
~music~
Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie; to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć
Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie; to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć
Poprawiłam kucyka i ukucnęłam, ustawiając aparat. Poszła kolejna seria
zdjęć i koniec. Uśmiechnęłam się, skończywszy pracę.
-Uważam, że
ta sesja była udana.- powiedziałam do wszystkich pracujących dzisiaj na planie.
Pogratulowałam
reszcie i poszłam do swojego biura. Wyjęłam kartę z aparatu i włożyłam ją do
komputera. Zgrałam wszystkie zdjęcia z dzisiaj i schowałam sprzęt. Poprawiłam
pogiętą, zieloną koszulę
i wzięłam torebkę, wychodząc z agencji. Było już dość ciemno, bo kończyłam o
osiemnastej. Zaczęłam biec, aby zdążyć na odjeżdżający autobus. Musiałam
odebrać od mamy Maykę. Zajmowałam się nią od rana, bo dziewczynka była chora i
nie mogłam jej wysłać do przedszkola. Dziękowałam Bogu, że moja rodzicielka nie
pracuję i ma czas. Nie wiem jakbym sobie poradziła bez niej.
Wsiadłam do pojazdu, trzymając się drążka. W głowie nadal miałam obrazy
z wczorajszego wieczora. I te rozwścieczone zielone oczy. Miałam nadzieję, że
go już więcej nie spotkam, bo nie bałam się tylko o mnie, a i o Mayę. Musiałam
chronić swoje dziecko. Wciąż analizowałam słowa, która usłyszałam. Z tego
wszystkiego wychodzi, że oni kogoś porwali i trzymają. Prawdopodobnie to jakiś
informatyk czy haker, bo chcieli wkraść się do systemów w banków...a zresztą co
mnie to obchodzi?! Boże nie, nie chcę o tym myśleć. To nie są dobrzy ludzie i
to nie są moje sprawy.
Dojechałam na odpowiedni przystanek i wysiadłam, od razu kierując się
do domu rodziców. Zapukałam do dębowych drzwi i nie musiałam długo czekać.
-Cześć
mamuś.- przytuliłam kobietę, gdy stałyśmy w holu.
-No cześć,
cześć. Jak w pracy?
-Dobrze,
miałam dzisiaj sesję.- uśmiechnęłam się.- Gdzie Maya?
-Już po nią
idę. Dopiero się obudziła. Podałam jej leki i gorączka przeszła.- dodała
jeszcze i zniknęła w salonie.
Po chwili
pojawiła się razem z 4-latką. Dziewczynka przetarła oczka i podeszła do mnie
wtulając się, bo kucałam. Podniosłam ją i pocałowałam w główkę. Ubrałam ją,
podziękowałam mamie i wyszłyśmy. Prowadziłam wózek córeczki, rozglądając się.
Miałam po prostu wrażenie, że ten idiota mnie śledzi, ale to chyba były tylko
złudzenia.
Dotarłyśmy bezpiecznie do domu. Wyjęłam małą z wózka i poszłam wykąpać
oraz przebrać. Była śnięta i zmęczona. Od razu położyłam ją do łóżka,
sprawdzając na wszelki wypadek temperaturę. Nie miała...Mój aniołek.. Dawała mi
tyle szczęścia i radości. Mimo, że była wpadką nigdy jej nie żałowałam. Nie
miała taty, ja sama nie wiedziałam gdzie on jest. Ha.. ja nie wiedziałam jak on
się nazywa. Przespałam się z nim na jednej z imprez. Kiedyś była bardziej
rozrywkowa i nie interesowało mnie z kim idę do łózka, więc parę razy się
puściłam. Ale to było i minęło. Zmieniłam się.
Pocałowałam córeczkę w czoło i przykryłam kołderką. Zgasiłam światło i
zostawiając uchylone drzwi, wyszłam z jej pokoju. Udałam się do kuchni w celu
zjedzenia szybkiej kolacji. Później pozamykałam mieszkanie i położyłam się do
łózka.
***
Chodziłam po
kuchni, parząc herbatę. Mayka oglądała bajki w salonie, a ja słuchałam
wiadomości w radiu.
Dokładnie tydzień minął od kiedy porwany został Aaron
Jasons- dyrektor oraz informatyk Banku Rezerw Federalnych w Nowym Jork. Jak
brytyjskie media donoszą został przetransportowany do Londynu. Jak na razie nie
wiadomo, jaka grupa przestępcza za tym stoi. Jeśli ktoś ma informację niech
zadzwoni na policję, dzięki czemu pomoże w śledztwie..a teraz sport....
Zakrztusiłam
się pitym napojem. Wszystko składało mi się w całość. Ja miałam takie
informację. A oni mieli tego biednego mężczyznę. Jezu drogi co ja miałam
zrobić?...Ale skąd oni będą wiedzieli, że to ja zadzwoniłam na policję? Wiele
osób mogło to zrobić.. Tak, muszę to zgłosić. Weszłam do salonu, sięgając po
komórkę leżącą na stole. Wybrałam odpowiedni numer i patrząc na Maykę,
czekałam, aż odbiorą.
-Posterunek
policji Scotland Yardu, aspirat Liam Payne w czym mogę pomóc? - usłyszałam.
-Dzień
dobry.- zaczęłam, ale coś mnie zblokowało.- Ja chciałam zgłosić...ja....
Policjant
chwilę czekał, aż coś dodam, a ja nie mogłam nic powiedzieć.
-Tak? Co
zgłosić?
-Wiem kto
porwał Aarona Jasonsa.- wydusiłam.
-Ah tak. No
to słucham.
-To..ja...-
pomyślałam o mojej córce, o tym, że tam ten chłopak wie gdzie mieszkam, o to że
oni mogą zdobyć taką informację bez problemowo. Nie mogłam ... rozłączyłam się.
Przymknęłam powieki biorąc parę głębszych oddechów, po czym usiadłam obok Mai.
-Jak się
czujesz słoneczko? - zapytałam.
-Dobrze, już
mnie głowa nie boli. Chcę pośpiewać.
Roześmiałam
się i pocałowałam ją w główkę. 4-latka miała naprawdę talent i bardzo ładny
głos. Czasem nagrywałyśmy filmiki i wstawiałam je na YT. Nie było osoby nie
zachwyconej nią.
-Jak już
będziesz całkiem zdrowa to mi pośpiewasz. - obiecałam.
-Dobrze.-
uśmiechnęła się i wróciła do oglądania.
Byłam jej wdzięczna, że nigdy nie pytała o swojego tatę. Naprawdę nie
wiedziałabym co jej powiedzieć. Pamiętam tylko imię i wygląd tego chłopaka. I
te oczy...niebieskie, pochłonięte oceanem.
Do południa
siedziałyśmy na kanapie, bawiąc się. Później zostawiłam małą i poszłam robić
obiad. Dźwięk dzwonka wyrwał mnie z zajęcia. Wytarłam ręce o ścierkę i poszłam
do holu. Wyjrzałam przez wizjer, a moje serce stanęło. On...zły, wkurzony, stał
tam.
-Otwieraj.-
warknął.
Pobiegłam do
salonu, wzięłam Mayę na ręce i zaniosłam ją do pokoiku.
-Skarbie,
zostań tu dobrze? Mama musi porozmawiać z kolegą, nie wychodź stąd rozumiesz?
-Dobrze.-
pokiwała główką i podeszła do zabawek.
Przerażona
poszłam otworzyć, bo walenie do drzwi się nasiliło. Gdy tylko to zrobiłam,
brunet wszedł do środka, przyciskają mnie do ściany. Broń odbezpieczył i
przyłożył mi do skroni.
-Co chciałaś
zrobić droga Rosemary ?
Patrzyłam na
niego, próbując nabrać powietrza. Boże, on tu znowu był.
-Pytam się
suko co chciałaś zrobić?!
-Proszę cię
nie krzycz.- odezwałam się.
Nie
chciałam, aby mała to wszystko słyszała. Pociągnął mnie za ramię pchając na
kanapę. Walnął mnie kolbą pistoletu, a z czoła poleciała krew. Syknęłam
rozmasowując ranę.
-Zabiję cię
dziwko, pamiętasz takie słowa?- ukucnął przy mnie, trzymając za kolana.
Zaczęłam
płakać i próbowałam się wyrwać.
-Dzwoniłaś
na policję, a prosiłem. Po co? No po co ci to było?
-Ale nic nie
powiedziałam. Rozłączyłam się.
-Wiem to.
Wszystko wiem. Powinienem cię zabić i mieć z głowy.
-Proszę nie
rób tego.- wyłkałam.- Nic nikomu nie powiem. Nie interesuję mnie to co robicie.
Spojrzał na
mnie i nagle ostygł. Uspokoił się. Cała jego wściekłość wyparowała. Przygryzł
wargę, ewidentnie się nad czymś zastanawiając.
-Rosemary...-
zaczął. - Nie wierzę ci, ale cię nie zabiję. Będę cię miał na oku, bliżej się
poznamy.
-Co?-
wydusiłam.- Boże.. to jakiś koszmar. Jak ty się w ogóle nazywasz.
-To cię nie
powinno interesować, ale skoro ja wiem jak się nazywasz, ile masz lat, gdzie
pracujesz i mieszkasz to ci powiem. Harry Styles jestem.
-Zapamiętam.-
burknęłam.- Mogę iść przemyć to?- wskazałam na czoło.
-Tak, nie
fajnie wygląda. Przepraszam, poniosło mnie.- wziął mnie za rękę i kazał
prowadzić do łazienki.
Zdziwiona jego
zachowaniem, posłuchałam. Posadził mnie na krawędzi wanny i opatrzył moją
ranę.
-W co ja się
wmieszałam...- powiedziałam do siebie.
-W coś
potwornego maleńka.- klepnął mnie w tyłek, a ja zmroziłam go wzrokiem.- Ładne
masz to mieszkanie.- zignorował moją reakcję i zaczął się przechadzać.
Zacisnęłam
pięści i zęby.
-Weź już
sobie idź...Harry.
Odwrócił się
do mnie. Podszedł wolnym krokiem i przyciągnął do siebie.
-Bardzo ci
przeszkadzam? - zapytał.
-Nie wiem co
tu robisz. Masz takie ciekawe życie i tyle spraw, a zajmujesz się
"dziwką".- zacytowałam go.
-Nie mów tak
o sobie. Nie ładnie. - pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czoło.-
Podobasz mi się, ale mnie wkurwiasz. Przyjdę do ciebie jutro. Muszę cię pilnować.
-Jasne. -
przewróciłam oczami.
-Nie
przewracaj oczami.- warknął, a oczy mu pociemniały. Popchnął mnie lekko i
wyszedł, a ja zostałam w salonie osłupiała.
~~~~~~~*~~~~~~~~
Nie wiem czy to Was zaskoczyło? Jeśli tak to dobrze :) Tak, Rosemary ma córeczkę. I teraz zapewne będziecie się zastanawiać kto jest jej ojcem, ale niech to zostanie tajemnicą..przynajmniej na jakiś czas. Co sądzicie o tym rozdziale? Co wam się w nim podobało? Jeśli macie jakieś pytania Ask jest do waszej dyspozycji. Specjalnie założony na potrzeby tego opowiadania. http://ask.fm/Stylesstory
Super rozdział. Czekam na next, a teraz idę tworzyć
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Boski!! Louis jest ojcem zgaduję.;-):-*<3
OdpowiedzUsuńświetny pisz jak najszybciej <33
OdpowiedzUsuńświetny mam do cb pytanie :)
OdpowiedzUsuńczytasz danger'a?
nie :) macie aska tam pytajcie
Usuńsuper , po prostu genialny . niesamowicie piszesz ..
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny
Pozdrawiam x.x
Genialny rozdział i coś czuję, że to Louis jest ojcem. Najlepszy moment w rozdziale to słowa: Posterunek policji Scotland Yardu, aspirat Liam Payne w czym mogę pomóc?. To dopiero 2 rozdział, a ja już kocham to opowiadanie. Masz ogromny talent, Błagam dodaj jak najszybciej następny i mam pytanie: Jak ty dajesz radę pisać te wszystkie opowiadania?
OdpowiedzUsuńwspniały<3
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział ? Czekam z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na kolejny:):)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. Strasznie podoba mi sie to opowiadanie. Czekam na nn - patrysia
OdpowiedzUsuńDawaj nexta!!! Się wkrecilam.
OdpowiedzUsuńgenialny czekam NA KOLEJNY ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńzaskakujesz mnie coraz bardziej...
OdpowiedzUsuńbajerancki pisz dalej
OdpowiedzUsuń