wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 32

- Co ci się stało?! - spytałem przerażony.
- Szłam do Nialla i ona się na mnie rzuciła..
- Boże...- zaniosłem ją do łazienki. Cały czas płakała. Ja byłem wściekły. Zabiję ją. Przysięgam ze ją zabiję. O patrzyłem rany mojej żony.
- Przepraszam Harry... Przytulisz ?
- Chodź tu - zamknąłem ją w ramionach.
- Po tym zostaną blizny ? - szlochała.
- Nie są głębokie księżniczko. Nie pozwalam ci samej wychodzić i nie interesuje mnie co odpowiesz. Nie pozwalam. Rozumiesz?
- Tak.
- Musisz mi ufać.
- Harry ja... wiem, że  nie jestem dla Ciebie wystarczająco dobra.
- Jesteś. Nie mów tak. Ja nie jestem odpowiedni dla ciebie. - puściłem ją. - przeze mnie cierpisz.
- Cierpię, kiedy nie ma cie obok.
- Zobacz ciągle grozi ci niebezpieczeństwo.
- Przynajmniej się nie nudzę.
- Zabawne. Chodź położysz się spać.
- Harry ktoś puka do drzwi. - Wytarłem ręce i poszedłem otworzyć.
- Gdzie Monic ? - Louis wparował do środka.
- W łazience. Przykro mi ale twoja córka nie będzie miała matki.
- Co ?
- To że ją zajebie.
- A rób co chcesz, wyjebane mam.
- Tak? Więc pilnuj Monic, wychodzę. - Moja ukochana zeszła na dół i się do niego przytuliła.
- Harry ? - zagadnął mnie przyjaciel.
- Co? - zakładałem kurtkę.
- Masz jakiś samochód ? Mój idiotka podpaliła.
- Pięć. Kluczyki da ci Monic. - zabrałem broń i wyszedłem.. Rozjebe ją na części.
Pojechałem prosto do domu przyjaciela. Wparowałem do środka i złapałem ją za włosy. Później rzuciłem o ścianę.
- Harry ? To gra wstępna ?
- Zapierdolę cię - Nie wiem co jej odwaliło. Była świetną dziewczyną Nie bawiłem się nawet w bicie. Po prostu wpakowałem jej kulkę w czoło, a potem spaliłem zwłoki. Wracałem do domu wściekły. Wciąż ponieważ Monic cierpiała. Osobówka wyjechała nagle i zacząłem hamować. Auto zatrzymało się na drzewie. Oddychałem niespokojnie. Mogło być gorzej. Jedyne czego nie mogłem zrobić to ruszyć chorą noga Po chwili bólu to minęło. Zwolniłem i niedługo potem byłem z moimi najbliższymi. Miałem święty kurwa spokój. Dzisiejszy dzień był atrakcjami. Dziękuję bardzo. W domu był cały gang. Zapowiadała się nie przespana noc. Wziąłem lód i dołączyłem do nich w salonie.
- Zdecydowaliśmy, że Liam i ja z małą tutaj zamieszkamy. - poinformował mnie Louis.
- Jasne, pewnie - przykładem lód do nogi.
- Co się stało kochanie ? - Monic kucnęła obok mnie. Nie mogę na nią patrzeć. Ona cierpi.
Przeze mnie. nigdy nie zasługiwałem na te kobietę. Ale ona mnie kocha. Jak wariatka, a ja ją jak wariat. Pogłaskałem jej zraniony policzek. 
- Kocham cię. Nic się nie stało.
- Boli Cie ?
- Tyle co nic. Miałaś spać.
- Bez Ciebie nie mogę.
- Dasz im pokoje?
- Już to zrobiłam. Chodź.. - Powoli wstałem i poszedłem za nią. - Z samego rana jedziemy do szpitala.
- Tak, muszą ci to przemyć.
- Nie. Muszą zbadać Twoje kolano.
- Nie.
- Tak
- Nic mi nie jest. - Zaśmiałem się.
- Widzę.
- Chodźmy spać.
- zrób to dla mnie.
- Eh dobrze.
- Dziękuję. - położyłem się do łóżka w samych bokserkach, ale nie dane było mi zasnąć spokojnie. - Muszę Cie uspokoić. - poczułem jej dotyk na tasiemce moich bokserek.
- Kochanie...
- Słucham ?
- Uspokajasz cudownie, ale będą mieć co słuchać.
- I co ? - całowała moje podbrzusze znowu patrząc mi w oczy. Westchnąłem. Nie potrafiłem jej odmówić sprawiania mi przyjemności. Akurat kiedy dochodziłem ktoś wlazł do pokoju. Monic się speszyła, ale nie kontrolując się trzymałem ją za włosy. Była pod kołdrą. Wziąłem głęboki oddech żeby nie zacząć wrzeszczeć. Eksplodowałem jej w usta. Słyszałem, że się dławi, ale byłem zbyt rozkojarzony. Zacisnąłem rękę na kołdrze i powstrzymałem krzyk oraz jęk. Dawno się z nią nie kochałem, więc miałem mocny orgazm. 
- Harry do cholery ! - usłyszałem Louisa.
- Czego?!
- Syn Wam płacze.
-To go uspokój. Nie umiesz?
- A co ja niańka jestem ? - wkurwiona Monic odepchnęła go wychodząc z sypialni. Poprawiłem bokserki. 
- Ona się zajmuje twoją córka.
-  Bo to kobieta. - prychnął i wyszedł. Skurwysyn. Żadna go nie będzie chciała. I dobrze. Nie zasłużył. Powoli wstałem i tak samo wolno szedłem do dzieci.
- Boli Cie. Widzę. Już spią. Cała czwórka.
- Chodź tu - przytuliłem ją. - Jesteś najlepszą matką.
- A ty najlepszym mężem i ojcem. Śpimy ?
- Chodź - wziąłem ją na ręce i poszliśmy do sypialni. Pierdole. Żonę będę nosił na rękach do końca życia.
- Kocham Cie misiu. - pocałowała mnie krótko kiedy się położyliśmy.
- Moje słońce - przytuliłem ją i zasnęliśmy. Rano w domu było bardzo spokojnie. Nikt nie płakał, nikt nie krzyczał. Nawet noga nie bolała. Po prostu było dobrze. Zszedłem na dół szukając mojej ukochanej żony. Szykowała śniadanie w kuchni. Muszę jej kupić coś ładnego. Coś co jej się spodoba.
- Harry już wstałeś ? - uśmiechnęła się do mnie. Ma piękny uśmiech. Jak zastanawiałem się czemu ją pokochałem to już wiem. Była najcudowniejsza. Patrzyłem na nią uśmiechając się. Anioł.
- Louis i Liam już wyszli do pracy. Dzieci bawią się w salonie. Siadaj i jedz.
- Daj mi popatrzeć i po podziwiać.
- Daj spokój. - pocałowała mnie krótko i zakryła buzię włosami, a ja założyłem kosmyk włosów za jej ucho. Chowa zraniony policzek. Wiem to. Zawsze próbuje wyglądać przy mnie idealnie. Najbardziej lubię ją w dresie i poczochraną.
- Jesteś piękna kochanie.
- Zjedz.
- Zaraz. - Westchnęła i obok posiłku postawiła kawę. Pociągnąłem ją na kolana. - Powiedz mi czego pragniesz.
- Żeby Twoja noga była zdrowa, mi zeszło to z twarzy i żeby dali nam wreszcie spokój.
- Tak będzie. Bo oni chcą mnie wykończyć. Doprowadzić do tego ze sam się poddam i mnie zabiją.
- Kto ?
- Wróg.
- Jaki ?
- Nie wiem.
- Wszystko będzie dobrze Harry.
- Musisz mi...coś obiecać. - bawiłem się jej palcami.
- Co ?
- Że zawsze będziesz silna.
- Harry nie umrzesz. Nie zostawisz mnie.
- Nie mam zamiaru. Po prostu chcę wiedzieć, że jak coś się stanie to sobie poradzisz.
- Będę próbować.
- Dziękuję.
- Ale ty też coś mi obiecaj.
- Tak?
- Że nic się nie stanie.
- Nie wiem. Nie mogę, bo oddam za was życie.
- Nie będziesz musiał. Od dzisiaj będę grzeczna. Obiecuję.

4 komentarze:

Szablon wykonała Clary G