czwartek, 8 sierpnia 2013

2. Ave Maria

http://szafeczka.com/wp-content/uploads/2012/07/MG_3250.jpg
 ~music~
 Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie; to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć

Poprawiłam kucyka i ukucnęłam, ustawiając aparat. Poszła kolejna seria zdjęć i koniec. Uśmiechnęłam się, skończywszy pracę.
-Uważam, że ta sesja była udana.- powiedziałam do wszystkich pracujących dzisiaj na planie.
Pogratulowałam reszcie i poszłam do swojego biura. Wyjęłam kartę z aparatu i włożyłam ją do komputera. Zgrałam wszystkie zdjęcia z dzisiaj i schowałam sprzęt. Poprawiłam pogiętą, zieloną koszulę i wzięłam torebkę, wychodząc z agencji. Było już dość ciemno, bo kończyłam o osiemnastej. Zaczęłam biec, aby zdążyć na odjeżdżający autobus. Musiałam odebrać od mamy Maykę. Zajmowałam się nią od rana, bo dziewczynka była chora i nie mogłam jej wysłać do przedszkola. Dziękowałam Bogu, że moja rodzicielka nie pracuję i ma czas. Nie wiem jakbym sobie poradziła bez niej.
Wsiadłam do pojazdu, trzymając się drążka. W głowie nadal miałam obrazy z wczorajszego wieczora. I te rozwścieczone zielone oczy. Miałam nadzieję, że go już więcej nie spotkam, bo nie bałam się tylko o mnie, a i o Mayę. Musiałam chronić swoje dziecko. Wciąż analizowałam słowa, która usłyszałam. Z tego wszystkiego wychodzi, że oni kogoś porwali i trzymają. Prawdopodobnie to jakiś informatyk czy haker, bo chcieli wkraść się do systemów w banków...a zresztą co mnie to obchodzi?! Boże nie, nie chcę o tym myśleć. To nie są dobrzy ludzie i to nie są moje sprawy.
Dojechałam na odpowiedni przystanek i wysiadłam, od razu kierując się do domu rodziców. Zapukałam do dębowych drzwi i nie musiałam długo czekać.
-Cześć mamuś.- przytuliłam kobietę, gdy stałyśmy w holu.
-No cześć, cześć. Jak w pracy?
-Dobrze, miałam dzisiaj sesję.- uśmiechnęłam się.- Gdzie Maya?
-Już po nią idę. Dopiero się obudziła. Podałam jej leki i gorączka przeszła.- dodała jeszcze i zniknęła w salonie.
Po chwili pojawiła się razem z 4-latką. Dziewczynka przetarła oczka i podeszła do mnie wtulając się, bo kucałam. Podniosłam ją i pocałowałam w główkę. Ubrałam ją, podziękowałam mamie i wyszłyśmy. Prowadziłam wózek córeczki, rozglądając się. Miałam po prostu wrażenie, że ten idiota mnie śledzi, ale to chyba były tylko złudzenia.
Dotarłyśmy bezpiecznie do domu. Wyjęłam małą z wózka i poszłam wykąpać oraz przebrać. Była śnięta i zmęczona. Od razu położyłam ją do łóżka, sprawdzając na wszelki wypadek temperaturę. Nie miała...Mój aniołek.. Dawała mi tyle szczęścia i radości. Mimo, że była wpadką nigdy jej nie żałowałam. Nie miała taty, ja sama nie wiedziałam gdzie on jest. Ha.. ja nie wiedziałam jak on się nazywa. Przespałam się z nim na jednej z imprez. Kiedyś była bardziej rozrywkowa i nie interesowało mnie z kim idę do łózka, więc parę razy się puściłam. Ale to było i minęło. Zmieniłam się.
Pocałowałam córeczkę w czoło i przykryłam kołderką. Zgasiłam światło i zostawiając uchylone drzwi, wyszłam z jej pokoju. Udałam się do kuchni w celu zjedzenia szybkiej kolacji. Później pozamykałam mieszkanie i położyłam się do łózka.
***
Chodziłam po kuchni, parząc herbatę. Mayka oglądała bajki w salonie, a ja słuchałam wiadomości w radiu. 
Dokładnie tydzień minął od kiedy porwany został Aaron Jasons- dyrektor oraz informatyk Banku Rezerw Federalnych w Nowym Jork. Jak brytyjskie media donoszą został przetransportowany do Londynu. Jak na razie nie wiadomo, jaka grupa przestępcza za tym stoi. Jeśli ktoś ma informację niech zadzwoni na policję, dzięki czemu pomoże w śledztwie..a teraz sport....
Zakrztusiłam się pitym napojem. Wszystko składało mi się w całość. Ja miałam takie informację. A oni mieli tego biednego mężczyznę. Jezu drogi co ja miałam zrobić?...Ale skąd oni będą wiedzieli, że to ja zadzwoniłam na policję? Wiele osób mogło to zrobić.. Tak, muszę to zgłosić. Weszłam do salonu, sięgając po komórkę leżącą na stole. Wybrałam odpowiedni numer i patrząc na Maykę, czekałam, aż odbiorą.
-Posterunek policji Scotland Yardu, aspirat Liam Payne w czym mogę pomóc? - usłyszałam.
-Dzień dobry.- zaczęłam, ale coś mnie zblokowało.- Ja chciałam zgłosić...ja....
Policjant chwilę czekał, aż coś dodam, a ja nie mogłam nic powiedzieć.
-Tak? Co zgłosić?
-Wiem kto porwał Aarona Jasonsa.- wydusiłam.
-Ah tak. No to słucham. 
-To..ja...- pomyślałam o mojej córce, o tym, że tam ten chłopak wie gdzie mieszkam, o to że oni mogą zdobyć taką informację bez problemowo. Nie mogłam ... rozłączyłam się. Przymknęłam powieki biorąc parę głębszych oddechów, po czym usiadłam obok Mai.
-Jak się czujesz słoneczko? - zapytałam.
-Dobrze, już mnie głowa nie boli. Chcę pośpiewać.
Roześmiałam się i pocałowałam ją w główkę. 4-latka miała naprawdę talent i bardzo ładny głos. Czasem nagrywałyśmy filmiki i wstawiałam je na YT. Nie było osoby nie zachwyconej nią.
-Jak już będziesz całkiem zdrowa  to mi pośpiewasz. - obiecałam.
-Dobrze.- uśmiechnęła się i wróciła do oglądania. 
Byłam jej wdzięczna, że nigdy nie pytała o swojego tatę. Naprawdę nie wiedziałabym co jej powiedzieć. Pamiętam tylko imię i wygląd tego chłopaka. I te oczy...niebieskie, pochłonięte oceanem.
Do południa siedziałyśmy na kanapie, bawiąc się. Później zostawiłam małą i poszłam robić obiad. Dźwięk dzwonka wyrwał mnie z zajęcia. Wytarłam ręce o ścierkę i poszłam do holu. Wyjrzałam przez wizjer, a moje serce stanęło. On...zły, wkurzony, stał tam.
-Otwieraj.- warknął.
Pobiegłam do salonu, wzięłam Mayę na ręce i zaniosłam ją do pokoiku.
-Skarbie, zostań tu dobrze? Mama musi porozmawiać z kolegą, nie wychodź stąd rozumiesz?
-Dobrze.- pokiwała główką i podeszła do zabawek.
Przerażona poszłam otworzyć, bo walenie do drzwi się nasiliło. Gdy tylko to zrobiłam, brunet wszedł do środka, przyciskają mnie do ściany. Broń odbezpieczył i  przyłożył mi do skroni.
-Co chciałaś zrobić droga Rosemary ?
Patrzyłam na niego, próbując nabrać powietrza. Boże, on tu znowu był.
-Pytam się suko co chciałaś zrobić?!
-Proszę cię nie krzycz.- odezwałam się. 
Nie chciałam, aby mała to wszystko słyszała. Pociągnął mnie za ramię pchając na kanapę. Walnął mnie kolbą pistoletu, a z czoła poleciała krew. Syknęłam rozmasowując ranę.
-Zabiję cię dziwko, pamiętasz takie słowa?- ukucnął przy mnie, trzymając za kolana.
Zaczęłam płakać i próbowałam się wyrwać.
-Dzwoniłaś na policję, a prosiłem. Po co? No po co ci to było? 
-Ale nic nie powiedziałam. Rozłączyłam się.
-Wiem to. Wszystko wiem. Powinienem cię zabić i mieć z głowy.
-Proszę nie rób tego.- wyłkałam.- Nic nikomu nie powiem. Nie interesuję mnie to co robicie.
Spojrzał na mnie i nagle ostygł. Uspokoił się. Cała jego wściekłość wyparowała. Przygryzł wargę, ewidentnie się nad czymś zastanawiając. 
-Rosemary...- zaczął. - Nie wierzę ci, ale cię nie zabiję. Będę cię miał na oku, bliżej się poznamy.
-Co?- wydusiłam.- Boże.. to jakiś koszmar. Jak ty się w ogóle nazywasz.
-To cię nie powinno interesować, ale skoro ja wiem jak się nazywasz, ile masz lat, gdzie pracujesz i mieszkasz to ci powiem. Harry Styles jestem.
-Zapamiętam.- burknęłam.- Mogę iść przemyć to?- wskazałam na czoło.
-Tak, nie fajnie wygląda. Przepraszam, poniosło mnie.- wziął mnie za rękę i kazał prowadzić do łazienki.
Zdziwiona jego zachowaniem, posłuchałam. Posadził mnie na krawędzi wanny i opatrzył moją ranę. 
-W co ja się wmieszałam...- powiedziałam do siebie.
-W coś potwornego maleńka.- klepnął mnie w tyłek, a ja zmroziłam go wzrokiem.- Ładne masz to mieszkanie.- zignorował moją reakcję i zaczął się przechadzać.
Zacisnęłam pięści i zęby. 
-Weź już sobie idź...Harry.
Odwrócił się do mnie. Podszedł wolnym krokiem i przyciągnął do siebie.
-Bardzo ci przeszkadzam? - zapytał.
-Nie wiem co tu robisz. Masz takie ciekawe życie i tyle spraw, a zajmujesz się "dziwką".- zacytowałam go.
-Nie mów tak o sobie. Nie ładnie. - pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czoło.- Podobasz mi się, ale mnie wkurwiasz. Przyjdę do ciebie jutro. Muszę cię pilnować.
-Jasne. - przewróciłam oczami.
-Nie przewracaj oczami.- warknął, a oczy mu pociemniały. Popchnął mnie lekko i wyszedł, a ja zostałam w salonie osłupiała.



~~~~~~~*~~~~~~~~
Nie wiem czy to Was zaskoczyło? Jeśli tak to dobrze :) Tak, Rosemary ma córeczkę. I teraz zapewne będziecie się zastanawiać kto jest jej ojcem, ale niech to zostanie tajemnicą..przynajmniej na jakiś czas. Co sądzicie o tym rozdziale? Co wam się w nim podobało? Jeśli macie jakieś pytania Ask jest do waszej dyspozycji. Specjalnie założony na potrzeby tego opowiadania. http://ask.fm/Stylesstory

16 komentarzy:

  1. Super rozdział. Czekam na next, a teraz idę tworzyć

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego :)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski!! Louis jest ojcem zgaduję.;-):-*<3

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny pisz jak najszybciej <33

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny mam do cb pytanie :)
    czytasz danger'a?

    OdpowiedzUsuń
  6. super , po prostu genialny . niesamowicie piszesz ..
    czekam na kolejny
    Pozdrawiam x.x

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział i coś czuję, że to Louis jest ojcem. Najlepszy moment w rozdziale to słowa: Posterunek policji Scotland Yardu, aspirat Liam Payne w czym mogę pomóc?. To dopiero 2 rozdział, a ja już kocham to opowiadanie. Masz ogromny talent, Błagam dodaj jak najszybciej następny i mam pytanie: Jak ty dajesz radę pisać te wszystkie opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy będzie następny rozdział ? Czekam z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział. Czekam na kolejny:):)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział. Strasznie podoba mi sie to opowiadanie. Czekam na nn - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  11. genialny czekam NA KOLEJNY ROZDZIAŁ

    OdpowiedzUsuń
  12. zaskakujesz mnie coraz bardziej...

    OdpowiedzUsuń
  13. bajerancki pisz dalej

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Clary G