- O co Wam chodzi ?!
- Monic? - Ale miał minę.
- Groziłeś jej i
straszyłeś - przekrzywiłem głowę.
- I co ? Wisi mi hajs !
- I co? I teraz ci kurwa
łeb rozwalę - odblokowałem bron.
- Bo ?! Chciałem odzyskać
moje pieniądze ?
- Nie miałeś prawa jej
straszyć! Pieniądze ci się już nie przydadzą
- A ona miała prawo mnie
okraść ?! - nie mogę go dłużej słuchać.
Strzeliłem, a jego ciało
upadło. Wróciłem do domu. Zmęczony poszedłem pod prysznic i położyłem się na
kanapie. Zamknąłem oczy zasypiając, aby ból głowy przeszedł.
Ale jakoś tu cicho. Za
cicho.
- Monic? - podniosłem
się.
Nic.
- Cudownie - wziąłem
telefon i zadzwoniłem do niej. Gdzie one poszły o tej porze.
- Halo ?
- Gdzie jesteś -
poszedłem do kuchni.
- Wyjdź do ogrodu.
Poszedłem tam szybko. Paliły ognisko i piekły
pianki i kiełbaski. Uśmiechnąłem się
przeczesując włosy. Kucnąłem obok córki i pocałowałem ją w czoło. Zdjęła z kijka piankę i
mi podała.
- Dziękuje.
- Proszę tatuś. - podbiegła
do Monic, która nabiła jej kolejną piankę.
Usiadłem obok brunetki i
objąłem ją ramieniem. Podzieliłem się pianką, wkładając ją do jej ust.
- Hazz mam swoją. -
powiedziała opierając głowę o moje ramię.
- Kiedyś będziemy tak
siedzieli jako małżeństwo a wokół nas gromadka dzieci.
- Kiedyś.. - prychnęła -
Za jakieś 8 miesięcy.
- Co?!
- Co Co ? Jestem w ciąży.
- zaśmiała się.
- Yyy…jak…co? Przecież ty
nie chciałaś przed ślubem.
- Yyy.. a czy to moja
wina ?
- No nie, ale się
cieszysz.
- A co mam płakać ?
- Nie - uśmiechnąłem się
i namiętnie ją pocałowałem.
Teraz trzeba się
oświadczyć. Tylko jak Harry..
- Tatuś. - Darcy
przyniosła mi kolejną pianke.
- Dziękuję skarbie.
Wiesz, że będziesz mieć rodzeństwo?
- Tak.
Uśmiechnąłem sie. Jeju
będę tatą.
~Louis~
Też sobie firmę
otworzyłem. A co. Gorszy mam być. Wszedłem zmęczony do domu, a tam pełno
świeczek. Co to prądu nie ma ? Poczułem ręce na ramionach. Osoba za mną zdjęła
mi marynarkę i odwiesiła. Przejechała dłonią po ramieniu, aż do ręki i splotła
palce.
- Co ty wymyślasz ?!
- Nie krzycz Lou. Psujesz
wieczór.
- Prąd wysiadł ?
- Nie jesteś zabawny.
- Ale ja na serio.
- no nie!
- A.. no okej. - Pociągnęła mnie do
salonu, gdzie była kolacja.
- Co ugotowałaś ?
- To co lubisz - wskazała.
- Schabowe ?! - Opadła na krzesło i
oparła czoło o dłoń zamykając oczy.
- Boże, Louis jesteś
kretynem.
- Ja nie umiem być
romantyczny. Przepraszam.
- Wiem, siadaj po prostu - Usiadłem przy stole. W ciszy zjedliśmy
kolację. Potem sprzątnęła i zniknęła na górze.
- Ej, a ty gdzie ?
- Chyba pójdę spać wiesz.
- Przepraszam no..
kupiłem wino.
Dobra, zajebałem
Stylesowi, ale tego nie musi wiedzieć.
- Louis! - krzyknęła, a
potem wybuchnęła śmiechem. - Jesteś idiotą.
- Czemu znowu jestem idiotą
?
- Bo jesteś. Jesteś głupi,
nieromantyczny, spontaniczny,nerwowy, porywczy ale chyba cię bardzo lubię.
- Nie widzę problemu. - Westchnęła.
- Mógłbyś mnie po prostu
przytulić, a nie krzyczysz do mnie z dołu schodów?
- Zejdź na dół.
- To ty się rusz. - Westchnąłem i jęcząc pod
nosem jakieś przekleństwa wszedłem na górę.
- No dziękuję łaskawco.
- Nie denerwuj. -
przytuliłem ją. Wtuliła się w mój tors.
Ja nie jestem romantykiem. I nigdy nie będę.
~Harry~
Wyszliśmy od ginekologa.
Wlepiałem wzrok w mojego maluszka na zdjęciu.
- Tatuśku bo pod samochód
wejdziesz.
- To jest takie piękne -
przyciągnąłem ukochaną i złożyłem na jej ustach pocałunek. Moja słodka.
- Przecież to nie Twoje 1
dziecko.
- Ale ciesze się z niego
tak samo jak z pierwszego.
- Ciesze się, że się cieszysz.
- A może tak małe wakacje
co kotku? - otworzyłem jej drzwi od samochodu.
- A co z Darc ?
- Niall aż się rwie. - Uśmiechnęła się.
- Co tylko powiesz Hazz. - Pocałowałem jej skroń i
wsiadła do środka. Zająłem swoje miejsce. - A gdzie byś chciała?
- Nie ważne gdzie, ważne,
że z Tobą..
- Tak. Ale proszę
powiedz.
- Może Cadiz w Hiszpanii.
- Twoje życzenie jest dla
mnie rozkazem.
- Dobrze.
- Kocham Cie bardzo.
- A ja ciebie też. Bardzo. - Znów się uśmiechnęła.
Zabrałem ją na obiad.
- Liam prosił mnie o
pomoc. Lecz ja się nie znam. Który ci się podoba? - pokazałem jej zdjęcia
pierścionków.
- Ten.
- Ten? Powiem mu.
- Trochę to dziwne bo
dopiero co znalazł nową dziewczynę.
- A czy my jesteśmy długo?
- Dłużej niż tydzień. - Zakrztusiłem się woda
-
Nie drąż. Chce się oświadczać niech to robi.
- Wybacz. - zajęła się
swoją sałatką. Położyłem dłoń na jej
kolanie i odetchnąłem z ulgą. Dziwnie się uśmiechała.
- No co?
- Nic nic.
- No powiedz - Cmoknąłem
jej policzek.
- Nie musimy wyjeżdżać,
żebyś mi się oświadczył.
- Jedziemy na wakacje, a
oświadczać...skąd ty wiesz ze ja się będę oświadczał ?
- Domyślam się Harry, nie
jestem głupia.
- No dobraaa...Dosłownie
będę się dwa razy oświadczał. Uprzedzam.
- co ? Dlaczego?
- Nie wnikaj -
usmiechnąłem się. - Wracamy?
- Przy rodzinie raz i raz
na wakacjach ?
- Tak.
- Jej, ale jestem mądra. - Zaśmiałem się i wziąłem
ją za rękę. Poszliśmy do auta. Zaczęło padać. Jechałem ostrożnie pod
przedszkole Darcey. Poszedłem po córeczkę, a
Monic czekała w samochodzie.
- Dzień dobry Alice -
przywitałem się z opiekunką i wziąłem dziewczynkę.
- Dzień dobry Panie
Styles. - uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
- Jak tam Darcy?
- Do mamusi. - wtuliła
się w moją szyję.
-No to idziemy. Podasz mi
jej buty?
- Proszę. - podała mi je
trochę za długo dotykając mojej ręki. Wywróciłem oczami i
ubrałem małą.
- Do jutra - Powiedziałem i wyszedłem.
- Mama ! - Darcy
strasznie chciała iść do Monic. Otworzyłem auto i podałem
jej malutką.
- Cześć kochanie.
- Mamuś - przytuliła się,
a później posadziłem ją z tyłu w foteliku i tez wsiadłem, ruszając.
Darcy cały czas trzymała
Monic za rękę. W domu zjadła coś i
bawiła się z dziewczyną. Zamawiałem hotel.
- Hazz.
- Hmm?
- Darcy powiedziała, że
nie chce więcej iść do przedszkola.
- Co znowu - jęknałem. -
Darcy! Co ty wymyślasz dziecko drogie?
- Bo ta pani ksycy i
mowi, ze jak nie będziemy jeść obiadku to nikt nas nie zabierze z pzedskola.
- Ale mów normalnie kochanie.
Krzyczy? Więcej nie będzie, ale musisz chodzić do przedszkola.
- Tato ! Nie pójdę ! Mama
mnie nauczy prawda mamusiu ?!
- Hej, hej, hej. -
posadziłem ją na kolanie. - Musisz chodzić. Tam masz kontakt z rówieśnikami.
- Ale ja nie chce.
- Ale czemu?
- Bo ta pani be.
- To będzie inna.
- Nie chce tatuś. -
zrobiła oczy szczeniaka.
- Ugh...
- Tatku.. - stanęła mi na
kolanach, oparła czółko o moje czoło, a rączki położyła mi na policzkach.
- Dobrze kotuś. Nie
będziesz chodzić, ale masz . pomagać . mamie. - pocałowałem jej policzek i
wyszedłem. Pojechałem do przedszkola. Jeszcze powinna tam suka
być.
Boski dodawaj szybko nowy rozdział
OdpowiedzUsuń<3 !
OdpowiedzUsuń2
UsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńwoooow !
OdpowiedzUsuń