- Wpadłem zobaczyć
Twoją przedszkolankę.
- Skąd wiesz, że ona
tu jest?
- Twoja córka do mnie
dzwoniła.
- Nikogo nie będziesz
widział. To nie muzeum.
- Oj no weź się pochwal. - Pokreciłem głową i
poszedłem na górę. Wziąłem obie za ręce i Zeszliśmy do Tomlinsona. Monic chciała uciec
do kuchni, ale ją złapałem. Posadziłem ją na
swoich kolanach. Darcey weszła na ręce Lou. - To Monic.
- Jestem Louis.
- Mój wujek!
- Tak mała Twój. -
zaśmiał się tuląc ją.
- Ale wy się przecież
znacie - przypomniałem sobie. Ostatnia akcja, strzelanina kiedy Lou Wyjmował kule z mojego ramienia.
- Taa.. kiepskie
warunki do zapoznania były wtedy.
- A to moja nowa mama
wiesz wujku ?
- Co? - spytała cała
nasza trójka.
- No to moja mama.
Widziałam jak tatuś ją trzyma za rękę.
- O Kurwa... - Monic patrzyła na
mnie spanikowana.
- No, a teraz mamusia
siedzi mu na kolanach. Nie jak ciocie.
- Spokojnie. -
szepnąłem do jej ucha.
- To chore.. -
powiedziała tak, że tylko ja mogłem to usłyszeć.
- Tak wiem. - Próbowała zejść z
moich kolan, ale ją trzymałem. Rozmawialiśmy około
godziny. Lou bawił się z małą. W końcu mój
przyjaciel wyszedł, a Monic poszła wykąpać małą.
Pozbierałem zabawki.
Sprzątnąłem po kolacji i poszedłem pod prysznic. Później w bokserkach udałem
się do kuchni. Wziąłem leki dla małej, ale się spóźniłem.
Monic już jej je podała i uśpiła małą.
- Idziemy spać? - Zignorowała mnie i
poszła do swojego pokoju. No super. Poszedłem
do siebie.
" Ty
przetłumaczysz Darcy, że nie jestem jej mamą " dostałem smsa.
"Leżysz za
ścianą. Nie łaska przyjść?"
" Nie mam ochoty
na Ciebie patrzeć "
"O teraz się
jeszcze obraź po tym jak ci pomagam. Nie moja wina. To dziecko."
" Wplątujesz
mnie w swój gang, przy kolegach traktujesz jak swoją dziewczynę. W co ty grasz
Harry ?"
"Nie prawda.
Jeszcze Bóg mnie nie opuścił abyś brała udział w gangu"
" Chodź tutaj, Styles "
Leniwie Podniosłem
się z łóżka. Z telefonem poszedłem do jej sypialni.
- Bez wina nawet tu nie wchodź. - powiedziała
kiedy tylko dotknąłem klamki.
- Oj skarbie -
Zaśmiałem się i poszedłem do barku . Wziąłem i białe i czerwone. Leżała pod kołdrą.
Kiedy wszedłem wstała z łóżka. Jej ciało zakrywała tyłko satynowa, krotka
koszulka nocna. Oblizałem wargi. Założyła szlafrok i usiadła na prawej stronie
łóżka. Będę miał problem.
Coś czuję. Usiadłem obok niej. - Białe czy czerwone?
- Czerwone. -
dlaczego ten szlafrok musiał się rozejść jej akurat na piersiach ? Zaraz mi
stanie.
- Masz - podałem jej
kieliszek i napełniłem alkoholem.
- Dziękuję. -
zanurzyła w nim usta co również było cholernie ponętne. Podniecała mnie.
Wiedziała to. Nie chciałem, żeby się bała ale chciałem ją pocałować. Powoli odgarnąłem jej
włosy za ucho.
- Mam bardzo piękną
nianie.
- A ja przystojnego
szefa.. - powiedziała speszona. Poglaskałem jej
policzek i pochyliłem się.
Nie odsunęła się. Więc pochyliłem się
bardziej i ją pocałowałem. Nieśmiało oddała
pocałunek.
Wplotłem palce w jej
włosy i całowałem pewniej. Odsunęła mnie
delikatnie umieszczając dłonie na moim torsie. Pocałowałem jej czoło
i wziąłem łyk wina. Unikała mojego
spojrzenia.
- Nie wstydź się.
- Nie powinniśmy.. To
nie wypada..
- Dlaczego?
- Ja tu tylko
pracuję.
- To w niczym nie
przeszkadza.
- Przeszkadza.
- Nie. Cudownie
smakujesz.
- Przestań.. Proszę
Cie.. - zarumieniła się. Teraz tylko jej usta będę miał w głowie. Uśmiechnąłem się do
niej i przejechałem palcami po jej dolnej wardze. Teraz już patrzyła na mnie. Taka
delikatna i niewinna.
- Dobranoc Monic. - jeszcze raz ją
pocałowałem.
- Nie skończyliśmy wina Harry..
- Wiesz, zawsze można je skończyć jutro i
pojutrze i po pojutrze.
Wziąłem butelkę i dolałem jej alkoholu do
kieliszka.
Jej piersi jeszcze lepiej wyglądały w tej
koszulce. Chciałbym je dotknąć, pieścić..
Zagryzłem wargę i oderwałem od niej
wzrok. Nie mam zamiaru zakrywać krocza poduszką, a zaraz będę musiał.
- Wszystko dobrze, Styles ?
położyła się na łóżku i patrzyła na mnie.
Zaraz ją przelecę.
- Otwórz usta - powiedziałem i upiłem
łyka.
- Po co?
Wywróciłem oczami, bo teraz jej nie
odpowiem. Pochyliłem się, a ona rozwarła wargi. Przycisnąłem usta do jej,
dzieląc się z nią winem. Jej usta smakują idealnie.. Chcę ich smakować każdego
dnia. Odstawiłem kieliszek i położyłem dłonie na jej biodra. Jest pociągająca.
Boże. Jęknąłem w jej usta. Całowałem ją jak zdesperowany wariat. Ale ja byłem
zdesperowany i na pewno nienormalny. Przesunąłem rękoma po jej delikatnym
ciele. Przez koszulkę masowałem jej piersi.
- Harry nie.. przestań..
Wiedziałem, że za chwile zaprzeczy.
Odsunąłem ręce, ale wciąż ją całowałem.
Znów mnie odsunęła.
- Powinieneś - zamilkła wpatrując się w
punkt za moimi plecami. Nie musiałem się odwracać. Darcy.
- Nie możesz spać? – przybrałem
odpowiedni ton i powoli się odwróciłem, uśmiechając do córki.
- A ty ?
- Ja dotrzymuję towarzystwa Monic. Chodź,
położymy się - wstałem i wziąłem ją na ręce. - Powiedz dobranoc.
- Dobranoc mamusiu. - przytuliła się do
mojej szyi.
Wyszedłem z pokoju i poszliśmy do Darcey.
Położyłem ją do łóżka.
- Kochanie, ale to nie jest twoja mama.
- Ale będzie.
- Nie wiesz tego.
- Ale ty wiesz i ja chcę. I masz tak
zrobić ! - spojrzała na mnie śmiertelnie poważnie.
- Darcy - westchnąłem. - Nie wymuszaj na
mnie nic. Śpij - pocałowałem czoło córki i wyszedłem.
~Louis~
Siedzieliśmy w tym barze co zawsze. Tylko
Stylesa nie było, a my dyskutowaliśmy o następnej akcji. Avalon jak zawsze
stała za ladą, gdy wpadła policja.
Zakuli nas. Cieszyłem się,
że tego dnia nie miałem przy sobie ani broni, ani planów. W sumie to wszystko
wyglądało jak luźna pogawędka kumpli przy piwach. Jednak po prostu zabrali nas
i zaczęły się przesłuchania. Nie chcieli tylko powiedzieć kto złożył nakaz.
- Ta. Planowałem jak wlać wódkę do gardła,
a potem jak wytropię węża.
- Panie Tomlinson, był pan już
aresztowany. Chce pan znowu? Mamy świadków.
- Na co ?! Na to, że walę z kolegami w
gaz ? To zbrodnia ? Nie wiedziałem.
- Na to, że spotykacie się tam regularnie
i nie raz była widziana broń.
- Straszaki.
- Dobrze, w takim razie wydam nakaz
przeszukania pańskiego miejsca zamieszkania. - wziął telefon.
- Czego Pan ode mnie chce ?
- Moja lista będzie bardzo długa - wziął
jakieś papiery. - Nielegalne wyścigi. Handel autami na czarno. Kradzieże
samochodów. To nie pan?
- A ma pan dowody ? - podpuszczałem go.
- Dziewczyna w barze - wygadał się. Ups.
- Nie raz słyszała pańskie rozmowy.
- Może kłamać. - rzuciłem mu na stół
legitymację śledczego. Podrabiana, ale nie szkodzi. - FBI.
- Przepraszamy za niedogodności panie
Tomlinson – podniósł się z krzesła.
- Nie szkodzi, a teraz proszę dać mi i
moim kolegom wrócić do pracy. - wstałem chowając legitymację.
Tak jak nas szybko zamknęli to jeszcze
szybciej wypuścili.
Wróciłem do baru i po prostu za włosy
zaciągnąłem ją do mojego samochodu.
super :)
OdpowiedzUsuńKocham<3
OdpowiedzUsuńAaaa <3
OdpowiedzUsuńświetny! <3
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńBoże, kocham to. Serio ubustwiam tego bloga. Dziewczyny bierzemy się do roboty, ABY ROZDZIAŁY PRZYBYWAŁO W MIG, KOMENTARZE TEŻ MUSZĄ ZACHOWAĆ SZYK!
OdpowiedzUsuńCurlyGirl, genialna motywacja. IM WIĘCEJ KOMENTARZY POJAWI SIĘ NA BLOGU, TYM PRĘDZEJ ROZDZIAŁY POJAWIĄ SIĘ NASZYM WIDOKOM.
OdpowiedzUsuńNależy dodać, że rozdziały zajeb***** po prostu!
Lots of Love <3 Jak to się czyta :) Czekam na kolejny, oczywiście nie odbieraj tego, jako JUŻ ZARAZ, domyślam się, że masz wakacje, wyjazdy obowiązki :)
OdpowiedzUsuńBoskii.;**
OdpowiedzUsuńNiezwykle oryginalna idea na blog! Super jest też wykonanie ;)
OdpowiedzUsuńNormalnie kocham tą małą.
OdpowiedzUsuńSłodka jest
Jezu Lois co tak brutalnie