niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 26

Pocałowalem ją w czoło. Mój misiek.
- Tata ? Położysz się spać ?
- Idę do chłopców.
- A mnie nie położysz ?
- A ty już chcesz spać? - pocałowałem jej nosek.
- Tak. Bo Braty śpią.
- Bracia. Chodź.
- Tato ty nie rozumiesz. - westchnęła. - Nie bracia, bo tak mówi każdy. Braty bo są moi i wyjątkowi. - popatrzyła na mnie jak na idiotę i tak się właśnie poczułem.
- Och no dobra. To chodź.
- Dobranoc braty ! - krzyknęła kiedy kładłem ją spać. Uśmiechnąłem się i opowiedziałem jej bajkę. Skonany poszedłem do sypialni. Monic siedziała na łóżku w samej koszulce nocnej i rozczesywała włosy. Pocałowałem jej skroń i ściągnąłem ubrania. Prysznic. Tak....Poszedłem się szybko wykąpać. Kiedy wróciłem moja ukochana leżała i pisała sms'a.
- Z kim ty tak romansujesz ? - Położyłem się obok.
- Z Avalon. - wtuliła się. Pocałowalem ją w czoło. Ciągle mogę to robić. Mój skarb. Jestem szczęśliwy.

*** Oczami Louis'a *** 

 Bylem w Norwegii w sprawach związanych z firmą. Ava siedziała w domu. Wczoraj rozmawialiśmy. Dzisiaj cały dzień przesiedziałem na spotkaniach, ale wieczorem byłem. Dom był pusty. Zadzwoniłem do niej. Telefon był w domu. Kurwa. Dzwonię do Styles'a.
- Halo - odebrał zaspany.
- Gdzie jest Ava ?!
- A to ty...w szpitalu.
- Czemu ?!
- No rodziła. Dzwoniłem do sekretarki. Miała ci przekazać.
- Ja pierdole ! - pobiegłem do auta i niedługo później byłem w szpitalu. Nawet się nie przebrałem tylko w tym garniturze szukałem ginekologicznego. Znalazłem porodówkę i wbiłem się do środka.
- No już ma Pani wsparcie. - powiedziała lekarka.
- Zabiję go! - usłyszałem. Boże ile tu rodzących było. Tyle, że parawanami oddzielone. Wziąłem za rękę dziewczynę. Mogą mi ją już amputować.
- Jestem skarbie. - pocałowałem ją w czoło. Wzięła oddech i podniosła głowę krzywiąc się.
- Pamiętasz ? Przyj przyj wdech.
- Chcesz się zamienić? - wiedziałem, że to z bólu.
- Gdybym mógł to bym wziął to na siebie. - Odetchnęła i znów próbowała. Tak jeszcze cztery godziny. W końcu dostałem na ręce moją córkę. Była mała. Bardzo mała. Ale głośno płakała.
No płuca to ma po mnie. 
- Mamy akcje serca! - usłyszałem nagle i ze tak powiem zostałem odepchnięty. Nadal trzymałem na rękach moje maleństwo. Nie za bardzo wiedziałem co się dzieje. Pielęgniarka kazała mi czekać na korytarzu. Nie zabrali mi małej. Patrzyła na mnie i machała rączkami. Wyglądały trochę jak parówki. Nie płakała. Dobra, mam nadzieje ze przestanie być czerwona. I mam nadzieje ze serce jej matki zacznie bić.
- Masz na imię Nell. No weź powiedz. N-E-L-L. - Patrzyła na mnie, a potem na swoje piąstki..zupełna ignorancja.
- Osz Ty. Ojca tak ignorować ? - Potem pielęgniarka wzięła ją na badania i te sale co wszystkie dzieci tam leżą. Moja córa najlepsza.
- Panie Tomlinson, z żoną wszystko w porządku.
- Z kim ?
- Z panią Avalon - popatrzyła na mnie. - um...panną Hemmings.
- Ciesze się.
- Może pan do niej iść.
- Gdzie jest ?
- Na sali 4.
- Dziękuje. - poszedłem tam . Pół leżała przecierając oczy. Rozejrzała się. 
- Gdzie Nell?
- Na badaniach. Jak się czujesz ? - pocałowałem ją w czoło.
- Słabo. Gdzieś byłam. Nie wiem gdzie. Myślałam, że nie przyjedziesz.
- Jestem tu skarbie. Już wszystko jest okej. - Wzięła mnie za rękę i uśmiechnęła się. - Nell jest piękna. Taka jak Ty.
- Chciałabym ją już zobaczyć. Dziękuję. - i się rozpłakała.
- Czemu płaczesz ? Ava ? - przytuliłem ją.
- Bo mam was. Bo jestem szczęśliwa. Bo...dajesz mi wszystko.
- Nie płacz. - pielęgniarki przywiozły Nell. Wziąłem ją na ręce. - Zobacz kochanie. Nasza córa. Uśmiechnęła się i patrzyła na nią. Spała. Była śliczna. 

~*~

 - Louis, pieluszki. - przypomniała mi. Szliśmy do Stylesów.
- Wiem kobieto.
- Daj mi butelkę.
- Proszę. - dałem jej ją. Poprawiła Nell na rękach i dała jej mleko. Później dziewczynka ubrana w bluzę z uszami leżała w wózku.
- Ale cudna jesteś. Taka jak tata. - powiedziałem dając jej smoczka.
Nelly <3
- Narcyzm - usłyszałem i poczułem ze mnie klepie w tyłek.
- Cicho tam. Już ? Możemy iść ?
- Jasne - ubrała kurtkę i wyszliśmy. -Prowadziłem wózek ciągle zagadując córę. Patrzyła na mnie niebieskimi oczami. Stylesowie nie daleko. Zadzwoniłem do drzwi.
- Wchodźcie - Otworzył nam Harry upierdolony jakimś proszkiem.
- Wujaszek ! - Darcy przybiegła.
- Cześć mała - poczochrałem jej włosy. Boże ten dom to sklep z zabawkami i gerberami.
- Braty rozrabiają
- No widać właśnie. - Westchnęła i pozbierała szybko zabawki.
- Czegoś się napijecie ?
- Kawę poproszę. - Darcy nie pcha się na kolana, tylko idzie na górę. Dziwne...Wyjąłem małą z wózka i Ava ją wzięła. Poszły do kuchni. Harry usiadł obok
- Gdzie Darcey poszła ?
- Pilnuje Bratów bo teraz w ogóle nie sypiają. Zęby czy coś.
- Bratów ? Braci kretynie.
- Niee. Bratów. Nie zrozumiesz. Jak mała? Dajesz rade ?
- Taa, a ty z bliźniakami ?
- Daję. Słuchaj sprawa jest. - Przysunął się bliżej.
- Co jest ?
- Masz - podał mi obrączki i bilety.
- Co to jest ?!
- Będziesz drużbą.
- Kiedy ? Monic już zaplanowała datę ?
- Monic o tym nie wie. Za tydzień.
- Szybki jesteś, a jej siostrę ściągniesz ?
- Jasne.  Słyszałem, że dzisiaj biorę pod opiekę czwarte dziecko - o, a ja nie.
- Co ?
- Nell zostaje.
- A czemu niby ?
- A nie wiem.
- Nie ma mowy. Córa wraca ze mną.
- Stary ja spełniam prośbę Avy. Jutro ja odbierzesz.
- Avalon ! - czułem poirytowanie.
- Co? - przyniosła mi kawę.
- Dlaczego niby Nelly nie wraca z nami do domu ?!
- Proszę nie krzycz - usiadła obok.
- Pytam to odpowiadaj.
- Jesteś kretynem - Harry się zaśmiał i poszedł na górę.
- Avalon do jasnej cholery.
- Bo mam do ciebie prośbę. Nie denerwuj się.
- Jaką ? - Skubała nerwowo palcami moje spodnie. - No bo ja bym chciała raz zrobić to z tobą kiedy jesteś świadomy.
- Powinniśmy jeszcze trochę odczekać po porodzie.
- Ona ma prawie dwa miesiące Louis.
09:08
Crazy Mofos
- Dobrze, ale ona wraca do domu i koniec.
- Dobrze.
Wrócił Harry z Darcy na rękach.
- Braty śpią. - powiedziała siadając obok mnie i biorąc sobie ciasteczko.
- Na szczęście.. - dodał jej ojciec.
- Braty nas wykończą i wcale nie chcą się bawić. - weszła mi na kolana i się wtuliła.
- No wiesz są za mali.
- Ale są fajni.
- A Nell lubisz?
- Tak, ale nie tak bardzo jak bratów.
- No ja wiem. - Zjadła ciastko.
- Muszę coś zrobić. - poszła grzecznie na górę, a ja znów byłem w szoku. Harry popatrzył za nią z uśmiechem. Co oni kombinują.
- Louis, nie zawiedź mnie.
- Cicho bądź. - wywróciłem oczami. Denerwuje mnie. Przyszła i Monic. Harry wziął ją na kolana i pocałował.
- Jak tam tatuśku? - zapytała mnie.
- Ciągle się uczę.
- A jak Ci idzie ?
- Chyba dobrze...
- Ciesze się.
- Po miesiącu nauczył się zmieniać pieluchy, ale co tam.
- Oj Ava mnie uczył Harry więc wiesz. - zaśmiała się One plotkowały głownie o nas, a my rozmawialiśmy. W końcu powiedziałem, że chcę zapalić, a Harry wyszedł ze mną.
-  A ty masz jakieś plany Louis?
- Nie wiem. Ty, a jak ty jej sukienkę kupisz ? 
- Wiem jaki ma rozmiar.
- A jak jej się nie będzie podobała ?
- Darcy ją pytała. tylko w inny sposób.
- Ty to z tej Darcy masz pociechę.
- Harry, dlaczego Darcy siedziała w Twoim gabinecie ?
- A nie może ?
- Nie wiem, ale jak weszłam to zaczęła piszczeć zabrała jakieś zeszyty i wybiegła.
- Inteligentne dziecko.
- Harry ja nie wiem co wy kombinujecie, ale się dowiem.
- Nic - skłamał.
- To zabierz Darcy te zeszyty bo jak ja chciałam to mnie ugryzła.
- Może jej potrzebne.
- Ciekawe do czego. - dziewczynka przybiegła do mnie przyciskając do siebie zeszyty i schowała się przed Monic w moich ramionach.
- Chodź kochana, idziemy do cioci - wyszliśmy z tarasu. Poszła gdzieś schować te swoje zeszyty.
- Co oni wymyślają? - Ava karmiła małą.
- Nic.
- Dobra...


~ Monic ~

Goście wyszli, Darcy spała, a pod poduszką miała te zeszyty. Mogłam uszanować jej tajemnice lub zobaczyć. Ale tak bardzo mnie kusiło tym bardziej, że Harry wiedział. Weszłam po cichu do jej pokoju.
- Co robisz mamo ? - usłyszałam wkurzony głos malucha.
- Ja...sprawdzam czy śpisz.
- Śpię, a tu  nie ma tego co szukasz.
- Niczego nie szukam. Śpij - poprawiłam jej kołdrę.
- Monic. - Harry wszedł do jej pokoju.
- Śpię! - krzyknęła Darcy i schowała głowę pod poduszkę. - Idźcie sobie. - Wyciągnął mnie z pokoju i zaprowadził do sypialni.
- Spać. Już.
- O co się na mnie złościsz ?

- O nic.
- Chodź do łóżka.
- Idę. - zdjął ubranie. Położyłam się i ułożyłam do spania. Nie uprawiamy seksu od jakiegoś czasu. Nie wiem czemu. Harry nawet nie proponuje. Trochę mi przykro, ale nie ważne.
Położył się obok i wziął mnie w ramiona. Westchnęłam.
- Śpij mała.
- Ta. Domyślam się. Co mam innego do roboty ? - Nie odpowiedział mi. Zarejestrowałam tylko ze dziwnie się uśmiecha.

7 komentarzy:

  1. ja pierdziele, kocha, to jak piszesz, a rozdział jest zajebisty. KOCHAM <3
    +
    +
    +
    zapraszam do siebie:http://revenge-harry-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis ojciec pierwsza klasa ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny *_* zapraszam do mnie, dopiero zaczynam http://changed-my-life-ff.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Clary G