Biały puch opadł bezszelestnie na
ziemię. Stałem w oknie bacznie obserwując jak płatki śniegu opadają nieba. Mróz
rysował wzorki na szybie, po której przesuwałem palcami. Świąteczny nastrój
udzielał się już wszystkim. Dzieci biegały po sklepach z zabawkami, rodzice
kupowali wymyślne prezenty, a zakochane pary zastanawiały się jak spędzić
święta. Można wyjechać, można zostać u rodziców lub też w domu. Przecież jest
wiele możliwości.
Przymknąłem oczy, przypominając
sobie zeszłoroczne święta. Byliśmy wtedy wszyscy. Cała nasza trójka.
T.I
od rana biegała po domu chcąc dopiąć wszystko na ostatni guzik. Thomas leżał na
dywanie i śmiał się, gdy uchwyciłem aparatem jego ruchy. Maluszek miał już pół
roku i chętnie rozwijał swoje umiejętności np. w samodzielnym siadaniu.
Odłożyłem sprzęt i wziąłem synka na ręce. Podłożyłem dłoń po jego plecki a
raczej główkę i przeszliśmy do kuchni. T.I krążyła po pomieszczeniu śpiewając
pod nosem świąteczne piosenki. Czuć było zapach ciast i wigilijnych potraw.
-
Zobacz co ta mamusia robi? – złapałem rączkę syna.
Dziewczyna
słysząc mój głoś, odwróciła się. Posłała nam wesoły uśmiech i podeszła bliżej.
Ucałowała moje usta i czółko Tom’a.
-
Kochanie trzeba ubrać choinkę. Wcześniej nie mieliśmy na to czasu – zauważyła.
-
Tak, wiem. Uśpię go i zniosę ją na dół. Ozdoby są w pokoju gościnnym, w
pudełkach. – odpowiedziałem jej po chwili i poprawiłem malucha na rękach. –
Pomachaj mamie i idziemy spać.
Chłopiec
zaśmiał się i włożył paluszki do buzi. Jak zawsze… Wyszliśmy z kuchni i
udaliśmy się na górę. Ostrożnie minąłem zabawki w pokoju synka i doszedłem do
łóżeczka. Thomas’owi wystarczyło chwile pośpiewać i usypiał momentalnie, tak
jak tym razem. Popatrzyłem na anielską buźkę dziecka i uśmiechnąłem się. Miałem
przy sobie prawdziwy skarb w postaci T.I, która dała mi tego aniołka.
Ustawiłem
elektroniczną niańkę i zszedłem na dół razem ze sztuczną choinką. Po chwili
przybiegła do mnie ukochana. Cmoknęła moje usta i zabraliśmy się do pracy.
Dobrze pamiętałem ile zabawy przy
tym było. Śmialiśmy się, zakładając na drzewko bombki i łańcuchy. Efekt był
bardzo zadawalający.
Objąłem
T.I składając na jej szyi kilka pocałunków. Kolacja z rodziną i przyjaciółmi
była udana i wspaniała. Czas spędzony w takim gronie, płynął bardzo szybko. Nim
się zorientowałem zostaliśmy sami. Ukucnąłem przy choince i wyjąłem ostatni
prezent dla mojej ukochanej. Wręczyłem dziewczynie średnie pudełko, które
ostrożnie otworzyła. Ciągle się uśmiechała, czym powodowała, że ja robiłem to
samo. W białym pudełku znajdowało się jeszcze jedno, trochę mniejsze.
-
Louis… - szepnęła wyjmując pierścionek z białego złota.
W
tym samym czasie, ja zająłem odpowiednią pozycję. Uklęknąłem na prawe kolano i
spojrzałem w jej, pięknie, głębokie oczy.
-
Najdroższa… Jesteś całym moim światem. Gdy kazałabyś mi przestać kochać Ciebie,
nie umiałbym. To tak jakby zabrano mi powietrze. Dlatego nie możesz ode mnie
odejść. Bez Ciebie nie ma mnie…chociaż jeśli się kogoś kocha, trzeba pozwolić
mu odejść. Ale ja wiem, że ty kochasz mnie. Gdy się uśmiechasz, ja robię to
samo. Gdy się cieszysz, ja również się raduję. Gdy widzę twoje łzy, robię
wszystko abyś nie uroniła kolejnej. Chciałbym, abyśmy stworzyli prawdziwą
rodzinę, którą zbudujemy z miłości. Czy zechciałabyś zostać moją żoną?
Wydawało
się, że była to moja najdłuższa przemowa. W myślach, kilka dni wcześniej,
układałem ich wiele, ale gdy przyszedł ten odpowiedni moment, każda wyparowała.
Wszystko było spontaniczne i nerwowe. W napięciu czekałem na jej odpowiedź.
-
Tak, Louis, tak – pokiwała głową rzucając mi się na szyję.
Wstałem
i uniosłem ją, mocno obejmując.
Uderzyłem palcami o parapet
wzdychając. Uśmiechnąłem się i odwróciłem słysząc kroki na schodach. Moja
piękna żona szła w moją stronę, rozkosznie się przeciągając. Przyciągnęła mnie
na tyle ile mogła, a dzielił nas pokaźny przedporodowy brzuszek, i pocałowała
moje usta.
- Wesołych świąt kochanie –
wyszeptałem w jej słodkie wargi.
Oplotła moją szyję uśmiechając
się.
- Wszystkiego najlepszego Loueh.
Zamknąłem w swojej dłoni dłoń T.I
i ruszyliśmy do kuchni. Moje kochanie, które nosiło nasze drugie dziecko,
zaczęło przygotowywać śniadanie. Po chwili jednak posadziłem ją na krześle i
wyręczyłem ją. Księżniczkę, którą nosiła pod sercem od dawna traktowaliśmy już
jako czwartego członka rodziny. Drugie dziecko było planowane, Thomas zresztą
też. Tego mi było potrzeba do szczęścia.
Postawiłem talerz przed
dziewczyną i ukucnąłem. Dłoń ułożyłem na jej brzuszku, czując jak maleństwo się
porusza.
- Wiesz co, ja … - nie
dokończyła. Jęknęła przeciągle sama trzymając rękę w tym samym miejscu co ja.
Spojrzałem na jej twarz, którą
teraz wykrzywiał ból. Niezupełnie wiedziałem co się dzieje, dopóki nie ujrzałem
wody pod jej nogami. Aha, okay, córeczka robi mi prezent. Nie tracąc czasu, ani
nerwów, sięgnąłem po telefon. Uspokajałem żonę dzwoniąc po karetkę. Zaraz po
tym zadzwoniłem po Harry’ego. Przyjaciel nie wyjechał jeszcze, więc mógł zająć
się Thomas’em.
Jakiś czas później siedziałem z
T.I w Sali trzymając na rękach moje cudo. Dziewczynka miała zamknięte oczka i
zaciśnięte piąstki. Oddychała spokojnie, śpiąc. Uśmiechnąłem się.
- Kocham święta… - szepnąłem
cichutko.
~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~
Chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt. Spędźcie je w wesołym gronie, dostańcie wymarzone prezenty i czego tylko zapragniecie :* Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Oby był lepszy od poprzedniego. Żeby nas One D odwiedziło, żeby w szkole dobrze było :)
Dziękuje za życzenia :*
OdpowiedzUsuńRównież Wesołych :)
Imagin Pięknyy <3
Achh Ten Louu ♥
śliczny :) Dziekuje za życznia i nawzajem - patrysia
OdpowiedzUsuń