- Zajmuję się nią 4 lata,
tydzień przerwy to nie dużo. A ty się męczysz przechodząc z kanapy na łóżko.
- Idź stąd bo zmęczony
jestem.
- O hej Harry. Cześć
kochanie. Jesteś ledwo przytomny. Idź na górę, ja się zajmę gośćmi.
- Co to znaczy bzykać ? -
spytała Darcy.
- Darcy pooglądaj bajki.
- rzucił mi małą i poszli gdzieś z brunetką Położyłem ją obok mnie i
próbowałem znów zasnąć.
- Wujek będziesz mnie
bzykał ?
- Darcy nie irytuj mnie.
Nie, nie będę.
-No dobra - weszła na
mnie i tak zasnęliśmy. Obudził mnie Styles,
który walnął mnie w łeb.
- Uważaj na to co mówisz
przy dziecku - wziął śpiącą Darcy.
- Odpierdol się. -
mruknąłem i próbowałem dalej spać. Dostałem drugi raz w łeb
- No czego ?!
- Macie przyjść na
kolacje jutro.
- Bo ? Weź spierdalaj
kapciu. Śpię. - Westchnął i wyszli. Wreszcie. Mruknąłem i znów
chciałem zasnąć.
- Pomóż mi. Nie będę
dźwigać tych krzeseł -usłyszałem.
- Ava.. co ty robisz ?!
- Moi i twoi rodzice
przyjeżdżają.
- co ?
- To. Wstawaj.
- Ty chyba głupia jesteś
?! Jak to moi rodzice ?!
- Twoja mama i siostry i
brat.
- Po co ?!
- Bo chciała?! Skąd ja
mam wiedzieć po co kurwa mać! Przestań na mnie wrzeszczeć jakby wszystko było
moją winą! Pamiętaj, że nie tylko ty mi dziecko zrobiłeś, ale i twoja siostra
jest w ciąży z moim bratem! I kurwa rusz tyłek i przynieś te krzesła!
- Teraz mnie posłuchasz.
- wstałem, a ona oparła się o stół - Spuść z tonu bo przysięgam, że wyjdę z
siebie i stanę obok. Po drugie sam Ci dziecka nie zrobiłem. Wytłumacz gdzie
miałaś głowę jak mi nogi rozkładałaś ?! Też takiej świętej z siebie nie rób. Ja
tutaj ustalam zasady, a ty nawet nie próbuj mi się stawiać bo na tym źle
wyjdziesz.
- Po prostu się zamknij -
odparła i poszła do kuchni.
- Tak ? Dobrze. -
przyniosłem te jebane krzesła, a potem wyszedłem zapalić. I przyjechała moja mama z
siostrami. Avalon cały czas do mnie
podchodziła i czekała, aż ją obejmę. Haha. No już. Mogła mnie nie wkurwiać.
- Przestań się wkurzać -
mruknęła. - Ty mnie traktujesz jak służbę. Bez komentarza odszedłem
do Lottie.
- Cześć brat.
- Cześć siostra.
- Będziesz wujkiem -
zaśmiała się.
- I ojcem. He. Wygrałem.
- Współczuję dziecku.
- Pierdol się. -
wyszedłem zapalić. Pod dom podjechało
kolejne auto. Rodzice Avalon. Jej mama jest wyższa ode mnie. Chyba jakaś
modelka.
- Mamusiu to Louis mój
ukochany. - CO?! Chyba taką miałem
minę. Potrząsnąlem głową. Wyciągnęła do mnie dłoń.
- Miło mi poznać Louis.
Jestem Veronica.
- Miło mi.
- Andrew - jej tata
ścisnął mi rękę. Nie czuję kości..
- Louis.
- Chodźcie do środka. - Wróciłem do swojej
rodziny. Usiedliśmy wszyscy przy
stole. Miałem na kolanach chyba Doris. Albo to był Ernest. Trudno odróżnić. No
przecież w spodnie zaglądał nie będę. Jedliśmy rozmawiając.
Luke zabrał gdzieś Fizzy. Miałem bardzo zły humor.
Chciałem, żeby już wyszli. Nie odzywałem się, żeby
komuś nie dociąć. Gdy był wieczór i poszli, poszedłem spać. Nie obchodzi mnie nawet
czy Avalon tu przyjdzie czy nie.
Zmęczenie wygrało.
~Harry~
Szukałem czystej koszuli aby ją ubrać. Dwie miałem pomalowane farbami.
- Masz. - Monic podała mi
jedną świeżo po prasowaniu. Co ja bym bez niej zrobił.
- Dziękuję kochanie. -
pocałowałem ją.
- Nie chcę, żebyś dzisiaj
szedł do restauracji.
- Nie idę do restauracji.
- No to gdzie. ? - Oparła
się brodą o mój tors.
- Auto ci kupić - pocałowałem
ją we włosy.
- Chcę jechać z Tobą.
- A Darcy?
- Może jechać z nami,
albo odwieziemy ją do Nialla.
- To chodź - Pobiegła się ubrać. Zapiąłem koszulę i
zszedłem na dół. Przyleciała do mnie córka.
- Mam kwiatuszki!
- Śliczne Darcy.
- Chcesz?
- Chodź, wstawimy do
wazonu. - Poszliśmy do kuchni.
Wstawiłem jej kwiatki.
- Dziękuję tatku.
- Proszę skarbie.
Jedziesz z nami po samochód?
- Nie. Chcę do wujka
konia.
- Do Louisa? -
zmarszczyłem brwi.
- Tak.
- Okay - założyłem jej
buty i zawiozłem do Louisa.
- NIE MA MNIE W DOMU ! -
usłyszałem kiedy tylko weszliśmy do środka.
- Biegnij do wujka
- Papa tatuś !
- Papa kochanie -
wyszedłem. Z Monic pojechaliśmy po samochód.
- Harry, ale przejechałeś
! Tam jest komis !
- Nie kupimy auta w
komisie.
- Bo ?
- Bo kupimy gdzie
indziej. Gdzie będę miał pewność,
że auto jest nowe i bezpieczne.
- Bo ty wydasz na mnie
pełno pieniędzy..
- Zaczynamy od nowa
śpiewkę.
- Ale czerwone ?
- Jakie będziesz chciała. - Pocałowała mnie w
policzek, a ja się uśmiechnąłem. Dojechałem do salonu
Bentleya.
- Ty żartujesz chyba.
- Chodź kobieto. - Wysiadła z samochodu.
Jezu kiedy ona przestanie się tak peszyć ? Chowała się za moimi plecami, kiedy
sprzedawca pokazywał nam limuzyny. Wziąłem ją za rękę i
trzymałem obok siebie. Chowała twarz w mojej
koszuli, a ja stawiałem ją prosto. Fajnie to musiało wyglądać.
- Wybieraj. - pokazywałem.
- Nie podobają mi się.
- Ceny Ci się nie
podobają.
- Nie.. samochody.
- Ale są bezpieczne.
Kupię ci mercedesa
- Ty mnie nie słuchasz.
Pozwól mi wybrać. Te są brzydkie.
- Ale ładne jest Ferrari
które nie gwarantuje Ci nic. Więc jakie chcesz auto?
- Na pewno nie to.
- No to mów jaki.
- Jezu nie wiem !
- Audi, mercedes,
McLaren, na pewno nie porsche. Też mało bezpieczne. -pokazywał em jej zdjęcia.
- Mercedes klasy C.
- To.
- Audi? Na pewno?
- Nie dręcz mnie ! -
wkurwiona poszła do auta. Westchnąłem. Ma humorki.
Pojechaliśmy do salonu audi. Musiałem ją siłą z auta
wyciągać. Co ja mam z tą kobietą.
- Ten czy biały ?
- Powiedziałam już chyba.
- Kobieta zmienną jest -
zapłaciłem. Dreptała gdzieś za moimi
plecami głaskając brzuch.
Podpisałem umowy i
podałem ukochanej kluczyki.
- Dzięki. - wrzuciła je
na dno torebki.
- To teraz musisz nim
jechać do domu.
- Jasne. Gdzie to jest ?
- prychnęła i zaczęła szukać kluczyków. Co się z nią dzieje ?
- Wszystko dobrze?
- TAK !
- Więc czemu jesteś
nerwowa?
- Nie wiem !
- Skarbie - Przyciągnąłem
ja i wpiłem się w jej usta. Oddała pocałunek, a potem
schowała się w moich ramionach. Oparłem podbródek ja jej
czole. Nie psuj mi humoru.
- To gdzie to auto ? -
zapytała.
- Tam. - pokazałem.
- No to widzimy się w
domu.
- Tylko jedz ostrożnie.

- Miałaś uważać.
- Przecież uważała.
- No właśnie widziałem.
- Oj przesadzasz.
- Wchodź do domu.
- Nie, bo się złościsz.
- Bo jechałaś za szybko.
- 50 km/h.
- Wchodź.
- Misiaczku no..
- Nie misiaczkuj mi, bo
zawału prawie dostałem.
- Zrobić Ci dobrze ? -
mruknęła do mojego ucha.
- Chyba wolę jak staje mi
coś innego niż serce. - pociągnąłem ją do domu.
Świetny ;3
OdpowiedzUsuńHahahah
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie the best
Boskii
OdpowiedzUsuńjezu Darcy i Louis jezu kocham <3
OdpowiedzUsuńHaha genialne <333
OdpowiedzUsuńWujek koń hahahah
OdpowiedzUsuńKocham to dziecko
haha
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!
OdpowiedzUsuń::**
OdpowiedzUsuń