Wyszedłem przed dom.
Próbowała skubana furtkę otworzyć. Złapałem ją za rękę i zaciągnąłem do domu.
Zaraz jej takie piekło zrobię, że będzie
miała powód do płaczu.
- Oszalałaś dziecko do
końca?! Kto ci pozwolił wyjść z domu?!
- Powiedziałam, że chcę
do wujka ! - zaczęła na mnie krzyczeć
- Nie podnoś na mnie
głosu Darcey! Nie będziesz mieć wszystkiego czego chcesz i to w końcu
zapamiętaj! A jak dalej będziesz się tak zachowywać to stosunki między nami będą
okropne, a ja nie spełnię już żadnej twojej prośby.
- Tatuś. - zrobiła smutne
oczy.
- Do pokoju.
- Ale tatusiu.. -
przytuliła się do mojej nogi.
- Przeprosisz i pójdziesz
na górę. - Chciała uciec do Monic,
ale złapałem ją za kaptur od bluzy i zawróciłem.
- Czekam na przeprosiny Darcy. Albo w ogóle nie będziemy gadać i już możesz iść do siebie.
- Czekam na przeprosiny Darcy. Albo w ogóle nie będziemy gadać i już możesz iść do siebie.
- Tatuś przytul.
- Darcey.
- Proszę.
- Nie. Nie to słowo.
- Przepraszam.
- Za co?
- Za to, że jesteś
frajer. - pobiegła na górę.
- Przegięła. - Poszedłem za nią i
pierwszy raz w życiu ją uderzyłem. Dostała klapsa. Nie mocno, ale musiała w
końcu pewne rzeczy zrozumieć.
- Jestem twoim ojcem i
nie życzę sobie, żebyś tak do mnie mówiła - warknąłem.
- Nienawidzę Cie ! Mamo !
- pobiegła zaryczana na dół. Zawróciłem ją do pokoju i
trzasnąłem drzwiami. Zszedłem do kuchni.
- Co ty jej zrobiłeś ?
- Nic.
- Powiedziała, że ja
uderzyłeś. - Wywróciłem oczami.
- Dostała w tyłek i to
nie mocno. Przesadza. - Narzeczona zbeształa mnie
wzrokiem i poszła na górę. Tak no pewnie. Trzyma jej stronę. Minęło może 10 minut, a
Darcy przyszła do kuchni.
- Tatusiu ?
- Słucham - mieszałem
cukier w herbacie. Weszła mi na kolana.
- Przepraszam, że byłam
niegrzeczna. - Spojrzałem na nią. No i
się dogadaliśmy. Była bardzo smutna. Dałem jej buziaka. Przytuliła się do mnie
mocno.
- No już mała.
- No bo... wujaszek się
ze mną bawi i zwraca na mnie uwagę, a ty nie.
- Wcale nie. Darcy po
prostu mama teraz też potrzebuje dużo uwagi.
- Ale ja też potrzebuję
tatusia. - pociągnęła nosem.
- Wiem skarbie. - Dreptała mi po nogach
przytulając się. Chyba nie wie, że nie waży już 10 kg. Pocałowałem ją w czoło.
- To w co się bawimy?
- Chodź.. - zaprowadziła
mnie do ogrodu i kazała rozpalić ognisko. Zrobiłem jak prosiła.
Pobiegła do Monic i
przyniosła pianki. I razem siedzieliśmy przy ognisku. Później przyszła moja
narzeczona. Przytuliłem je obie do
siebie.
- Tato spaliłeś piankę !
- Ups.
- Pogramy w chowanego ? -
było już ciemno. Nie wiem czy to dobry pomysł.
- A jak się zgubisz?
- To w domku.
- Dobrze, ale nie w
piwnicy.
- A cemu ?
- Nie możesz tam
wchodzić.
- A czemu ?
- Po prostu.
- Dobra tatuś.
- To biegnij się chować. - Poszła do domu. Chciałem
iść za nią, ale Monic złapała mnie za rękę.
- No co ?
- Co jest w piwnicy ?
- No azyl.
- Coś jeszcze ?
- Nie.
- A gdzie trzymasz broń ?
- U chłopaków.
- Niech Ci będzie. -
poszła do domu. Poszedłem za nią i
szukaliśmy małej.
- Mam Cie. - powiedziała
Monic wyciągając ją z szafy w pokoju gościnnym.
- AA! - pisnęła śmiejąc
się.
- Ja pójdę się położyć. -
powiedziała przyprowadzając ją do mnie. - Dobranoc. - dała Darcy buziaka i
poszła na górę.
- Chodź - wykąpałem
córeczkę i usypiałem. Kiedy wszedłem do
sypialni, Monic już spała.
Pocałowałem ją w czoło i
sam poszedłem pod prysznic. Noga jest już prawie
wyleczona. W końcu. Nie mogę ledwo chodzić
kiedy muszę się nimi opiekować. Dobrze, że już nie czuję
bólu. Wróciłem do łóżka i też
zasnąłem.
~*~
Darcy miała dziś
urodziny. Przyjęcie odbywało się w restauracji. Monic jest już strasznym
grubasem. Ale wszystko rozwijało
się prawidłowo. Moi synowie. Jestem bardzo szczęśliwy.
- Tata zobacz ! - Darcy
przybiegła do mnie i pociągnęła mnie za rękę. Louis kupił jej konia. Znaczy.
Sztucznego konia.
- Wow...fajny.
podziękowałaś ?
- Tak tatusiu.
-No to super.
- Wujaszek Niall ! -
olała mnie i pobiegła do niego, a ja wróciłem do mojej narzeczonej. Położyłem rękę na jej
brzuchu
- Jak moi chłopcy ?
- Jak moi chłopcy ?
- Pomóż mi wstać. - Objąłem ją pomagając się
podnieść.
- Harry.. jestem taka
gruba. - zaraz się rozpłacze. Ona ostatnio ciągle płacze.
- Jesteś piękna.
- Ałć.. Ałałałałałała.. -
usiadła na krześle.
- Co się dzieje ?
-Kopią.
- Ty lepiej siedź.
- Lewy uspokój się tam ! - Zaśmiałem się i poszedłem
przywitać następnych gości,
Darcy była taka
zadowolona. Cieszyłem się, że jest szczęśliwa.
- Tatku !
- Słucham.
- Dziękuję. - wyciągnęła
rączki, żebym ją przytulił. Podniosłem ja i
pocałowałem w czoło.
Przytuliła się mocno.
- Kocham cię.
- Ja Ciebie też tatku.
- No ja wiem.
- A skąd wiesz ?
- Bo jesteś moją córcią. - Zaśmiała się i pobiegła do Zayna. Przyszedł czas na tort.
Najpierw musiałem pomóc
Monic wstać co też nie było takie łatwe bo ciężko jest ją objąć.
Ale udało się.
Podeszliśmy do córki, która zdmuchiwała świeczki. Potem wziąłem ją na ręce.
Dała mi buziaka, potem mamie, a potem pocałowała " bratów " jak to
ona mówi.
Wszyscy byliśmy dzisiaj
szczęśliwi. Ona taka radosna z każdego prezentu.
- Heri. - Louis.
- Lułi
- Ta Twoja narzeczona
strasznie gruba jest. Ava tak nie wygląda.
- Bo to są bliźniaki?
- Ta ?
- Dwóch synów.
- Gratuluję.
- Dziękuję. A ty?
- Córka.
- No to też gratuluję.
- Dzięki.
- Ale już wszystko okay?
- O co pytasz ?
- O wasz..hm układ?
- Związek do cholery.
- No to związek.
- Już dawno. Już mi
zepsułeś humor. Darcey ! Masz ojca osła wiesz ?
- No przestań -
szturchnąłem go. - Naprawdę się ciesze.
- I tak masz ojca osła. -
wziął ją na ręce i gdzieś zaniósł, a po pomieszczeniu rozniósł się jej śmiech.
Darcy uwielbia jak ktoś ją nosi.
Poszedłem do Avy.
- To poważnie będzie córka czy on o czymś nie wie?
- To poważnie będzie córka czy on o czymś nie wie?
- Córka Harry.
- Więc tobie też gratuluję.
- Dzięki. - Przyjęcie trwało jeszcze
dwie godziny. Darcy była wykończona
podobnie jak Monic. Obie poszły spać.
Siedziałem i skręcałem meble. Monic może urodzić w każdej chwili.
Wszystko musi być gotowe. Pierwsze łóżeczko gotowe. Jeszcze jedno i reszta
mebelków. No do rana mi zejdzie.
- Ha-Harry ! - usłyszałem
krzyk. Wstałem i pobiegłem do
sypialni.
- Co się dzieje?
- Co się dzieje?
- Wody mi odeszły.. -
jęknęła zwijając się z bólu.
- O cholera.... - wziąłem telefon. Zadzwoniłem po karetkę i
do Louisa. Louis zajął się Darcy, a
ja pojechałem z Monic.
- Spokojnie kochanie..
jestem z Tobą. - Powtarzałem co chwila.
Moja ręka była miażdżona. Na szczęście na porodówce dostała znieczulenie. Dziwię się, że nie
zemdlałem. Byłem z nią przez cały poród. Aż dostałem syna na ręce. Tego nie da się opisać. Uczucie kiedy trzymasz
takiego malucha na rękach...O Boże. Był cudowny,. Drugi też. Spojrzałem na Monic. Była
wykończona i bardzo obolała.
- Śpij - pocałowałem jej
czoło. Przewieźli ją na salę, a chłopców wzięli na badania.
Wyszedłem na korytarz.
Darcy sama siedziała na krześle.
Kucnąłem przestraszony
obok niej.
- Gdzie jest wujek? -
spytałem.
- Tam. - wskazała palcem
gabinet ginekologiczny.
- A długo siedzisz sama?
- Nie. Gdzie braty ? -
weszła mi na ręce.
- Bracia kochanie. Na
badaniach.
- Nie bo braty. A mama ?
- Śpi.
- A wujek i ciocia tam.
Bo ciocia płakała, że ją boli.
- Może też rodzi.
- Niee..
- Zobaczymy potem.
- Co robimy tatku ?
- Czekamy.
- Ale ja chcę spać.
- To śpij na rekach. -
pocałowałem ją w czoło. Wtuliła się i chwilę
później zasnęła.
Poszliśmy do sali Monic.
Usiadłem z Darcey na kolanach. Nie mam siły już trzymać
jej na rękach. Ciekaw byłem za ile wrócą
chłopcy.
- Panie Styles ? -
zawołała mnie pielęgniarka.
- Tak?
- Może pan położyć córkę
na łóżko obok mamy, a pana zapraszam ze mną. - Tak zrobiłem. Wyszedłem
za kobietą. Zaprowadziła mnie do
lekarza.
- O co chodzi?
- Pana młodszy syn ma niewydolność serca.
Jej... Tyle czekania. Super,ale mam nadzieję, że wszystko bedzie dobrze.
OdpowiedzUsuńO boże świetny ;)
OdpowiedzUsuńcooo !? :(;;;(((
OdpowiedzUsuńBoski..:* Biedny..:(
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńO Boże
OdpowiedzUsuńWierzę, że wszystko będzie dobrze
OdpowiedzUsuńO jejku...
OdpowiedzUsuńDwójka i do tego jeden z wadą serduszka :(
Rozdział cudowny <3
Czekam na następny
Buziaki :*
A.
Cudowny. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze z maluszkiem. Do nexta. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńO jejku świetny :)
OdpowiedzUsuń