczająco dobra.
- Jesteś. Nie mów tak. Ja nie jestem odpowiedni dla ciebie. - puściłem ją. - przeze mnie cierpisz.
- Cierpię, kiedy nie ma cie obok.
- Zobacz ciągle grozi ci niebezpieczeństwo.
- Przynajmniej się nie nudzę.
- Zabawne. Chodź położysz się spać.
- Harry ktoś puka do drzwi. - Wytarłem ręce i poszedłem otworzyć.
- Gdzie Monic ? - Louis wparował do środka.
- W łazience. Przykro mi ale twoja córka nie będzie miała matki.
- Co ?
- To że ją zajebie.
- A rób co chcesz, wyjebane mam.
- Tak? Więc pilnuj Monic, wychodzę. - Moja ukochana zeszła na dół i się do niego przytuliła.
- Harry ? - zagadnął mnie przyjaciel.
- Co? - zakładałem kurtkę.
- Masz jakiś samochód ? Mój idiotka podpaliła.
- Pięć. Kluczyki da ci Monic. - zabrałem broń i wyszedłem.. Rozjebe ją na części.
Pojechałem prosto do domu przyjaciela. Wparowałem do środka i złapałem ją za włosy. Później rzuciłem o ścianę.
- Harry ? To gra wstępna ?
- Zapierdolę cię - Nie wiem co jej odwaliło. Była świetną dziewczyną Nie bawiłem się nawet w bicie. Po prostu wpakowałem jej kulkę w czoło, a potem spaliłem zwłoki. Wracałem do domu wściekły. Wciąż ponieważ Monic cierpiała. Osobówka wyjechała nagle i zacząłem hamować. Auto zatrzymało się na drzewie. Oddychałem niespokojnie. Mogło być gorzej. Jedyne czego nie mogłem zrobić to ruszyć chorą noga Po chwili bólu to minęło. Zwolniłem i niedługo potem byłem z moimi najbliższymi. Miałem święty kurwa spokój. Dzisiejszy dzień był atrakcjami. Dziękuję bardzo. W domu był cały gang. Zapowiadała się nie przespana noc. Wziąłem lód i dołączyłem do nich w salonie.
- Zdecydowaliśmy, że Liam i ja z małą tutaj zamieszkamy. - poinformował mnie Louis.
- Jasne, pewnie - przykładem lód do nogi.
- Co się stało kochanie ? - Monic kucnęła obok mnie. Nie mogę na nią patrzeć. Ona cierpi.
Przeze mnie. nigdy nie zasługiwałem na te kobietę. Ale ona mnie kocha. Jak wariatka, a ja ją jak wariat. Pogłaskałem jej zraniony policzek. 
- Kocham cię. Nic się nie stało.
- Boli Cie ?
- Tyle co nic. Miałaś spać.
- Bez Ciebie nie mogę.
- Dasz im pokoje?
- Już to zrobiłam. Chodź.. - Powoli wstałem i poszedłem za nią. - Z samego rana jedziemy do szpitala.
- Tak, muszą ci to przemyć.
- Nie. Muszą zbadać Twoje kolano.
- Nie.
- Tak
- Nic mi nie jest. - Zaśmiałem się.
- Widzę.
- Chodźmy spać.
- zrób to dla mnie.
- Eh dobrze.
- Dziękuję. - położyłem się do łóżka w samych bokserkach, ale nie dane było mi zasnąć spokojnie. - Muszę Cie uspokoić. - poczułem jej dotyk na tasiemce moich bokserek.
- Kochanie...
- Słucham ?
- Uspokajasz cudownie, ale będą mieć co słuchać.
- I co ? - całowała moje podbrzusze znowu patrząc mi w oczy. Westchnąłem. Nie potrafiłem jej odmówić sprawiania mi przyjemności. Akurat kiedy dochodziłem ktoś wlazł do pokoju. Monic się speszyła, ale nie kontrolując się trzymałem ją za włosy. Była pod kołdrą. Wziąłem głęboki oddech żeby nie zacząć wrzeszczeć. Eksplodowałem jej w usta. Słyszałem, że się dławi, ale byłem zbyt rozkojarzony. Zacisnąłem rękę na kołdrze i powstrzymałem krzyk oraz jęk. Dawno się z nią nie kochałem, więc miałem mocny orgazm. 
- Harry do cholery ! - usłyszałem Louisa.
- Czego?!
- Syn Wam płacze.
-To go uspokój. Nie umiesz?
- A co ja niańka jestem ? - wkurwiona Monic odepchnęła go wychodząc z sypialni. Poprawiłem bokserki. 
- Ona się zajmuje twoją córka.
-  Bo to kobieta. - prychnął i wyszedł. Skurwysyn. Żadna go nie będzie chciała. I dobrze. Nie zasłużył. Powoli wstałem i tak samo wolno szedłem do dzieci.
- Boli Cie. Widzę. Już spią. Cała czwórka.
- Chodź tu - przytuliłem ją. - Jesteś najlepszą matką.
- A ty najlepszym mężem i ojcem. Śpimy ?
- Chodź - wziąłem ją na ręce i poszliśmy do sypialni. Pierdole. Żonę będę nosił na rękach do końca życia.
- Kocham Cie misiu. - pocałowała mnie krótko kiedy się położyliśmy.
- Moje słońce - przytuliłem ją i zasnęliśmy. Rano w domu było bardzo spokojnie. Nikt nie płakał, nikt nie krzyczał. Nawet noga nie bolała. Po prostu było dobrze. Zszedłem na dół szukając mojej ukochanej żony. Szykowała śniadanie w kuchni. Muszę jej kupić coś ładnego. Coś co jej się spodoba.
- Harry już wstałeś ? - uśmiechnęła się do mnie. Ma piękny uśmiech. Jak zastanawiałem się czemu ją pokochałem to już wiem. Była najcudowniejsza. Patrzyłem na nią uśmiechając się. Anioł.
- Louis i Liam już wyszli do pracy. Dzieci bawią się w salonie. Siadaj i jedz.
- Daj mi popatrzeć i po podziwiać.
- Daj spokój. - pocałowała mnie krótko i zakryła buzię włosami, a ja założyłem kosmyk włosów za jej ucho. Chowa zraniony policzek. Wiem to. Zawsze próbuje wyglądać przy mnie idealnie. Najbardziej lubię ją w dresie i poczochraną.
- Jesteś piękna kochanie.
- Zjedz.
- Zaraz. - Westchnęła i obok posiłku postawiła kawę. Pociągnąłem ją na kolana. - Powiedz mi czego pragniesz.
- Żeby Twoja noga była zdrowa, mi zeszło to z twarzy i żeby dali nam wreszcie spokój.
- Tak będzie. Bo oni chcą mnie wykończyć. Doprowadzić do tego ze sam się poddam i mnie zabiją.
- Kto ?
- Wróg.
- Jaki ?
- Nie wiem.
- Wszystko będzie dobrze Harry.
- Musisz mi...coś obiecać. - bawiłem się jej palcami.
- Co ?
- Że zawsze będziesz silna.
- Harry nie umrzesz. Nie zostawisz mnie.
- Nie mam zamiaru. Po prostu chcę wiedzieć, że jak coś się stanie to sobie poradzisz.
- Będę próbować.
- Dziękuję.
- Ale ty też coś mi obiecaj.
- Tak?
- Że nic się nie stanie.
- Nie wiem. Nie mogę, bo oddam za was życie.
- Nie będziesz musiał. Od dzisiaj będę grzeczna. Obiecuję.

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 31

Odsunął się.
- Ava -upomniał mnie.
- Idź do niej ! Idź ! Do swojej głupiej żony ! - krzyczałam wkurwiona na niego. Dawał mi sygnały, a teraz nie.
- Nigdy nie mów tak o Monic - złapał mocno mój podbródek. - Uznam, że jesteś zdesperowana i o tym zapomnę. -wstał. -Jedziesz czy nie?
- Oddam Ci się.
-  Słucham?!
- Wiem, że chcesz. Powiedziałeś, że się martwisz, złapałeś mnie za rękę. Widziałam Twoje sygnały.
- Avalon zwariowałaś ?! Jesteś naszą przyjaciółką.
- Przecież nikt się nie dowie.
- Nie będę zdradzał swojej żony. Dziewczyno zwariowałaś - wyszedł.. Trzeba go jakoś pokłócić z Monic. Wtedy przyjdzie. Następnego dnia pojechałam do niej. Musze jej powiedzieć, że WIDZIAŁAM Harry'ego z inną.
- A Ty co tutaj robisz ? - jest na mnie wściekła. Harry na pewno jej powiedział co sie wczoraj stało.
- Chciałam z tobą pogadać.
- O czym ? - trzymała na rękach jednego z bliźniaków. Jaki podobny do Harry'ego.
- Chciałam cię po prostu uświadomić, że Harry wczoraj mnie skrzywdził - zmiana planów. Udaje zdruzgotaną.
- Eww nie wierzę Ci
- Ale taka prawda! Wykorzystał to, że byłam w takim stanie.
- Harry taki nie jest, a Ty próbujesz nas pokłócić bo zazdrościsz.
- Tak było - otarlam łzy. Tak! Zazdroszczę! Masz wszystko dziewczyno.
- Skończ tą szopkę. Nie skłócisz mnie z Harrym. A tak dla Twojej wiadomości Harry nie może uprawiać seksu przez 2 tygodnie.
- Nie powiedziałam ze mnie zgwałcił.
- Więc co strasznego Ci zrobił ?
- Kochanie ale ja nie wiem gdzie są te śpioszki. Szu...- stanął przy mas z drugim chłopcem.
Dała mu długiego całusa. Miałam ochotę wydrapać jej oczy.
- Co jest? - objął ją ręką.
- Odpowiedz mi Avalon.
- No na pewno nie przy nim!
- Zejdź mi z oczu. - powiedziała i zamknęła mi drzwi przed nosem.


~Harry~ 

Wziąłem talerze z pizzą i poszedłem na górę do Darcy. 
- Proszę dziewczyny - bawiła się z Clarą nowa koleżanką. Pocałowałem córeczkę w czoło i Zszedłem na dół. - Monic?
- Tak ? - czyściła buźki bliźniaków.
- Nic jej nie zrobiłem - Powiedziałem cicho.
- Wiem. - Pocałowałem jej kark i Położyłem dłonie na jej talii. - Musimy iść do lekarza.
- Po co ?
- Zrobić usg - Odsunąłem się i zbierałem zabawki.
- A.. to fałszywy alarm wiesz ? - Chyba odetchnąłem z ulgą. 
- Ale nie poroniłaś ? - wyprostowałem się po chwili.
- Nie
- To dobrze. Pojadę do Louisa.
- Zostań.
- Nie wiem co on wymyślił. - podałem jej ubranka.
- Miś to nie nasze życie.
- Tak, ale on jest dla mnie jak brat. Tylko ten głupszy.
- Jak zwykle. Jedź w pizdu. - westchnęła smutno.
- Wrócę za godzinę - Przyciągnąłem ją pocałowałem i uszczypnąłem w tyłek.
- Zostaw. - odepchnęła moją rękę. Jest zła.
- Nie bądź wściekła, że chcę mu pomóc.
- Jasne, zostaw mnie z bliźniakami, Darcy i jej koleżanką. Przywieźcie mi jeszcze Nell, a wy idźcie na piwo.
- Masz rację, pojadę wieczorem.
- Albo zadzwoń i on przyjedzie. - Tak zrobiłem. Był 10 minut później.
- Słuchaj - poszedłem z nim do garażu. - Weź się człowieku w garść.
- Ja ? Daj mi spokój.
- Nie. Ja. Traktujesz ją jak przedmiot.
- Dobrze, że ona taki ideał.
- No właśnie oto chodzi. Mnie chce uwieść, bo jest zdesperowana.
- Harry, a gdyby Monic ciągle marudziła to byłbyś taki chętny do czegokolwiek ? Staram się, jest źle. Nie staram, to już w ogóle.
- Ale wiesz czemu nie marudzi? Bo ją doceniam. Komplementuje. Troszcze się. Ty nie i dlatego podrywa mnie.
- A ja też ją doceniam i się troszczę.
- No właśnie tak ją doceniasz ze wymyśla gwałty aby ktoś zwrócił na nią uwagę.
- Przesadzasz Harry. Ja jej w dupe wchodził nie będę.
- Przesadzam?! Wczoraj zadzwoniła do mnie zaplakana ze w ogóle jesteś taki i taki. Dobra przyjechałem. Ona jest tak zdesperowana ze chce rozbić moją rodzinę wiec weź się w garść.
- Harry jak ja nie wiem co do niej czuję. - przytulał do siebie Nell
- Wiesz jak było od początku. Zmusiłeś ją a potem zaszła w ciążę. Może znajdziesz kogoś innego.
- Chyba tak zrobię. - westchnął. - Ale dziecka jej nigdy nie oddam.
- Ona jest tak samo matką jak ty ojcem.
- Bedzie chciała mi ją odebrać.
- To pójdziecie do sądu. Ustalicie kiedy będziesz się widywać.
- Ona chyba. Ja Nell jej nie oddam. Nie ma nawet opcji. Ciekawe czy ty byś Monic tak dzieci oddał.
- Dzieciom najlepiej jest z matką.
- To daj jej Darcy i bliźniaków, a ty zostaniesz sam.
- Ale my się kochamy i nie rozstajemy. Przecież uczestniczył bym w ich życiu. A i jeszcze jedno. Nie możesz zostawić jej z  niczym.
- Jak Nell zostanie ze mną to ona mnie nie interesuje.
- To po co mieszales w jej głowie? Weź Cześć winy na siebie.
- Biorę.
- No właśnie.
- Jestem chujem. Ok.
- Dawaj dziecko - zabrałem mu małą. - Jedź i to załatw raz a dobrze.
- Jeżeli dasz ją Avalon to do mnie sie już nawet nie odzywaj.
- To ty jedziesz do Avalon, poza tym Monic jej tu nie wpuści.
- Jak ona tu przylezie i dasz jej moje dziecko to Cie zajebię.
- Nie dam.
- Mam nadzieję. - pocałował córę i wyszedł. Poszedłem do żony. Położyłem Nelly w wózku.
- Mhm, jednak dostaje piąte pod opiekę ?
- Ale ja nigdzie nie idę.
- Czemu Nell została ?
- Bo Louis musiał jechać do Avy.
- Wariatki miałes na mysli. - zazdrosna Monic. Tego jeszcze nie bylo.
- Oj przestań.
- Oj nie wkurwiaj mnie.
- Po co ty się denerwujesz? Kryzys przechodzi.
- Po co ?! A gdyby ktoś tak mnie bajerował jak ona Ciebie to taki spokojny byś był ?-Przyciągnąłem ją.
- Ale juz tego nie będzie robić. I nie krzycz dzieci śpią.
- Mhm bo ty akurat wiesz.
- Ale ja jestem twój i nie masz o co być zazdrosna. Kotku - pocałowałem jej usta, nosek i szyję. - kocham cię.
- Jest ode mnie ładniejsza, zgrabniejsza i ma bardziej przebojowy charakter.
- Nie jest od ciebie ładniejsza. Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie.
- Kłamiesz.
- Nie kłamię skarbie. Nie widzę świata poza tobą, ty nim jesteś. - Wtuliła nos w moją koszulę. Jest strasznie zła. Całowałem ją po włosach.
- Uśmiechnij się.
- Nie.
- No proszę. - posadziłem ją na biodrach.
- Nie.
- Uparta jesteś. Ale ze złością ci nie do twarzy  - postawiłem ją i poszedłem otworzyć drzwi. Mama Clary.
- Dzień dobry, proszę wejść.
- Dziękuję- weszła do środka.
- Darcy! - zawołałem je.
- Tak tatuś ? - zeszła na dół razem z koleżanką.
- Chodź - wziąłem moje słoneczko. - Clara mama przyszła.
- Do widzenia. - powiedziała dziewczynka kiedy jej mama otworzyła jej drzwi.
- Do widzenia. Wpadaj kiedy będziesz chciała.
- Dziekuje za opieke Panie Styles.
- Nie ma za co.
- Do widzenia. - wyszły. Przytuliłem Darcey.
- I jak było?
- Fajnie.
- No to się ciesze. Może następnym razem zostanie na noc?
- Nie wiem. Czemu mama uderzyła w ściane.
- Zaraz się zapytam. Idź do braci -poszedłem do żony. - Skarbie.
- Skarbie ?! - rzuciła we mnie swoim telefonem. Zobaczyłem zdjęcie moje i Avy.
- No przecież cie nie zdradzilem ! - złapałem jej rękę. - To zdjęcie jest z naszych wakacji tylko przerobione. Nie widać ? Odepchnęła moją dłoń.
- Nie rób scen Monic. Nigdy bym cię nie zdradził - Powiedziałem zły i poszedłem do dzieci.
Nie musiałem długo czekać, żeby usłyszeć trzask drzwi wejściowych. Byłem wściekły, że w ogóle tak pomyślała. Wszystko dla nich robie a ona mnie oskarża o romans z wariatką.
Jestem wkurwiony na Louisa bo przez niego jebie się mnie. Cudownie nie? Zajebiście. Wykąpąłem. bliźniaków i wszystkich uśpiłem. Zszedłem na dół i usiadłem na krześle.  Przecieralem zmęczoną twarz. Boże! Nell. Na szczęście spała. Nie mam kurwa siły.
Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Louisa. W tym momencie Monic wparowała do domu i tak się na mnie rzuciła, że telefon wyleciał mi z ręki. Tuliła się do mnie drżąc. Poczułem na policzku coś ciepłego i lepkiego. Spojrzałem na jej buzię. Na policzku miała dwie rany, jedną bardzo blisko oka.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Young Sex Love

Rozdział 30

Uśmiechnąlem się i pocałowałem ją w czoło.
- Dobrze tato ?
- Tak. - Uśmiechnęła się i zaczęła ich karmić. Po Poszedłem na górę. Przebrałem się z granatowego t-shirtu.
- Jestem ! - usłyszałem Monic.
- W kuchni. - Przyszła do nas i pocałowała mnie w policzek.
- I jak zakupy.
- Liam marudził. - wywróciła oczami.
- Ważne, że nic ci nie jest.
- Nawet nikt nas nie śledził. Położysz się w końcu spać.
- Masz - podałem jej talerz.
- Dziekuję, ale masz położyć się spać.
- Nie jestem zmęczony.
- Nie spałeś całą noc.
- To dziś będę.
- Harry prosze odpocznij. Ledwo żywy nas nie ochronisz.
- Powiedział tata...Powiedział tata - Mówiłem do siebie idąc na górę. Coś jest ze mną nie tak. Gadam sam do siebie. Chyba robię się nienormalny. Położyłem się i zasnąłem. Obudziłem się dopiero wieczorem. Na kolację. Monic zrobiła moje ulubione Spaghetti. Siedziałem z Darcy na kolanach i karmiłem ją oraz siebie.
- Ta-ta ! Ma-ma ! - krzyczeli na zmianę chłopcy. A my się tylko uśmiechaliśmy dumni.
Moja córa dzisiaj była kompletnie nie w humorze. Tylko nie wiedziałem czemu.
Wyglądała na okropnie znudzoną. Po kolacji wziąłem ją do ogrodu na huśtawkę.
Nadal nie wyglądała na zainteresowaną.
- Co jest Darcey? - bujałem ją.
- Braty nie chcą ze mną gadać, nie mam już koleżanek. Chcę mieć kolegów tato.
- Braty są za mali. Przecież masz koleżanki. Były u ciebie na urodzinach.
- Ale one chodzą z mamami do parku, a ja tutaj siedzę i sie nudzę.
- To powiedz mamie.
- Mówiłam, ale mama mówi, że sobie nie poradzi z chłopcami i się boi.
- Więc jutro wszyscy razem idziemy na plac zabaw. Okay?
- Wszystko jedno. - wzruszyła ramionami. - Chcę do przedszkola.
- Darcy za chwile idziesz do szkoły.
- I co z tego ?! Dla Was liczą się tylko Braty. - zeszła z huśtawki i pobiegła do domu.
Poszedłem za nią i złapałem. 
- Nigdy. Ale to nigdy tak nie mów. Jesteś moją córeczką i strasznie cię kocham. Fakt oni są mali i potrzebują więcej uwagi, ale ty też się liczysz. Przepraszam skarbie. Wtuliła się we mnie płacząc.
- Cichutko.
- Nie chcę więcej Bratów.
- Mama jest w ciąży. - Rozpłakała się jeszcze głośniej.
- Obiecuję. Nie będziesz czuła się gorsza.
- Zostaw mnie. - zaczeła się wyrywać. Przycisnąłem ją mocno do siebie i tuliłem. W końcu się uspokoiła.
- Bardzo cię kocham Darcy.
- Ja Ciebie też kocham tato. - pociągnęła nosem. Poszedłem na górę do łazienki. Kąpałem dziewczynkę. Ochlapała mnie wodą. Zaśmiałem się i dotknąłem gąbką jej nosa.
Trzeba by jej te kudły podciąć bo już do tyłka ma.
- Pójdziemy do fryzjera.
- Czemu ? Nie !
- Są za długie.
- Nie chcę ! Ja je lubię. Tato..
- No dobrze. - Uśmiechnęła się do mnie. Wyjąłem ją z wanny i ubrałem.
- A myślisz, że w szkole będą mnie lubili ?
- Jasne. Jesteś świetna. - Położyła się do łóżka. Zasnęła szybko. Zszedłem na dół do Monic.
- Trzeba poświęcać jej więcej czasu.
- Darcy ?
- Tak.
- Dobrze.
-  śpią ?
-Tak.
- Dobrze.

~ Louis ~

- No co księżniczko ? - nosiłem córcię. Ciągle płacze. Chyba ma kolkę. Albo to zęby.
- Oj no cicho bo mi uszy rozjebie. - jęknąłem.
- Noś ją brzuszkiem na ręce. - Zrobiłem jak powiedziała mi Ava.
- Masz jakieś zatyczki do uszu ?
- Włóż sobie słuchawki - przestawiła drabinę i weszła na nią myjąc kolejne okno. Cisza. Jezu. Jak dobrze. Ona płakała całą noc i teraz cały dzień.
- Wiedziałem, że się dogadamy.
- Louis wychodzę - usłyszałem około piątej.
- Gdzie ?
- No do brata. Pomogę im.
- Nidzie nie wychodzisz.
- Louis, obiecałam. Mała śpi. Dasz radę. Sam też byś się czasem mógł do Fizzy pofatygować.
- Ja się nikomu narzucał nie będę.
- A mnie prosili - zamykane drzwi i cisza.
- A daj mi spokój. - Sprawdziłem czy Nell śpi i włączyłem mecz.

~Avalon~

 Razem z Harrym i Monic wyszliśmy do kina na potem na kolacje. Sami mnie zaprosili.
Mam dość kiszenia w domu z naburmuszonym Louisem. On ma mnie dość. No więc ja nie mam zamiaru się nudzić. Z nimi poszliśmy nawet do klubu. Trochę było mi przykro jak na nich patrzyłam. Są tacy szczęśliwi. Idealni.Zakochani.
- Idź do Harry'ego, ja już nie domagam.
- Trzymaj - Podałam jej zamówiony sok i poszłam do przyjaciela.
- Ava. - uśmiechnął się i zaczęliśmy tańczyć. Na chwilę zapomniałam o rzeczywistości.
Wolna piosenka, a ja byłam wtulona w jego tors. Chyba jedyna taka chwila przy której czułam motylki.
- Dziękuję za taniec. - pocałował wierzch mojej dłoni i poszedł do Monic. Uśmiechnęłam się i  stałam tak przez moment. Później się z nimi pożegnałam i wyszłam.
- Ava.. - Harry złapał mnie za nadgarstek. - Odwieziemy Cie. O tej porze nie jest już bezpiecznie. - zobaczyłam Monic stojącą obok samochodu. Jezuuu czemu ona musi tutaj być ?
- Nie, naprawdę. Musze się przejść - wysunęłam dłoń z jego dłoni muskając opuszkami palców jego skórę.
- Ava nie chcę, żeby coś Ci się stało. - Martwił się..Aww. Pocałowałam go w policzek, Monic pomachałam i poszłam przed siebie. Już widziałam jak wywraca swoimi zielonymi oczami i idzie do niej. DO NIEJ. Kurwa...Avalon ogarnij się. On ma żonę.. a ja.. Louisa. Chciałabym żeby LOUIS BYŁ JAK HARRY. Albo mogę też wziąć sobie Harry'ego. Zawsze dostaję to czego chcę. Może spróbuję... Co mi szkodzi ? Louisa i tak nie obchodzi. Wróciłam do domu. Czekał na mnie w salonie. Ominęłam go i poszłam na górę. Malutka spała.
- Mogę wiedzieć gdzie byłaś ?
- Daleko od ciebie.
- O co Ci do cholery chodzi ?
- O nic. Wyszłam, wrócilam. Co cię to obchodzi? Idź sobie do kolegów, nie potrzebują  czułości -  weszłam do sypialni.
- Oo jaki słodki foch. Myślisz, że ze mną wygrasz ? Nie. Mam Cie odciąć od znajomych ? Proszę bardzo.
- SPIERDALAJ. Przeliterować ? Nie. I tak nie zrozumiesz idioto - trzasnęłam drzwiami i weszłam do łazienki. Kiedy z niej wyszłam w domu nie było ani Louisa, ani Nell. Byłam wściekła, że w ogóle wyniósł moje dziecko. Zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał. Napisałam Harry'emu smsa " Louis mnie zostawił, zabrał Nell... Przyjedziesz ? ' "Jak to zabrał? Tak, zaraz przyjadę. Zadzwonię do niego. " Uśmiechnęłam się do siebie.
Wiem, że małej krzywda nie będzie a ktoś mnie musi pocieszyć. Harry przyjechał po chwili. Znalazł mnie w sypialni.- Hej, pokłóciliście się ? Kiwnęłam głową wycierając łzy. Wymusiłam płacz.
- O co znowu? -usiadł i mnie przytulił.
- O to, że jest taki zimny. - wtuliłam się w niego mocno. Było mi bardzo wygodnie i przyjemnie. Miał takie ładne perfumy. Pogłaskał mnie po włosach. 
- Porozmawiam z nim.
- Jesteś taki kochany. - zaciągnęłam się jego zapachem.
- Może wezmę cię do nas? - Nie myślałam co robię. Zlapałam go za policzki i chciałam pocałować

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 29

- Jest naszym przyjacielem.
- Chyba moim. Ty masz Monic.
- Moim też. Zawsze nam pomaga.
- Dobra bo się zakochasz. - zaparkował pod domem Nialla.
- Może już to zrobiłam - powiedziałam. To nie prawda no ale. Wyszłam z auta i poszłam do środka.
- Córa ! - prawie do niej pobiegł. I tak to ja wzięłam małą na ręce i ucałowałam. Niall byłby idealnym ojcem. Zawsze taki troskliwy. Kochany. Taki słodki. Nie minęła minuta, a mi ją zabrał.
- No Louis - spiorunowałam go wzrokiem.
- Co ?
-Nie zjem jej.
- A ja chciałem ją przytulić. - spiorunował mnie wzrokiem. Tak właśnie potrafię wszystko zepsuć jednym tekstem.

~*~

~ Harry ~

Wracamy do domu. Jesteśmy szczęśliwi. To był najlepiej spędzony czas. Monic spała w samolocie oparta o moje ramię. Pocałowałem ją we włosy. Jęknęła coś, ale nadal spała.
Była najpiękniejsza. Przez cały miesiąc się nie pokłóciliśmy. Obudziłem ją pod koniec lotu.
- Jakie orzeszki ? - powiedziała otwierając oczy.
- Co?
- Nie wiem.
- Chodź mała. - Zaspana wyszła z samolotu i zadrżała z zimna. W sekundzie otuliłem ją ciepłą kurtką. Wziąłem na ręce i niosłem do auta.
- Ale paskudna pogoda.
-To jest Londyn miśku. - otworzyłem drzwi.
- Wiem. - Poszedłem na swoje miejsce i ruszyłem do domu.
- Kiedy dzieci będą z nami ?
- Dzisiaj je odbiorę.
- Dobrze. - Odstawiłem żonę i pojechałem po dzieci.
- Tatuś ! - Darcy rzuciła mi się na szyję.
- Malutka.
- Braty były grzeczne !    
- O no to super!
- Pilnowałam ich tatuś.
-Moja dzielna dziewczynka.
- Twoja. A ty opiekowałeś się mamą ?
- Oczywiście.
- Dobrze ?
- Tak. Wracamy?
- Pewnie !
- To biegnij się pożegnać. - Dała babci buziaka, a ja zaniosłem walizki i chłopców do samochodu. Pojechaliśmy do domu. Dzieciaki mi pozasypiały. No i kurwa dostałem telefon, że się restauracja jara. Podjechałem tam i objąłem ramieniem przestraszoną Monic.
- Kurwa...- przeklnąłem.
- Podpalenie.- szepnęła.
- Dowiem się kto. - Rozpłakała się.
- Hej nie płacz. Wybuduje ich więcej.
- Boje się.
- Nie masz czego. Nic ci nie grozi kotku. Przysięgam. Wam i dzieciom nic. Jedz do domu - dałem jej kluczyki.
- A Tobie ?
- Mi też nie. Jedz.
- Muszę Ci coś ważnego powiedzieć.
- Więc mów.
- Jestem w ciąży.
- Słucham?!
- Nie krzycz. - prawie się popłakała i pobiegła do auta.
- Chodź tu - złapałem jej rękę. - Jakim cudem znowu? Oni nawet nie mają roku. Boże..
- Nie wiem.. Ja nie chcę. - już płacze.
- Uspokoj się Monic. Stało się to płacz nic nie da.
- Harry ja mam 23 lata i czwórkę dzieci ?! To ile do cholery będziemy mieli jak będę miała 35 ?
- To nie wiem zacznij brać tabletki. Trudno. Jesteś to jesteś. Najwidoczniej to ostatnie.
- Jesteś strasznym dupkiem. - wsiadła do auta i odjechała. Ja?! Bo zareagowałem szokiem. No na serio ? Kiedy wróciłem wieczorem powitała mnie cisza. Spali. Chłopcy w łóżeczkach, a Darcy z Monic. Poszedłem na dół i usiadłem na kanapie. Nie wiem kto życzy sobie mojej śmierci. Ale wole aby zabił mnie niż moją rodzinę. Nie pozwolę nikomu dotknąć mojej żony, a tym bardziej dzieci. Styles myśl, rusz głową.. Poszedłem na górę i ukucnąłem przy łóżku. Pocałowałem rączkę córki i czoło dziewczyny. 
- Kocham was - szepnąłem. Żona złapała mnie za rękę. Podniosłem jej dłoń i przyłożyłem do ust całując.
- Chodź spać. - szepnęła. Zdjąłem koszulkę i położyłem się obok dziewczyn. Wziąłem żonę w ramiona. 
- Śpij kochanie.
- Co ty planujesz?
- jeszcze nie mam pomysłu. Jedno jest pewne. Wszystko dla was.
- Obiecałeś mi, że nie będziesz ryzykował.
- Obiecałem. Ale obiecałem tez, ze oddam za was życie gdy będzie trzeba. Na razie nie wiem kto to i czego chce.
- Więc śpij.
- Tak - Wtuliła się we mnie bardzo mocno. Nie spałem  całą noc. Ale nie miałem się jak ruszyć bo bym ją obudził. Dopiero gdy elektroniczna niańka dała znać poszedłem do Oliwiera. Wyciągał do mnie rączki.
- Chodź krolewiczu - Podniosłem go. Już nawet się trochę uśmiecha.
- Jemy? No i co się szczerzysz? - Wskazał paluszkiem za moimi plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem Monic.
- Cześć skarbie.
- Hej. Wyspałeś się ?
- No pewnie.
- Szkoda, że nie spałeś.
- Skąd wiesz ?
- Bo wiem jak oddychasz kiedy śpisz, a do tego całą noc bawiłeś się moimi włosami .
- Tak - przyznałem i podałem jej synka.
- Cześć syn nr 1.
- Ma...
- Mama.
- Ma..ma.
- Brawo syneczku ! - była taka szczęśliwa. Uśmiechnąłem się i oboje pocałowałem w czoło.
Poszedłem po Daniela i znieśliśmy ich na dół. Zrobiłem rodzinie śniadanie.
- Hazz, zostaniesz dzisiaj z dziećmi ? Chciałam z Avą iść do centrum, kupić chłopcom nowe ciuszki. Wiesz, jak szybko rosną.
- Tak, zostanę. - odparłem półprzytomny. - Ale Liam pójdzie z wami.
- Co ? Dlaczego ?
- Co ci wczoraj mówiłem?
- Nie będę z obstawą do sklepu chodziła rozumiesz ?
- Nie będziesz narażała życia, rozumiesz ?
- To tylko centrum. Tam jest pełno ludzi.
- No właśnie - popatrzyłem na nią.
- No właśnie. Czyli jest bezpiecznie.
- No własnie nie jest.
- Strasznie dramatyzujesz.
- Tak strasznie. Może niedługo nam auto albo dom pójdzie w powietrze.
- Co ty mówisz tatuś ?
- Jedz królewno. - Spojrzała na mnie z pretensjami i zajęła się kanapką. Gdy Monic wyszła, Liam pojechał z nią.  Byłem wykończony myśleniem. Siedziałem na dywanie z bliźniakami i córką.
- Braty no mówcie.. - jęknęła Darcey.
- Wiesz trochę za mali są.
- Cicho tato.
- Okay... położyłem się na plecach. Na moje nieszczęście bliźniaki raczkują.
Wszystkie szafki mają specjalne zamknięcia, a do rogów stołu przyklejone do rogów ochraniacze. Jak tylko zamknąłem oczy to jeden z nich na mnie wlazł.
- Hej maluchu.
- Ma-ma.
- Pięknie mówisz.
- Ma-ma. - pokazał na mnie paluszkiem.
- Nie. Jestem tata.
- Ta !
- Ta-ta.
- DA- DA.
- Tata.
- Mama.
- TATA.
- Ta-ta.
- Tak! - podrzuciłem Daniela.
- Mama.
- Eh - pocałowałem go i położyłem obok.
- Darcy jesteś głodna?
- tak.
- Weź Oliwiera i chodź ze mną do kuchni. - Wzięła go na ręce.. jakoś i poszliśmy tam.
Posadziłem młodych w krzesełkach i robiłem córce coś do jedzenia. Jak się odwróciłem to zobaczyłem najsłodszy obrazek świata. Darcy sama robiła kaszkę dla braci. 
Szablon wykonała Clary G