poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 38

*** Wiele lat później *** 

~ Harry ~

Odebrałem Nell i chłopców z kina. Będą spać u nas. W domu Darcy strasznie się stroiła. Cały czas latała z pokoju do łazienki.
- Co robisz dziecko?
- Ubieram się, ojcze.
- A gdzie wychodzisz córko?
- Z MOIM CHŁOPAKIEM na kolację.
- OKAY DOTARŁO. - Zdjęła sukienkę z zamiarem założenia innej, a mnie cholera wzięła. Co ona  ma na sobie za bieliznę ?!
- Co to za bielizna Darcy?
- Nigdy nie widziałeś koronkowej bielizny ?
- Tak. U mamy jak szła ze mną do łóżka.
- Fuj ?
- Sama jesteś fuj.
- W genach po Tobie.
- Nie. Twoja matka była fuj. Wystarczy.
- Jasne.
- Wracasz na noc?
- Nie.
- Uff.
- Cieszysz się, że śpię u Nialla ?
- Tak. Ale bez seksu?
- Tato nigdy nie widziałam penisa.
- I nie spiesz się.
- Jak Niall będzie chciał mieć dziecko to mu je urodzę.
-Ty się  nauką zajmij a nie dziećmi.
- A ty mi nie mów co mam robić. - nałożyła na usta czerwoną szminkę.
- Darcy - upomniałem ją.  - Zastanów się co mówisz. To żadna przyszłość urodzić i w domu siedzieć. Twoja mama przynajmniej studiowała.
- Która ? - zrozumiałem sugestię w jej wypowiedzi. Założyła na nogi szpilki. - Jak wyglądam ?
- Monic. Świetnie.
- To ja idę. - cmoknęła mnie w policzek i prawie sobie nogi połamała.
- Monic! Chodź tu. - Przyszła do mnie ubrudzona w mące. Przerzuciłem ją przez ramię. Dzieci i tak coś robiły.
- Zostaw.
- Nie. Idziemy do łóżka.
- Nie chcę. Nie mam ochoty na seks.
- A ja mam ochotę na dziecko.
 -O nie. Nie ma mowy.
- Chcę mieć syna i go zrobię.
- Chyba jak mnie zgwałcisz.
- Chyba nie chcesz być gwałcona.
- Nie urodzę Ci dziecka. Wybacz.
- Bo?
- Bo nie chcę mieć już dzieci
- Proszę.
- Harry nie. Jestem za stara. - pocałowała mnie w policzek i chciała iść na dół.
- Nie jesteś.
- Nie chcę mieć więcej dzieci. To moja ostateczna decyzja.
- Skarbie Proszę.
- Wystarczy nam 4. Nie urodzę dziecka w wieku 40 lat
- Nie masz jeszcze 40 lat.
- 39. Zanim urodzę, będę miała 40. Kiedy dziecko będzie miało 10 ja 50.
- No to co.
- No to to. Nie.
- Jezu.
- Co Jezu ?! To nie ty nosisz malucha 9 miesięcy pod sercem ! To nie ty nie śpisz po nocach przez ból pleców ! To nie Ty potem rodzisz dziecko w okropnych bólach ! Zrozum to, że ja już nie mam siły ! - odepchnęła mnie i poszła na dół. - Wywróciłem oczami i sprawdziłem co robią. I tak będę miał synka i tak. Zrobię jej go podstępem, a ona grzecznie mi go urodzi.
Przecież nie usunie. Będzie je kochać. Poszedłem do łazienki i znalazłem jej tabletki antykoncepcyjne. Podmieniłem je na takie, na wzmożenie płodności. No i załatwione. Zszedłem na dół. Tylko teraz, żeby ze mną do łóżka poszła. Muszę jakoś ją upić. Albo.. uwieść. Poszedłem do kuchni i stając za jej plecami objąłem dłońmi jej piersi. Delikatnie je masowałem czując jak jej oddech przyspiesza. Wiedziałem gdzie najbardziej lubi jak je uciskam i jak mam to robić. Wiedziałem o niej wszystko. Lata praktyki. Całowałem jej szyję.
Jak się postaram to potrafię doprowadzić ją do orgazmu przez sam masaż piersi.
- Podoba ci się kochanie.
- Podoba, co nie znaczy, że rozłożę Ci nogi, a za 9 miesięcy urodzę dziecko.
- Przecież bierzesz tabletki.
- Powiedziałam chyba, że nie mam ochoty na seks.
- Zawsze . może ci się zachcieć
- Nie. - ale jest na mnie zła. Nie wiem o co.
- No dobra to o co ci chodzi.
- O to, że wymuszasz na mnie ciążę.
- Bo chce synka.
- A ja nie czuje się na siłach. Potrafisz to uszanować ?
- Jesteś cudowną matka. Przy porodach są znieczulenia
- Chcesz dziecko, którego nie będę kochała ? Okej. Chodź.
- Dlaczego mówisz, że nie będziesz go kochać. No słucham.
- Bo go nie chcę. Dlatego.
- Darcey zaraz nie będzie. Oli to w ogóle "nie ma dziecka" Caroline ma kota,  a Daniel to Daniel. To adoptujemy.
- Dobrze. Urodzę TWOJE dziecko i TY sobie je wychowasz.
- Nie. Jesteśmy małżeństwem i razem byśmy je wychowali. Nie chcesz rodzic to mówię. Weźmy 4 latka który sam siedzi w domu dziecka.
- Nie.
- Bo?
- Bo nie chce mieć już dzieci.
- Poddaje się - wyszedłem z kuchni.
- Tatuś. - Caroline podeszła do mnie z kotem na rękach.
- Tak skarbie?
- On jest głodny i nie ma gdzie spać.
- Pojedziemy na zakupy. Chodź mała -wziąłem ją za rączkę.
- Harry. - Monic wychyliła się z kuchni.
- Słucham. Idź do auta, zostaw Garfielda.
- Zgadzam się. - wróciła do kuchni. Patrzyłem w drzwi zaskoczony. Tak nagle jej się odmieniło? Poszedłem za nią.
- Co jest?
- Nic. Zgadzam się. Zaadoptujemy, urodzę Ci. Co chcesz.
- A ja nie chcę żebyś zgadzała się dla świętego spokoju.
- Powiedziałam, że się zgadzam.
- Powiedziałaś, że nie chcesz.
- Zmieniłam zdanie.
- Fajnie.
- Kupisz warzywa ? Potrzebne mi są do kolacji.
- Coś jeszcze? - Pokręciła przecząco głową. 
- Chyba, że nie ma węgla do grilla.
- Sprawdzę. - pocałowałem ją. Od niechcenia oddała pocałunek. Coś sie dzieje, ale to nie jest związane z nami.
 - Tatuś no chodź !
- Porozmawiamy później - Powiedziałem i wyszedłem. Caroline szalała w zoologicznym. Dobrała wszystko w kolorach pokoju. Ja tylko płaciłem. Potem pojechaliśmy do supermarketu. Zrobiłem duże zakupy. Zawsze tak robię. Po co mam potem jeździć dwa razy. Wolę raz a dobrze. Jak wróciłem to chłopcy rozpalali grilla.
- Mamo kiciuś ma co jeść!
- Super córeczko. - Pogłaskałem ją po włosach i pobiegła do braci. Monic przygotowywała szaszłyki.
- Coś się stało?
- Tak.
- Co?
- Moja siostra poroniła.
- Przykro mi.
- A jest ode mnie 3 lata starsza.
- Nie każdy umie utrzymać ciążę.
- Urodziła 8 dzieci
- Skarbie no co ci mam powiedzieć ?
- Przytul mnie - Podszedłem i ją objąłem. Wtuliła się nosem w moją koszulę
Całowałem ją po włosach.
- Od kiedy mamy kota ?
- No wiesz sam nie wiem.
- Jak to ?
- Był
- Gdzie ?
- W szafie.
- to wiele wyjaśnia. Mam rodzić czy adoptujemy ?
- Adoptujemy - uśmiechnąłem się.
- Jutro ?
- Tak. Porozmawiamy z dziećmi, kotku?
- Musimy.
- Więc chodź - wziąłem moją królewnę na ręce i zaniosłem do ogrodu. Stresowałem się.
- Porozmawiamy dzieciaki - Usiedliśmy w kręgu. Nell nie wiedziała czy ma pójść czy zostać przy rozmowie. Olivier ją przytrzymał. Nie ma Darcy, ale trudno.
- Podjęliśmy z mamą pewną decyzję.
- Jaką ? - spytał Daniel. - Kupicie PS4 ?! 
- Nie - zaprzeczyliśmy. - Adoptujemy chłopca.
- Po co Wam bachor ?
- Nie bachor. Tylko dziecko. Wy dorastacie a my chcemy malucha.
- Ty chcesz. - powiedział Olivier - Słyszałem co mówiła mama.
- To słyszałeś, że później się zgodziła gdy ja zrezygnowałem.
- Bo nie chciała się z Tobą kłócić. Nie znasz mamy ?
- Cicho - Wywróciłem oczami. - Wy macie wszystko. Takie dziecko nic.
- Ja nie mam nic przeciwko. To nie jego wina, że go zostawili. - Dodał Olivier.
- Monic - spojrzałem jeszcze raz na żonę.
- Słucham ?
- Chcesz?
- Już powiedziałam, że się zgadzam.
- Ja jestem na nie. - Daniel musiał wszystko zepsuć.
- Bo nie będziesz już rozpieszczany?
- Bo nie chce obcego bachora w moim domu.
- Naszym. Przywykniesz.                                                      
- A czemu nie siostrzyczka? - spytała  Caro
- Bo tatuś chce synka.
- Ale młodszy. Chcę się opiekować.
- Młodszy córeczko.
- To my z kotkiem się zgadzamy.
- A na co ? - odwróciłem się i zobaczyłem Darcy trzymającą za rękę Nialla.
- Nie na randce?
- Niall wolał, żebyśmy spali tutaj. Dla Twojego spokoju, żeby Ci pikawa nie wysiadła.- usiedli z nami.
- Jest taki kochany - Westchnąłem. - Co myślisz o adopcji dziecka?
- My chcemy mieć swoje. - uśmiechnęła się do niego, a on się speszył. Nie umiał spojrzeć mi w oczy.
- To może trochę poczekaj co? Tłumaczyłem ci coś dzisiaj.
- Darcy ma skończyć szkołę. - mruknął nadal na mnie nie patrząc.
- A po co ma ją kończyć ? - Zacisnąłem zęby. - Jak jej zrobisz po zakończeniu to na nic jej to. Bez tego tez siedzieć w domu może i niańczyć dzieci.
- Po to, że bez szkoły nie pójdzie na studia, a nawet jeżeli będzie miała ze mną dziecko to sobie poradzimy. - Teraz to on był wkurwiony.
- Pierdole to. Rob jej ile chcesz. Dorosła jest przecież. Jej sprawa. Pytałem o coś. Blondyn wyszedł. 
- Nienawidzę Cie tato. - Darcy się rozpłakała i pobiegła za nim.
- Co ja Kurwa znowu zrobiłem?! Zgodziłem się na ich wymysły to mają problemy.
- Cicho już bądź. Traktuj Nialla normalnie.
- Staram się. - Byłem zły. To moja malutka córunia. Dla mnie to dziwne, że nagle ma faceta i mówi mi o dzieciach. Denerwuje mnie to jak się o niego rzuca. Sorry, troche ciężko żyć ze świadomością,że jest z kimś, kto mógłby być jej ojcem. Brał ślub z Lottie, ale w końcu uciekła mu z pod ołtarza. Musiał akurat się do mojej córki przyczepić. No ale przynajmniej go znam.
Pocałowałem Monic w skroń i poszedłem do łazienki. Niall z Darcy siedzieli w salonie.
Niedługo mu zacznie naskakiwać.
- Chcę do Ciebie jechać Nialler. Nie wtyrzymam z nim. O wszystko się teraz czepia. - jęczała
- Nie przesadzaj - odezwałem się. - Będę się czepiał bo przeginasz.
- Nie rozmawiam z Tobą ! - wtuliła się w niego.
- Chcesz mieć dziecko? Przestań się jak ono zachowywać.
- A ty ? Chcesz sobie adoptować ? Najpierw zajmij się tymi, które już sobie zrobiłeś ! - pobiegła na górę. Zostałem sam z blondynem.
- Właśnie się zajmuję! - krzyknąłem za nią. - A ty - Odwróciłem się do blondyna. - Bądź rozsądny.
- Zaakceptuj to w końcu Harry. Kocham ją, a ona mnie. Chcę wziąć z nią ślub i mieć dzieci. Gdybym nie byl rozsądny, to zabrałbym ją do siebie i z nią sypiał, czego nie robię.
- Ja zaakceptowałem to ze ją kochasz. Tylko zadbaj o jej przyszłość.
- Robię to.
- To dobrze.
- Czy.. nadal jesteśmy przyjaciółmi ?
- Tak.
- Dziękuję. - poszedł na górę. Następnego dnia z dziećmi pojechaliśmy do domu dziecka.
Daniel oczywiście strzelił focha i został w domu. Trudno. Będzie musiał się  przyzwyczaić.
Olivier wziął ze sobą Nell, a Caroline próbowała przemycić kota. Ale nie zgodziłem się i został w domu. Cały czas mała trzymała mnie za rękę kiedy tam byliśmy. Rozglądałem się czując nieprzyjemne dreszcze na kręgosłupie. Monic gdzieś zniknęła. Nie wiedziałem gdzie ale jak patrzyłem na te dzieci żal ściskał mi serce. W końcu ją znalazłem. Bawiła się ciuchcią z dwoma chłopcami. Jak na moje oko nie mieli więcej niż dwa lata.
Lub mieli tylko były wychudzeni. Ukucnąłem obok. 
- Cześć maluchy.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli równo. Bliźniacy.
- Jestem Harry.
- Michael. - powiedział jeden z nich
- A ty?- zwróciłem się do drugiego.
- Mason. A tam jest nasza siostrzyczka. - wskazał palcem, a mi ścisnęło serce. Mike i Mason. A tam mała królewna. 
- Zawołacie ją? - spytałem z gulą w gardle.
- Zara ! - krzyknął jeden z nich, a mała przydreptała. Miała śliczne, zielone oczy. Uśmiechnąłem się do niej i wziąłem na kolano. 
- Cześć księżniczko.
- Ona nie mówi. - podeszła do nas opiekunka. Teraz zrobiło mi się jej jeszcze bardziej szkoda. Spojrzałem smutno na żonę.
- Bierzemy. Całą trójkę. - nie powiedziała tego do mnie. Powiedziała do opiekunki.
Dobrze wiedziała, że myślę jak ona. 
- Chcecie mieć nowy dom? - spytałem chłopców.
- Tak. - powiedzieli równo, a mała zawiesiła się na mojej szyi. Pocałowałem jej czoło Ii wziąłem za rączkę Caroline.
- Ale... muszą państwo porozmawiać z panią dyrektor.
- Tak zrobimy. Caroline,  Nell,  Oli pobawcie się z nimi. Kiwnęli głowami, a ja wraz z Monic poszedłem do dyrektorki.
- Dzień dobry - odezwałem się.
- Dzień dobry. - spojrzała na nas ciepłym wzrokiem. Już polubiłem tą kobietę.
- Chcielibyśmy...adoptować trojaczki.
- Jaki mają państwo dom ?
- Ogromny.
- Jakieś zdjęcie ?
- Nie, bo kupię nowy jeśli tylko pani się zgodzi. Miało być jedno dziecko a będzie trójka. Dla mnie to nie problem.
- Jakie Pan ma zarobki ?
- Różne. Od 15 tysięcy miesięcznie do 100.
- Proszę to wypełnić. - dała nam dokumenty. Wziąłem długopis i wypisałem a Monic podpisała ze mną.
- Jane, spakuj dzieci. - Opiekunka opuściła pomieszczenie. Poszliśmy do naszych dzieci. Położyłem rękę na ramieniu syna.
- Są fajni. - powiedział Oli.
- Daniel się Zabije...
- Daj spokój.
- No zobaczysz. Miało być jedno. Będzie troje.
- Może w końcu zrozumie, że nie jest sam
- Może. Eh mam inteligentnego syna. Brałeś leki?
- Tak tato.
- Dobrze - wyjalem telefon. 32 połączenia od Louisa. ups. Godzinę później zabraliśmy trójkę do domu. Caroline trzymała za rękę nową młodszą siostrę. Kochane. Olivier i Nell braci. Dobrze, że wziąłem największy samochód. Chryslery to dobre auta. 
- Daniel!
- Co ?

- Na dół. - Przyszedł z paczką chipsów.
- To Mike, Mason i Zara.
- O proszę. Miał być jeden bachor, są 3.
- Daniel - warknąłem. Wyciągnął do mnie ręce po Zarę. Podałem mu malutką. Przytuliła się do niego delikatnie. Było mi jej szkoda. Będziemy musieli nauczyć się migowego. Trochę dziwi mnie to, że ona słyszy, a  nie mówi. Może zapytam później jej braci o to.
Może jest zamknięta w sobie jak Olivier? Monic od razu zabrała całą trójkę do łazienki. Byli brudni i zaniedbani. Uśmiechnąłem się wchodząc tam. Siedzieli razem w wannie z pianą na czubkach główek. Ukucnąłem robiąc im zdjęcie. Pierwsze w  domu. Potem pomogłem żonie.
- Harry wynocha na strych. - powiedziała do mnie.
- Nie ma tam łóżeczek. Louis ma jakieś po Tommym i Nell. Zadzwonię. - wyszedłem z łazienki i zadzwoniłem do przyjaciela. Wieczorem wszystko było już gotowe. Całą rodziną usiedliśmy do kolacji. 

KONIEC.



Trzecia generacja dobiegła końca i kolejna już nie powstanie. Jeśli byliście zadowoleni, to skomentujcie, zostawcie szczere opinię i zapraszamy na kolejne ff.



8 komentarzy:

  1. to bylo swietne. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne....<3 będę tęsknić...<3

    OdpowiedzUsuń
  3. dlaczego koniec ;c ? KOCHAM TO xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy będzie jeszcze epilog? <3
    Ściskam
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  5. Boze az plakac mi sie chce to takie wzruszajace aww. Xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Brakuje mi słów na tak zajebisty rozdział. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawe... czekam na kolejny rozdział :) zapraszam do mnie http://www.viaafashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Clary G