piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 13

Więc tego jestem pewien. Czas mija szybko. W drodze do domu zrobiłem zakupy. Myślałem, że babka w aptece szczękę z gleby będzie zbierała jak poprosiłem o 3 paczki prezerwatyw.
Nie rozumiem. Po prostu robię zapas, a tyle starczy na góra trzy tygodnie. Musimy przejść na tabletki czy coś. Chociaż ja to bym chciał dziecko... Nawet jej o tym nie powiem bo się wkurzy tylko. Ma jakieś swoje urojone zasady, że najpierw ślub, a potem dziecko. Więc muszę poczekać lub się oświadczyć. W sumie czemu nie? Ale to musi być coś zajebistego. Podjechałem pod przedszkole i wszedłem na salę. 
- Dzień dobry - zwróciłem się do przedszkolanki
- Dzień dobry Panie Styles. Darcy ! Tata przyszedł.
- Była grzeczna? - spytałem.
- Bardzo. - podeszła do mnie i wzięła mnie za rękę.

- Hej kochanie - pocałowałem czoło dziewczynki.
- Do domu tatuś ! Na obiadek ! - ciągnęła mnie w stronę wyjścia.
- Już idziemy do domku. Do widzenia
- Papa ! - pomachała przedszkolance. Wyszliśmy z przedszkola. Posadziłem ją w samochodzie.
- Co będzie na obiad tato ?
- Nie wiem co mana ugotowała.
- A kiedy pójdziemy na basen tato ?
- A Chcesz dzisiaj?
- Z mamą !
- Dobrze kotku.  - Śpiewała coś wesoło z tyłu. Uśmiechnąłem się i zatrzymałem w garażu domu. Wziąłem córeczkę i zakupy. Weszliśmy do domu. Mała Darcy pobiegła umyć ręce. Poszedłem do kuchni. - Hej królewno - pocałowałem kark brunetki.
- Hej Hazz. Jak było w pracy ?

- Miło, lecz Tęskniłem. -  Położyłem dłoń na jej talii. - Ładna sukienka.
- Dziękuję. Sam mi ją kupiłeś.
- A tak. Być może. Mam dwa pytania. Jedno to czy powiesz mi o swojej rodzinie?
- Pewnie. Od 3 lat nie mam z nią kontaktu
- Dlaczego? - oparłem się o blat zakładając ręce na klatkę.
- Pokłóciliśmy się ja wyjechałam..
- Może czas na zgodę?
- To nie takie łatwe Harry. - westchnęła.
- Dlaczego skarbie ? - chciałem dla niej jak najlepiej.
- Bo oni nie wybaczą mi tego co zrobiłam.
- Co zrobiłaś ?
- Zostawiłam ich.
- Można to naprawić.
- Nie można Hazz.
- Spróbuj.
- Nie chcę Harry.
- Dobrze. Druga sprawa. Czy chcesz coś robić ?
- To znaczy ?
- Praca?
- Nie wiem, a co ?
- Pytam. Może ci się nudzi.
- Opiekuję się domem.
- Ciągle sama w domu. Można to podzielić. Ale nie zmuszam.
- Jeżeli chcesz to mogę pomagać w restauracji..
- Jeżeli ty chcesz. Mogę ci też załatwić prace w przedszkolu Darcy.
- Nie  chcę w przedszkolu. - zarzuciła mi ręce na szyi.
- Nie? A gdzie? - Położyłem ręce na jej biodrach.
- Nie wiem Harry.
- Dobrze.
- Może powinnam iść na studia. - wzruszyła ramionami
- Byłaś. Przecież studiowałaś pedagogikę. - Wtuliła się we mnie.
- Jestem zagubiona Harry
- Kotku - pocałowałem jej włosy - Razem sobie poradzimy.
- Co ja mam ze sobą zrobić ? Wymagałam od Ciebie tyle, a sama jestem beznadziejna..
- Nie jesteś. Coś wymyślimy. Mamy czas.
- Przepraszam...
- Nie masz za co. Darcy jest głodna.
- Chodźcie zjeść - Poszliśmy do stołu. Po obiedzie dałem małej nową zabawkę. - Dla ciebie tez coś mam - Monic podałem pudełko z naszyjnikiem.
- Whow.. Harry jest piękny.. Dziękuję, ale  nie musiałeś.. - przytuliła mnie. Pocałowałem jej skroń.
- Zrobiłam ciasto. - przyniosła jeszcze ciepłą szarlotkę.
- Jesteś cudowna.
- Wcale nie.
- Oj jesteś.
- Harry teraz to ty słodzisz..
- Od tego jestem.
- Wcale nie. - Zapiąłem jej biżuterię na szyi. Idealnie. Odwróciła się i mnie pocałowała.
Oddałem pocałunek z uśmiechem. 
- Fu uuu!
- Darcy ! - Zaśmiała się i połaskotała dziewczynkę.
- Idziemy na basen!
- Jezu nie.. - jęknęła Monic.
- Tak, tak! - pobiegła się ubrać.
- Harry ja nie chce. Idźcie sami.
- Dlaczego nie?
- Dobrze wiesz.
- Nauczę cię pływać.
- A może ja nie chcę ?
- A czemu nie ? 
- Bo nie jest mi to potrzebne
- Przesadzasz. Pływanie to zdrowie.
 - Harry.
- To basenu cię nie wrzucę - wziąłem małą na ręce.
- Mam nadzieję .
- Ha ha ha. Idź z mamą, a ja się przebiorę. - Monic i mała poszły na basen. Przebrałem się i do nich dołączyłem. Siedziały na brzegu grając w łapki. One są takie słodkie. Obie. Jestem szczęśliwy, że Monic z nami jest. Położyłem Darcy na materacu i pływałem obok niej.
Jakoś trzeba rzeźbę robić. Monic jest dzisiaj bardzo smutna. Nie wiem co się z nią dzieje.
Mam wrażenie, że to te wspomnienia z rodziną. Podpłynąłem do niej.
- Co jest słońce?
- A co ma być ?
- Jesteś smutna.
- Wydaje Ci się.
- Nie. Powiedz mi. - oparłem podbródek na jej kolanie.
- Jestem zastraszana.. 
- Słucham?!przez kogo?
- No bo.. Jak jeszcze pracowałam w przedszkolu to..spotykałam się z takim chłopakiem. Wyszło raz tak, że nie dostałam wypłaty i on pożyczył mi 5 tysięcy. Powiedział mi, że on nie potrzebuje i oddam mu jak będę miała. Powiedział mi, że mam 2 dni, albo oddam mu w naturze. 
- Kochanie czemu mi nie powiedziałaś? Przecież ja go zabije.
- Nie wiem. Nie chciałam, żebyś się denerwował.
- Musisz mi mówić takie rzeczy rozumiesz? Powiedz jak on się nazywa.
- Jake Eastwood.
-  Nic ci się nie stanie. Darcy przypłyń do brzegu - zwróciłem się do córki i wyszedłem z wody. Ubrany pojechałem do chłopaków.
- O prosze. Szefuńcio.
- Muszę kogoś zajebać. Znajdzcie mi Jakea Eastwooda.
- I co mamy z nim zrobić ?
- Przyprowadzić do mnie.
- Wedle życzenia. - Usiadłem na fotelu wzdychając. Ava przyniosła mi kawę. W ogóle zatrudniłem ją jako kelnerkę. Niech się do czegoś przyda i da trochę Louisowi żyć.
Katherine i Niall gotują. Ja też jak nie mam roboty papierkowej i jest dobrze. Wypiłem kawę i poszedłem na chwilę do biura. Popatrzyłem na dokumenty. Nic pilnego.Utarg jest co raz lepszy. Mam zamiar otworzyć jeszcze parę restauracji. Niech się biznes rozwija. Monic dba o Menu i wystrój. Zadzwonił mi telefon. Po godzinie spotkałem się z chłopakami za Londynem

9 komentarzy:

Szablon wykonała Clary G