środa, 27 sierpnia 2014
Rozdział 20
Zaśmiała się cicho. Przyciągnąłem ją i
pocałowałem. Jej dłonie już walczyły z
moim rozporkiem. Pomogłem jej. Czułem, że już mi staje. Popchnęła mnie na kanapę. Zajmowała się mną tak dobrze. Anioł po prostu. Syknąłem i wplotłem palce
w jej włosy. Z moich ust wyrwał się
jęk. Jezu.. Zaraz oszaleję.
Delikatnie zassała.
- Skarbie dojdę...
- Nie krępuj się.. -
powtórzyła czynność. Nie wiedziałem czy da
radę połknąć.
Spojrzała mi w oczy znów
ssając. Po chwili wybuchnąłem w
jej usta. Grzecznie wszystko
połknęła. Opadłem na poduszki
zamykając oczy. Oblizała jeszcze główkę i
wstała.
Przyciągnąłem ją i
przytuliłem.
- Poczekaj chwilę. -
pobiegła na górę. Zamknąłem oczy wyrównując
oddech.
Wróciła niedługo później.
-Hej mała.
- Musiałam umyć zęby.
- Rozumiem.
- Jeszcze Ci stoi ? -
zaśmiała się
- Jak widać. Nabij się.
- Nie..
- Proszę.
- Teraz Ty się pomęcz
Harry. Ja jestem w ciąży. Muszę się oszczędzać.
- Chodź tu. Seks jest
zdrowy dla ciężarnych - pociągnąłem ją tak ze leżała pode mną.
- Ostre pieprzenie też ?
- nie ma bielizny. Pięknie.
- Też - całowałem jej usta, szyję, dekolt.
- Też - całowałem jej usta, szyję, dekolt.
- Skoro tak mówisz ?
- Zaufaj.
- Ufam. - Więc znów zaczęliśmy się
kochać.
- TATUŚ ! - Dość szybko się
musieliśmy ubrać Mniej więcej 15 sekund. Monic owinięta kocem
poszła na górę. Zabiję Louisa. W samych bokserkach
poszedłem do hallu.
- Chodź córeczko. -
wziąłem ją na ręce. Przytuliła się do mnie.
Przyjaciela zmroziłem wzrokiem.
- No Harry,
pokrzyżowaliśmy plany ?
- Nie, skończyłem.
- Jasne.
- Idź już,
- Papa Darcey. Twój
ojciec to kutas !
- Spierdalaj!
- Pierdalaj !- powtórzyła
za mną córeczka.
- Cicho! - wziąłem ją do
pokoju i się bawiła. Boże zwariuję. Poszedłem robić obiad. Przyszła do mnie Monic. Przytuliłem ją jedną
ręką.
- Kocham Cie Hazz..
- Co robisz do jedzenia ?
- Risotto.
- Umm.. pycha ! -
zaklaskała wesoło w dłonie. Uśmiechnąłem się i
wyjąłem talerze.
- Tatoo ! - płacząca
Darcy wbiegła do kuchni.
- Co się stało? - Weszła mi na ręce i
ryczała.
- No Darcy mów a nie
płacz. - Wskazała paluszkiem na
drzwi prowadzące do salonu i znów się rozpłakała. Zmarszczyłem brwi i
poszedłem tam bez niej. Zobaczyłem ledwo żywego Liama
leżącego na dywanie.
- Liam? - stanąłem nad
nim, a potem ukucnąłem. - Stary. - Nie reagował.
- Kurwa Payne - wziąłem
telefon dzwoniąc po karetkę.
- Co ?
- Chyba krwawisz.
- Wiem. - przekręcił się
na plecy z trudem. Miał rozciętą koszulkę w 3 miejscach, a pozostałe strzępy
zalane krwią. - Dziecko przeraziłem. Przepraszam.
- Co ci się stało? -
uciskałem mu ranę.
- Ktoś szuka Monic.
Dowlokłem się tutaj, żeby Cie ostrzec. - stęknął z bólu i zacinsnął powieki.
- Ktoś czy jej rodzice?
Zaraz przyjedzie karetka.
- Nie wiem kto stary. Nie
wiem. W każdym razie typ mnie zaatakował.
- Zajebię. Dzięki za
pomoc Liam.
- Dla Ciebie wszystko. -
przyjechała karetka. Zabrali go. Chodziłem po salonie nie
spokojnie.
Dodałam wszystkie
- Harry ? Darcy Cie
potrzebuje. - Monic wychyliła sie w kuchni. Przytulała moje roztrzęsione
maleństwo.
- Chodź skarbie -
przytuliłem ją do siebie. - Monic masz zakaz wychodzenia z domu.
- Słucham ?!
- Liama prawie zabił ktoś
kto cię szuka. - Spuściła głowę i nią kiwnęła. Usiadłem na kanapie z
Darcy i ją kołysałem. Wyła jeszcze przez 30
minut, a Monic nie ruszyła się z miejsca.
Uśpiłem dziecko i zająłem
się drugą.
- Nic ci nie grozi. - Kiwnęła głową i wróciła
do kuchni. Poszedłem za nią i
przytuliłem.
- Urodzę dziecko, oddam
Ci je i odejdę. - powiedziała uciekając wzrokiem. Ona coś wie. Nie chce
powiedzieć.
- Nigdzie nie odejdziesz.
- posadziłem ją na blacie. - Pamiętasz? Obiecałaś, że wszystko będziesz mi
mówić.
- Widziałeś ranę Liama ?
- wyglądała jakby zwariowała.
- Nie przyglądałem się.
Powiedz co wiesz. Teraz.
- Porównaj jego ranę z
moimi bliznami..
- No kurwa - warknąłem i
odepchnąłem się od blatu. - Siedź tu - wziąłem broń.
- Nie zostawiaj mnie..
błagam.. - powiedziała płacząc.
- Muszę - ocierałem jej
łzy. - Nigdzie nie wychodź, a gdy coś się będzie działo masz iść do piwnicy.
- Przyślij Zayna, albo
Nialla.. ja się boję Harry..
- Dobrze kochanie -
zadzwoniłem po Horana. Tuliła się do mnie. Nie chciałem jej
zostawiać, ale musiałem.
- Harry ? - złapała mnie
za rękę kiedy już miałem wychodzić.
- Tak słonko?
- Mogę się przytulić do
Nialla, jak będę się bała ?
- Tak.
- Uważaj.. błagam Cie. -
pocałowała mnie długo.
- Kocham cię pamiętaj.
- Ja Ciebie też. - dałem
jej jeszcze jednego buziaka i wyszedłem. Chłopaki już na mnie czekali.
- Znajdę Skurwysyna.
- Harry, jedź z Louisem.
W trójkę będzie za dużo podejrzeń. Zostanę. Będę ochraniał dziewczyny.
- Dobra. - Skinął głową i poszedł do
domu. Wsiadłem z Louisem do
auta i ruszyłem. Miałem takie ciśnienie, że
zajebałbym gnoja gołymi rękami. Dorwe go. Nawet dziś.
~ Monic ~
Trzęsłam się przytulając
Darcy. Bałam się. Chłopaków nie
było już pięć godzin.
20:55
Crazy Mofos
- Mamusiu chcę spać. -
położyłam ją na kanapie i przykryłam. Stwierdziliśmy, że lepiej jak będziemy
wszyscy razem. Tak jest bezpieczniej.
Ava przyniosła mi herbatę.
- Dziękuję. - szepnęłam
głaskając Darcy. Ułożyła główkę na moich kolanach.
- Martwię się o tego
idiotę...- westchnęła.
- Ja o Harry'ego też. -
zaczynało już robić się jasno. Odetchnęłam po czym zesztywniałam jak usłyszałam
koła na podjeździe. Zayn wstał i przeładował broń. Poszedł do drzwi. Siedziałyśmy czekając.
Chwilę później słyszałam jak klnie.
- Już wszystko dobrze
-powiedział zmęczony. - Delikatnie wstałam i
zaczęłam go rozbierać. Był zdezorientowany, ale pozbyłam się tylko jego kurtki
i koszuli. Obejrzałam go dokładnie. Nic mu nie jest. Weszłam mu na ręce.
- Skarbie, ja nie za
bardzo mogę stać...
- Co ?! Co się stało ?
Harry ?! - zeszłam z niego i poczułam, że mam nogi z waty.
- Nie denerwuj się. Po
prostu twój Tatuś prawie przestrzelił mi kolano. Wszystko dobrze.
Osunęłam się na ziemię.
Nie zemdlałam. Po prostu nie miałam siły stać.
Ukucnął i wziął moja
twarz w ręce. - Wszystko dobrze. Już nic złego się nie stanie.
- Zrobił Ci krzywdę ? -
płakałam.
- Kochanie, nie płacz.
Proszę, nie denerwuj się. Bylem w szpitalu. Wszystko dobrze. Chodź, położysz
się. - Czułam jak bardzo boli
mnie brzuch. Nawet nie dam rady wstać. Zwinęłam się w kłębek i tam zasnęłam. Obudziłam się w łóżku. W
miękkich poduszkach otulone kołdrą i kocem. Harry'ego nie było obok. Chciałam wstać, ale nie
miałam siły. Bałam się, że straciłam malucha.
sobota, 23 sierpnia 2014
Rozdział 19
- Zajmuję się nią 4 lata,
tydzień przerwy to nie dużo. A ty się męczysz przechodząc z kanapy na łóżko.
- Idź stąd bo zmęczony
jestem.
- O hej Harry. Cześć
kochanie. Jesteś ledwo przytomny. Idź na górę, ja się zajmę gośćmi.
- Co to znaczy bzykać ? -
spytała Darcy.
- Darcy pooglądaj bajki.
- rzucił mi małą i poszli gdzieś z brunetką Położyłem ją obok mnie i
próbowałem znów zasnąć.
- Wujek będziesz mnie
bzykał ?
- Darcy nie irytuj mnie.
Nie, nie będę.
-No dobra - weszła na
mnie i tak zasnęliśmy. Obudził mnie Styles,
który walnął mnie w łeb.
- Uważaj na to co mówisz
przy dziecku - wziął śpiącą Darcy.
- Odpierdol się. -
mruknąłem i próbowałem dalej spać. Dostałem drugi raz w łeb
- No czego ?!
- Macie przyjść na
kolacje jutro.
- Bo ? Weź spierdalaj
kapciu. Śpię. - Westchnął i wyszli. Wreszcie. Mruknąłem i znów
chciałem zasnąć.
- Pomóż mi. Nie będę
dźwigać tych krzeseł -usłyszałem.
- Ava.. co ty robisz ?!
- Moi i twoi rodzice
przyjeżdżają.
- co ?
- To. Wstawaj.
- Ty chyba głupia jesteś
?! Jak to moi rodzice ?!
- Twoja mama i siostry i
brat.
- Po co ?!
- Bo chciała?! Skąd ja
mam wiedzieć po co kurwa mać! Przestań na mnie wrzeszczeć jakby wszystko było
moją winą! Pamiętaj, że nie tylko ty mi dziecko zrobiłeś, ale i twoja siostra
jest w ciąży z moim bratem! I kurwa rusz tyłek i przynieś te krzesła!
- Teraz mnie posłuchasz.
- wstałem, a ona oparła się o stół - Spuść z tonu bo przysięgam, że wyjdę z
siebie i stanę obok. Po drugie sam Ci dziecka nie zrobiłem. Wytłumacz gdzie
miałaś głowę jak mi nogi rozkładałaś ?! Też takiej świętej z siebie nie rób. Ja
tutaj ustalam zasady, a ty nawet nie próbuj mi się stawiać bo na tym źle
wyjdziesz.
- Po prostu się zamknij -
odparła i poszła do kuchni.
- Tak ? Dobrze. -
przyniosłem te jebane krzesła, a potem wyszedłem zapalić. I przyjechała moja mama z
siostrami. Avalon cały czas do mnie
podchodziła i czekała, aż ją obejmę. Haha. No już. Mogła mnie nie wkurwiać.
- Przestań się wkurzać -
mruknęła. - Ty mnie traktujesz jak służbę. Bez komentarza odszedłem
do Lottie.
- Cześć brat.
- Cześć siostra.
- Będziesz wujkiem -
zaśmiała się.
- I ojcem. He. Wygrałem.
- Współczuję dziecku.
- Pierdol się. -
wyszedłem zapalić. Pod dom podjechało
kolejne auto. Rodzice Avalon. Jej mama jest wyższa ode mnie. Chyba jakaś
modelka.
- Mamusiu to Louis mój
ukochany. - CO?! Chyba taką miałem
minę. Potrząsnąlem głową. Wyciągnęła do mnie dłoń.
- Miło mi poznać Louis.
Jestem Veronica.
- Miło mi.
- Andrew - jej tata
ścisnął mi rękę. Nie czuję kości..
- Louis.
- Chodźcie do środka. - Wróciłem do swojej
rodziny. Usiedliśmy wszyscy przy
stole. Miałem na kolanach chyba Doris. Albo to był Ernest. Trudno odróżnić. No
przecież w spodnie zaglądał nie będę. Jedliśmy rozmawiając.
Luke zabrał gdzieś Fizzy. Miałem bardzo zły humor.
Chciałem, żeby już wyszli. Nie odzywałem się, żeby
komuś nie dociąć. Gdy był wieczór i poszli, poszedłem spać. Nie obchodzi mnie nawet
czy Avalon tu przyjdzie czy nie.
Zmęczenie wygrało.
~Harry~
Szukałem czystej koszuli aby ją ubrać. Dwie miałem pomalowane farbami.
- Masz. - Monic podała mi
jedną świeżo po prasowaniu. Co ja bym bez niej zrobił.
- Dziękuję kochanie. -
pocałowałem ją.
- Nie chcę, żebyś dzisiaj
szedł do restauracji.
- Nie idę do restauracji.
- No to gdzie. ? - Oparła
się brodą o mój tors.
- Auto ci kupić - pocałowałem
ją we włosy.
- Chcę jechać z Tobą.
- A Darcy?
- Może jechać z nami,
albo odwieziemy ją do Nialla.
- To chodź - Pobiegła się ubrać. Zapiąłem koszulę i
zszedłem na dół. Przyleciała do mnie córka.
- Mam kwiatuszki!
- Śliczne Darcy.
- Chcesz?
- Chodź, wstawimy do
wazonu. - Poszliśmy do kuchni.
Wstawiłem jej kwiatki.
- Dziękuję tatku.
- Proszę skarbie.
Jedziesz z nami po samochód?
- Nie. Chcę do wujka
konia.
- Do Louisa? -
zmarszczyłem brwi.
- Tak.
- Okay - założyłem jej
buty i zawiozłem do Louisa.
- NIE MA MNIE W DOMU ! -
usłyszałem kiedy tylko weszliśmy do środka.
- Biegnij do wujka
- Papa tatuś !
- Papa kochanie -
wyszedłem. Z Monic pojechaliśmy po samochód.
- Harry, ale przejechałeś
! Tam jest komis !
- Nie kupimy auta w
komisie.
- Bo ?
- Bo kupimy gdzie
indziej. Gdzie będę miał pewność,
że auto jest nowe i bezpieczne.
- Bo ty wydasz na mnie
pełno pieniędzy..
- Zaczynamy od nowa
śpiewkę.
- Ale czerwone ?
- Jakie będziesz chciała. - Pocałowała mnie w
policzek, a ja się uśmiechnąłem. Dojechałem do salonu
Bentleya.
- Ty żartujesz chyba.
- Chodź kobieto. - Wysiadła z samochodu.
Jezu kiedy ona przestanie się tak peszyć ? Chowała się za moimi plecami, kiedy
sprzedawca pokazywał nam limuzyny. Wziąłem ją za rękę i
trzymałem obok siebie. Chowała twarz w mojej
koszuli, a ja stawiałem ją prosto. Fajnie to musiało wyglądać.
- Wybieraj. - pokazywałem.
- Nie podobają mi się.
- Ceny Ci się nie
podobają.
- Nie.. samochody.
- Ale są bezpieczne.
Kupię ci mercedesa
- Ty mnie nie słuchasz.
Pozwól mi wybrać. Te są brzydkie.
- Ale ładne jest Ferrari
które nie gwarantuje Ci nic. Więc jakie chcesz auto?
- Na pewno nie to.
- No to mów jaki.
- Jezu nie wiem !
- Audi, mercedes,
McLaren, na pewno nie porsche. Też mało bezpieczne. -pokazywał em jej zdjęcia.
- Mercedes klasy C.
- To.
- Audi? Na pewno?
- Nie dręcz mnie ! -
wkurwiona poszła do auta. Westchnąłem. Ma humorki.
Pojechaliśmy do salonu audi. Musiałem ją siłą z auta
wyciągać. Co ja mam z tą kobietą.
- Ten czy biały ?
- Powiedziałam już chyba.
- Kobieta zmienną jest -
zapłaciłem. Dreptała gdzieś za moimi
plecami głaskając brzuch.
Podpisałem umowy i
podałem ukochanej kluczyki.
- Dzięki. - wrzuciła je
na dno torebki.
- To teraz musisz nim
jechać do domu.
- Jasne. Gdzie to jest ?
- prychnęła i zaczęła szukać kluczyków. Co się z nią dzieje ?
- Wszystko dobrze?
- TAK !
- Więc czemu jesteś
nerwowa?
- Nie wiem !
- Skarbie - Przyciągnąłem
ja i wpiłem się w jej usta. Oddała pocałunek, a potem
schowała się w moich ramionach. Oparłem podbródek ja jej
czole. Nie psuj mi humoru.
- To gdzie to auto ? -
zapytała.
- Tam. - pokazałem.
- No to widzimy się w
domu.
- Tylko jedz ostrożnie.

- Miałaś uważać.
- Przecież uważała.
- No właśnie widziałem.
- Oj przesadzasz.
- Wchodź do domu.
- Nie, bo się złościsz.
- Bo jechałaś za szybko.
- 50 km/h.
- Wchodź.
- Misiaczku no..
- Nie misiaczkuj mi, bo
zawału prawie dostałem.
- Zrobić Ci dobrze ? -
mruknęła do mojego ucha.
- Chyba wolę jak staje mi
coś innego niż serce. - pociągnąłem ją do domu.
Rozdział 18
- To zabolało.
- Przecież żartuję. -
pocałowała mnie długo. Uśmiechnąłem się przez
pocałunek i nasunąłem na jej palec pierścionek. Nie odsuwała się ode mnie
nawet na chwilę. Głaskałem jej policzek,
dalej całując.
- Wystarczy Ci.. -
odsunęła się.
- Nie wystarczy. Uzależniasz - wziąłem ją na ręce
- Kocham Cie. I dzidziuś
też Cie kocha.
- A ja kocham was.
- Wiesz.. w samolocie
było mi miło.. Jak mi tak robiłeś.. Może zrobimy coś jeszcze ?
- Jestem za - poprawiłem
ją na rękach i zaniosłem do łóżka.
- Wziąłeś tą spakowaną
czerwoną walizkę ?
- Wszystko wziąłem.
- Więc zaczekaj. - Patrzyłem jak wstaje z
łóżka, sam opierając się na ręce. Podeszła do walizki
wzięła coś i poszła do łazienki . Cieszę się, że się pogodziliśmy. Jak wróciła to już mi
stał.
- Kurwa - lustrowałem ją
wzrokiem.
- Nie kurwa, tylko Monic.
- Wow...
- Zdradzić Ci sekret ? -
szepnęła zmysłowo do mojego ucha.
- Hm?
- Jestem już dla Ciebie
mokra.. - przygryzła płatek mojego ucha. Jest w tym lepsza niż myślałem bo
dostałem dreszczy.
- Tylko dla mnie -
pociągnąłem ją na swoje biodra. Moje palce wbiły się w jej tyłek.
- Styles.. powoli.. - zabrała
moje ręce, a chwilę później usłyszałem ten dźwięk. Zakuła mnie w kajdanki.
- Byłaś przygotowana,
chociaż obrażona?- zagryzłem wargę. Jest taka seksowna.
- Byłam obrażona na
Ciebie, a nie Twojego penisa. -
rozerwała moją koszulkę ciągle się o mnie ocierając.
- Miło - mruknąłem. Za
chwilę zaczniemy uprawiać suchy seks po prostu.
- Pozwoliłam Ci się
odzywać ? - wbiła pazury w moją klatę. Hmm...Monic dominuje..
- Grzeczny chłopczyk. -
przejechała paznokciami po moim torsie zostawiając na nim ślady. Nachyliła się
do moich ust, ale w końcu cmoknęła tylko ich kącik doprowadzając mnie prawie do
szału Jęknąłem głośno. Moje
spodnie, bokserki były już takie ciasne.
- Cicho ! - całowała moje
podbrzusze ciągle patrząc mi w oczy.
- Kotku...
- Co ?!
- Pragnę cię bardziej niż
kiedykolwiek.
- Tak ? - zębami
rozsunęła mój rozporek. Boże. Dojdę od samego
widoku.
- Nie wolno Ci dochodzić
Harry. - zsunęła moje spodnie i bokserki. Przynajmniej jest już luźno..
- Kochanie proszę cię -
ona nie miała sumienia. Całowała moje uda i
podbrzusze.
Co chwila to z moich ust
wyrywał się jęk.
- Czy już jesteś
zdesperowany i nieziemsko podniecony ? - przesunęła językiem przez całą długość
mojego penisa.
- Nie widać? - uniosłem
lekko biodra.
- No dobrze.. - odpięła
moje ręce. Złapałem ją za biodra i
przyciągnąłem ją. Wpiłem się w jej usta. Ciągle się śmiała. Obróciłem nas. Całowałem
jej szyję, wsuwając rękę do jej majtek.
Rozchyliła nogi dając mi
łatwy dostęp. Boże, naprawdę była taka
mokra. Wsunąłem w nią palce. Już jęczy. Wrażliwa na
dotyk. Ściągnąłem z niej
bieliznę i rzuciłem na ziemię. Wszedłem w nią. Zamknęła oczy i lekko
rozchyliła usta. Poruszałem się w niej dość
szybko. Była...ponętna.
- Tak Styles.. Pieprz
mnie. Jestem Twoją dziwką. Zrób ze mną co chcesz. - Jej słowa działały na
mnie jeszcze bardziej. Robiłem malinki na jej szyi, ocierając się w jej
wnętrzu.
- Tylko na to Cie stać ?
- Kotku to początek.
Przerżnę cię tak ze nie wstaniesz jutro. - mocno ścisnąłem jej
piersi.
- Jasne.. Ciekawe jak to
zrobisz ?
- To chyba ja tu jestem
doświadczony.
- Nawet nie jest mi z
tobą dobrze. - wiem, że mnie tylko podpuszcza. Pocałowałem ją i
wyszedłem z niej. Obróciłem ją tyłem. Wypięła się opierając
ciało na łokciach. Przesunąłem ręką po jej
udzie a potem dostała w tyłek. Syknęła cicho. Zacząłem w nią wchodzić. Jęknęła.
ale chyba bardziej z
bólu. Trzymałem jej biodra i
poruszałem się wolniej. Poprawiła się i
rozluźniła. Pocałowałem jej kark.
- Mocniej Styles..
- Zgodnie z życzeniem.. - Jęczała coraz głośniej. Obojgu nam było dobrze. W końcu doszła.
Położyliśmy się i ją
pocałowałem.
- Kocham Cie.
- A ja ciebie. - Znów mnie pocałowała Gładziłem jej plecy
i całowałem. Usnęła w moich ramionach.
~Louis~
- To, to i to - dała mi
listę zakupów i ubrała się do pracy,
- Dobra już.
- Zakoduj.
- NO ZROZUMIAŁEM !
KOBIETO !
- Ale do ciebie trzeba
dwa razy.
- Zrozumiałem za siódmym.
- wywróciłem oczami i wyszedłem z domu. Dziewczyna wyszła za mną
i pojechała do restauracji. Głupie zakupy. Po co to komu? Pojechałem
do centrum.
Chociaż Stylesówny się pozbyłem. Nie to żeby coś ale
ciągle wujku pobaw się. No ile ja mogę za konia
robić ?! Plecy mi wysiądą, a
swojego będę musiał bawić. Głupi Lou. Gdzie gumki
miałem ?! O mózgu już nie wspomnę Ja i bycie ojcem...Za
wcześnie. Poza tym ja się nie nadaje. Ale jak tak pomyśleć..
mały Tommo podbijający świat. Hmm.. kuszące.
Tommy Tomlinson . o nawet
mam imię! To będzie syn. Musi być. Jestem taki super. Aż sam
sobie zazdroszczę, ze się znam. Zrobiłem zakupy i
poszedłem do Kasy.
- To wszystko? - spytała Znudzona Życiem Kasjerka.
- Tak. A co jeszcze
chciałaby mi Pani wcisnąć ?
- Mamy promocje na
pieluchy.
- Cmoknij mnie nie powiem
gdzie. - zapłaciłem i wyszedłem. No głupia chyba. Pff..Pojechałem do
restauracji. Dwóch młodych chłopaków siedziało przy ladzie rozmawiając z
Avalon.
Podszedłem do niej i
długo pocałowałem.
- To on? - usłyszałem za
sobą jednego z dwóch blondynów. Zdezorientowany
spojrzałem na dziewczynę
- Tak. To Louis. Louis to
Luke i Ashton. Moi bracia.
- O. Miło mi.
- Mi nie, bo Twoja siostra jest ze mną w ciąży -
mruknął ten pierwszy.
- No ja Ci tłumaczył nie
będę, skąd się dzieci biorą.
- I całe szczęście. Tylko
wiesz, ja chcę je wychować a Fizzy się izoluje. Mógłbyś z nią porozmawiać ?
- Słucham ?
- Po prostu pogadaj ze
swoją siostrą.-Luke włożył Fizzy i
zrobiło się dziecko
- Czekaj czekaj.. Ty.
Tknąłeś. Moją. Malutką. Siostrzyczkę ?!
- Louis - Ava złapała
mnie za rękę. - Prawdę mówiąc jest impas.
- ONA MA 16 LAT !
- A ja osiemnaście i się
nie chwalę. - Wyszedłem trzaskając
drzwiami. W zasadzie mógłbym go
zabić, ale chciałem żeby wziął odpowiedzialność. Pojechałem do domu i się
wyładowałem. Grałem w FIFE. Tak spożytkowałem
energię. Ava wróciła. Albo i nie.
Darcy.
- Wujaszek !
- Darcy ? - spojrzałem z
wyrzutem na Zayna.
- Chciała do ciebie
koniu.
- Wyjdź, zanim Cie
zabije. - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do salonu. - Jesteś moim małym
pieszczochem wiesz ?
- Kiedy wróci tata? Kiedy
wróci tata? - kołysała się w przód i w tył siedząc na kanapie.
- Przecież nie płacze.
Masz wujek -podała mi rysunek. Ja, Ava, Darcy i jakieś zawiniątko.
- Dzięki mała. -
uśmiechnąłem się - Chcesz coś zjeść ?
- Jadłam. Gramy w tekena
!
- Chodź spać.
- Nie!
- Darceyy
- Wcześnie jest wujek.
- Córeczko ?! - Harry.
Bohater !
- Taaaatuś ! - Pobiegła do drzwi. O tak.
Lou idzie w kime. Zasnąłem szybciej niż
doszli do salonu.
- Tomlinson kurwa ! -
dostałem liścia.
- Wujek papa.
- Paa..
- Ciebie prosiłem o
opiekę. Nie Zayna.
- Skąd wiesz ?!
- Yyy bo mi powiedziała?
- Jezu tylko 1 dzień. Też
musiałem odpocząć.
- Czym żeś się tak
zmęczył idioto?!
- Robieniem za konia
ojczulku, który woli byzkać swoją pannę na jakiejś wyspie niż się dzieckiem
zająć.
wtorek, 19 sierpnia 2014
Rozdział 17
- Nie mam ochoty, żeby
się bała.
- To daj sobą pomiatać.
- Nie daję.
"Potrzebuję czasu, nie rozumiesz?". Nie wiem jeszcze do czego.
- Może ma romans ?
- Nie. Ciągle była przy
mnie. To nie oto chodzi... Pokłóciliśmy się o jej przeszłość, której nie znam.
- Ja bym się na Twoim
miejscu próbował dowiedzieć.
- To będzie, że się
wtrącam i tak w koło.
- Zabierz ją gdzieś,
wydymaj i po sprawie.
- Jesteś debilem. Zajmiesz się Darcy?
- Niall.
- Będziesz się uczył.
- Dobra..
- Więc chodź.
~Harry ~
Odesłałem córkę do
przyjaciela i podszedłem do tykającej bomby
- Posłuchaj, nie obchodzi
mnie co teraz powiesz bo jedziemy na lotnisko czy tego chcesz czy nie. I cicho
kochanie - już otwierała usta. - idziemy - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do
samochodu.
- Nie mów do mnie
kochanie. - usiadła obrażona.
- Będę, bo jesteś moim
kochaniem i ja w tym domu ustalam zasady. - ruszyłem z garażu.
- Mogę się wyprowadzić.
- Nie możesz słoneczko.
Złość piękności szkodzi.
- Ze mną już gorzej nie
będzie. - odwróciła się do mnie prawie plecami. Bądź cierpliwy Harry.
- w lustrze się
widzialas? Bogini seksu. No tylko bez zmarszczek od tej obrazonej miny. -
zacisnąłem ręce na kierownicy.
- Nie musisz patrzeć.
- Milcz kobieto -
pocałowałem ją parkując. Odepchnęła mnie.
- Zadziorna jesteś, ale
nie odpuszczę. Idziemy - przerzucilem ją przez ramię i wziąłem sportową torbę.
Poszliśmy na platformę lotniska.
- Postawisz mnie do
cholery ? Zgniatasz dziecko !
- Nie zgniatam dziecka,
bo tam płodu jeszcze nie ma. Poza tym opierasz się na cyckach.
- To drugi miesiąc. - Wziąłem ją normalnie na
ręce bez słowa. Wszedłem do samolotu i posadziłem ją na fotelu.? Nawet pasów sama nie
zapnie. - Dokąd mnie wywozisz ?
- Zmiana planów. Miała
być Hiszpania. Jednak nie. Dominikana. Coś tam wspominałaś.
- Jasne. Sprzedaj mnie na
rumuńskim targu.
- Dobra myśl. Zarobiłbym
fortunę.
- Spieprzaj. - włożyła
słuchawki. To będzie lot życia. Zamknęła oczy a ja to
wykorzystałem. Kucnąłem przed nią, szybkim ruchem rozchyliłem jej nogi i
wsadziłem miedzy nie głowę .
Niby taka obrażona a już
wilgotna. Pff. Odchyliłem jej bieliznę i
wsunąłem język w jej dziurkę.
Ona zawsze tak idealnie
smakowała. Wiedziałem jak sprawić jej przyjemność.
Wplotła palce w moje
włosy jęcząc cicho. Mój język wirował między
jej delikatnymi dolnymi wargami.
- Harry.. - jęknęła i
zadrżała. Czułem juz kolejne soki w
ustach. Ale ona była mokra.
Cała mokra dla mnie.
Smakuje tak fantastycznie. Zassałem ją delikatnie. Podsunąłem wyżej jej
sukienkę a majtki zdjąłem. Teraz było wygodnie. Wsunąłem w nią dwa palce.
Tak dokładnie czułem jej
ciepło. Z jej ust uciekały jęki i stłumione krzyki kiedy zatkała usta.
- Dobrze ci, wiec teraz
dojdź - mruknąłem. Broni się przed tym i ja
wiem. Mruczałem cicho wywołując na niej wibracje. Wyprostowałem się.
Kończyłem palcami, zachłannie wpijając się w jej usta. Doszła jęcząc coś
nieskładnie. Tym razem w jej ustach
znalazły się moje palce.
- Ssij mała. Zaraz dam Ci
coś innego. - Oblizała swoje soki a ja
rozpiąłem spodnie. Zrobi mi loda czy tego
chce czy nie. Spojrzałem w jej oczy
zamglone od przyjemności która przeszła przez jej ciało. Wplotlem palce w jej
włosy i pociągnąłem ją delikatnie tak ze klęczała.
- Nie. Nawet nie ma
opcji.
- Zrobisz to -
Powiedziałem spokojnie. Przejechałem palcami po jej dolnej wardze.
- Nie chcę.. nie umiem.
To ohydne.
- Nie robiłaś tego wiec
nie wiesz. Spróbuj. Proszę. - Nadal trzymałem jej
głowę. Jakie to podniecające. Oblizała usta i delikatnie je rozchylila. Na
jakieś 3 milimetry. Westchnąłem i opuściłem
bokserki. Powoli wsuwałem członka do jej ust. Jęknąłem głośno i
zacząłem kierować jej głową. Może i jej pierwszy raz,
ale nie wie ze robi to bardzo dobrze.
Niestety dochodząc
spuściłem się jej do ust, a resztki spłynęły jej na dekolt.
Ubrałem spodnie i
ukucnalem. Pocałowalem ją w usta a chustka wytarlem dekolt.
Nie była zadowolona, że
musiała to połknąć.
- Wybacz. -pocałowalem
ją. - Może się położysz ? Będziemy długo lecieć.
- Zaraz zwymiotuje. -
pobiegła do ubikacji. Poszedłem za nią i
przytrzymałem włosy.
Szkoda mi jej. Głaskałem
ją delikatnie po plecach. Później odświeżoną wziąłem na ręce i zaniosłem do kabiny. Była zmarnowana.
Przemęczona i kompletnie niezadbana. Dlatego ją tak nosiło. Musiałem się nią zająć.
Położyłem się obok i przytuliłem dziewczynę.
Obudziła się leżąc w
willi na wyspie. Podałem jej śniadanie.
- Ale jestem głodna..
- To jemy - karmiłem ją.
- Moge jeść sama. -
widzę, że jest osłabiona.
- Jak się czujesz
skarbie? Poleżysz dzisiaj.
- Dobrze. - Kłamie.
- Nie widzę, żeby było
dobrze. Musisz mi mówić.
- Fizycznie jest okej.
- Wyglądasz marnie. A co
z psychika ?
- Gorzej.
- Co się dzieje ?
- Przeszłość.
- Nie myśl o tym..znaczy
spróbuj..
- Próbuje od kilku lat. - Pocałowałem ją w czoło.
Nie wiedziałem jak mam pomóc.
Skończyłem ją karmić i
odniosłem talerze.Już wstała. Boże.
- Do łóżka, raz.
- Harry.
- Proszę cię. - Westchnęła i się
położyła. Przykryłem ją i
pocałowałem w czoło.
- Tu jest ze 40 stopni. -
zrzuciła koc.
- Przynieść ci coś?
- Nie. Połóż się. - Westchnąłem i ułożyłem
obok.
- Przepraszam.
- Za co mała?
- Za to, że byłam taka
okropna.
- Ja też przepraszam. - Przytuliła się do mnie
mocno, a jej dolna warga drżała.
- Tylko nie płacz... - Rozpłakała się jak małe
dziecko. Mówiłem nie płacz, a nie rycz.
Przytuliłem i ją
kołysałem. Musi się dziewczyna
wypłakać. Kompletnie nie wiem co
mogło się wtedy stać. Muszę się dowiedzieć,
żeby jej pomóc.
- Skarbie?
- Tak ? - pociągnęła
nosem i wytarła buzię o moją koszulkę.
- Może po prostu się
wyżal?
- Po prostu Cie to
ciekawi Harry.
- Po prostu się martwię i
nie wiem co się dzieje. - Zdjęła koszulkę i usiadła
plecami do mnie.
- Przypatrz się. -
zobaczyłem je. Blizny. Wiele blizn przez całą szerokość jej pleców.
Dlaczego ja ich wcześniej
nie widziałem? Nie zwracałem uwagi.
- Kto ci to zrobił?
- Ojciec, matka.. -
przesunąłem palcami po śladach. Rany musiały być bardzo głębokie, a jeszcze
bardziej bolesne.
- Dlaczego? - spytałem
prawie niesłyszalnie. Pocałowałem każdą bliznę.
- Bo dostałam jedynkę, bo
się krzywo spojrzałam, bo pokłóciłam się z siostrą, bo zupa była zasłona.
- Czym?
- Pasem, kablem.. batem.
- Sprowadzisz swoją
siostrę do Londynu.
- Ona z nim nie mieszka.
Nie bój się.

- Ty pytasz na serio ? -
założyła bluzkę i wyszła na taras. Wziąłem telefon i
zadzwoniłem do Niall' a. Kazałem mu znaleźć dokładny adres. Monic nie chciałem
już o tym wspominać. Poszedłem za nią i przytuliłem.
- Już dobrze, nikt cię
nie skrzywdzi.
- Wiesz.. czego
najbardziej się bałam kiedy chciałeś ze mną być ?
- Czego?
- Że będziesz jak on..
myślałam, że każdy jest jak on.
- Nie, kochanie. Nigdy -
pocałowałem jej czoło.
- Już wiem..
- Będzie dobrze.
Obiecuję.
- A tak apropo.. -
trzymała w rękach pudełeczko, które powinno być w mojej kieszeni - To bardzo
ładny.
- Monic!
- Słucham ? - uśmiechnęła
się. Pierwszy raz od wielu dni. Nie miałem serca być zły.
Wziąłem od niej pierścionek.
- No więc...Wyjdziesz za
mnie?
- Nie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)