Obudziła mnie Darcey żądająca śniadania.
- Też cię
kocham...- zwlekłem się z sofy.
- No kocham
cię tatusiu. Zrobisz mi kanapkę?
- Tak, już -
poszedłem do kuchni przecierając twarz.
- Z
czekoladą.
- No jasne.
Oczywiście. Mowy nie ma. - posadziłem ją na blacie. Zrobiłem jakieś normalne
śniadanie. - siedź tu, tata idzie się ubrać.
- Jesteś
wredny- krzyknęła za mną.
Pokręciłem
głową wchodząc na piętro. Od razu zdjąłem koszule i przebrałem świeże ciuchy.
Wziąłem klucze od audi - szczegół że wczoraj jak ją do przedszkola zawoziłem
był mercedes a wcześniej bmw- i poszedłem do córki.
- Maluchu do
auta !
- Nie!
Przerzuciłem
ją przez ramię i wpakowałem do samochodu. Zapiąłem w foteliku i ruszyłem.
- Nie lubię
cię.- Założyła ręce na piersi i pokazała mi język.
- A tak
fajnie. Bo ja cię kocham .- popatrzyłem w lusterko.
- Jesteś
wredny. Nie lubię cię.
- Nie jestem
wredny i nie pyskuj Darcy. - powiedziałem przyspieszając. W przedszkolu byłem
punktualnie. Zahamowałem 2 centymetry przed Monicą- oczywiście celowo.
Patrzyła na
mnie mrużąc swoje piękne oczy. Uśmiechnąłem się do niej i wysiadłem z
samochodu. Chwilę musiałem poszarpać się z Darcy, która nie chciała wysiąść.
- Darcey kur
...kochanie nie będę się z tobą kłócił. Wysiadaj albo wujek Lou do ciebie nie
przyjdzie .
- Wolę wujka
Louisa. - Wysiadła z samochodu i specjalnie nadepnęła mi na nogę.
- Ała! Ty
zołzo jedna. - zmrużyłem oczy .
- Powiem
babci jak do mnie mówisz.
- Właź tam i
nie dyskutuj.
Obrażona
dziewczynka poszła do przedszkola. Sam nie wiem co w nią wstąpiło.
- Co za
dziecko.. - zamknąłem drzwiczki.
Całemu temu
cyrkowi przyglądała się Monic. Pewnie miała niezły ubaw.
- Wie pani
muszę zabić dziś parę osób nieco się spóźnię.
- Zabić?-
Otworzyła usta ze zdziwienia.
- Oj
żartuje. Ale spóźnię się .
-
Zdziwiłabym się jakby pan przyjechał punktualnie.
- Ładna
kiecka. - poszedłem do swoich drzwi .
- Ładne
auto.
- Wiem -
położyłem się delikatnie na masce. - Moja Monik.
Kobieta
pokręciła rozbawiona głową i weszła do budynku przedszkola.
Wsiadłem do
auta i w dobrym humorze odjechałem. Spotkałem się z chłopakami i od razu
ruszyliśmy na akcje. Mimo że to nie była noc łatwiej ich było zaskoczyć.
Monic
Dzień w
pracy minął szybko. Darcy jak zawsze bawiła się sama.
Przy swoim
ojcu była taka roześmiana, a w grupie swoich rówieśników nie potrafiła się
odnaleźć. Poza tym on ją inaczej wychowywał. Nie był ojcem z książek. Był kimś
innym. Widać było, że kocha córkę nad życie. Siedziałam z małą po godzinach. Bawiła się
swoją lalką. Ciekawa byłam gdzie on tak pracuje.
- Darcy-
zwróciłam się do dziewczynki.
-Tak proszę
pani?
- A co robi
twój tatuś?
Odwróciła
się do mnie patrząc z przechyloną głową. Wyruszyła ramionkami.
- Nie mówił
ci nigdy gdzie pracuje?
- Ne - pokręciła
głową.
- Szkoda.-
Dziewczynka wróciła do zabawy, a ja dalej myślałam nad tajemniczym panem
Stylesem.
Musiał być
bogaty. Darcy zawsze miała drogie ubrania a on miał masę aut. Pewnie pracował w
jakiejś korporacji. W końcu przyjechał.
Wszedł trzymając rękę na żebrach. Wargę miał mocno rozciętą. Przeraziłam się
jego widokiem, Darcy tak samo.
- Nic panu
nie jest?- spytałam.
- Niee... -
marynarka przesiąkała krwią.
- Może ja
wezwę karetkę.
- Nic mi nie
jest. Darcy do auta - oparł się o ścianę.
- Dobrze.-
Dziewczynka zgodziła się bez gadania.
- Do
widzenia. - odwrócił się idąc do wyjścia. - Darcy stój! - krzyknął zanim wyszła
a rozległa się seria strzałów.
Byłam przerażona
tym co się działo, dziewczynka też. Za łzami w oczach podeszła do mnie. Wtuliła
się mocno. Wszystko ucichło. Mężczyzna zjechał powoli po ścianie krztusząc się
krwią.
Nie
wiedziałam co mam robić. Podeszłam do niego.
- Panie
Styles.
- Zabierz
Darcy.
- A ty?
- Poradzę
sobie. - rzucił mi brudne, czerwone kluczyki i klucze od domu.
Wzięłam przerażoną
dziewczynkę na ręce i wyszłam z przedszkola. Wsiadłam do jego samochodu.
Mała się rozpłakała
a ja nie wiedziałam co się dzieje. Nic nie pojmowałam.
- Ce do
tatusia .
- Spokojnie
słoneczko. Powiesz mi gdzie mieszkacie?
Byłam
spanikowana. Musiałam użyć gps żeby się dowiedzieć gdzie mieszkają .
- Niech
przyjdzie tutaj
- Nie może.
Płakała tak
głośno jak nie wiem. Jechałam do ich domu. To była wielka rezydencja. Zaparkowałam
na podjeździe. Wysiadłam z auta i wzięłam ją na ręce. Przytuliła się do mnie
nadal płacząc.
Harry
Będąc pewny
że nic im nie grozi zadzwoniłem po Louisa. Przyjechał do mnie bo ja nie miałem
siły się podnieść. Wyprowadzi mnie z tego budynku i posprzątał po tym całym
bałaganie.
W moim domu
zaczął mi wyjmować kule i zaszywać ranę. Krzyczałem z bólu na pół Londynu.
Do łazienki
wpadła Monic. Kobieta była blada jak ściana.
- Nie...wyjdź
..
- To
powinien zobaczyć lekarz.
- Nic mu nie
będzie. Trzymaj się Harry. - Lou zdezynfekował ranę a ja zacisnąłem w zębach
ręcznik.
Ledwo się
trzymałem, ból był nie do zniesienia. Aż
mną trzęsło.
- Już... Już koniec. - uspokoił mnie
przyjaciel.
- Dzięki
Bogu. Co z Darcy?
- Śpi. - wydusiła
Diana. Louis podał mi pół garści przeciwbólowych i wyszedł.
- To
dobrze.- Podniosłem się z krzesła.- Nie powinnaś była tego widzieć.
Nie odpowiedziała
mi bo stała jak sparaliżowana. Złapałem jej ramię i wyprowadziłem z łazienki.
- Odwiozę cię.
- Najpierw
chce usłyszeć jakieś wyjaśnienia i chyba nie zostawisz Darcy samej. Najadła się
dzisiaj strachu.
- Ona śpi.
Zdążę wrócić. Ty nic nie musisz wiedzieć.
- Dobrze,
ale policja z chęcią się dowie.
- Chcesz
mnie straszyć policją? Nie próbowałbym.
- Co mi
zrobisz?- NIgdy bym nie pomyślał, że ta kobieta jest tak zadziorna.- Naraziłeś
na niebezpieczeństwo własne dziecko, mnie i myślisz, że odejdę bez wyjaśnień.
- Jeśli
pójdziesz na policję źle skończysz.
- Wiesz co
pieprz się Styles.
- Przykro mi
Monic. Nie jestem ze świata dobrych. Nie chce cię krzywdzić. Po prostu ...nie
wtrącaj się w to dla własnego dobra.
- Mam cię
gdzieś.
- Monic mówię o twoim życiu słyszysz? Co chcesz wiedzieć? Zabiłem wszystkich członków
mafii jak dotąd myślałem. A jednak nie .
- Kim ty do
jasnej cholery jesteś?
- Szefem
angielskiej mafii.
Kobieta
usiadła ze zdziwienia. Patrzyła na mnie niedowierzająco.
- To chciałaś
usłyszeć ?
- Muszę stąd
wyjść.
- Nie
trzymam cię - poszedłem na dol.
Monic chwyciła swoją torebkę i wyszła. Poszedłem do córeczki. Położyłem się obok. Mała
wtuliła się we mnie i spała dalej. Mój aniołek. On tu był najmniej winny. Nic
złego nie zrobił. Sam zasnąłem ale budziłem się co chwila. Od 5 nie zmrużyłem
oka. Nadal trzymając w ramionach córkę myślałem nad wczorajszym dniem. Monica za
dużo widziała i wiedziała. Nie mogłem tego zmienić. Nie wiedziałem też co z nią
zrobić.
- Tatusiu
siusiu - usłyszałem.
- Już
kochanie.- Podniosłem się z łózka i zaniosłem Darcy do łazienki
- Nic ci nie
jest? - spytała gdy odwiązywałem jej spodenki.
- Nic
księżniczko.
- Ale...no
dobla.
- co idziemy
jeść śniadanko kochanie?
- Mogę kanapkę
z czekoladą ? - zrobiła dziobek.
- Tylko ten
jeden raz.
- Dziękuję
tatku. - objęła moją szyję
Wziąłem ją
na ręce i zeszliśmy do kuchni.
Zrobiłem jej
wymarzone śniadanie, a później ubrałem w sukienkę. Posadziłem ją na krześle i
zaplotłem warkoczyki.
- Jedziemy
do babci.
- Tak do
babci- ucieszyła się.
Pocałowałem
ją w policzek i wziąłem za rękę . Wyszliśmy z domu do garażu. Usadziłem ją w
samochodzie i pojechaliśmy.
fajny ;)
OdpowiedzUsuńpiękny nie moge się doczekać nn
OdpowiedzUsuńKochana tak długo czekałam i powiem że się opłacało !! Cudowny rozdział ! Dziękuje że go piszesz ! Myślałam że zakończyłaś , ale jednak nie u za to ci dziękuje i dziękuje że to piszesz <
OdpowiedzUsuńWarto bylo tyle czekac. Cudo
OdpowiedzUsuńBoski..:**
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńCzekam na szybki next xxxxxx
:*
OdpowiedzUsuńSuper;)
OdpowiedzUsuńCuuuuudowny <333
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
A.
Świetny blog.
OdpowiedzUsuń