wtorek, 31 grudnia 2013

Lubisz czytać? Wejdź :D

Naprawdę uznaję, że moja kanapa jest bardzo wygodna. Spędzę na niej całe swoje życie. Plus skrzynka piwa. Tak, to mi wystarczy. Sięgnąłem po pilota przełączając program w telewizorze. Moja siostra chodziła po kuchni znów wykłócając się o coś z Malikiem. Tak to jest jak się mieszka, z 5 idiotów. Harry wszedł do środka z lekka zdezorientowany. Przeczesał włosy i zdjął marynarkę. Zaraz się do mnie przyłączył.
- A ty co? Starość chcesz spędzić w tym salonie? - zapytał.
- Czemu by nie ?
- Stary, są wyścigi, akcje, imprezy. Rób cokolwiek, ale nie siedź bezczynnie. - wyjął z kieszeni szlugi odpalając jednego.
- Mi się tu podoba.
Pokręcił głową nie zgadzając się z tym co mówię. Zabrał mi pilota i włączył film.


czwartek, 26 grudnia 2013

10. We are young.

-Co doprowadziło cię do takiego stanu?
-Zbyt późne konsultacje serca z rozumem.
Zabrał mnie do siebie. Mojej mamie oznajmił, że jesteśmy parą. Mówił bardzo przekonywującą. Uwierzyła w każde jego słowo. W tą całą bajeczkę.
- Kocham Ariel. - powiedział. - Chcę mieć ją przy sobie. Dlatego zamieszkamy razem. - delikatnie ścisnął moją dłoń.
Ja natomiast siedziałam cicho. Nie chciałam powiedzieć czegoś co będę potem żałowała. Kara byłaby bolesna, nawet po tych wyjaśnieniach. Moja rodzicielka była urzeczona Harry'm. Nie miała nic naprzeciwko. Wtedy ją znienawidziłam. Nie powinna mu ufać, a dała mu się podejść. No i właśnie tak mnie mu oddała. Chwila, minuta i po sprawie. Jestem jego za pozwoleniem własnej matki.
Leżałam na łóżku czując, że się nie podniosę. Czułam się okropnie. Bolała mnie każda kość, a głowę mi rozsadzało. Byłam chora to było pewne. Lekarz pojawił się bardzo szybko, gdy tylko powiedziałam Harry'emu. Zdziwił mnie fakt, że on się w ogóle o mnie martwi. Ogólnie ostatnio zaczął zachowywać się dziwne. Po prostu inaczej. Nie tak jak on.
Leżąc w ciepłej pościeli, zastanawiałam się nad swoimi słowami, które mu zadeklarowałam. Miał się leczyć i starać dla mnie. Miałam być wsparcie. Zdałam sobie sprawę, że zależy mi na nim. Inaczej bym mu nie pozwoliła. Nadal bym uciekała.
Ariel, zmieniłaś nastawienie.
Przecież właśnie to stwierdziłam.
Tylko potwierdzam.
Westchnęłam nakrywając się kołdrą. Było zimno jak cholera, ale to przez gorączkę. Wszystko było przez gorączkę. 
Usłyszałam otwieranie drzwi i ujrzałam sylwetkę Harry'ego. Dziwne zmartwienie malowało się na jego twarzy. Wyciągnęłam rękę, którą złapał. Ukucnął przy łóżku i odgarnął mi włosy z czoła.
- Zimno ci? - spytał.
W odpowiedzi pokiwałam głową. Nakrył mnie jeszcze jednym kocem i przyniósł leki zbijające temperaturę. Wypiłam również ciepłą herbatę.
- Skarbie... - przytulił mnie pocierając moje ramiona.
To był taki czuły gest znów nie podobny do niego. 
- Harry - oplotłam kark chłopaka. - Musisz iść, bo cię zarażę.
- Cśś - szepnął. - To nie ważne. Będę tutaj. 
Czułam się lepiej, gdy leżał obok i ze mną rozmawiał. gorączka ustąpiła, a gardło tak nie bolało.
- Będziemy razem? - zapytał czym mnie zaskoczył.
- Co? - popatrzyłam na niego. - Jak? Ty masz burdel. Sypiasz z dziwkami. Nie umiesz mnie szanować. To ma być związek? - słowa szybko wylatywały z moich ust.
- Wiesz przecież o mojej chorobie. Ja pójdę się leczyć, zaczniemy sobie ufać. Nie będzie żadnej innej oprócz ciebie.
- Nie pasuję do tego życia. Chcę ci pomóc, ale nie chcę być jego częścią. - wymamrotałam słabo.
- Proszę cię. Daj nam szansę. - opowiedział zdeterminowany.
Patrzył mi głęboko w oczy. Jego spojrzenie było takie prawdziwe. Ufne. Westchnęłam cicho zastanawiając się co mam powiedzieć. Naprawdę nie wiedziałam. Miałam kompletny mętlik. Jaką podjąć decyzję? To było trudne. Morderca walczył o moje serce. On tak łatwo umie namieszać mi w głowie. Wiem, że mną manipuluje ale nie potrafię odejść. Chęć pomocy Harry'emu jest silniejsza. Pozwoliłam mu zawalczyć i stało się.
~~~*~~~
Stałam w domu tych wszystkich dziewczyn. Co chwila któraś tuliła się do swojego szefa. Mnie natomiast coś trafiało. Nie umiałam na to patrzeć. Czułam dziwną zazdrość.
- Hej - Ariel podszedł do mnie Louis, kiedy piorunowałam jedną wzrokiem.
- Cześć. - stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.
- Słyszałem, że namówiłaś Harry'ego na leczenie. - objął blondynkę w talii. Ubrana była w krótką, czerwoną sukienkę i też mnie denerwowała. Wszystkie po kolei powinny zostać wyemigrowane z tego kraju.
Ehkem...nie przesadzasz troszkę?
Zamknij się! Niech wypierdalają w tych spódniczkach. Wyjebią się na zakręcie w szpilkach i tyle.
Ariel...spokój.
- Tak, ale nie wiem jakie będą efekty - mruknęłam i pociągnęłam go do kuchni ,gdzie byliśmy sami.
- On i ja...Jesteśmy razem. - szepnęłam.
- Co? - prawie krzyknął. Zaraz głośno wypuścił powietrze.
- Jak się boję, ale chcę. Chcę być przy nim. Tylko mam tego dość. tego burdelu. - powiedziałam przez złość.
- Dobrze, pogadam z nim. - wyszedł z kuchni a ja za nim.
Szybkim krokiem podeszłam do Styles'a i odepchnęłam rudą dziwkę.
- Spierdalaj. - warknęłam i wtuliłam się w chłopaka.
Dlaczego szukałam bezpieczeństwa w ramionach kogoś kto nie raz mnie skrzywdził? Nie wiem i nie umiałam sobie na to odpowiedzieć. Na razie chciałam zaznać spokoju i ciepła i może miłości. Tylko czy on może mi to dać?
~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~
No em, um....
Słabo wyszło, ale może Wam się spodoba. Mam niespodziankę :) Po tym opowiadaniu powstanie LINIA ZYCIA NASZYCH SERC 3. Do czego jest już zwiastun :d

wtorek, 24 grudnia 2013

Imagin świąteczny



Biały puch opadł bezszelestnie na ziemię. Stałem w oknie bacznie obserwując jak płatki śniegu opadają nieba. Mróz rysował wzorki na szybie, po której przesuwałem palcami. Świąteczny nastrój udzielał się już wszystkim. Dzieci biegały po sklepach z zabawkami, rodzice kupowali wymyślne prezenty, a zakochane pary zastanawiały się jak spędzić święta. Można wyjechać, można zostać u rodziców lub też w domu. Przecież jest wiele możliwości.
Przymknąłem oczy, przypominając sobie zeszłoroczne święta. Byliśmy wtedy wszyscy. Cała nasza trójka.
T.I od rana biegała po domu chcąc dopiąć wszystko na ostatni guzik. Thomas leżał na dywanie i śmiał się, gdy uchwyciłem aparatem jego ruchy. Maluszek miał już pół roku i chętnie rozwijał swoje umiejętności np. w samodzielnym siadaniu. Odłożyłem sprzęt i wziąłem synka na ręce. Podłożyłem dłoń po jego plecki a raczej główkę i przeszliśmy do kuchni. T.I krążyła po pomieszczeniu śpiewając pod nosem świąteczne piosenki. Czuć było zapach ciast i wigilijnych potraw.
- Zobacz co ta mamusia robi? – złapałem rączkę syna.
Dziewczyna słysząc mój głoś, odwróciła się. Posłała nam wesoły uśmiech i podeszła bliżej. Ucałowała moje usta i czółko Tom’a.
- Kochanie trzeba ubrać choinkę. Wcześniej nie mieliśmy na to czasu – zauważyła.
- Tak, wiem. Uśpię go i zniosę ją na dół. Ozdoby są w pokoju gościnnym, w pudełkach. – odpowiedziałem jej po chwili i poprawiłem malucha na rękach. – Pomachaj mamie i idziemy spać.
Chłopiec zaśmiał się i włożył paluszki do buzi. Jak zawsze… Wyszliśmy z kuchni i udaliśmy się na górę. Ostrożnie minąłem zabawki w pokoju synka i doszedłem do łóżeczka. Thomas’owi wystarczyło chwile pośpiewać i usypiał momentalnie, tak jak tym razem. Popatrzyłem na anielską buźkę dziecka i uśmiechnąłem się. Miałem przy sobie prawdziwy skarb w postaci T.I, która dała mi tego aniołka.
Ustawiłem elektroniczną niańkę i zszedłem na dół razem ze sztuczną choinką. Po chwili przybiegła do mnie ukochana. Cmoknęła moje usta i zabraliśmy się do pracy.
Dobrze pamiętałem ile zabawy przy tym było. Śmialiśmy się, zakładając na drzewko bombki i łańcuchy. Efekt był bardzo zadawalający.
Objąłem T.I składając na jej szyi kilka pocałunków. Kolacja z rodziną i przyjaciółmi była udana i wspaniała. Czas spędzony w takim gronie, płynął bardzo szybko. Nim się zorientowałem zostaliśmy sami. Ukucnąłem przy choince i wyjąłem ostatni prezent dla mojej ukochanej. Wręczyłem dziewczynie średnie pudełko, które ostrożnie otworzyła. Ciągle się uśmiechała, czym powodowała, że ja robiłem to samo. W białym pudełku znajdowało się jeszcze jedno, trochę mniejsze.
- Louis… - szepnęła wyjmując pierścionek z białego złota.
W tym samym czasie, ja zająłem odpowiednią pozycję. Uklęknąłem na prawe kolano i spojrzałem w jej, pięknie, głębokie oczy.
- Najdroższa… Jesteś całym moim światem. Gdy kazałabyś mi przestać kochać Ciebie, nie umiałbym. To tak jakby zabrano mi powietrze. Dlatego nie możesz ode mnie odejść. Bez Ciebie nie ma mnie…chociaż jeśli się kogoś kocha, trzeba pozwolić mu odejść. Ale ja wiem, że ty kochasz mnie. Gdy się uśmiechasz, ja robię to samo. Gdy się cieszysz, ja również się raduję. Gdy widzę twoje łzy, robię wszystko abyś nie uroniła kolejnej. Chciałbym, abyśmy stworzyli prawdziwą rodzinę, którą zbudujemy z miłości. Czy zechciałabyś zostać moją żoną?
Wydawało się, że była to moja najdłuższa przemowa. W myślach, kilka dni wcześniej, układałem ich wiele, ale gdy przyszedł ten odpowiedni moment, każda wyparowała. Wszystko było spontaniczne i nerwowe. W napięciu czekałem na jej odpowiedź.
- Tak, Louis, tak – pokiwała głową rzucając mi się na szyję.
Wstałem i uniosłem ją, mocno obejmując.
Uderzyłem palcami o parapet wzdychając. Uśmiechnąłem się i odwróciłem słysząc kroki na schodach. Moja piękna żona szła w moją stronę, rozkosznie się przeciągając. Przyciągnęła mnie na tyle ile mogła, a dzielił nas pokaźny przedporodowy brzuszek, i pocałowała moje usta.
- Wesołych świąt kochanie – wyszeptałem w jej słodkie wargi.
Oplotła moją szyję uśmiechając się.
- Wszystkiego najlepszego Loueh.
Zamknąłem w swojej dłoni dłoń T.I i ruszyliśmy do kuchni. Moje kochanie, które nosiło nasze drugie dziecko, zaczęło przygotowywać śniadanie. Po chwili jednak posadziłem ją na krześle i wyręczyłem ją. Księżniczkę, którą nosiła pod sercem od dawna traktowaliśmy już jako czwartego członka rodziny. Drugie dziecko było planowane, Thomas zresztą też. Tego mi było potrzeba do szczęścia.
Postawiłem talerz przed dziewczyną i ukucnąłem. Dłoń ułożyłem na jej brzuszku, czując jak maleństwo się porusza.
- Wiesz co, ja … - nie dokończyła. Jęknęła przeciągle sama trzymając rękę w tym samym miejscu co ja.
Spojrzałem na jej twarz, którą teraz wykrzywiał ból. Niezupełnie wiedziałem co się dzieje, dopóki nie ujrzałem wody pod jej nogami. Aha, okay, córeczka robi mi prezent. Nie tracąc czasu, ani nerwów, sięgnąłem po telefon. Uspokajałem żonę dzwoniąc po karetkę. Zaraz po tym zadzwoniłem po Harry’ego. Przyjaciel nie wyjechał jeszcze, więc mógł zająć się Thomas’em.
Jakiś czas później siedziałem z T.I w Sali trzymając na rękach moje cudo. Dziewczynka miała zamknięte oczka i zaciśnięte piąstki. Oddychała spokojnie, śpiąc. Uśmiechnąłem się.
- Kocham święta… - szepnąłem cichutko.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~
Chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt. Spędźcie je w wesołym gronie, dostańcie wymarzone prezenty i czego tylko zapragniecie :* Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Oby był lepszy od poprzedniego. Żeby nas One D odwiedziło, żeby w szkole dobrze było :) 

czwartek, 19 grudnia 2013

9. Love is on the radio.

- Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Moja mama i Mike mniej więcej wiedzieli dlaczego się ukrywam. Czemu uciekłam. Jednak nie powiedziałam im wszystkiego. Nie zdradziłam szczegółów. To lepiej było zachować dla siebie. 
Stałam pod strumieniami wody czując odprężenie. Moje myśli na chwile gdzieś odpłynęły. Mięśnie rozluźniły się pod wpływem ciepła. Nie chciałam nawet spojrzeć na swoje ciało. To pokaleczone, z bliznami i ranami. Czułam wstręt i obrzydzenie po nożu i jego pięści. Tak...to wtedy bardzo bolało. 
Ale za to ciągle czułam jego dotyk. Dotyk Styles'a, którego pragnęłam. Oparłam się o zimną ścianę przymykając powieki. Całe uniesienie, mimo początkowego bólu, podobało mi się. Wtedy był taki inny. Delikatny. Czuły. Nawet trochę nieśmiały. Pokazał dobrą stronę człowieka i ja w to wierzę. Wierzę, że jest dobry tylko ukrywa się w ciele mordercy. Przypomniałam sobie jak mnie całował. Jakby nie chciał skrzywdzić. Przesuwał powoli wargami po mojej szyi, obojczyku...
Mimowolnie moja rękę powędrowała do kobiecości. Dreszcz przeszedł przez moje ciało, gdy cała noc z Harry'm pojawiła się w mojej głowie. Rozchyliłam wargi, cicho wzdychając, gdy sama sobie sprawiałam przyjemność. Czułam się znacznie lepiej, kiedy ruchy mojej dłoni przyśpieszyły. Jęknęłam czując ciepło w podbrzuszu.
- Nie ładnie tak samej. - usłyszałam chrypliwy głos, a zanim otworzyłam oczy byłam przyparta do ściany.
Moje ręce wylądowały na torsie mężczyzny i teraz miałam 100% pewność kto to. Nie zdążyłam zareagować, bo zostałam posadzona na jego biodrach i gwałtownie poczułam męskość Styles'a w sobie. Krzyknęłam wbijając palce w jego ramiona. Wypychał biodra wchodząc we mnie mocniej. Teraz się nie zastanawiałam co on tu robił i jak mnie znalazł. W ogóle o tym nie myślałam. Chciałam tylko jednego. Chciałam, żeby pieprzył.
Mój głos rozlegał się po całej łazience. Może ktoś to usłyszał? A jeśli tak to co wtedy? Odepchnęłam od siebie myśli i zaczęłam skupiać się na jednym.
- Harry... - wydyszałam łącząc nasze usta. Po chwili krzyknęłam dochodząc.
Zaraz po mnie i on zakończył. Zmęczony oparł mnie o ścianę jak przed chwilą i położył czoło na moim obojczyku.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem wkurwiony Ariel. I nie wiem jak cię ukarać, ale wrócisz do mnie. Nie będę się za tobą uganiał. Masz mnie słuchać. Poza tym byłaś wspaniała. - pocałował moje usta. - Dobrze, że twojej mamy nie ma. Nie słyszała jak krzyczysz moje imię.
Popatrzyłam na niego ogłupiała. Strasznie mieszał mi w głowie. Jedno wiedziałam. Już nigdy nie uwolnię się od tego koszmaru. Byłam, jestem i będę. Jedynym wyjściem była śmierć, ale jeszcze jej nie chcę. 
- A teraz chodź. - wyłączył wodę i rozłączył nasze ciała. 
Wyniósł mnie z łazienki. Biodra miał przepasane ręcznikiem. Położyliśmy się na łóżku. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował we włosy. Kolejny czuły gest z jego strony. Nie wiem jak mam reagować...
Objęłam go jedną ręką zamykając oczy.
- Musisz słuchać. Wtedy nie będzie bolało. - mruknął.
- Musisz mi zaufać. Dlaczego mnie więzisz?
Zadałam proste pytanie. Pytanie, które non stop mnie męczyło. Chciałam w końcu uzyskać odpowiedź. Ale czy on mi jej udzieli?
Westchnął i zamyślił się. Chyba sam nie wiedział.
- Może nadal się boję, że pójdziesz na policje? Może dlatego, że jest mi z tobą dobrze.
- O czym ty mówisz? Jak ze mną? Nie jesteśmy razem, a ty mnie traktujesz jak rzecz do wyżywania się - podparłam się na łokciu z odwagą patrząc mu w oczy. - Harry zabijasz, zmuszasz do seksu, bijesz. Ty jesteś chory.
Czekałam na to jak oczy mu pociemnieją, a szczęka zazgrzyta, ale nic takiego się nie stało. Jedynie mocniej zacisnął rękę na mojej talii. Co mógł mi teraz zrobi? Pobić za prawdę? Był do tego zdolny. Zasłoniłam swoje ciało kołdrą cały czas obserwując chłopaka.
- Czasem - ciągnęłam dalej - jesteś inny. Np. teraz. Wiesz... umiesz słuchać, umiesz zrozumieć, a potem znów nie jesteś sobą. Jesteś potworem.
I cisza. Może nie zupełna, ponieważ moje serce dudniło jak głupie, ale żadne z nas się nie odezwało. W sumie za słowa prawdy mogłam zostać ukarana, ale ktoś musiał mu to w końcu powiedzieć. Nie wiedziałam skąd nabrała się u mnie taka odwaga. Jak zdołałam coś przy nim wydusić. Przecież się go bałam.... Raz bałam, a raz pragnęłam. Czułam że i ja jestem chora. Nie umiem decydować. 
Chłopak podniósł się na rękach i usiadł. Swoimi palcami przeczesał włosy wzdychając.
- To prawda. Ale ja taki jestem - zaśmiał się sucho. - Zawsze byłem. 
- Ale możesz to zmienić. Możesz się leczyć. Spróbować być dobrym. Do końca życia na pewno nie chcesz krzywdzić innych... - położyłam ostrożnie dłoń na jego.
Podniósł głowę patrząc na mnie.
- Muszę mieć dla kogo - mruknął cicho.
Westchnęłam słabo.
- Możesz dla mnie.- szepnęłam.

~~~*~~~~
O Jezu... Piosenka przy której pisałam w ogóle nie pasuje do rozdziału haha:D
WOOOOW
WIELKIE, WIELKIE DZIĘKUJĘ
Pobiliśmy już 50 000 wejść.
Bardzo się cieszę, że czytacie ten blog. I historie Rosemary i teraz Ariel.
Dzięki temu wiem, że mam dla kogo pisać. 
Tylko teraz tak.... Rozdział wyświetla ponad 100 osób, a czasem nawet 10 komentarzy nie ma :(
Zrobicie mi niespodziankę? Wiecie jak Was kocham :D
Klik

niedziela, 15 grudnia 2013

8. Napraw.



  - Nie wiecie co w moim sercu się kryje
chce żyć i przeżyje... Chce wolną być, chcę żyć...
~trzy dni później~ 
 Spacerowałam po ogrodzie ciesząc się ładną pogodą. Słońce ogrzewało moją twarz, a ja uśmiechałam się. Pierwszy raz od dawna. Nadal żyłam w całym tym koszmarze, ale to co mogłam zrobić to jedynie słychać i być posłuszną. Zamknęłam oczy i znów przypomniało mi się wydarzenie z wczoraj. Harry wrócił z wyścigów trochę za bardzo pijany. Wtedy tym bardziej nie panuje nad sobą. Zdecydowanie jest jeszcze kimś innym. Zdenerwował się, gdy odmówiłam mu pójścia z nim do łóżka. Nie chciałam tego kolejny raz i na pewno nie kiedy jest nie trzeźwy. Mocno odepchnęłam jego klatkę i chciałam uciec. Złapał moją rękę w jednej chwili odwracając do siebie. Po sekundzie mogłam czuć piekący ból na policzku. Nie wiem jakim cudem, ale krew znów popłynęła brudząc moją koszulkę.
 - Robisz to co ci każe dziwko, a nie to na co masz ochotę. - warknął ciągnąc za moje włosy.
Uderzył moim czołem o framugę drzwi i odepchnął. Później znikł na górze. Zjechałam na podłogę dusząc się łzami i próbując zatamować krew z rany na czole. Ten okropny ból i strach. Nie zasługuję na wolność? Co złego uczyniłam?- przez całą noc próbowałam odpowiedzieć sobie na te pytania. Pokręciłam głową i dotknęłam rozciętego miejsca, które było dzisiaj zszywane przez prywatnego lekarza. Styles był od rana w burdelu, a ja zostałam sama. Przynajmniej teraz czułam się choć trochę bezpieczna. Wszystko było zabezpieczone, nie miałam jak wyjść. Telefonu tutaj też nie było. Harry zabrał komórki i wszystko czym mogłam się kontaktować. Był przebiegły. Westchnęłam zła i załamana, wchodząc do środka. W kuchni przygotowałam obiad dla naszej dwójki. Boże niech to wszystko się już skończy. Już wysiadam. Brakuje mi siły. Chcę mieć spokój.
Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Zaraz potem śmiech Harry'ego i jakiejś dziwki. A tak Megan - kolejna zabawka Styles'a, którą zatrudnił w swoim interesie. Jak to szef musi zrobić jej szkolenie nieprawdaż? Rzuciłam łyżkę do zlewu zła, że zaraz będę słuchać jak się pieprzą.
 - Ona tu jest? - usłyszałam piskliwy głos Meg i zacisnęłam dłonie w pięści.
 - Jestem. - warknęłam stając w holu. Zlustrowałam ją wściekłym wzrokiem. Jej krwista sukienka więcej odkrywała niż zakrywała. Naprawdę byłam zdenerwowana. Nie było jakiegoś innego miejsca? - Skoro masz Megan to ja jestem zbędna - rzuciłam i wbiegłam na górę. Nawet się nie odezwał. Dziwne prawda?
Ja nie byłam zazdrosna. Byłam wkurwiona, że teraz to ją będzie wykorzystywał. Chociaż to nie powinna być moja sprawa. Ona sama zapewne wiedziała kim się staje. Nie będę.ingerować w kogoś takiego życie. Chodziłam po pokoju pakując swoje najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Słysząc ich grę wstępną w sypialni, zeszłam na dół. Miałam wielkie szczęście, gdy okazało się że nie włączył blokad i alarmu. Swobodnie mogłam otworzyć drzwi i wyjść. Tak zrobiłam. Najpierw tylko porwałam jakiekolwiek pieniądze. Szłam przez ten okropny las dziękując sobie, że starałam się wcześniej zapamiętać drogę. Długo trwała moja wędrówka, aż dotarłam do stacji benzynowej. Tam zapłaciłam, aby zadzwonić w budce telefonicznej do Louis'a. Jego numer znałam na pamięć.
Czekałam cierpliwie , aż odbierze. Po naszej rozmowie wiedziałam, że po mnie przyjedzie. Siedziałam na drewnianej ławce, gdy ujrzałam jego auto. Wyszedł do mnie i zabrał do mercedesa.
 - Ariel to było głupie. Jeśli on cię dopadnie... - pokręcił głową.
 - Nie zamierzam być jego niewolnicą. - odparłam. Więcej żadne z nas się nie odezwało. Jechaliśmy w zupełnej ciszy. Podałam mu tylko adres i po dwóch godzinach byłam pod moim domem. Pocałowałam policzek bruneta i wysiadłam. Wchodząc do domu kompletnie zaskoczyłam zrozpaczoną mamę. I siedziałam na kanapie tłumacząc jej i bratu moją nieobecność.
~Harry~
Gdy tylko zszedłem na dół, zorientowałem się że jest za cicho. Megan była na górze, a Ariel nie dawała znaku życia. Rozejrzałem się po parterze. W kuchni był niedokończony obiad, ale jej nie było. Ogród tez pusty.
- Ariel chodź tu! - krzyknąłem, gdy przeszukałem każde pomieszczenie.
Odpowiedziała mi cisza. Zdenerwowany jeszcze raz sprawdziłem każdy pokój. Nigdzie jej nie było. Przecież nie mogła uciec. Dom był zam....kurwa! Poleciałem do drzwi sprawdzając w alarmie, kiedy ostatnio go włączałem. Kurwa, kurwa, kurwa! Zapomniałem, gdy wszedłem z Megan. Uciekła mi, ale ją i tak znajdę. Oj znajdę i skończy naprawdę źle. 
Wyszedłem z domu i pojechałem do burdelu, gdzie spotkałem się z chłopakami. Nie było Louis'a, nie odbierał telefonu. Już wiedziałem. Znów jej pomagał. Wsiadłem do domu i pojechałem go szukać. Znalazłem chłopaka na klifie. Opierał się o auto i palił papierosa. Dym unosił się osłaniając go. 
- Tomlinson - warknąłem. - Gdzie ona jest?
- Kto? - odwrócił się nie rozumiejąc o czym mówię.
- Ariel. szujo gdzie ta dziwka? - szarpnąłem nim.
- Uciekła ci? Znów? Styles staczasz się. Innej nie pozwoliłbyś sobą manipulować. - poklepał mnie po plecach.
Co? Dałem się... kurwa! On miał rację. Miał tą cholerną rację.
~~~~~~*~~~~~~~~
Hejo:) 
Napisałam. Dodaję, a wy komentujecie, bo słabo ostatnio było :)

niedziela, 8 grudnia 2013

7. Wrecking ball.

-Wiesz gdzie leży niebo?
-Wiem. On jest moim niebem.
Siedziałam przy dużym stole i jadłam kolację razem z Harry'm. Wrócił z pracy, czyli akcji z chłopakami i spędził ze mną czas. Udaję mi się być posłuszną, aby nie zostać ukarana. Chłopak na razie powstrzymuje swoje wybuchy i chwała za to Bogu. Wstałam i posprzątałam po nas. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki i udałam się na górę. Stojąc w łazience w samej bieliźnie, dokładnie lustrowałam swoje ciało. Siniaki na obojczyku zniknęły, jednak zostało jeszcze parę na brzuchu i plecach. Zamknęłam oczy odganiając od siebie złe wspomnienia, gdy poczułam jak ktoś mnie objął. Dotyk ciepłych dłoni na moim ciele, sparaliżował mnie.
- Tyle ran zadanych, a nadal jesteś piękna. - mruknął mi do ucha. 
Odważyłam się do niego odwrócić. Odgarnęłam włosy z czoła i spojrzałam mu w oczy. Oh, teraz raziły zielenią. Zieleń to spokój. Odczytałam go. Teraz już wiedziałam, kiedy mogę się bać a kiedy nie. Musiałam mu patrzeć w oczy.
- To sprawia ci przyjemność? Robienie mi krzywdy? Podoba ci się?
- Jak mnie nie słuchasz to tak - wzruszył ramionami. - Wtedy wiesz, że coś źle zrobiłaś.
- Szkolenie..- prychnęłam.
- Ubierz się w sukienkę. Wychodzimy - zignorował mnie.
- Gdzie? - przełknęłam ślinę.
- Do klubu. No ubieraj się. - ponaglił mnie i wyszedł.
Na łóżku leżała czysta, seksowna bielizna oraz sukienka. Oczywiście, musiał mi wybrać ubranie, bo inaczej nie byłby sobą. Westchnęłam ubierając się w to co było przyszykowane. Rozpuściłam włosy i umalowałam się, aby przysłonić siniaki. Po ostatnim uderzeniu został spory ślad. Miałam nadzieję, że Harry nie zabiera mnie do klubu, aby sprzedawać moje ciało. Nie chciałam tego.
- Chodź Ariel - wszedł do pokoju poprawiając czarną marynarkę.
Grzywkę miał jak zawsze do góry na żel. Prezentował się przystojnie, ale to nadal był ten sam drań.
Wziął moją dłoń i zeszliśmy na dół. zamknął dom i wsiedliśmy do auta odjeżdżając. Wbiłam wzrok w dłonie, które ułożyłam na kolanach. Może w klubie będzie reszta gangu? Może spotkam Lou. Chciałabym, aby mi pomógł.
- Rozdziewiczę cię. Dzisiaj. - wywarczał zmieniając bieg.
Spojrzałam na niego wystraszona. O Boże... Znów będzie bolało. Nie, tylko nie ból. Nie kolejny raz. I nie on. Ale czy ja mam wyjście? Żadnego. Muszę mu się oddać.
- Nie chcę - wymamrotałam odgarniając grzywkę.
Próbowałam spojrzeć mu w oczy, aby widzieć jaką mają barwę. Ale on wbił wzrok w drogę i nie miałam szans. Westchnęłam zrezygnowana opierając głowę o szybę.
- Nie pytam czy chcesz - odparł śmiejąc się. - Oznajmiam.
Kurwa, chyba humor mu się zmienił. Nie będzie ciekawie Ariel.
~~~*~~~
To był jeden z najlepszych klubów w mieście i jeden z którym zbierali się różni ludzie z różnych otoczeń. Nie myliłam się widząc resztę chłopaków Styles'a. Wszystko było zaplanowane i to z pewnością. Harry jest chory, ale jest bardzo inteligenty. Co pewnie nie tylko ja zauważyłam.
Każdego już poznałam, ale oprócz Louis'a nie chciałam mieć  z nimi nic wspólnego. Harry trzymał moją rękę i prowadził na fotele. Białe sofy rozciągały się w okół parkietu, a do nich dopasowane stoliki z jasnego drewna. Lampy neonowe jarzyły się oświetlając to miejsce.
- Cześć mała - każdy z pozostałej czwórki się ze mną przywitał.
Spojrzałam na Louisa szukając w nim wsparcia. Nasze oczy spotkały się. Mówiły nieme " przepraszam". Odwróciłam wzrok i usiadłam przy Styles'ie, ktory mnie za sobą pociągnął. Dłoń trzymał na moim kolanie i rozmawiał o czymś z Zayn'em. Nie lubiłam takich miejsc. Nigdy do nich nie chodziłam. Za dużo ludzi i za głośno.
- Chodź zatańczymy - poprosił Tomlinson.
- A pozwoliłem? - Harry odwrócił do nas głowę.
- Przecież nie ucieknę - zdałam się na odwagę i wstałam.
Chwyciłam rękę niebieskookiego i stanęliśmy na parkiecie. Taniec był tylko pretekstem do rozmowy.
- Przepraszam cię Ariel. Ja nie wiem jak on się dowiedział. Jak cię znalazł. - szeptał mi do ucha. - Nie powiedziałem mu. Nie zdradziłem cię.
- Wiem - przytaknęłam. - Wszystko wiem.
- Zrobił ci coś znów? - mocniej ścisnął moją rękę.
- Tak, ale wiem już do czego jest zdolny. Wiesz co Lou? Jesteś moim przyjacielem - przytuliłam się.
  ~~*~~
Weszłam do rezydencji, a zielonooki zaraz za mną. Zamknął drzwi, włączył alarm i zapalił światło w podwieszanym suficie. Jednym plusem całej sytuacji było to że Harry nie był pijany. Może postara się być chociaż delikatny, bo nie mam co się łudzić, że odpuści. Nawet nie ma takich szans. To człowiek zagadka, ale tak łatwo nie ulega. Co prawda zauważyłam, że czasem w jakiś sposób da się go podejść, ale nic nie jest pewne. Odwróciłam się do niego i oplotłam kark chłopaka, gdy mnie przyciągnął. Musiałam współpracować. Większe szansę na mniej bólu. Przesuwał rękoma po moich biodrach, aż w końcu docisnął mnie do ściany. Jego język wdarł się do moich ust muskając podniebienie, a męskość chłopaka ocierała się o moją kobiecość. Było to przyjemne i podniecające uczucie. nigdy wcześniej nie doświadczone.Wziął mnie na ręce i wniósł na górę. Rzucił mnie na łóżko, a ja pociągnęłam do za koszulę. Krew wrzała mi w żyłach i czując, że nie jest agresywny, chciałam więcej. Przygryzłam mu wargę, gdy znów mnie pocałował, wiec cicho zawarczał.
 O nie Styles, nie będę się ciebie teraz bać.
Zaczęłam rozpinać mu koszulę, aż zdarłam ją z jego ramion. Harry rzucił materiał na podłogę i dobrał się do mojej sukienki. Również bardzo szybko znalazła się na ziemi. Oczy mu błyszczały, gdy patrzył na moje ciało odziane tylko w samą bieliznę.  Różową z czarną koronką, którą sam wybrał. Pochylił się, aby muskać ustami moją szyję i obojczyk. A ja mu pozwalałam na wszystko, choć ani trochę nie ufałam. I wiedziałam, że nigdy nie zaufam. Rozsunął moje nogi i naparł na moje ciało swoim. Całując mnie pozbywał się reszty ubrań, która w szybkim czasie wylądowała na podłodze. Przyssał się do mojej szyi zostawiając na niej ślad swoich warg. Westchnęłam cicho wplatając mu palce we włosy. Boże, oddawałam się mojemu zabójcy... To było chore samo w sobie. I nie można było nic poradzić. Ucieczka nie wchodziła w grę.
Jego ciepły oddech otulił mój obojczyk i po chwili dekolt na których składał pocałunki. Byłam już zupełnie naga i zawstydzona. Czułam również drżenie ze strachu. Tak, bałam się tego cholernie. Zamknęłam oczy próbując zapomnieć, że to właśnie z nim tu jestem. Tylko to mogło mi w tej chwili pomóc. Zaczęłam szybciej oddychać, gdy pozbywał się bokserek. Sięgnął do nocnej szafki, aby się zabezpieczyć. Przymknęłam oczy i złapałam ramiona Styles'a, gdy wszedł we mnie. Powoli, ale jednak okropny ból przeszył całe moje ciało. Łzy stanęły w oczach, a zęby zazgrzytały. Poruszył się we mnie, a z mojej krtani wydobył się krzyk. Zaraz został zagłuszony, gdy mnie pocałował. Ból nie ustępował przez dłuższy czas, gdy Harry zagłębiał się we mnie bardziej. Pisnęłam wiele razy nie umiejąc oddać się przyjemności. Nie tej nocy.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~
No i doszło do rozdziewiczenia.
Kurczę nie wiem kiedy następny rozdział gdyż, ależ, ponieważ jeszcze nie przepisałam.
Zajęłam się robieniem zwiastunu i to jego efekty.

ZAPRASZAM DO PYTANIA BOHATERÓW :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

6. Whenever, whenever


-Serce choć ma blizny chce bić.
Chciał mnie zabrać z powrotem do piekła? Już tam byłam i więcej razy nie chciałam. Stałam w pomieszczeniu, gdy Harry poruszał się po mojej tymczasowej sypialni. Zbierał rzeczy pakując je do torby. Nie umiałam zaprzeczyć czy wydać z siebie żadnego dźwięku. Ucieczka też nie miałaby sensu. Wszedł do łazienki. Dokładnie słyszałam jak zbiera wszystko z półki przy lustrze. Potem wkłada do sportowej torby i zamyka ją.  Podszedł do mnie i złapał za ramię. Głośno jęknęłam czując jak zaciska palce na połamanym obojczyku. Wymamrotał coś widząc moją minę i poluźnił uścisk. Zdjął ze mnie bluzę i spodnie od piżamy. Nawet nie zdążyłam się ruszyć, a byłam w samej bieliźnie. Przed NIM. Zlustrował głębokim spojrzeniem moje ciało i odwrócił się sięgając po bluzkę dla mnie. Ubrał ją mi i naciągnął mi też czarne jeansy. Zarzucił mi na ramiona swoją czarną kurtkę i pociągnął za rękę, biorąc wcześniej torbę. Zeszliśmy na dół i popchnął mnie do drzwi. Wyjął pilota i otworzył drzwi czarnego Audi. Kazał mi wsiąść do środka, a mój bagaż wsadził do bagażnika. Po chwili zajął miejsce kierowcy i nacisnął gaz ruszając. Wzrok miał skupiony na drodze, a ja prawdę mówiąc nie wiedziałam co się dzieje. Nie panowałam nad sytuacją. Przyspieszał co jakiś czas i gdy znalazł się na trzypasmowej z precyzją wyprzedzał auta przed nami. Trochę się bałam, gdy rozwijał taką prędkość. Ale oczywiście nie zabrałam głosu. Pewnie przypominał by teraz pisk dziecka. Wyjechaliśmy z miasta w jakieś lasy. Asfalt ciągnął się jeszcze długo, aż w końcu brunet wjechał między drzewa. Minęło dokładnie 10 minut, które odliczałam w głowie gdy samochód zatrzymał się przed ogrodzoną parcelą. Piękny dom, w ogóle nie w guście i stylu Harry'ego.
- Wysiądź - nakazał cicho.
Odpięłam pas i otworzyłam drzwiczki. Stanęłam na żwirze rozglądając się. Światło dawały powłączane lampy ogrodowe. Gdyby jednak były zgaszone, bałabym się zrobić tu krok. Samo otoczenie przyprawiało dreszczy na skórze. Harry wziął mnie za rękę i weszliśmy po schodkach na górę. Otworzył drzwi od domu i wprowadził mnie do środka. Było dość przyjemnie urządzone. Podobało mi się, ale jak mogłam w takiej sytuacji myśleć o aranżacji? Ewidentnie wydarzenia z ostatnich dni, źle podziałały na moją psychikę. Rzucił moją torbę pod ścianę i zapalił lampkę na stoliku. Stojąc w holu miałam naprzeciw okrągłe schody, prowadzące na górę. Wejście do przestronnego salonu i jadalni. Idąc dalej doszłabym do kuchni i jakiegoś korytarza.
- O co ci chodzi? Po co mnie tu przywiozłeś? Tu mnie zabijesz czy zrobisz ze mnie dziwkę? - Byłam zaskoczona nadmiarem odwagi w sobie. Jakieś piętnaście minut temu nie myślałam nawet się odezwać.
- Musiałem cię ukryć - wytłumaczył spokojnie.
Nie zachowywał się jak tam ten Styles. Ten z mordem w oczach. Z niezwyciężoną siłą.
- Przed tobą? - zakpiłam kładąc rękę na biodrze.
Zaczęłam coraz mniej rozumieć z całej tej historii mojego życia. Robiła się bardzo skomplikowali i nie dawała mi odpowiedzi na męczące pytania.
- Przed policją. - usłyszałam irytację w jego głosie.
Ariel stąpasz po cienkim gruncie.
No tak... Policja musiała mnie już szukać. Na pewno. Cholera, że też na to wpadł aby mnie ukryć. Może w końcu dostałabym oczekiwaną pomoc, a tak? Tak muszę cierpieć i czekać dalej.
- Skąd wiesz gdzie byłam? Louis mnie wydał? - wydusiłam z siebie mimo tego, że teraz jego wzrok paraliżował mnie całą.
- Nie wydał cię - jego usta wykrzywił cyniczny uśmiech. - Po prostu umiem dobrze szukać. - podszedł do mnie wolnym krokiem i chwycił za nadgarstki. O cholera po raz drugi. Chyba znów zaczęłam się bać.
Chyba czy może na pewno?
Przesunął zimnymi palcami po mojej skórze. Zataczał kółka na dłoniach, aż podniósł moją rękę do swoich ust i ją ucałował. Nigdy nie znałam człowieka, któremu tak szybko zmieniał się humor i nastawienie. Ale ja wiedziałam, że on to robił celowo. Chciał być nieprzewidywalny. Bardzo dobrze mu wychodziło. Zerknęłam na niego z pod grzywki, która opadała na moje czoło. Nic nie umiałam wyczytać z wyrazu jego twarzy. Zdjął ze mnie kurtkę i odwiesił ją. Później znów stykaliśmy się ciałami. Chciałam się cofnąć, ale mógłby być to błąd. Pochylił się nieznacznie nad moim obojczykiem i zaczął składać na nim pocałunki. Wiedziałam, że jego wargi będą przyjemnie. Ale nie wiedziałam, że aż tak. Że bestia w człowieku może mieć je tak miękkie. To na chwilę dało zapomnienie bólowi i przerażeniu.
Stałam bezruchu pozwalając mu na to co robił. Mogłam teraz spodziewać się wszystkiego i nie wiedziałam co może zrobić. Po chwili otworzyłam oczy i w tym samym momencie dostałam w twarz. Zacisnęłam zęby czując piekący ból na policzku.
- Naucz się słuchać i nie uciekaj więcej. Będę miły jak ty będziesz posłuszna. - teraz powoli głaskał moje bolące miejsce.
Doprowadzał mnie do szału z tymi nastrojami. Był okropny to trzeba było przyznać. I wkurwiający. I bałam się go jak cholera.
Wziął mnie na ręce jak dziecko i zmierzał ku schodom. Ostrożnie stawiał kroki na stopniach, a ja uczepiłam się jego szyi aby mnie nie upuścił. Oddychałam szybko pozwalając by łzy płynęły. Moczyły mu koszulkę, ale za bardzo mnie to nie obchodziło. Uwolniłam swoje emocje mimo, że mógł mnie za to skrzywdzić. Weszliśmy do jednej z sypialni i zostałam ułożona na miękkim, dużym łóżku. Stał nade mną i patrzył. Ja nic nie mówiłam, czując pulsujący ból w obojczyku. Uklęknął na materacu mając moje ciało między swoimi kolanami. Rozpiął moje spodnie i zsunął je z moich nóg. Przykrył mnie kołdrą i zgasił światło. Potem usłyszałam jak opuszcza pokój. Zdecydowanie za dużo wydarzeń jak na jeden dzień.
Leżałam nieruchomo, aby nie czuć bólu. Kość mogłam urazić w każdej chwili. Zamknęłam oczy wyrównując oddech.
Boże, wiem że człowiek przypomina sobie o Tobie i wtedy się zwraca, gdy jest w krzywdzie,
ale mam śmiałość prosić się o pomoc. Albo zabierz mnie do siebie. Tam gdzie bezpiecznie.
~~~~~~~~*~~~~~~~~
Jakoś tak...smutno mi po tym rozdziale. Muszę przyznać, że wlałam w niego za dużo emocji i to wszystko przez Karolinę. :( Winna. Czekam na Wasze opinię tego...czegoś.
 ZAPRASZAM :D




Szablon wykonała Clary G