wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 17

- Nie mam ochoty, żeby się bała.
- To daj sobą pomiatać.
- Nie daję. "Potrzebuję czasu, nie rozumiesz?". Nie wiem jeszcze do czego.
- Może ma romans ?
- Nie. Ciągle była przy mnie. To nie oto chodzi... Pokłóciliśmy się o jej przeszłość, której nie znam.
- Ja bym się na Twoim miejscu próbował dowiedzieć.
- To będzie, że się wtrącam i tak w koło.
- Zabierz ją gdzieś, wydymaj i po sprawie.
- Jesteś debilem. Zajmiesz się Darcy?
- Niall.
- Będziesz się uczył.
- Dobra..
- Więc chodź.

~Harry ~

Odesłałem córkę do przyjaciela i podszedłem do tykającej bomby
- Posłuchaj, nie obchodzi mnie co teraz powiesz bo jedziemy na lotnisko czy tego chcesz czy nie. I cicho kochanie - już otwierała usta. - idziemy - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu.
- Nie mów do mnie kochanie. - usiadła obrażona.
- Będę, bo jesteś moim kochaniem i ja w tym domu ustalam zasady. - ruszyłem z garażu.
- Mogę się wyprowadzić.
- Nie możesz słoneczko. Złość piękności szkodzi.
- Ze mną już gorzej nie będzie. - odwróciła się do mnie prawie plecami. Bądź cierpliwy Harry.
- w lustrze się widzialas? Bogini seksu. No tylko bez zmarszczek od tej obrazonej miny. - zacisnąłem ręce na kierownicy.
- Nie musisz patrzeć.
- Milcz kobieto - pocałowałem ją parkując. Odepchnęła mnie.
- Zadziorna jesteś, ale nie odpuszczę. Idziemy - przerzucilem ją przez ramię i wziąłem sportową torbę. Poszliśmy na platformę lotniska.
- Postawisz mnie do cholery ? Zgniatasz dziecko !
- Nie zgniatam dziecka, bo tam płodu jeszcze nie ma. Poza tym opierasz się na cyckach.
- To drugi miesiąc. - Wziąłem ją normalnie na ręce bez słowa. Wszedłem do samolotu i posadziłem ją na fotelu.Nawet pasów sama nie zapnie. - Dokąd mnie wywozisz ?
- Zmiana planów. Miała być Hiszpania. Jednak nie. Dominikana. Coś tam wspominałaś.
- Jasne. Sprzedaj mnie na rumuńskim targu.
- Dobra myśl. Zarobiłbym fortunę.
- Spieprzaj. - włożyła słuchawki. To będzie lot życia. Zamknęła oczy a ja to wykorzystałem. Kucnąłem przed nią, szybkim ruchem rozchyliłem jej nogi i wsadziłem miedzy nie głowę .
Niby taka obrażona a już wilgotna. Pff. Odchyliłem jej bieliznę i wsunąłem język w jej dziurkę.
Ona zawsze tak idealnie smakowała. Wiedziałem jak sprawić jej przyjemność.
Wplotła palce w moje włosy jęcząc cicho. Mój język wirował między jej delikatnymi dolnymi wargami.
- Harry.. - jęknęła i zadrżała. Czułem juz kolejne soki w ustach. Ale ona była mokra.
Cała mokra dla mnie. Smakuje tak fantastycznie. Zassałem ją delikatnie. Podsunąłem wyżej jej sukienkę a majtki zdjąłem. Teraz było wygodnie. Wsunąłem w nią dwa palce.
Tak dokładnie czułem jej ciepło. Z jej ust uciekały jęki i stłumione krzyki kiedy zatkała usta.
- Dobrze ci, wiec teraz dojdź - mruknąłem. Broni się przed tym i ja wiem. Mruczałem cicho wywołując na niej wibracje. Wyprostowałem się. Kończyłem palcami, zachłannie wpijając się w jej usta. Doszła jęcząc coś nieskładnie. Tym razem w jej ustach znalazły się moje palce.
- Ssij mała. Zaraz dam Ci coś innego.  - Oblizała swoje soki a ja rozpiąłem spodnie. Zrobi mi loda czy tego chce czy nie. Spojrzałem w jej oczy zamglone od przyjemności która przeszła przez jej ciało. Wplotlem palce w jej włosy i pociągnąłem ją delikatnie tak ze klęczała.
- Nie. Nawet nie ma opcji.
- Zrobisz to - Powiedziałem spokojnie. Przejechałem palcami po jej dolnej wardze.
- Nie chcę.. nie umiem. To ohydne.
- Nie robiłaś tego wiec nie wiesz. Spróbuj. Proszę. - Nadal trzymałem jej głowę. Jakie to podniecające. Oblizała usta i delikatnie je rozchylila. Na jakieś 3 milimetry. Westchnąłem i opuściłem bokserki. Powoli wsuwałem członka do jej ust. Jęknąłem głośno i zacząłem kierować jej głową. Może i jej pierwszy raz, ale nie wie ze robi to bardzo dobrze.
Niestety dochodząc spuściłem się jej do ust, a resztki spłynęły jej na dekolt.
Ubrałem spodnie i ukucnalem. Pocałowalem ją w usta a chustka wytarlem dekolt.
Nie była zadowolona, że musiała to połknąć.
- Wybacz. -pocałowalem ją. - Może się położysz ? Będziemy długo lecieć.
- Zaraz zwymiotuje. - pobiegła do ubikacji. Poszedłem za nią i przytrzymałem włosy.
Szkoda mi jej. Głaskałem ją delikatnie po plecach. Później odświeżoną wziąłem na ręce i zaniosłem do kabiny. Była zmarnowana. Przemęczona i kompletnie niezadbana. Dlatego ją tak nosiło. Musiałem się nią zająć. Położyłem się obok i przytuliłem dziewczynę.
Obudziła się leżąc w willi na wyspie. Podałem jej śniadanie.
- Ale jestem głodna..
- To jemy - karmiłem ją.
- Moge jeść sama. - widzę, że jest osłabiona.
- Jak się czujesz skarbie? Poleżysz dzisiaj.
- Dobrze. - Kłamie.
- Nie widzę, żeby było dobrze. Musisz mi mówić.
- Fizycznie jest okej.
- Wyglądasz marnie. A co z psychika ?
- Gorzej.
- Co się dzieje ?
- Przeszłość.
- Nie myśl o tym..znaczy spróbuj..
- Próbuje od kilku lat. - Pocałowałem ją w czoło. Nie wiedziałem jak mam pomóc.
Skończyłem ją karmić i odniosłem talerze.Już wstała. Boże.
- Do łóżka, raz.
- Harry.
- Proszę cię. - Westchnęła i się położyła. Przykryłem ją i pocałowałem w czoło.
- Tu jest ze 40 stopni. - zrzuciła koc.
- Przynieść ci coś?
- Nie. Połóż się. - Westchnąłem i ułożyłem obok.
- Przepraszam.
- Za co mała?
- Za to, że byłam taka okropna.
- Ja też przepraszam. - Przytuliła się do mnie mocno, a jej dolna warga drżała.
- Tylko nie płacz... - Rozpłakała się jak małe dziecko. Mówiłem nie płacz, a nie rycz.
Przytuliłem i ją kołysałem. Musi się dziewczyna wypłakać. Kompletnie nie wiem co mogło się wtedy stać. Muszę się dowiedzieć, żeby jej pomóc.
- Skarbie?
- Tak ? - pociągnęła nosem i wytarła buzię o moją koszulkę.
- Może po prostu się wyżal?
- Po prostu Cie to ciekawi Harry.
- Po prostu się martwię i nie wiem co się dzieje. - Zdjęła koszulkę i usiadła plecami do mnie.

- Przypatrz się. - zobaczyłem je. Blizny. Wiele blizn przez całą szerokość jej pleców. 
Dlaczego ja ich wcześniej nie widziałem? Nie zwracałem uwagi.
- Kto ci to zrobił?
- Ojciec, matka.. - przesunąłem palcami po śladach. Rany musiały być bardzo głębokie, a jeszcze bardziej bolesne.
- Dlaczego? - spytałem prawie niesłyszalnie. Pocałowałem każdą bliznę.
- Bo dostałam jedynkę, bo się krzywo spojrzałam, bo pokłóciłam się z siostrą, bo zupa była zasłona.
- Czym?
- Pasem, kablem..  batem.
- Sprowadzisz swoją siostrę do Londynu.
- Ona z nim nie mieszka. Nie bój się.
- Wiem, mówiłaś. Ale sprowadź. Chciałaś ją odwiedzić. Bardzo kochasz swoich rodziców czy mogę się zapoznać po swojemu?
- Ty pytasz na serio ? - założyła bluzkę i wyszła na taras. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Niall' a. Kazałem mu znaleźć dokładny adres. Monic nie chciałem już o tym wspominać. Poszedłem za nią i przytuliłem.
- Już dobrze, nikt cię nie skrzywdzi.
- Wiesz.. czego najbardziej się bałam kiedy chciałeś ze mną być ?
- Czego?
- Że będziesz jak on.. myślałam, że każdy jest jak on.
- Nie, kochanie. Nigdy - pocałowałem jej czoło.
- Już wiem..
- Będzie dobrze. Obiecuję.
- A tak apropo.. - trzymała w rękach pudełeczko, które powinno być w mojej kieszeni - To bardzo ładny.
- Monic!
- Słucham ? - uśmiechnęła się. Pierwszy raz od wielu dni. Nie miałem serca być zły. Wziąłem od niej pierścionek.
- No więc...Wyjdziesz za mnie?
- Nie. 

18 komentarzy:

  1. ha haha to żart prawda ?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak nie jak tak!! Rozdział boski <3 Czekam na nexta *-* Weny, czasu, pomysłów /Natu

    OdpowiedzUsuń
  3. Coo ?? To jakiś żart ?? Szybko next *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona żartuje prawda

    OdpowiedzUsuń
  5. CO?! WTF?! ona zartuje ja to wiem :p
    Czea na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  6. lou mnie rozwala ale to norma - kate

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam to opowiadanie, tak samo jak i wszystkie inne Was obydwu :) Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :D

    Chamelon

    OdpowiedzUsuń
  8. To pewnie żart : ) Myślę że ona poprostu chce żeby to odbylo się bardziej uroczyście lub w inny sposób. Rozdzial boooski! Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Clary G