poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 14

- O co Wam chodzi ?!
- Monic? - Ale miał minę.
- Groziłeś jej i straszyłeś - przekrzywiłem głowę.
- I co ? Wisi mi hajs !
 - I co? I teraz ci kurwa łeb rozwalę - odblokowałem bron.
- Bo ?! Chciałem odzyskać moje pieniądze ?
- Nie miałeś prawa jej straszyć! Pieniądze ci się już nie przydadzą
- A ona miała prawo mnie okraść ?! - nie mogę go dłużej słuchać.
Strzeliłem, a jego ciało upadło. Wróciłem do domu. Zmęczony poszedłem pod prysznic i położyłem się na kanapie. Zamknąłem oczy zasypiając, aby ból głowy przeszedł.
Ale jakoś tu cicho. Za cicho.
- Monic? - podniosłem się.
Nic.
- Cudownie - wziąłem telefon i zadzwoniłem do niej. Gdzie one poszły o tej porze.
- Halo ?
- Gdzie jesteś - poszedłem do kuchni.
- Wyjdź do ogrodu.
 Poszedłem tam szybko. Paliły ognisko i piekły pianki i  kiełbaski. Uśmiechnąłem się przeczesując włosy. Kucnąłem obok córki i pocałowałem ją w czoło. Zdjęła z kijka piankę i mi podała.
- Dziękuje.
- Proszę tatuś. - podbiegła do Monic, która nabiła jej kolejną piankę.
Usiadłem obok brunetki i objąłem ją ramieniem. Podzieliłem się pianką, wkładając ją do jej ust.
- Hazz mam swoją. - powiedziała opierając głowę o moje ramię.
- Kiedyś będziemy tak siedzieli jako małżeństwo a wokół nas gromadka dzieci.
- Kiedyś.. - prychnęła - Za jakieś 8 miesięcy.
- Co?!
- Co Co ? Jestem w ciąży. - zaśmiała się.
- Yyy…jak…co? Przecież ty nie chciałaś przed ślubem.
- Yyy.. a czy to moja wina ?
- No nie, ale się cieszysz.
- A co mam płakać ?
- Nie - uśmiechnąłem się i namiętnie ją pocałowałem.
Teraz trzeba się oświadczyć. Tylko jak Harry..
- Tatuś. - Darcy przyniosła mi kolejną pianke.
- Dziękuję skarbie. Wiesz, że będziesz mieć rodzeństwo?
- Tak.
Uśmiechnąłem sie. Jeju będę tatą.


~Louis~


Też sobie firmę otworzyłem. A co. Gorszy mam być. Wszedłem zmęczony do domu, a tam pełno świeczek. Co to prądu nie ma ? Poczułem ręce na ramionach. Osoba za mną zdjęła mi marynarkę i odwiesiła. Przejechała dłonią po ramieniu, aż do ręki i splotła palce.
- Co ty wymyślasz ?!
- Nie krzycz Lou. Psujesz wieczór.
- Prąd wysiadł ?
- Nie jesteś zabawny.
- Ale ja na serio.
- no nie!

- A.. no okej. - Pociągnęła mnie do salonu, gdzie była kolacja.
- Co ugotowałaś ?
- To co lubisz - wskazała.
- Schabowe ?! - Opadła na krzesło i oparła czoło o dłoń zamykając oczy.
- Boże, Louis jesteś kretynem.
- Ja nie umiem być romantyczny. Przepraszam.
- Wiem, siadaj po prostu - Usiadłem przy stole. W ciszy zjedliśmy kolację. Potem sprzątnęła i zniknęła na górze.
- Ej, a ty gdzie ?
- Chyba pójdę spać wiesz.
- Przepraszam no.. kupiłem wino.
Dobra, zajebałem Stylesowi, ale tego nie musi wiedzieć.
- Louis! - krzyknęła, a potem wybuchnęła śmiechem. - Jesteś idiotą.
- Czemu znowu jestem idiotą ?
- Bo jesteś. Jesteś głupi, nieromantyczny, spontaniczny,nerwowy, porywczy ale chyba cię bardzo lubię.
- Nie widzę problemu. - Westchnęła.
- Mógłbyś mnie po prostu przytulić, a nie krzyczysz do mnie z dołu schodów?
- Zejdź na dół.
- To ty się rusz. - Westchnąłem i jęcząc pod nosem jakieś przekleństwa wszedłem na górę.
- No dziękuję łaskawco.
- Nie denerwuj. - przytuliłem ją. Wtuliła się w mój tors. Ja nie jestem romantykiem. I nigdy nie będę.


~Harry~ 

Wyszliśmy od ginekologa. Wlepiałem wzrok w mojego maluszka na zdjęciu.
- Tatuśku bo pod samochód wejdziesz.
- To jest takie piękne - przyciągnąłem ukochaną i złożyłem na jej ustach pocałunek. Moja słodka.
- Przecież to nie Twoje 1 dziecko.
- Ale ciesze się z niego tak samo jak z pierwszego.
 - Ciesze się, że się cieszysz.
- A może tak małe wakacje co kotku? - otworzyłem jej drzwi od samochodu.
- A co z Darc ?
- Niall aż się rwie. - Uśmiechnęła się.
- Co tylko powiesz Hazz. - Pocałowałem jej skroń i wsiadła do środka. Zająłem swoje miejsce. - A gdzie byś chciała?
- Nie ważne gdzie, ważne, że z Tobą..
- Tak. Ale proszę powiedz.
- Może Cadiz w Hiszpanii.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

- Dobrze.
- Kocham Cie bardzo.
- A ja ciebie też. Bardzo. - Znów się uśmiechnęła. Zabrałem ją na obiad.
- Liam prosił mnie o pomoc. Lecz ja się nie znam. Który ci się podoba? - pokazałem jej zdjęcia pierścionków.
- Ten.
- Ten? Powiem mu.
- Trochę to dziwne bo dopiero co znalazł nową dziewczynę.
- A czy my jesteśmy długo?
-  Dłużej niż tydzień. - Zakrztusiłem się woda 
- Nie drąż. Chce się oświadczać niech to robi.
- Wybacz. - zajęła się swoją sałatką. Położyłem dłoń na jej kolanie i odetchnąłem z ulgą. Dziwnie się uśmiechała.
- No co?
- Nic nic.
- No powiedz - Cmoknąłem jej policzek.
- Nie musimy wyjeżdżać, żebyś mi się oświadczył.
- Jedziemy na wakacje, a oświadczać...skąd ty wiesz ze ja się będę oświadczał ?
- Domyślam się Harry, nie jestem głupia.
- No dobraaa...Dosłownie będę się dwa razy oświadczał. Uprzedzam.
- co ? Dlaczego?
- Nie wnikaj - usmiechnąłem się. - Wracamy?
- Przy rodzinie raz i raz na wakacjach ?
- Tak.
- Jej, ale jestem mądra. - Zaśmiałem się i wziąłem ją za rękę. Poszliśmy do auta. Zaczęło padać. Jechałem ostrożnie pod przedszkole Darcey. Poszedłem po córeczkę, a Monic czekała w samochodzie.
- Dzień dobry Alice - przywitałem się z opiekunką i wziąłem dziewczynkę.
- Dzień dobry Panie Styles. - uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
- Jak tam Darcy?
- Do mamusi. - wtuliła się w moją szyję.
-No to idziemy. Podasz mi jej buty?
- Proszę. - podała mi je trochę za długo dotykając mojej ręki. Wywróciłem oczami i ubrałem małą. 
- Do jutra - Powiedziałem i wyszedłem.
- Mama ! - Darcy strasznie chciała iść do Monic. Otworzyłem auto i podałem jej malutką.
- Cześć kochanie.
- Mamuś - przytuliła się, a później posadziłem ją z tyłu w foteliku i tez wsiadłem, ruszając.
Darcy cały czas trzymała Monic za rękę. W domu zjadła coś i bawiła się z dziewczyną. Zamawiałem hotel.
- Hazz.
- Hmm?
- Darcy powiedziała, że nie chce więcej iść do przedszkola.
- Co znowu - jęknałem. - Darcy! Co ty wymyślasz dziecko drogie?
- Bo ta pani ksycy i mowi, ze jak nie będziemy jeść obiadku to nikt nas nie zabierze z pzedskola.
- Ale mów normalnie kochanie. Krzyczy? Więcej nie będzie, ale musisz chodzić do przedszkola.
- Tato ! Nie pójdę ! Mama mnie nauczy prawda mamusiu ?!
- Hej, hej, hej. - posadziłem ją na kolanie. - Musisz chodzić. Tam masz kontakt z rówieśnikami.
- Ale ja nie chce.
- Ale czemu?
- Bo ta pani be.
- To będzie inna.
- Nie chce tatuś. - zrobiła oczy szczeniaka.
- Ugh...

- Tatku.. - stanęła mi na kolanach, oparła czółko o moje czoło, a rączki położyła mi na policzkach. 
- Dobrze kotuś. Nie będziesz chodzić, ale masz . pomagać . mamie. - pocałowałem jej policzek i wyszedłem. Pojechałem do przedszkola. Jeszcze powinna tam suka być.

7 komentarzy:

Szablon wykonała Clary G