Pocałowalem ją w czoło.
Mój misiek.
- Tata ? Położysz się
spać ?
- Idę do chłopców.
- A mnie nie położysz ?
- A ty już chcesz spać? -
pocałowałem jej nosek.
- Tak. Bo Braty śpią.
- Bracia. Chodź.
- Tato ty nie rozumiesz.
- westchnęła. - Nie bracia, bo tak mówi każdy. Braty bo są moi i wyjątkowi. -
popatrzyła na mnie jak na idiotę i tak się właśnie poczułem.
- Och no dobra. To chodź.
- Dobranoc braty ! -
krzyknęła kiedy kładłem ją spać. Uśmiechnąłem się i
opowiedziałem jej bajkę. Skonany poszedłem do sypialni. Monic siedziała na łóżku
w samej koszulce nocnej i rozczesywała włosy. Pocałowałem jej skroń i
ściągnąłem ubrania. Prysznic. Tak....Poszedłem się szybko wykąpać. Kiedy wróciłem moja
ukochana leżała i pisała sms'a.
- Z kim ty tak
romansujesz ? - Położyłem się obok.
- Z Avalon. - wtuliła
się. Pocałowalem ją w czoło.
Ciągle mogę to robić. Mój skarb. Jestem szczęśliwy.
*** Oczami Louis'a ***
Bylem w Norwegii w
sprawach związanych z firmą. Ava siedziała w domu. Wczoraj rozmawialiśmy.
Dzisiaj cały dzień przesiedziałem na spotkaniach, ale wieczorem byłem. Dom był
pusty. Zadzwoniłem do niej. Telefon był w domu. Kurwa. Dzwonię do
Styles'a.
- Halo - odebrał zaspany.
- Gdzie jest Ava ?!
- A to ty...w szpitalu.
- Czemu ?!
- No rodziła. Dzwoniłem
do sekretarki. Miała ci przekazać.
- Ja pierdole ! -
pobiegłem do auta i niedługo później byłem w szpitalu. Nawet się nie przebrałem
tylko w tym garniturze szukałem ginekologicznego. Znalazłem porodówkę i
wbiłem się do środka.
- No już ma Pani
wsparcie. - powiedziała lekarka.
- Zabiję go! -
usłyszałem. Boże ile tu rodzących było. Tyle, że parawanami oddzielone. Wziąłem
za rękę dziewczynę. Mogą mi ją już amputować.
- Jestem skarbie. -
pocałowałem ją w czoło. Wzięła oddech i podniosła
głowę krzywiąc się.
- Pamiętasz ? Przyj przyj
wdech.
- Chcesz się zamienić? -
wiedziałem, że to z bólu.
- Gdybym mógł to bym
wziął to na siebie. - Odetchnęła i znów
próbowała. Tak jeszcze cztery godziny. W końcu dostałem na ręce
moją córkę. Była mała. Bardzo mała.
Ale głośno płakała.
No płuca to ma po
mnie.
- Mamy akcje serca! -
usłyszałem nagle i ze tak powiem zostałem odepchnięty. Nadal trzymałem na rękach
moje maleństwo. Nie za bardzo wiedziałem
co się dzieje. Pielęgniarka kazała mi czekać na korytarzu. Nie zabrali mi
małej. Patrzyła na mnie i
machała rączkami. Wyglądały trochę jak parówki. Nie płakała. Dobra, mam
nadzieje ze przestanie być czerwona. I mam nadzieje ze serce jej matki zacznie
bić.
- Masz na imię Nell. No
weź powiedz. N-E-L-L. - Patrzyła na mnie, a
potem na swoje piąstki..zupełna ignorancja.
- Osz Ty. Ojca tak
ignorować ? - Potem pielęgniarka wzięła
ją na badania i te sale co wszystkie dzieci tam leżą. Moja córa najlepsza.
- Panie Tomlinson, z żoną
wszystko w porządku.
- Z kim ?
- Z panią Avalon -
popatrzyła na mnie. - um...panną Hemmings.
- Ciesze się.
- Może pan do niej iść.
- Gdzie jest ?
- Na sali 4.
- Dziękuje. - poszedłem
tam . Pół leżała przecierając
oczy. Rozejrzała się.
- Gdzie Nell?
- Na badaniach. Jak się
czujesz ? - pocałowałem ją w czoło.
- Słabo. Gdzieś byłam.
Nie wiem gdzie. Myślałam, że nie przyjedziesz.
- Jestem tu skarbie. Już
wszystko jest okej. - Wzięła mnie za rękę i
uśmiechnęła się. - Nell jest piękna. Taka
jak Ty.
- Chciałabym ją już
zobaczyć. Dziękuję. - i się rozpłakała.
- Czemu płaczesz ? Ava ?
- przytuliłem ją.
- Bo mam was. Bo jestem
szczęśliwa. Bo...dajesz mi wszystko.
- Nie płacz. -
pielęgniarki przywiozły Nell. Wziąłem ją na ręce. - Zobacz kochanie. Nasza
córa. Uśmiechnęła się i
patrzyła na nią. Spała. Była śliczna.
~*~
- Louis, pieluszki. - przypomniała
mi. Szliśmy do Stylesów.
- Wiem kobieto.
- Daj mi butelkę.
- Proszę. - dałem jej ją. Poprawiła Nell na rękach
i dała jej mleko. Później dziewczynka ubrana w bluzę z uszami leżała w wózku.
- Narcyzm - usłyszałem i
poczułem ze mnie klepie w tyłek.
- Cicho tam. Już ? Możemy
iść ?
- Jasne - ubrała kurtkę i
wyszliśmy. -Prowadziłem wózek ciągle
zagadując córę. Patrzyła na mnie
niebieskimi oczami. Stylesowie nie daleko. Zadzwoniłem do drzwi.
- Wchodźcie - Otworzył
nam Harry upierdolony jakimś proszkiem.
- Wujaszek ! - Darcy
przybiegła.
- Cześć mała - poczochrałem
jej włosy. Boże ten dom to sklep z zabawkami i gerberami.
- Braty rozrabiają
- No widać właśnie. - Westchnęła i pozbierała
szybko zabawki.
- Czegoś się napijecie ?
- Kawę poproszę. - Darcy
nie pcha się na kolana, tylko idzie na górę. Dziwne...Wyjąłem małą z
wózka i Ava ją wzięła. Poszły do kuchni. Harry usiadł obok
- Gdzie Darcey poszła ?
- Pilnuje Bratów bo teraz
w ogóle nie sypiają. Zęby czy coś.
- Bratów ? Braci
kretynie.
- Niee. Bratów. Nie
zrozumiesz. Jak mała? Dajesz rade ?
- Taa, a ty z bliźniakami
?
- Daję. Słuchaj sprawa
jest. - Przysunął się bliżej.
- Co jest ?
- Masz - podał mi
obrączki i bilety.
- Co to jest ?!
- Będziesz drużbą.
- Kiedy ? Monic już
zaplanowała datę ?
- Monic o tym nie wie. Za
tydzień.
- Szybki jesteś, a jej
siostrę ściągniesz ?
- Jasne. Słyszałem, że dzisiaj biorę pod opiekę
czwarte dziecko - o, a ja nie.
- Co ?
- Nell zostaje.
- A czemu niby ?
- A nie wiem.
- Nie ma mowy. Córa wraca
ze mną.
- Stary ja spełniam
prośbę Avy. Jutro ja odbierzesz.
- Avalon ! - czułem
poirytowanie.
- Co? - przyniosła mi
kawę.
- Dlaczego niby Nelly nie
wraca z nami do domu ?!
- Proszę nie krzycz -
usiadła obok.
- Pytam to odpowiadaj.
- Jesteś kretynem - Harry
się zaśmiał i poszedł na górę.
- Avalon do jasnej
cholery.
- Bo mam do ciebie
prośbę. Nie denerwuj się.
- Jaką ? - Skubała nerwowo palcami
moje spodnie. - No bo ja bym chciała raz zrobić to z tobą kiedy jesteś
świadomy.
- Powinniśmy jeszcze
trochę odczekać po porodzie.
- Ona ma prawie dwa
miesiące Louis.
09:08
Crazy Mofos
- Dobrze, ale ona wraca
do domu i koniec.
- Dobrze.
Wrócił Harry z Darcy na
rękach.
- Braty śpią. -
powiedziała siadając obok mnie i biorąc sobie ciasteczko.
- Na szczęście.. - dodał
jej ojciec.
- Braty nas wykończą i
wcale nie chcą się bawić. - weszła mi na kolana i się wtuliła.
- No wiesz są za mali.
- Ale są fajni.
- A Nell lubisz?
- Tak, ale nie tak bardzo
jak bratów.
- No ja wiem. - Zjadła ciastko.
- Muszę coś zrobić. -
poszła grzecznie na górę, a ja znów byłem w szoku. Harry popatrzył za nią z
uśmiechem. Co oni kombinują.
- Louis, nie zawiedź
mnie.
- Cicho bądź. -
wywróciłem oczami. Denerwuje mnie. Przyszła i Monic. Harry wziął ją na kolana
i pocałował.
- Jak tam tatuśku? -
zapytała mnie.
- Ciągle się uczę.
- A jak Ci idzie ?
- Chyba dobrze...
- Ciesze się.
- Po miesiącu nauczył się
zmieniać pieluchy, ale co tam.
- Oj Ava mnie uczył Harry
więc wiesz. - zaśmiała się One plotkowały głownie o
nas, a my rozmawialiśmy. W końcu powiedziałem, że
chcę zapalić, a Harry wyszedł ze mną.
- A ty masz jakieś plany Louis?
- Nie wiem. Ty, a jak ty
jej sukienkę kupisz ?
- Wiem jaki ma rozmiar.
- A jak jej się nie
będzie podobała ?
- Darcy ją pytała. tylko
w inny sposób.
- Ty to z tej Darcy masz
pociechę.
- Harry, dlaczego Darcy
siedziała w Twoim gabinecie ?
- A nie może ?
- Nie wiem, ale jak
weszłam to zaczęła piszczeć zabrała jakieś zeszyty i wybiegła.
- Inteligentne dziecko.
- Harry ja nie wiem co wy
kombinujecie, ale się dowiem.
- Nic - skłamał.
- To zabierz Darcy te
zeszyty bo jak ja chciałam to mnie ugryzła.
- Może jej potrzebne.
- Ciekawe do czego. -
dziewczynka przybiegła do mnie przyciskając do siebie zeszyty i schowała się
przed Monic w moich ramionach.
- Chodź kochana, idziemy
do cioci - wyszliśmy z tarasu. Poszła gdzieś schować te
swoje zeszyty.
- Co oni wymyślają? - Ava
karmiła małą.
- Nic.
- Dobra...
~ Monic ~
Goście wyszli, Darcy
spała, a pod poduszką miała te zeszyty. Mogłam uszanować jej
tajemnice lub zobaczyć. Ale tak bardzo mnie
kusiło tym bardziej, że Harry wiedział. Weszłam po cichu do jej pokoju.
- Co robisz mamo ? -
usłyszałam wkurzony głos malucha.
- Ja...sprawdzam czy śpisz.
- Śpię, a tu nie ma tego co szukasz.
- Niczego nie szukam.
Śpij - poprawiłam jej kołdrę.
- Monic. - Harry wszedł
do jej pokoju.
- Śpię! - krzyknęła Darcy
i schowała głowę pod poduszkę. - Idźcie sobie. - Wyciągnął mnie z pokoju i
zaprowadził do sypialni.
- Spać. Już.
- O co się na mnie
złościsz ?
- O nic.
- Chodź do łóżka.
- Idę. - zdjął ubranie. Położyłam się i ułożyłam
do spania. Nie uprawiamy seksu od jakiegoś czasu. Nie wiem czemu. Harry
nawet nie proponuje. Trochę mi przykro, ale
nie ważne.
Położył się obok i wziął
mnie w ramiona. Westchnęłam.
- Śpij mała.
- Ta. Domyślam się. Co
mam innego do roboty ? - Nie odpowiedział mi.
Zarejestrowałam tylko ze dziwnie się uśmiecha.
ja pierdziele, kocha, to jak piszesz, a rozdział jest zajebisty. KOCHAM <3
OdpowiedzUsuń+
+
+
zapraszam do siebie:http://revenge-harry-fanfiction.blogspot.com/
Louis ojciec pierwsza klasa ! :D
OdpowiedzUsuńFantastyczny :)
OdpowiedzUsuńświetny :)) czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńJeju genialny ;**
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńGenialny *_* zapraszam do mnie, dopiero zaczynam http://changed-my-life-ff.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń